Napisz Opowiadanie na temat : NIezapomniana przygoda .
Na dziś ! !
dzieki :)
orbitka
I w końcu nadszedł czas wakacji i odpoczynku po cieżkim i pracowitym roku. Wakacje to okres na który wszyscy czekają z niecierpliwością. Jest to czas w którym dzieją sie niepowtarzalne i niezapomniane hostorię i spełniają się nasze najskrytsze marzenia.
Choć niestety nie zawsze nas stać by wyjechać gdzieś za granicę to musimy pamiętać, że w Polsce także jest wiele miejsc które warto zwiedzić. Często ludzie podróżują po całym świecie tak naprawde nie znając włąsnego kraju. Polskie miasta, góry, jeziora, a także morze - czego tak naprawde chcieć więcej... Mieszkam w woj. Śląskim u stóp Beskidów Śląskich. Mój dom otoczony jest z każdej strony lasami. Ktoś może powiedzieć, że po tylu przeżytych latach w jednym miejscu nie ma juz tu nic do roboty. A jednak.. Ja kocham góry, zieleń i wszystko co z tym związane. Mogłabym spacerować po lasach codziennie, zdobywać szczyty i odwiedzać nowe ciekawe miejsca.
Dlatego też w wakacje postanowiłam wybrać sie na jeden ze szczytów Beskidów. W 'piękny' niedzielny poranek udałam się wraz z chłopakiem na Błatnią w celach rekreacyjnych i wypoczynkowych. Wzieliśmy ze sobą namiot , ubrania, i oczywiście prowiant by spędzić tam pare nocy. Najpierw przeszliśmy kilka kilometrów by dotrzeć na szlak harcerski który miał nas doprowadzić na miejsce. Po kilkudziesiećiu minutach wkroczyliśmy na szlak Szlak zaczął się lekko pod górkę. Momentami ścieżka składała się z twardych minerałów, czasami było trzeba sie troszkę powdrapywąć, ale ogólnie szło sie cudownie.Świeże powietrze, piękna, słoneczna pogoda, strumyki i ta cudowna zieleń. Ja oczywiscie po krótkim czasie zboczyłam z szlaku i rozglądałam się za grzybami ponieważ bardzo lubię szukać grzybów, niestety zbyt wiele nie znalazłam, kilka jakiś zasuszonych zajączków które oczywiscie wziełam ze sobą. Mój chłopak Grzesiek grzybów zbierać nie lubi ale za to zachwycał się pięknem przyrody, wieloma ciekawymi roślinkami i oczywiście pięknymi widokami , które upamiętnił na zdjęciach. I tak szliśmy przez 2 godziny aż wkońcu dotarliśmy. Jeszcze nie do końca na szczyt ale juz było widać schronisko. Uśmiech na twarzach bo oczywiście troszke zmęczeni byliśmy, wkońcu to dopiero pierwsza tak poważna wyprawa w góry w te wakacje.Otaczały nas pola pełne krzaczków z jagodami, niestety były jeszcze zielone i nie mogliśmy sobie pojęść. Ale w plecaku mieliśmy prowiant, taki spacer na świeżym powietrzu wywołał straszny głód.Rozłożylimy kocyk i zrobiliśmy sobie mini piknik.Po krótkim odpoczynku na napełnienie brzuchów ruszyliśmy dalej, wkońcu szczytu jeszcze nie zdobyliśmy. Ale to juz było tylko 15minut drogi. Najpierw mineliśmy Ranoczo, potem stary drewniany domek w którym mieszkali dziadkowie mojej mamy, a Ona zresztą też przez kilka lat, czesto wspomina jak musiała chodzić do najblższego sklepu na zakupy, a sklep ten był 2 godziny drogi od domu,albo jak codziennie do szkoły.Jak w zimie robili tunele bo śniegu było po dach. Aż wkońcu dotarliśmy do schroniska i na szczyt. Zdobyliśmy Błatnią która ma 917 m n.p.m. Znajduje sie tam tabliczka na której napisana jest historia nazwy „Pierwotna nazwa góry lub odpowiedniego odcinka grzbietu, używana przez miejscową ludność, brzmiała zapewne "Błotny". W 1571 r. wymieniana była w dokumentach niemieckich jako "berg Blatin", później w pismach czeskich jako "Blatny" lub "Blatna". Na mapach austriackich z początku wieku szczyt figuruje jako "Blatny". Po I wojnie światowej ustaliła się na długo nazwa "Błania", gwarowo "Błatnio". Obecnie powraca się z reguły do starej nazwy szczytu: "Błotny"”.
Choć niestety nie zawsze nas stać by wyjechać gdzieś za granicę to musimy pamiętać, że w Polsce także jest wiele miejsc które warto zwiedzić. Często ludzie podróżują po całym świecie tak naprawde nie znając włąsnego kraju. Polskie miasta, góry, jeziora, a także morze - czego tak naprawde chcieć więcej...
Mieszkam w woj. Śląskim u stóp Beskidów Śląskich. Mój dom otoczony jest z każdej strony lasami. Ktoś może powiedzieć, że po tylu przeżytych latach w jednym miejscu nie ma juz tu nic do roboty. A jednak.. Ja kocham góry, zieleń i wszystko co z tym związane. Mogłabym spacerować po lasach codziennie, zdobywać szczyty i odwiedzać nowe ciekawe miejsca.
Dlatego też w wakacje postanowiłam wybrać sie na jeden ze szczytów Beskidów.
W 'piękny' niedzielny poranek udałam się wraz z chłopakiem na Błatnią w celach rekreacyjnych i wypoczynkowych. Wzieliśmy ze sobą namiot , ubrania, i oczywiście prowiant by spędzić tam pare nocy. Najpierw przeszliśmy kilka kilometrów by dotrzeć na szlak harcerski który miał nas doprowadzić na miejsce. Po kilkudziesiećiu minutach wkroczyliśmy na szlak Szlak zaczął się lekko pod górkę. Momentami ścieżka składała się z twardych minerałów, czasami było trzeba sie troszkę powdrapywąć, ale ogólnie szło sie cudownie.Świeże powietrze, piękna, słoneczna pogoda, strumyki i ta cudowna zieleń. Ja oczywiscie po krótkim czasie zboczyłam z szlaku i rozglądałam się za grzybami ponieważ bardzo lubię szukać grzybów, niestety zbyt wiele nie znalazłam, kilka jakiś zasuszonych zajączków które oczywiscie wziełam ze sobą. Mój chłopak Grzesiek grzybów zbierać nie lubi ale za to zachwycał się pięknem przyrody, wieloma ciekawymi roślinkami i oczywiście pięknymi widokami , które upamiętnił na zdjęciach. I tak szliśmy przez 2 godziny aż wkońcu dotarliśmy. Jeszcze nie do końca na szczyt ale juz było widać schronisko. Uśmiech na twarzach bo oczywiście troszke zmęczeni byliśmy, wkońcu to dopiero pierwsza tak poważna wyprawa w góry w te wakacje.Otaczały nas pola pełne krzaczków z jagodami, niestety były jeszcze zielone i nie mogliśmy sobie pojęść. Ale w plecaku mieliśmy prowiant, taki spacer na świeżym powietrzu wywołał straszny głód.Rozłożylimy kocyk i zrobiliśmy sobie mini piknik.Po krótkim odpoczynku na napełnienie brzuchów ruszyliśmy dalej, wkońcu szczytu jeszcze nie zdobyliśmy. Ale to juz było tylko 15minut drogi. Najpierw mineliśmy Ranoczo, potem stary drewniany domek w którym mieszkali dziadkowie mojej mamy, a Ona zresztą też przez kilka lat, czesto wspomina jak musiała chodzić do najblższego sklepu na zakupy, a sklep ten był 2 godziny drogi od domu,albo jak codziennie do szkoły.Jak w zimie robili tunele bo śniegu było po dach. Aż wkońcu dotarliśmy do schroniska i na szczyt. Zdobyliśmy Błatnią która ma 917 m n.p.m. Znajduje sie tam tabliczka na której napisana jest historia nazwy „Pierwotna nazwa góry lub odpowiedniego odcinka grzbietu, używana przez miejscową ludność, brzmiała zapewne "Błotny". W 1571 r. wymieniana była w dokumentach niemieckich jako "berg Blatin", później w pismach czeskich jako "Blatny" lub "Blatna". Na mapach austriackich z początku wieku szczyt figuruje jako "Blatny". Po I wojnie światowej ustaliła się na długo nazwa "Błania", gwarowo "Błatnio". Obecnie powraca się z reguły do starej nazwy szczytu: "Błotny"”.