Kto to? Marcin? Co on tu robi? - pomyślałem. Wyglądzał dziko. Włosy bujnie rozczochrane, splątane spływały mu kudłami na barki. Przeraźliwe oczy wprost spod nich patrzyły na ojca. Reszta twarzy także była zarosła. Spostrzegłem jednak zaczerwienione z wściekłości policzki. Spodnie wełniane, jakby koloru indygo. Tak, to Marcin, tylko nie ten, którego widziałem dwa lata temu.
Marcin wyjechał z moim wujkiem i ciocią do Niemiec na dwa lata. Dzisiaj mama mnie do nich wysłała, gdyż chciała się przekonać, czy już wrócili. Drzwi otworzyła mi ciocia. Ledwo wszedłem i byłem świadkiem tak agresywnej sceny.
- Co tu się dzieje ciociu? - zapytałem.
- Wiesz. Marcin się nieco zmienił. W Niemczech ma przyjaciół i teraz nie może się pogodzić, że wróciliśmy do Polski. - tłumaczyła ciocia ciągnąc mnie do kuchni.
Rozmowa z siostrą mojej mamy przebiegała w miłej atmosferze. Nie można jednak powiedzieć tego samego o wymianach zdań między tymi, którzy znajdowali się w innych częściach mieszkania.
Nagle usłyszałem huk. Jakby coś spadło. Serce moje szarpnęło nagle, jakby chciało wydrzeć się z piersi. Byłem przerażony. Nie wiedziałem, co się wydarzyło, ale bałem się tam zostać. Sam się zbuntowałem. Tak jak Marcin zamknął głośno drzwi swojego pokoju, tak ja wybiegłem trzaskając wyjściowymi. Poczułem jak zwilgotniały mi oczy. Wciąż myślałem, dlaczego Marcin się ze mną nie przywitał. Przed wyjazdem często spędzał ze mną czas. Graliśmy razem, chodziliśmy na spacery tu i tam. A teraz? Wszystko przez te dwa lata?
- O nie! Tak nie będzie! - powiedziałem mamie.
- Co nie będzie? -zapytała.
- Nie będzie mnie ignorował! Nie zezwalam na to. Niech mi lepiej powie, że nie chce już się ze mną zadawać. Wolę to, niż jego udawanie, że mnie nie ma i nigdy nie było.
- Kochanie, on pewnie nawet nie zorientował się, że wszedłeś. Był zajęty buntowaniem się ojcu.
- Może i tak, ale ja się buntuję takemu zachowaniu i koniec! - odrzekłem i poszedłem do pokoju.
Ten dzień był pełen buntu, tak ze strony Marcina, jak i mojej. Być może jutro przemyślę sprawę i będę inaczej postrzegał te wydarzenia. Niemniej, to dzięki nim poznałem, kim jest buntownik. Każdy go ma trochę w sobie i kiedy trzeba, wychodzi z ukrycia, a wtedy naprawdę jest o nas głosno.
Buntownik
Kto to? Marcin? Co on tu robi? - pomyślałem. Wyglądzał dziko. Włosy bujnie rozczochrane, splątane spływały mu kudłami na barki. Przeraźliwe oczy wprost spod nich patrzyły na ojca. Reszta twarzy także była zarosła. Spostrzegłem jednak zaczerwienione z wściekłości policzki. Spodnie wełniane, jakby koloru indygo. Tak, to Marcin, tylko nie ten, którego widziałem dwa lata temu.
Marcin wyjechał z moim wujkiem i ciocią do Niemiec na dwa lata. Dzisiaj mama mnie do nich wysłała, gdyż chciała się przekonać, czy już wrócili. Drzwi otworzyła mi ciocia. Ledwo wszedłem i byłem świadkiem tak agresywnej sceny.
- Co tu się dzieje ciociu? - zapytałem.
- Wiesz. Marcin się nieco zmienił. W Niemczech ma przyjaciół i teraz nie może się pogodzić, że wróciliśmy do Polski. - tłumaczyła ciocia ciągnąc mnie do kuchni.
Rozmowa z siostrą mojej mamy przebiegała w miłej atmosferze. Nie można jednak powiedzieć tego samego o wymianach zdań między tymi, którzy znajdowali się w innych częściach mieszkania.
Nagle usłyszałem huk. Jakby coś spadło. Serce moje szarpnęło nagle, jakby chciało wydrzeć się z piersi. Byłem przerażony. Nie wiedziałem, co się wydarzyło, ale bałem się tam zostać. Sam się zbuntowałem. Tak jak Marcin zamknął głośno drzwi swojego pokoju, tak ja wybiegłem trzaskając wyjściowymi. Poczułem jak zwilgotniały mi oczy. Wciąż myślałem, dlaczego Marcin się ze mną nie przywitał. Przed wyjazdem często spędzał ze mną czas. Graliśmy razem, chodziliśmy na spacery tu i tam. A teraz? Wszystko przez te dwa lata?
- O nie! Tak nie będzie! - powiedziałem mamie.
- Co nie będzie? -zapytała.
- Nie będzie mnie ignorował! Nie zezwalam na to. Niech mi lepiej powie, że nie chce już się ze mną zadawać. Wolę to, niż jego udawanie, że mnie nie ma i nigdy nie było.
- Kochanie, on pewnie nawet nie zorientował się, że wszedłeś. Był zajęty buntowaniem się ojcu.
- Może i tak, ale ja się buntuję takemu zachowaniu i koniec! - odrzekłem i poszedłem do pokoju.
Ten dzień był pełen buntu, tak ze strony Marcina, jak i mojej. Być może jutro przemyślę sprawę i będę inaczej postrzegał te wydarzenia. Niemniej, to dzięki nim poznałem, kim jest buntownik. Każdy go ma trochę w sobie i kiedy trzeba, wychodzi z ukrycia, a wtedy naprawdę jest o nas głosno.
(na szybko, powodzenia)