August 2018 1 51 Report
John Ronald Reuel Tolkien [„O potrzebie fantazjowania”]

[1] Fantazja to naturalny aspekt ludzkich działań. Na pewno nie niszczy rozumu ani go nawet nie obraża; nie stępia też apetytu na prawdę naukową i nie zaciera jej postrzegania. Wręcz przeciwnie. Im bystrzejszy i trzeźwiejszy umysł, tym wspanialsze będzie snuł fantazje. Gdyby ludzie kiedykolwiek mieli popaść w stan, w którym nie potrafiliby albo nie chcieli widzieć prawdy (faktów lub dowodów), fantazja zaczęłaby obumierać - aż do ich ozdrowienia. Gdyby zaś mieli trwać w takim stanie (a to wcale nie jest tak nieprawdopodobne), fantazja zniszczałaby i przemieniła się w chorobliwą ułudę.
[2] U podstaw prawdziwie twórczej fantazji leży bowiem ostra świadomość tego, że świat jest takim, jaki nam się jawi, a więc rozpoznanie faktów, choć niekoniecznie uznanie ich władzy. Nonsens, który otwiera się przed nami w opowieściach Lewisa Carrolla[1], oparty jest na ścisłej logice, a gdyby ludzie nie potrafili odróżnić człowieka od żaby, nigdy nie powstałyby opowieści o żabich królach.
[3] Fantazję można naturalnie doprowadzić do absurdu. Można ją też przedstawić nieudolnie. Można jej użyć do złych celów. Może ona nawet omamić umysły samych twórców. Ale czyż nie jest to prawda o każdym ludzkim działaniu na tym upadłym świecie? Ludzie poczęli nie tylko elfy, lecz wymyślili także bogów i zaczęli oddawać im cześć; czcili nawet bóstwa przesiąknięte złem swych twórców. A teraz uczynili sobie fałszywych bogów z innych tworzyw: ze swych przekonań, sztandarów, mamony - nawet nauka i teorie ekonomiczno-społeczne wymagają ofiar ludzkich. „Abusus non tollit usum”[2]. Człowiek nie utracił praw do fantazji: tworzymy na swą własną miarę i na swój własny, wtórny sposób, ponieważ my także zostaliśmy stworzeni, i to na obraz i podobieństwo naszego Stwórcy.
[4] Każdego chyba twórcę, każdego pisarza układającego wtórny świat - fantazję - cechuje pragnienie, by być prawdziwym stwórcą, albo też nadzieja, [...] że oto zbliżył się do rzeczywistości, że pewne własności wtórnego świata (nawet jeśli nie wszystkie jego szczegóły) pochodzą z rzeczywistości albo do niej wpływają. Skoro udało mu się osiągnąć tę jakość, którą można określić - za słownikiem - jako „wewnętrzną spójność cechującą rzeczywistość”, to trudno pojąć, jak byłoby to możliwe, gdyby jego utworu z rzeczywistością nic nie łączyło.

(Fragment eseju „O baśniach”, przełożyła Joanna Kokot)


1. Na podstawie akapitu 1. odpowiedz, jaki jest zdaniem autora, stosunek fantazji do rozumu i prawdy naukowej.
2. Czy fantazja mogłaby istnieć, gdyby ludzie nie odróżniali prawdy od fałszu? Odpowiedz na podstawie akapitu 1 i 2.
3. Jaką rolę odgrywa w akapicie 2. nawiązanie do utworów Lewisa Carrolla?
a) jest rozwinięciem myśli zawartej w tym fragmencie tekstu
b) jest przykładem uzasadniającym tezę zawartą w pierwszym zdaniu akapitu 2.
c) jest literacką ozdobą, ubarwiającą nudny naukowy wywód
4. Jakie niebezpieczeństwa niesie ze sobą fantazja? Odpowiedz na podstawie akapitu 3
5. Czy zagrożenia płynące z fantazjowania są czymś wyjątkowym w świecie ludzkim ?
6. W jakim celu autor przytacza łacińską sentencję prawniczą w akapicie 3.?
a) by uzasadnić ludzkie prawo do fantazjowania
b) by nadać tekstowi charakter naukowy
c) by zbić ewentualne zarzuty wrogów fantazjowania
7. Do jakiego słynnego tekstu kultury odwołuje się autor w akapicie 3 ?
8. Dlaczego człowiek ma potrzebę tworzenia ? Odpowiedz na podstawie akapitu 3.
9. Wyjaśnij sformułowanie "wewnętrzna spójność cechująca rzeczywistość".
10. Jaka jest przyczyna radości twórcy udanej fantazji? Odpowiedz na podstawie akapitu 5.


Za jakies głupoty daję spam xD
More Questions From This User See All

Wa krótkie zada z polaka xD Janicki elegia VII Wysoko leży wieś nad żnińskim bagnem, Od niejakiego Januszka nazwana; Tamtędy ponoć jeździli od Gniezna Nasi królowie do swych pruskich włości. Tę glebę pługiem przewracał mój ojciec, Człowiek szlachetny w swej ubogiej doli. Gdy opłakiwał dzieci utracone W srogiej zarazie, mnie urodzonego Pośród żałoby ujrzał; był bezdzietny Tylko przez dziesięć miesięcy. A światło Zabłysło dla mnie w dniu czwartym po Idach Listopadowych, w niedzielę, w południe, W dniu, gdy i król nasz zdejmował żałobę Przez rok noszoną po zgonie małżonki, Barbary, z rodu trenczyńskiego wilka (Jej śmierć głęboko zasmuciła wszystkich). Zaledwie miałem pięć lat, na naukę Byłem posłany przed pierwsze Muz progi. Ojciec mój bowiem tak mnie umiłował, Że nie chciał, aby pośród ciężkiej pracy Twardy pług ranił moje wątłe dłonie, A upał spalał lica. Gdym początki (Nic więcej tobie, Żninie, nie zawdzięczam!) Otrzymał nauk od mistrzów niewprawnych, Wtedy poszedłem do gimnazjum, które Nad nurtem Warty założył Lubrański. To tam spotkałem kogoś, co wspaniale Wykładał wiedzę Latynów i Greków. On zatroszczywszy się o młodą glebę, Zaczął uprawiać ją sumiennie. Wreszcie Zabrzmiało dla mnie imię Maronowe I twoje imię Nazo ukocnany! Czytając, wielbić zacząłem. O, niemal Bogami stali się dla mnie poeci. Do ich patrona, Appolina, ileż Oblanych łzami zanosiłem błagań, Aby mnie przyjął do swojego chóru I do orszaku, chociażby na ciurę. Skinął, podbiegłem, on wyciągnął rękę I podał lutnię. Jakże ją tuliłem, Ćwiczyłem palce z uporem, z radością, Dzień mi nie mijał ani noc bez lutni, Przecież pamiętam. Nie pożałowałem Trudu, by rosnąć z latami w nauce. Gdym po raz pierwszy czytał wiersz przed salą, Miałem szesnaście lat bez trzech miesięcy. Tematem wiersza był Lubrański, jemu Należne były moje pierwociny. Ludzie klaskali, nie dla mej zasługi, Lecz że nadzieje pokładali w chłopcu. Pierwszeństwo pośród rówieśników miałem Od owej chwili i mój mistrz mnie kochał. Zakosztowawszy sławy, miłowanej Już dawniej, tak ją uwielbiałem w duszy, Że co dzień większe roiłem zamiary I wszelkich do niej dróg poszukiwałem. Lecz na tym szlaku stanęła przede mną Ponura bieda, pętając mi nogi: Ojciec powiedział, że nie ma pieniędzy, Aby na dalsze moje studia łożyć. Kiedy już miałem żegnać się z Muzami, Z pomocą przyszedł los niespodziewany. Biskupem Krzycki wówczas był, Febowi Miły jak mało kto z ludzi. Przede mną Otworzył bramę świetną swego dworu, Pomyślność moim Muzom obiecując, A obietnicy chyba by dotrzymał, Gdyby przedwczesna śmierć go nie zabrała. Po tej utracie, tak dla mnie bolesnej, Do domu swego przygarnął mnie Kmita, Który, nie szczędząc kosztów, w kraj Latynów Wysłał mnie. Niby kupiec po klejnoty, Do euganejskiej spieszyłem Pallady, By u niej wiedzę nabywać bezcenną. Pozazdrościła Fortuna: choremu Kazała wrócić do ognisk ojczystych Rychlej, niż chciałem i niż pragnął Kmita. Cóż robić, wszyscyśmy pod władzą losu. Umrę więc w domu; jedyna pociecha W tym, że nie obca mnie przykryje ziemia. Ty, co nad zmarłym płakać przyjacielem Będziesz, Kromerze, albo ty, Rotundzie, Jeśli na grobie legnie kamień, takie Wielkimi wypisz literami słowa: TU BEZ NADZIEI I TRWOGI SPOCZYWAM PRAWDZIWIE ŻYWY. ŻEGNAJ, ŻYCIE ZMARŁE. 1) Wypisz z tekstu wiersza trzy informacje, które powinny byc pominięte w standardowym życiorysie. 2)interpetacja 2 fragmetów(sens informacji w nich zawartych) On zatroszczywszy się o młodą glebę, Zaczął uprawiać ją sumiennie. on wyciągnął rękę I podał lutnię. Jakże ją tuliłem, Ćwiczyłem palce z uporem, z radością, Dzień mi nie mijał ani noc bez lutni,
Answer
Dwa krótkie zada z polaka xD Janicki elegia VII Wysoko leży wieś nad żnińskim bagnem, Od niejakiego Januszka nazwana; Tamtędy ponoć jeździli od Gniezna Nasi królowie do swych pruskich włości. Tę glebę pługiem przewracał mój ojciec, Człowiek szlachetny w swej ubogiej doli. Gdy opłakiwał dzieci utracone W srogiej zarazie, mnie urodzonego Pośród żałoby ujrzał; był bezdzietny Tylko przez dziesięć miesięcy. A światło Zabłysło dla mnie w dniu czwartym po Idach Listopadowych, w niedzielę, w południe, W dniu, gdy i król nasz zdejmował żałobę Przez rok noszoną po zgonie małżonki, Barbary, z rodu trenczyńskiego wilka (Jej śmierć głęboko zasmuciła wszystkich). Zaledwie miałem pięć lat, na naukę Byłem posłany przed pierwsze Muz progi. Ojciec mój bowiem tak mnie umiłował, Że nie chciał, aby pośród ciężkiej pracy Twardy pług ranił moje wątłe dłonie, A upał spalał lica. Gdym początki (Nic więcej tobie, Żninie, nie zawdzięczam!) Otrzymał nauk od mistrzów niewprawnych, Wtedy poszedłem do gimnazjum, które Nad nurtem Warty założył Lubrański. To tam spotkałem kogoś, co wspaniale Wykładał wiedzę Latynów i Greków. On zatroszczywszy się o młodą glebę, Zaczął uprawiać ją sumiennie. Wreszcie Zabrzmiało dla mnie imię Maronowe I twoje imię Nazo ukocnany! Czytając, wielbić zacząłem. O, niemal Bogami stali się dla mnie poeci. Do ich patrona, Appolina, ileż Oblanych łzami zanosiłem błagań, Aby mnie przyjął do swojego chóru I do orszaku, chociażby na ciurę. Skinął, podbiegłem, on wyciągnął rękę I podał lutnię. Jakże ją tuliłem, Ćwiczyłem palce z uporem, z radością, Dzień mi nie mijał ani noc bez lutni, Przecież pamiętam. Nie pożałowałem Trudu, by rosnąć z latami w nauce. Gdym po raz pierwszy czytał wiersz przed salą, Miałem szesnaście lat bez trzech miesięcy. Tematem wiersza był Lubrański, jemu Należne były moje pierwociny. Ludzie klaskali, nie dla mej zasługi, Lecz że nadzieje pokładali w chłopcu. Pierwszeństwo pośród rówieśników miałem Od owej chwili i mój mistrz mnie kochał. Zakosztowawszy sławy, miłowanej Już dawniej, tak ją uwielbiałem w duszy, Że co dzień większe roiłem zamiary I wszelkich do niej dróg poszukiwałem. Lecz na tym szlaku stanęła przede mną Ponura bieda, pętając mi nogi: Ojciec powiedział, że nie ma pieniędzy, Aby na dalsze moje studia łożyć. Kiedy już miałem żegnać się z Muzami, Z pomocą przyszedł los niespodziewany. Biskupem Krzycki wówczas był, Febowi Miły jak mało kto z ludzi. Przede mną Otworzył bramę świetną swego dworu, Pomyślność moim Muzom obiecując, A obietnicy chyba by dotrzymał, Gdyby przedwczesna śmierć go nie zabrała. Po tej utracie, tak dla mnie bolesnej, Do domu swego przygarnął mnie Kmita, Który, nie szczędząc kosztów, w kraj Latynów Wysłał mnie. Niby kupiec po klejnoty, Do euganejskiej spieszyłem Pallady, By u niej wiedzę nabywać bezcenną. Pozazdrościła Fortuna: choremu Kazała wrócić do ognisk ojczystych Rychlej, niż chciałem i niż pragnął Kmita. Cóż robić, wszyscyśmy pod władzą losu. Umrę więc w domu; jedyna pociecha W tym, że nie obca mnie przykryje ziemia. Ty, co nad zmarłym płakać przyjacielem Będziesz, Kromerze, albo ty, Rotundzie, Jeśli na grobie legnie kamień, takie Wielkimi wypisz literami słowa: TU BEZ NADZIEI I TRWOGI SPOCZYWAM PRAWDZIWIE ŻYWY. ŻEGNAJ, ŻYCIE ZMARŁE. 1) Wypisz z tekstu wiersza trzy informacje, które powinny byc pominięte w standardowym życiorysie. 2)interpetacja 2 fragmetów(sens informacji w nich zawartych) On zatroszczywszy się o młodą glebę, Zaczął uprawiać ją sumiennie. on wyciągnął rękę I podał lutnię. Jakże ją tuliłem, Ćwiczyłem palce z uporem, z radością, Dzień mi nie mijał ani noc bez lutni,
Answer

Life Enjoy

" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "

Get in touch

Social

© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.