jeżeli tej osobie zaczeły się przytrafiać złe rzeczy, nie może sobie "pokładać dnia", cieżej jej się żyje to bezapelacyjnym argumentem będzie to, że do tej pory Bóg jej pomagał wszystko robić, dzięki czemu wychodziło, jesli tak się nie dzieje, można tę osobę uprzedzić, że tak zacznie się dziać (czego sam doświadczyłem). Bez Boga ani do proga, to powiedzenie powinno być w sercu każdego wierzącego. Bóg nam we wszystkim dopomaga. Jeśli oddala się od Boga można jej zaproponować wspólne pójście na mszę, przy niej pójść do spowiedzi i do komunii, żeby dać dobry przykład. Nie można jej na siłę do tego zmusić, ale stopniowo zachęcać.
jeżeli tej osobie zaczeły się przytrafiać złe rzeczy, nie może sobie "pokładać dnia", cieżej jej się żyje to bezapelacyjnym argumentem będzie to, że do tej pory Bóg jej pomagał wszystko robić, dzięki czemu wychodziło, jesli tak się nie dzieje, można tę osobę uprzedzić, że tak zacznie się dziać (czego sam doświadczyłem). Bez Boga ani do proga, to powiedzenie powinno być w sercu każdego wierzącego. Bóg nam we wszystkim dopomaga. Jeśli oddala się od Boga można jej zaproponować wspólne pójście na mszę, przy niej pójść do spowiedzi i do komunii, żeby dać dobry przykład. Nie można jej na siłę do tego zmusić, ale stopniowo zachęcać.