W nocy z 31 sierpnia na 1 września 1939 roku, na terenie Poczty Polskiej znajdowało się 56 osób, w tym jedna kobieta - Małgorzata Pipkowa - żona dozorcy pocztowego oraz 11 - letnia dziewczynka - Erwina Barzychowska - wychowanica małżeństwa Pipków. Zgodnie z planem z 3 VII 1939, oddziały szturmowe Policji Gdańskiej usadowiły gniazdo karabinów maszynowych w budynku przy ulicy Sierocej nr 6, które miało atakować fronton gmachu Poczty od strony północnej. Od strony zachodniej, budynek poczty flankowały karabiny maszynowe umieszczone na II i III piętrze przy ulicy Tartacznej 6 i 12. Od strony południowej budynek Poczty miał być ostrzeliwany z okien przy Sukienniczej 5 albo 4.
Jedno z pierwszych starć zbrojnych II wojny światowej, obrona gmachu Poczty Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku przez oddział polskiej milicji. Trwała od rana do wieczora 1 września 1939 r. Atak na Pocztę Polską rozpoczął się o godz. 4:45 równocześnie z rozpoczęciem ostrzału Westerplatte przez pancernik Schleswig-Holstein. Nieco wcześniej ok. godz. 4:00 budynek pozbawiono prądu oraz połączenia telefonicznego. W gmachu Poczty Polskiej na placu Heweliusza w Gdańsku przebywały z chwilą ataku Niemców 1 września 1939 następujące osoby: 43 pocztowców polskich z Gdańska, 10 pocztowców delegowanych z Gdyni i Bydgoszczy, oraz jeden kolejarz polski z Gdańska. Dysponowali oni trzema lekkimi karabinami maszynowymi Browning wz. 1928, pistoletami i karabinami oraz pewną ilością granatów ręcznych. Poza tym w budynku przebywali jeszcze: dozorca domu, jego żona i ich 10-letnia wychowanica.
pocztowcy mieli się utrzymać przez ok. 6 godzin, do czasu przybycia z odsieczą części Armii Pomorze. Pocztowcom, w przeciwieństwie do dowódcy załogi Westerplatte, nie przekazano informacji o wycofaniu Korpusu Interwencyjnego z Pomorza.
Pierwszy atak niemiecki, mimo, że Niemcom udało się wedrzeć do budynku, zakończył się niepowodzeniem i został odparty. Równocześnie został odparty atak od strony Urzędu Pracy, gdzie zostały wybite dziury w ścianach. Podczas tego drugiego szturmu śmierć poniósł (od wybuchu własnego granatu, którym zlikwidował grupę Niemców, atakujących przez dziurę w ścianie) dowódca obrony ppor. Konrad Guderski.
O godz. 19 podjęto decyzję o kapitulacji. Jako pierwszy z płonącego budynku ok. godz. 19 wyszedł dyrektor dr Jan Michoń. Mimo że niósł białą flagę, został przez napastników zastrzelony. To samo spotkało wychodzącego za nim naczelnika poczty Józefa Wąsika (niektóre źródła podają, że został żywcem spalony miotaczem płomieni).
moze być:
W nocy z 31 sierpnia na 1 września 1939 roku, na terenie Poczty Polskiej znajdowało się 56 osób, w tym jedna kobieta - Małgorzata Pipkowa - żona dozorcy pocztowego oraz 11 - letnia dziewczynka - Erwina Barzychowska - wychowanica małżeństwa Pipków. Zgodnie z planem z 3 VII 1939, oddziały szturmowe Policji Gdańskiej usadowiły gniazdo karabinów maszynowych w budynku przy ulicy Sierocej nr 6, które miało atakować fronton gmachu Poczty od strony północnej. Od strony zachodniej, budynek poczty flankowały karabiny maszynowe umieszczone na II i III piętrze przy ulicy Tartacznej 6 i 12. Od strony południowej budynek Poczty miał być ostrzeliwany z okien przy Sukienniczej 5 albo 4.
Jedno z pierwszych starć zbrojnych II wojny światowej, obrona gmachu Poczty Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku przez oddział polskiej milicji. Trwała od rana do wieczora 1 września 1939 r. Atak na Pocztę Polską rozpoczął się o godz. 4:45 równocześnie z rozpoczęciem ostrzału Westerplatte przez pancernik Schleswig-Holstein. Nieco wcześniej ok. godz. 4:00 budynek pozbawiono prądu oraz połączenia telefonicznego. W gmachu Poczty Polskiej na placu Heweliusza w Gdańsku przebywały z chwilą ataku Niemców 1 września 1939 następujące osoby: 43 pocztowców polskich z Gdańska, 10 pocztowców delegowanych z Gdyni i Bydgoszczy, oraz jeden kolejarz polski z Gdańska. Dysponowali oni trzema lekkimi karabinami maszynowymi Browning wz. 1928, pistoletami i karabinami oraz pewną ilością granatów ręcznych. Poza tym w budynku przebywali jeszcze: dozorca domu, jego żona i ich 10-letnia wychowanica.
pocztowcy mieli się utrzymać przez ok. 6 godzin, do czasu przybycia z odsieczą części Armii Pomorze. Pocztowcom, w przeciwieństwie do dowódcy załogi Westerplatte, nie przekazano informacji o wycofaniu Korpusu Interwencyjnego z Pomorza.
Pierwszy atak niemiecki, mimo, że Niemcom udało się wedrzeć do budynku, zakończył się niepowodzeniem i został odparty. Równocześnie został odparty atak od strony Urzędu Pracy, gdzie zostały wybite dziury w ścianach. Podczas tego drugiego szturmu śmierć poniósł (od wybuchu własnego granatu, którym zlikwidował grupę Niemców, atakujących przez dziurę w ścianie) dowódca obrony ppor. Konrad Guderski.
O godz. 19 podjęto decyzję o kapitulacji. Jako pierwszy z płonącego budynku ok. godz. 19 wyszedł dyrektor dr Jan Michoń. Mimo że niósł białą flagę, został przez napastników zastrzelony. To samo spotkało wychodzącego za nim naczelnika poczty Józefa Wąsika (niektóre źródła podają, że został żywcem spalony miotaczem płomieni).