Ludzie często powtarzają, że ,, nadzieja jest matką głupich''. Czy zgadzasz sie z tym przekonaniem? Dlaczego??
Proszę aby to było w miarę długie.. i nie skopiowane z internetu.
Dziękuję za pomoc:)
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Nie ulega wątpliwości, że „nadzieja jest matką głupich”, gdy patrzymy na to zagadnienie z agnostycznego punktu widzenia. Człowiek, który poddaje się jedynie nadziei, działa irracjonalnie, bowiem nadziei nie da się zmierzyć ani przypisać jej dobrej jednostki liczbowej. W tym rozumieniu jest ona aktem zanegowania rozumu. Trzeba tu także zwrócić uwagę na milczące założenie, iż sprawy pozostawione samym sobie dążą do maksymalnie niekorzystnego rozwiązania. Jeśli więc będę pokładał nadzieję w drugim człowieku, powinienem oczekiwać, że zachowa się on nikczemnie i nadzieję moją zawiedzie. Ludzie są źli, więc nie można im ufać. Kto tego nie wie i postępuje inaczej jest głupi.
Z drugiej strony, nie odwołując się jeszcze do jakiegokolwiek światopoglądu religijnego, trzeba powiedzieć, że żyjemy w świecie ludzkiej nadziei. Jest ona bowiem czymś w rodzaju przejście pomiędzy dziś. a przyszłością. Jakiekolwiek byłoby moje dzisiejsze położenie, nadzieje przenosi mnie do lepszej przyszłości. W tym kontekście socjologiczna interpretacja nadziei skłania nas do uważania jej za granicę pomiędzy rozpaczą, w której nie ma przyszłości, a melancholią, która wiąże się raczej z rzewnością niż rozpaczą per se. Cierpienie, którego doświadczam połączone z nadzieję którą żywię, przenosi mnie z szarej rzeczywistości w świat kolorowej Utopii, w której tego cierpienia nie ma. Maxence van der Meersch w powieści „Ciała i dusze” pisze: „wszystko ma swój kres, nawet największe cierpienie, ale człowiek pozbawiony nadziei jaką daje mu wiara może dojść do tego kres dopiero gdy wyczerpie się cała jego wrażliwość…”.
Drugą płaszczyzną, na której można mówić o nadziei jest dywagacja na temat istoty wychowania i nauczania. Obydwa te procesy, przy czym nauczanie w mniejszym stopniu, polegają głównie na pracy nad nadzieją bliźniego. Wychowanek pokłada nadzieję, że wychowawca jest dobrym wychowawcą i będzie w stanie przeprowadzić go przez trudy poznania, zaś wychowawca żywi nadzieję, że jego wychowanek okaże się wart wykonanej pracy. Kto takiej nadziei nie ma, sam skazuje się na klęskę i nie będzie ani dobrym wychowawcą ani wychowankiem.
Należy także zauważyć, że każdy system totalistyczny działał na zasadzie patologii nadziei. Polega ona w dużej mierze na ślepemu zawierzeniu autorytarnemu przywódcy. Jest to jednak patologia, gdyż taka pseudo-nadzieja nie jest oparta na wewnętrznym przekonaniu, ale na strachu przed karą. W ten sposób człowiek pozbawiony nadziei staję się podatny na manipulację. Zabijając w nim ten stan zawierzenia przyszłości, zabija się zatem cząstkę jego człowieczeństwa. Zwróćmy także uwagę jak dobrze historycznie zakorzenione jest to zjawisko. Ludzie byli w stanie przetrwać koszmar hitleryzmu, dopóki wierzyli – mieli nadzieję, że istnieje jakaś naturalna granica postawiona temu złu. Gdy zaś porzucili wszelką nadzieję, ulegali „zmuzułmanieniu” o czym pisze między innymi A. Kępiński w zbiorze esejów „Rytm życia”.
Pozostaje jeszcze wątek nadziei jako cnoty teologicznej. Mimo, że św. Paweł w liście do Koryntian pisze, iż to miłość jest tą najważniejszą, nie można trzech cnót traktować oddzielnie. Także w kontekście relacji między ludzkich, dobra miłość, miłość jaką powinien czuć do drugiego człowieka chrześcijanin, jest w efekcie stanem, w którym drugi człowiek staje się przedmiotem i podmiotem mojej nadziei. Jest to stan zupełnie irracjonalny bowiem nie jestem w stanie powiedzieć „ten człowiek zawsze będzie przy mnie”. Mam jednak na to nadzieję i w myśl tej nadziei poświęcam temu człowiekowi siebie.
Każdy człowiek wierzący ma nadzieję na zbawienie i tak jak do zbawienia powołany jej poprzez chrzest, tak i do tej nadziei deprymuje do włączenie we wspólnotę Kościoła. Doskonale wyraża to sentencja łacińska „dum spiro spero” – dopóki oddycham mam nadzieję. W kulturze polskiej mówimy także, że nadzieja umiera ostatnia, jest to bowiem taki stan ducha, który nie tylko jest immanentną cechą człowieka wierzącego (w cokolwiek, Jezusa, Jehowę czy Allaha) ale też tym, co warunkuje jego wyznanie wiary; „W Tobie jest moja nadzieja” czytamy w Psalmie 39. Zaś w Psalmie 6 „Spocznij jedynie w Bogu, duszo moja, bo od Niego pochodzi moja nadzieja”.
Wracając do tytułowej nadziei jako matki głupich trzeba pokazać błąd w rozumowaniu. Nadzieja sama w sobie nie jest wyrazem głupoty. Możemy niewłaściwie wybrać obiekt w którym pokładamy nadzieję i nadzieja ta może nie zostać spełniona. Katolik jednak ma akt nadziei, w którym deklaruje swoją ufność wobec Boga. Tak jak miłość boża jest nieskończona i jest miłością idealną, tak samo nadzieja związana z Bogiem jest doskonałą w świecie ludzkiej nadziei.
pozdrawiam
---------------
"non enim possumus quae vidimus et audivimus non loqui"