Był piękny sierpniowy poranek. Słńce właśnie budziło się ze snu. budził sie tez las i jego mieszkańcy. Rosa lśniła na kapeluszach borowików i muchomorów.
Z norki wychodzi lisek a za nim drugi i .... ich mama.
- mamo,mogę iść z Kubą na spacer ?
- możesz Zuziu, tylko proszę uważaj na niego.... wiesz, że trzeba go pilnować.
- nie martw sie mamusiu,nic nam sie nie stanie.
- dobrze kochanie ale wróćcie na obiad.
- oczywiście.
Zuzia z Kubą wyruszyli na poranny obchód lasu. Postanowili wstąpić do jeża Marcina. To stary poczciwy sąsiad. Chć ma długie i kłujace kolce, bardzo lubią się z nim bawić.
- Dzień dobry Marcinie jak sie masz?
- Dzień dobry Zuziu, dzień dobry Kubo. Oj, niezbyt, niezbyt.
- Co sie stało?
- Byłem na spacerze i z przerażeniem zobaczyłem, że w naszym wspaniałym lesie znowu przybyło smieci. Znowu przyjechało auto, wysiadł duży człowiek i wyjął z niego wielki worek. Zarzucił worek na plecy i wyruszył do lasu. Poszedłem za nim. Człwiek doszedł do naszego dębu i wysypał z worka śmieci. Łza zakręciła mi się w oku.
Nasz dom umiera. Z znim umieramy my, mieszkańcy. Chciałem o tym opowiedzieć Małgosi - naszej psotce sarence. Ale okazało sie, że wyprowadziła się z rodzicami z naszego lasu, bo hałaśliwe małe ludziki wypłoszyły ich. Byli tu, zbierali grzyby i jagody i bardzo hałasowali więc Małgosia uciekła do innego lasu.
- I co z nami będzie?- zapytała Zuzia.
- Zuziu, nas też to czeka. Jesli duży człowiek nadal bedzie wyrzucał swoje śmieci w naszym domu, jeśli małe ludziki będą hałasować i łamać rośliny - nie bedzie nas i naszego lasu. Wszyscy bedziemy musielu stąd odejśc.
- Musimy wygonić dużego człowieka i małe ludziki! - wykrzyknał Kuba.
- Oj, Kuba, Kuba. Nic nie mozemy zrobić - odparł jeż Marcin i ze smutną miną schował sie w swojej norce.
- Do widzenia maluchy! Mam nadzieję, że jutro też przyjdziecie.
- Do widzenia Marcinie, przyjdziemy, na pewno przyjdziemy- odparły liski.
Liski wróciły do domu, opowiedziały wszysto mamie. I następnego dnia nie przyszły już do jeża. Rodzina lisków wyprowadziła sie do innego lasu, bo duży człowiek znowu przyjechał do lasu z workiem.
Tylko jeż Marcin jeszcze został ale i on po kilku dniach wyprowadził się. Dokąd poszedł? Nikt tego nie wie.
Był piękny sierpniowy poranek. Słńce właśnie budziło się ze snu. budził sie tez las i jego mieszkańcy. Rosa lśniła na kapeluszach borowików i muchomorów.
Z norki wychodzi lisek a za nim drugi i .... ich mama.
- mamo,mogę iść z Kubą na spacer ?
- możesz Zuziu, tylko proszę uważaj na niego.... wiesz, że trzeba go pilnować.
- nie martw sie mamusiu,nic nam sie nie stanie.
- dobrze kochanie ale wróćcie na obiad.
- oczywiście.
Zuzia z Kubą wyruszyli na poranny obchód lasu. Postanowili wstąpić do jeża Marcina. To stary poczciwy sąsiad. Chć ma długie i kłujace kolce, bardzo lubią się z nim bawić.
- Dzień dobry Marcinie jak sie masz?
- Dzień dobry Zuziu, dzień dobry Kubo. Oj, niezbyt, niezbyt.
- Co sie stało?
- Byłem na spacerze i z przerażeniem zobaczyłem, że w naszym wspaniałym lesie znowu przybyło smieci. Znowu przyjechało auto, wysiadł duży człowiek i wyjął z niego wielki worek. Zarzucił worek na plecy i wyruszył do lasu. Poszedłem za nim. Człwiek doszedł do naszego dębu i wysypał z worka śmieci. Łza zakręciła mi się w oku.
Nasz dom umiera. Z znim umieramy my, mieszkańcy. Chciałem o tym opowiedzieć Małgosi - naszej psotce sarence. Ale okazało sie, że wyprowadziła się z rodzicami z naszego lasu, bo hałaśliwe małe ludziki wypłoszyły ich. Byli tu, zbierali grzyby i jagody i bardzo hałasowali więc Małgosia uciekła do innego lasu.
- I co z nami będzie?- zapytała Zuzia.
- Zuziu, nas też to czeka. Jesli duży człowiek nadal bedzie wyrzucał swoje śmieci w naszym domu, jeśli małe ludziki będą hałasować i łamać rośliny - nie bedzie nas i naszego lasu. Wszyscy bedziemy musielu stąd odejśc.
- Musimy wygonić dużego człowieka i małe ludziki! - wykrzyknał Kuba.
- Oj, Kuba, Kuba. Nic nie mozemy zrobić - odparł jeż Marcin i ze smutną miną schował sie w swojej norce.
- Do widzenia maluchy! Mam nadzieję, że jutro też przyjdziecie.
- Do widzenia Marcinie, przyjdziemy, na pewno przyjdziemy- odparły liski.
Liski wróciły do domu, opowiedziały wszysto mamie. I następnego dnia nie przyszły już do jeża. Rodzina lisków wyprowadziła sie do innego lasu, bo duży człowiek znowu przyjechał do lasu z workiem.
Tylko jeż Marcin jeszcze został ale i on po kilku dniach wyprowadził się. Dokąd poszedł? Nikt tego nie wie.