ewelinka2908
Moja przygoda z różańcem rozpoczęła się kiedy miałem 7 lat, wówczas moja babcia zabierała mnie prawie codziennie do parku i modliła się tam, mówiąc że Bóg dał nam wszystko co składa się na naturę i za to trzeba mu na jej łonie podziękować. Słysząc to byłem posłusznym dzieckiem i chętnie chodziłem z babcią się modlić. Potem gdy miałem 9 lat babcia podarowała mi swój różaniec na komunię, mówiąc że ten różaniec jest przekazywany w rodzinie już od 158 lat zawsze z dziada na wnuka. Początkowo bałem się wziąć taką odpowiedzialność na siebie, sądziłem że po komunii mogę go zgubić i sprawię babci przykrość. Tak się jednak nie stało. Codziennie odmawiałem różaniec z babcią, aż do chwili jej śmierci. :( Kiedy babcia umarła odłożyłem różaniec do sakiewki w którą był pakowany i schowałem. Miałem za złe Bogu że zabrał mi babcię. Kiedy dorastałem mama powiedziała mi że babcia chciałaby żebym kiedyś w przyszłości nauczył swoje dzieci i wnuki odmawiania róźańca. Ale ja już nie chcę. Myślę że Bóg zabierając babcię powiedział mi wyraźnie że modlitwa nie służy niczemu dobremu.