Piszę do Ciebie, z kilku powodów. Po pierwsze od dawna nie odzywałem się do nikogo, a jak wiadomo nie możemy zatracić naszych zdolności językowych. Po drugie, jest mi przykro, że rozstaliśmy się bez właściwego pożegnania, kiedy uciekłem z Hull. Jak wiesz zapewne od moich rodziców, postanowiłem uciec do Londynu. Właściwie cięzko nazwać to ucieczką - raczej próbą odnalezienia siebie. Żywot kupca jest nudny, a ja lubię działać. W Londynie czekałyby mnie o wiele lepsze perspektywy. Niestety los chciał, że nigdy tam nie dopłynąłem. Zamiast tego trafiłem na statek, gdzie uczyłem się żeglugi. Opisywać wszystkie moje przygody nie ma najmniejszego sensu, bo zajęłoby to zbyt dużo miejsca, a mi pozostało niewiele kartki. I tak mam nadzieję, że list trafi do Ciebie nienaruszony. Butelka to nie najlepszy sposób na przesyłanie sobie korespondencji, ale nie mam innej możliwości. Po wielu latach kolejny mój statek się rozbił, co zaczynam odczytywać jako karę za niesposłuszeństwo względem rodziców. Na szczęście nie ma tego złego. Przeżyłem, trafiając na wyspę. Po kilku dniach zrozumiałem, że jest bezludna, choć wcale nie taka mała. Są plusy, jak również minusy - jak to w życiu. Mam co jeść, zbudowałem nawet mieszkanie i narzędzia. Mogę uprawiać rolę, hodować podstawowe warzywa. Z głodu więc nie umrę. Przedmioty znalezione z innych wraków, przypominają mi o cywilizacji i pozwalają utrzymywać kontakt ze światem - chociaż poprzez samo obcowanie z tymi przedmiotami. Minusami na pewno jest brak towarzystwa. Miejmy nadzieję, że w końcu ktoś się pojawi i mnie uratuje. Chętnie wróciłbym do domu i został nawet kupcem.
Napisz, drogi Johnie, co u Ciebie. Mam nadzieję, że dobrze. Ożeniłeś się wreszcie? Ustatkowałeś? I co u rodziców?
Twój przyjaciel,
Robinson Crusoe
List pisałem w czasie zanim poznał Piętaszka ;) Stąd brak towarzystwa. Przyjaciel jest wyimaginowany. Kwestia wyjazdu, życia kupca, etc. jest oczywiście nawiązaniem do książki.
Drogi Johnie,
Piszę do Ciebie, z kilku powodów. Po pierwsze od dawna nie odzywałem się do nikogo, a jak wiadomo nie możemy zatracić naszych zdolności językowych. Po drugie, jest mi przykro, że rozstaliśmy się bez właściwego pożegnania, kiedy uciekłem z Hull. Jak wiesz zapewne od moich rodziców, postanowiłem uciec do Londynu. Właściwie cięzko nazwać to ucieczką - raczej próbą odnalezienia siebie. Żywot kupca jest nudny, a ja lubię działać. W Londynie czekałyby mnie o wiele lepsze perspektywy. Niestety los chciał, że nigdy tam nie dopłynąłem. Zamiast tego trafiłem na statek, gdzie uczyłem się żeglugi. Opisywać wszystkie moje przygody nie ma najmniejszego sensu, bo zajęłoby to zbyt dużo miejsca, a mi pozostało niewiele kartki. I tak mam nadzieję, że list trafi do Ciebie nienaruszony. Butelka to nie najlepszy sposób na przesyłanie sobie korespondencji, ale nie mam innej możliwości. Po wielu latach kolejny mój statek się rozbił, co zaczynam odczytywać jako karę za niesposłuszeństwo względem rodziców. Na szczęście nie ma tego złego. Przeżyłem, trafiając na wyspę. Po kilku dniach zrozumiałem, że jest bezludna, choć wcale nie taka mała. Są plusy, jak również minusy - jak to w życiu. Mam co jeść, zbudowałem nawet mieszkanie i narzędzia. Mogę uprawiać rolę, hodować podstawowe warzywa. Z głodu więc nie umrę. Przedmioty znalezione z innych wraków, przypominają mi o cywilizacji i pozwalają utrzymywać kontakt ze światem - chociaż poprzez samo obcowanie z tymi przedmiotami. Minusami na pewno jest brak towarzystwa. Miejmy nadzieję, że w końcu ktoś się pojawi i mnie uratuje. Chętnie wróciłbym do domu i został nawet kupcem.
Napisz, drogi Johnie, co u Ciebie. Mam nadzieję, że dobrze. Ożeniłeś się wreszcie? Ustatkowałeś? I co u rodziców?
Twój przyjaciel,
Robinson Crusoe
List pisałem w czasie zanim poznał Piętaszka ;) Stąd brak towarzystwa. Przyjaciel jest wyimaginowany. Kwestia wyjazdu, życia kupca, etc. jest oczywiście nawiązaniem do książki.