maagdaax33
Jeśli Bóg faktycznie nie umarł, po obejrzeniu debiutu Harolda Cronka powinien zapaść się ze wstydu pod ziemię. Film pomyślany jako fresk na cześć Stwórcy okazał się niczym więcej niż odpustowym bohomazem. Skierowanej pod adresem "Bóg nie umarł" krytyki nie sposób łączyć z rzekomym dyskryminowaniem chrześcijan w coraz bardziej laicyzującym się świecie. Katastrofalna jakość filmu Cronka powinna rzucać się w oczy zarówno gorliwie wierzącym kinomanom, jak i tym, którym Biblia kojarzy się wyłącznie z "Pulp Fiction" i Księgą Ezechiela