Kartka z pamietnika zakochanej osoby o oparciu o Szejkspira [Romeo i Julia] ob. 1,5 strony.Trzeba pamietnik napisac ale w jezyku bohaterow lub po swojemu.Błagam
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Tej nocy wszystko było inne niż powinno było być. I to wszystko za sprawą jednego mężczyzny. Tej nocy zostaliśmy zaproszeni przez jego Ojca na uroczysty bal z okazji dziesiątej rocznicy małżeństwa. Wszystko było tak pięknie ustrojone, były kwiaty, była woń wina i wykwitne jadło. Moje siostry się rozeszły na wszystkie strony starając się wywabić z tłumu jakiegoś interesującego mężczyznę. Ja jedna wyszłam z sali, cichutko przemierzając całą rezydencję. Trzeba było przyznać, że była naprawdę okazała. O wiele bardziej niż nasz skromny dom. Dotykając złocistej balustrady wsłuchiwałam się w swoje kroki, oddech, szum wiatru i deszczu za oknem. Przepiękna nostalgia mnie ogarnęła chwytając za serce i przebijając je na wskroś. Zaczęłam powoli rozumieć, że nieśmiałość tylko mnie przekreśla, skazuje na samotność. Ale nie umiałam wyjść do ludzi, wolałam siedzieć w cieniu. Ktoś jednak nie pozwolił mi na to. Gdy pierwsze skrzypce zaczęły tkać melodię dochodząc z dołu aż na sam szczyt szczytów rezydencji, mężczyzna o długich, ciemnych, jak wegiel, włosach stanął kilka kroków przedemną. Ja również stanęłam wystarszona jego obecnością. Chciałam biec ale strach sparaliżował moje nogi, usta i oczy. Mężczyzna zbliżył się jeszcze bardziej aż wkrótce objął mnie w pasie chwytając za prawą dłoń. Jego oczy były piękne, błękitne a wzrok łagodny jakbym była jego zagubioną owieczką a on moim pasterzem. Nie protestowałam gdy zaczął wprawiać moje ciało w ruch. Tak, to był walc angielski. Zupełnie zapomniałam, że nie przybyłam tu sama, zapomniałam o rocznicy, o burzy za oknem. Jeszcze mocniej przybliżyłam się do tajemniczego bruneta oddając mu się w posiadanie w szlachetnym tańcu. Amok, to musiał być amok. Ani słowa nie zamieniliśmy ze sobą, byliśmy jak dwie zapałki jarzące się złociście w ten pochmurny dzień. Po zakończonym tańcu nie podziękowałam, on nic nie powiedział. Ja chciałam iść a on ucałował. Najpierw delikatnie potem zaś rozpaczliwie jakby szukał w moich ustach prawdy zaś w ramionach - schronienia. Pokrótce Władca z dołu zechciał wznieść toast. Odsunęliśmy się od siebie w dalszym ciągu milcząc. Cofnął się do tyłu próbując zniknąć mi z oczu niczym mara. Niczego nie rozumiałam. Zrozumiałam za to dopiero po zakończeniu przyjęcia. Mój ukochany Carl był na siłę zaręczony z kobietą której nigdy na oczy nie widział i nie kochał. Serce mi ściska na samą myśl, że Carl nigdy nie będzie mój...