Kilka tygodni temu szłam z psem przez cmentarz.... dokonczcie tak na 1 str straszna historia . nie bierzcie ze str zadnae.pl w miare dlugie to ma byc
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Kilka tygodni temu szłam z psem przez cmentarz. Był już wieczór, słońce powoli kryło się za horyzontem, zapadał zmrok. Pies, Max, szedł z pyskiem przy ziemi, szukając jakiegoś jedynie jemu znanego zapachu. Zerwał się wiatr i zaczął targać koronami drzew. Ciarki przeszły mi po plecach, więc przyspieszyłam kroku, bo chciałam już znaleźć się poza bramą cmentarza.
Wtem usłyszałam długi jęk, który po chwili przeszadł w krzyk. Mimowolnie sama krzyknęłam, bo się wystraszyłam. szarpnęłam smycz Maxa i pobiegłam prosto przed siebie.
za plecami cały czas słyszałam jęki, piski, krzyki, ale bałam się odwrócić, by zobaczyć, co się dzieje. wśród dźwięków rozróżniłam tylko kobiecy głos.
Gdy byłam już przy bramie, pies zerwał mi się ze smyczy i pobiegł w stronę, z której przybiegliśmy.
- Max! Stój! - krzyczałam za nim, ale mnie nie słychał i chwilę później zniknął w krzakach między nagrobkami. pobiegłam, by go znaleźć.dopadłam go w alejce między grobami: siedział i radośnie przeżuwał starą kość.
- Wypluj to, ty paskudo! - warknęłam. - chodź już, uparty psie!
Wtedy tuż przede mną spomiędzy młodych tui usadzonych wzdłuż aleiki wyłoniło się CÓŚ. widziałam jedynie czarny, poszarpany płaszcz, twarz zakrytą szalem i parę żółtych oczu. wrzasnęłam, złapałam smycz psa i popędziłam w kierunku bramy.
dopiero w okolicy domu zwolniłam krok.
do tej pory nie wiem, co widziałam.
koniec.