Był 19 lipca 2008 r. Razem z moimi rodzicami oraz dwoma koleżankami, Kasią i Pauliną. Wybraliśmy się na spływ kajakiem. Wsiadaliśmy do kajaku. Ratownik miał tylko trzy kamizelki, więc nie wystarczyło dla mamy i taty. - Trudno ! Damy radę ! - powiedział tata. Mój ojciec chwycił wiosło i zaczął nim machać. Potem mówił, żebyśmy też coś zaczęły robić. Wzięłyśmy wiosła do rąk i zaczęłyśmy wiosłować. Było zupełnie fajnie. Do czasu, kiedy zbliżał się wodospad. Zaczęliśmy spływać w dół, mocno w dół. Kiedy znaleźliśmy się na dole, pod wodospadem, moich rodziców nie było w kajaku. Nie wiedziałam co robić. Wtedy spadła na mnie duża odpowiedzialność, bo moje koleżanki zupełnie nie umiały wiosłować. Do brzegu było bardzo daleko, rodziców nigdzie nie widziałam. Płakałam, a Kasia i Paula mnie pocieszały. - Na pewno będą na nas czekać przy brzegu. - mówiła Kasia. - Tak ! Kasia ma rację, wszystko będzie po naszej myśli. - dołączyła się Paula. Nagle nastał następny wodospad. Moje myśli z przerażenia i paraliżu były niewyobrażalne. Myślałam, że jeśli ten wodospad się skończy to rodzice będą siedzieć w kajaku. Zaczęłam mocno machać wiosłem. Spłynęłyśmy w dół, a rodziców nie było. Po 10 minutach płynięcia po "okropnej" rzece, dotarłyśmy do ratownika. Zauważyłam tam niską kobietę, w brązowych włosach i wysokiego mężczyznę z szerokimi barkami. Byli przemoczeni, grzali się pijąc gorącą herbatę. - To twoi rodzice !- krzyczały moje koleżanki. To byli oni. Moja radość była nieograniczona. W życiu się tak nie cieszyłam.- Spadła na ciebie dużo odpowiedzialność, córeczko.- mówiła mama.- I dała sobie radę ! Cały tatuś ! - śmiał się mój tata. Zaczęliśmy iść w stronę auta. Podziękowaliśmy ratownikowi. Potem przez długi okres czasu nie wchodziłam do wody, aż do dziś.
Był 19 lipca 2008 r. Razem z moimi rodzicami oraz dwoma koleżankami, Kasią i Pauliną. Wybraliśmy się na spływ kajakiem. Wsiadaliśmy do kajaku. Ratownik miał tylko trzy kamizelki, więc nie wystarczyło dla mamy i taty. - Trudno ! Damy radę ! - powiedział tata. Mój ojciec chwycił wiosło i zaczął nim machać. Potem mówił, żebyśmy też coś zaczęły robić. Wzięłyśmy wiosła do rąk i zaczęłyśmy wiosłować. Było zupełnie fajnie. Do czasu, kiedy zbliżał się wodospad. Zaczęliśmy spływać w dół, mocno w dół. Kiedy znaleźliśmy się na dole, pod wodospadem, moich rodziców nie było w kajaku. Nie wiedziałam co robić. Wtedy spadła na mnie duża odpowiedzialność, bo moje koleżanki zupełnie nie umiały wiosłować. Do brzegu było bardzo daleko, rodziców nigdzie nie widziałam. Płakałam, a Kasia i Paula mnie pocieszały. - Na pewno będą na nas czekać przy brzegu. - mówiła Kasia. - Tak ! Kasia ma rację, wszystko będzie po naszej myśli. - dołączyła się Paula. Nagle nastał następny wodospad. Moje myśli z przerażenia i paraliżu były niewyobrażalne. Myślałam, że jeśli ten wodospad się skończy to rodzice będą siedzieć w kajaku. Zaczęłam mocno machać wiosłem. Spłynęłyśmy w dół, a rodziców nie było. Po 10 minutach płynięcia po "okropnej" rzece, dotarłyśmy do ratownika. Zauważyłam tam niską kobietę, w brązowych włosach i wysokiego mężczyznę z szerokimi barkami. Byli przemoczeni, grzali się pijąc gorącą herbatę. - To twoi rodzice !- krzyczały moje koleżanki. To byli oni. Moja radość była nieograniczona. W życiu się tak nie cieszyłam. - Spadła na ciebie dużo odpowiedzialność, córeczko.- mówiła mama. - I dała sobie radę ! Cały tatuś ! - śmiał się mój tata. Zaczęliśmy iść w stronę auta. Podziękowaliśmy ratownikowi. Potem przez długi okres czasu nie wchodziłam do wody, aż do dziś.