AKAPIT]Początek koncertu wyznaczono na godzinę dziewiętnastą.Tłum zaczynał zbierać się wokół bram stadionu już wczesnym przedpołudniem.Wszystkie bilety zostały sprzedane wiele dni temu.Niestety,także dla mnie ich zabrakło.Mimo to,stałam od godziny przed zamkniętą kasą,licząc na odrobinę szczęścia.Może ktoś odsprzeda mi swój bilet,może uda się przemknąć między rosłymi bramkarzami?Z każdą minutą tłum narastał i malały moje nadzieje.
AKAPIT]Obok mnie,ze zrezygnowaną miną,opierał się o żelazne kraty ogrodzenia jakiś chłopak.Ubrany w wojskową zieloną kurtkę i czarne spodnie.Spojrzał w moją stronę raz i drugi.Wreszcie zapytał:
- Masz bilet?
- Nie - odpowiedziałam i natychmiast zadałam niezbyt mądre pytanie.
- A ty przypadkiem nie masz dwóch?
- Tak,nawet dziesięć - roześmiał się. - Teraz poważnie - dodał - o biletach nie ma co marzyć, ale mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia...
- Słucham,cała zamieniam się w słuch.
- Zrobimy składkę. Ty dasz swoje pieniądze, a ja dołożę to, co przeznaczyłem na bilet. Razem będzie pięćdziesiąt złotych. W sam raz wystarczy,by kupić kasetę video z nagraniem ich ostatniego koncertu w Berlinie.
- I co dalej?
- Koncert będziemy mieli w domu. W każdej chwili możliwy do powtórzenia.
- W czyim domu? - postanowiłam do końca wyjaśnić zasady funkcjonowania tej niespodziewanie założonej spółki.
- Najpierw w moim, potem w twoim i znów w moim. Następnie w twoim. Później kaseta już nam się znudzi i problem zniknie.
- Zasadę popieram, ale proponuję odwrócić kolejność: najpierw u mnie,potem u ciebie - nie zamierzałam łatwo ustąpić.
- To ja wymyśliłem rozwiązanie z kasetą,mam w związku z tym jakieś prawa - w jego głosie nie było stanowczości i przekonania o tym, że ustąpię.
- Idę na kompromis - zapropononowałam. - Ani u ciebie, ani u mnie. Kupimy kasetę i obejrzymy ją u mojej koleżanki. Wspólnie. Potem wylosujemy kolejność. Zgadzasz się?
- Tak, w zasadzie tak, ale...
- Nie ma żadnego ale - sugestywnie grałam rolę przebojowej dziewczyny. - Idziemy i już. Prędzej.
Szliśmy, rozmawiając o zespole. Niebawem ucichł gwar podnieconego tłumu oblepiającego stadion. Został gdzieś daleko za nami.
AKAPIT] Sklep z kasetami był tego dnia zamknięty.Do innego nie mieliśmy już szansy zdążyć. Wobec czego, część pieniędzy została przeznaczona na lody i sok. W cukierni okazało się,że słuchamy tych samych płyt, i w ogóle mamy masę wspólnych tematów do rozmowy.
Nigdy nie kupiliśmy tamtej kasety. Za to od owego dnia na wszystkie koncerty chodzę z Wojtkiem. Bilety kupujemy znacznie wcześniej.
AKAPIT]Początek koncertu wyznaczono na godzinę dziewiętnastą.Tłum zaczynał zbierać się wokół bram stadionu już wczesnym przedpołudniem.Wszystkie bilety zostały sprzedane wiele dni temu.Niestety,także dla mnie ich zabrakło.Mimo to,stałam od godziny przed zamkniętą kasą,licząc na odrobinę szczęścia.Może ktoś odsprzeda mi swój bilet,może uda się przemknąć między rosłymi bramkarzami?Z każdą minutą tłum narastał i malały moje nadzieje.
AKAPIT]Obok mnie,ze zrezygnowaną miną,opierał się o żelazne kraty ogrodzenia jakiś chłopak.Ubrany w wojskową zieloną kurtkę i czarne spodnie.Spojrzał w moją stronę raz i drugi.Wreszcie zapytał:
- Masz bilet?
- Nie - odpowiedziałam i natychmiast zadałam niezbyt mądre pytanie.
- A ty przypadkiem nie masz dwóch?
- Tak,nawet dziesięć - roześmiał się. - Teraz poważnie - dodał - o biletach nie ma co marzyć, ale mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia...
- Słucham,cała zamieniam się w słuch.
- Zrobimy składkę. Ty dasz swoje pieniądze, a ja dołożę to, co przeznaczyłem na bilet. Razem będzie pięćdziesiąt złotych. W sam raz wystarczy,by kupić kasetę video z nagraniem ich ostatniego koncertu w Berlinie.
- I co dalej?
- Koncert będziemy mieli w domu. W każdej chwili możliwy do powtórzenia.
- W czyim domu? - postanowiłam do końca wyjaśnić zasady funkcjonowania tej niespodziewanie założonej spółki.
- Najpierw w moim, potem w twoim i znów w moim. Następnie w twoim. Później kaseta już nam się znudzi i problem zniknie.
- Zasadę popieram, ale proponuję odwrócić kolejność: najpierw u mnie,potem u ciebie - nie zamierzałam łatwo ustąpić.
- To ja wymyśliłem rozwiązanie z kasetą,mam w związku z tym jakieś prawa - w jego głosie nie było stanowczości i przekonania o tym, że ustąpię.
- Idę na kompromis - zapropononowałam. - Ani u ciebie, ani u mnie. Kupimy kasetę i obejrzymy ją u mojej koleżanki. Wspólnie. Potem wylosujemy kolejność. Zgadzasz się?
- Tak, w zasadzie tak, ale...
- Nie ma żadnego ale - sugestywnie grałam rolę przebojowej dziewczyny. - Idziemy i już. Prędzej.
Szliśmy, rozmawiając o zespole. Niebawem ucichł gwar podnieconego tłumu oblepiającego stadion. Został gdzieś daleko za nami.
AKAPIT] Sklep z kasetami był tego dnia zamknięty.Do innego nie mieliśmy już szansy zdążyć. Wobec czego, część pieniędzy została przeznaczona na lody i sok. W cukierni okazało się,że słuchamy tych samych płyt, i w ogóle mamy masę wspólnych tematów do rozmowy.
Nigdy nie kupiliśmy tamtej kasety. Za to od owego dnia na wszystkie koncerty chodzę z Wojtkiem. Bilety kupujemy znacznie wcześniej.
Pozdrawiam, Ola. :*