Wraz ze zbliżającym się końcem wakacji zaczęłam przygotowywać się do nieubłaganie zbliżającego się roku szkolnego. Trzeba było kupić książki, zeszyty, no i oczywiście przygotować się mentalnie. Ostatniego dnia wakacji zaczęłam filozofować o tym co uda mi się dokonać w nadchodzącym roku. Miałam swoje plany, idee, pomysły i chciałam je wszystkie zrealizować. Jednocześnie zastanawiałam się czy to wszystko ma sens? Przecież niektórzy uczniowe naszej szkoły w ogóle nie biorą szkoły na poważnie, właściwie jest dobrze jak do niej chociaż przyjdą. Jednak postanowiłam, że ja nie będę jedną z nich i z tymi postanowieniami położyłam się spać.
Na drugi dzień, kiedy się obudziłam i zdałam sobie sprawę, że właśnie od dzisiaj wracam do tej codziennej rutyny odrabiania prac domowych, odpowiadania na pytania typu: "Masz pożyczyć długopis?", "Gdzie mamy?" oraz od czasu do czasu wchodzenia do klasy z hasłem: "Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie", zrobiło mi się trochę nieswojo. Kiedy jednak przyszłam do szkoły, spotkałam się ze swoją klasą od razu poczułam się lepiej. Pośmiałyśmy się trochę, poopowiadałyśmy sobie o swoich wakacjach, przywitaliśmy się wszyscy z wychowawczynią. Później była akademia, ale dało się ją jakoś znieść. Nawet hymn zaśpiewałam. Spotkanie z wychowawczynią odbyło się w miarę szybko, plan lekcji jak zwykle niezbyt zadawalający. Kiedy wracałam do domu uświadomiłam sobie, że właściwie mam jeszcze cały dzień wolny. Myśl, że jutro trzeba iść do szkoły nie była już taka zła, bo wiedziałam, że już od pierwszej lekcji będę się śmiać i rozmawiać z moimi koleżankami, w końcu tak dawno ich nie widziałam, a pierwszego dnia nikt nam uwagi nie wpisze. Wówczas przestałam się już martwić o sens tego roku szkolnego, bo wiedziałam, że cokolwiek by się nie działo - dam radę.
Wraz ze zbliżającym się końcem wakacji zaczęłam przygotowywać się do nieubłaganie zbliżającego się roku szkolnego. Trzeba było kupić książki, zeszyty, no i oczywiście przygotować się mentalnie. Ostatniego dnia wakacji zaczęłam filozofować o tym co uda mi się dokonać w nadchodzącym roku. Miałam swoje plany, idee, pomysły i chciałam je wszystkie zrealizować. Jednocześnie zastanawiałam się czy to wszystko ma sens? Przecież niektórzy uczniowe naszej szkoły w ogóle nie biorą szkoły na poważnie, właściwie jest dobrze jak do niej chociaż przyjdą. Jednak postanowiłam, że ja nie będę jedną z nich i z tymi postanowieniami położyłam się spać.
Na drugi dzień, kiedy się obudziłam i zdałam sobie sprawę, że właśnie od dzisiaj wracam do tej codziennej rutyny odrabiania prac domowych, odpowiadania na pytania typu: "Masz pożyczyć długopis?", "Gdzie mamy?" oraz od czasu do czasu wchodzenia do klasy z hasłem: "Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie", zrobiło mi się trochę nieswojo. Kiedy jednak przyszłam do szkoły, spotkałam się ze swoją klasą od razu poczułam się lepiej. Pośmiałyśmy się trochę, poopowiadałyśmy sobie o swoich wakacjach, przywitaliśmy się wszyscy z wychowawczynią. Później była akademia, ale dało się ją jakoś znieść. Nawet hymn zaśpiewałam. Spotkanie z wychowawczynią odbyło się w miarę szybko, plan lekcji jak zwykle niezbyt zadawalający. Kiedy wracałam do domu uświadomiłam sobie, że właściwie mam jeszcze cały dzień wolny. Myśl, że jutro trzeba iść do szkoły nie była już taka zła, bo wiedziałam, że już od pierwszej lekcji będę się śmiać i rozmawiać z moimi koleżankami, w końcu tak dawno ich nie widziałam, a pierwszego dnia nikt nam uwagi nie wpisze. Wówczas przestałam się już martwić o sens tego roku szkolnego, bo wiedziałam, że cokolwiek by się nie działo - dam radę.