Możecie mi pomóc.? Mam wybrać 50 wersów z "Pana Tadeusza" i nauczyc sie na pamięć. Jakio fragment byłby najlepszy do nauki.?(prosze napisac która to scena) BEZ INWOKACJI
Ja polecam nauczyć się opisu stawów. Sama się ich uczyłam.
Zaiste, okolica była malownicza! Dwa stawy pochyliły ku sobie oblicza Jako para kochanków; prawy staw miał wody Gładkie i czyste jako dziewicze jagody; 590 Lewy ciemniejszy nieco, jako twarz młodziana Smagława, i już męskim puchem osypana. Prawy złocistym piaskiem połyskał się wkoło Jak gdyby włosem jasnym; a lewego czoło Najeżone łozami, wierzbami czubate; Oba stawy ubrane w zieloności szatę. Z nich dwa strugi, jak ręce związane pospołu, Ściskają się; strug dalej upada do dołu; Upada, lecz nie ginie, bo w rowu ciemnotę Unosi na swych falach księżyca pozłotę; 600 Woda warstami spada, a na każdej warście Połyskają się blasku miesięcznego garście, Światło w rowie na drobne drzazgi się roztrąca, Chwyta je i w głąb niesie toń uciekająca, A z góry znów garściami spada blask miesiąca. Myślałbyś, że u stawu siedzi Świtezianka, Jedną ręką zdrój leje z bezdennego dzbanka, A drugą ręką w wodę dla zabawki miota Brane z fartuszka garście zaklętego złota. Dalej, z rowu wybiegłszy, strumień na równinie 610 Rozkręca się, ucisza, lecz widać, że płynie, Bo na jego ruchomej, drgającej powłoce Wzdłuż miesięczne światełko drgające migoce. Jako piękny wąż żmudzki, zwany giwojtosem, Chociaż zdaje się drzemać leżąc między wrzosem, Pełźnie, bo na przemiany srebrzy się i złoci, Aż nagle zniknie z oczu we mchu lub paproci: Tak strumień kręcący się chował się w olszynach, Które na widnokręgu czerniały kończynach, Wznosząc swe kształty lekkie, niewyraźne oku, 620 Jak duchy na wpół widne, na poły w obłoku. Między stawami w rowie młyn ukryty siedzi; Jako stary opiekun, co kochanków śledzi, Podsłuchał ich rozmowę, gniewa się, szamoce, Trzęsie głową, rękami, i groźby bełkoce: Tak ów młyn nagle zatrząsł mchem obrosłe czoło I palczastą swą pięścią wykręcając wkoło, Ledwo kleknął i szczęki zębowate ruszył, Zaraz miłośną stawów rozmowę zagłuszył
I zbudził Hrabię.
Hrabia widząc, że tak blisko Tadeusz naszedł jego zbrojne stanowisko, Krzyczy: "Do broni! łapaj!" Skoczyli dżokeje; Nim Tadeusz rozeznać mógł, co się z nim dzieje, Już go chwycili; biegą do dworu, w podwórze Wpadają; dwór budzi się, psy w hałas, w krzyk stróże Wyskoczył wpół ubrany Sędzia; widzi zgraję Zbrojną, myśli, że zbójcy, aż Hrabię poznaje.
Ja polecam nauczyć się opisu stawów. Sama się ich uczyłam.
Zaiste, okolica była malownicza!
Dwa stawy pochyliły ku sobie oblicza
Jako para kochanków; prawy staw miał wody
Gładkie i czyste jako dziewicze jagody;
590 Lewy ciemniejszy nieco, jako twarz młodziana
Smagława, i już męskim puchem osypana.
Prawy złocistym piaskiem połyskał się wkoło
Jak gdyby włosem jasnym; a lewego czoło
Najeżone łozami, wierzbami czubate;
Oba stawy ubrane w zieloności szatę.
Z nich dwa strugi, jak ręce związane pospołu,
Ściskają się; strug dalej upada do dołu;
Upada, lecz nie ginie, bo w rowu ciemnotę
Unosi na swych falach księżyca pozłotę;
600 Woda warstami spada, a na każdej warście
Połyskają się blasku miesięcznego garście,
Światło w rowie na drobne drzazgi się roztrąca,
Chwyta je i w głąb niesie toń uciekająca,
A z góry znów garściami spada blask miesiąca.
Myślałbyś, że u stawu siedzi Świtezianka,
Jedną ręką zdrój leje z bezdennego dzbanka,
A drugą ręką w wodę dla zabawki miota
Brane z fartuszka garście zaklętego złota.
Dalej, z rowu wybiegłszy, strumień na równinie
610 Rozkręca się, ucisza, lecz widać, że płynie,
Bo na jego ruchomej, drgającej powłoce
Wzdłuż miesięczne światełko drgające migoce.
Jako piękny wąż żmudzki, zwany giwojtosem,
Chociaż zdaje się drzemać leżąc między wrzosem,
Pełźnie, bo na przemiany srebrzy się i złoci,
Aż nagle zniknie z oczu we mchu lub paproci:
Tak strumień kręcący się chował się w olszynach,
Które na widnokręgu czerniały kończynach,
Wznosząc swe kształty lekkie, niewyraźne oku,
620 Jak duchy na wpół widne, na poły w obłoku.
Między stawami w rowie młyn ukryty siedzi;
Jako stary opiekun, co kochanków śledzi,
Podsłuchał ich rozmowę, gniewa się, szamoce,
Trzęsie głową, rękami, i groźby bełkoce:
Tak ów młyn nagle zatrząsł mchem obrosłe czoło
I palczastą swą pięścią wykręcając wkoło,
Ledwo kleknął i szczęki zębowate ruszył,
Zaraz miłośną stawów rozmowę zagłuszył
I zbudził Hrabię.
Hrabia widząc, że tak blisko
Tadeusz naszedł jego zbrojne stanowisko,
Krzyczy: "Do broni! łapaj!" Skoczyli dżokeje;
Nim Tadeusz rozeznać mógł, co się z nim dzieje,
Już go chwycili; biegą do dworu, w podwórze
Wpadają; dwór budzi się, psy w hałas, w krzyk stróże
Wyskoczył wpół ubrany Sędzia; widzi zgraję
Zbrojną, myśli, że zbójcy, aż Hrabię poznaje.