Rok temu na wakacjach doświadczyłem wielkiej pomocy bożej. Zaczęło się to tak: Pewnego dnia wyprałem się z kolegą na połów ryb. Było bardzo wcześnie rano. Mieliśmy wszystko dobrze przygotowane więc ruszyliśmy łodzią na środek jeziora. Bardzo długo nie mogliśmy niczego złowić więc postanowiliśmy wracać. Mój kolega nie widział jednak, że jeszcze stałem na łodzi i zwijałem linkę od wędki. W momencie kiedy ruszył, straciłem równowagę i wpadłem do wody. Zacząłem się topić. Mój kolega próbował mnie ratować. Jadnak nie udało mu się mnie wyciągnąć z wody. Wtedy nabrałem wielkich sił i razem jakoś nam się udało. Myślę, że stało się to dzięki pomocy boskiej.
Rok temu na wakacjach doświadczyłem wielkiej pomocy bożej. Zaczęło się to tak: Pewnego dnia wyprałem się z kolegą na połów ryb. Było bardzo wcześnie rano. Mieliśmy wszystko dobrze przygotowane więc ruszyliśmy łodzią na środek jeziora. Bardzo długo nie mogliśmy niczego złowić więc postanowiliśmy wracać. Mój kolega nie widział jednak, że jeszcze stałem na łodzi i zwijałem linkę od wędki. W momencie kiedy ruszył, straciłem równowagę i wpadłem do wody. Zacząłem się topić. Mój kolega próbował mnie ratować. Jadnak nie udało mu się mnie wyciągnąć z wody. Wtedy nabrałem wielkich sił i razem jakoś nam się udało. Myślę, że stało się to dzięki pomocy boskiej.