Jaki kościół przynależy do Arcybiskupa Marka Jędraszewskiego? Proszę o szybką odpowiedź!
urbanowskimateUmiłowani Archidiecezjanie! Po raz pierwszy mogę tak właśnie zwrócić się do Was, nazajutrz po uroczystym ingresie do Bazyliki Archikatedralnej w Łodzi i po urzędowym objęciu mych pasterskich zadań pośród Was" - zaczyna swój list do mieszkańców archidiecezji łódzkiej abp Marek Jędraszewskim. W zwrocie "umiłowani archidiecezjanie" chcę zmieścić wszystkich, którzy należą do Archidiecezji Łódzkiej i którzy ją tworzą, "księdza arcybiskupa seniora, księży biskupów pomocniczych, kapłanów, osoby życia konsekrowanego, wiernych świeckich – dzieci, młodzież, dorosłych, w tym w sposób szczególny wszystkich chorych i cierpiących, którzy niekiedy z heroicznym poddaniem się woli Bożej biorą udział w tajemnicy Chrystusowego Krzyża". "Witam Was wszystkich i serdecznie pozdrawiam" - podkreśla nowy pasterz Kościoła w Łodzi. "Umiłowani archidiecezjanie" to także miłość do Kościoła, wdzięczność do papieża Benedykta XVI, uznanie dla dokonań poprzedników na stolicy biskupiej, zwłaszcza wobec abpa Władysława Ziółka. W słowach tych "zawiera się także moja wielka ufność, że wszyscy razem – kapłani, osoby życia konsekrowanego, wierni świeccy – podążając za Chrystusem Dobrym Pasterzem, wsparci orędownictwem naszych świętych patronów, zwłaszcza Matki Najświętszej i św. Józefa, Patrona Archidiecezji Łódzkiej, będziemy budowali w sobie i wokół nas Królestwo Boże poprzez coraz bardziej głębokie i rzetelne poznawanie Chrystusa. Takie właśnie zadanie postawił przed nami Ojciec Święty w skierowanej do mnie bulli nominacyjnej". Abp Jędraszewski podkreśla, że zadanie wcale nie jest łatwe, ale z drugiej strony "fascynujące i budzące wielką radość". "Nie ma bowiem nic bardziej radosnego i dającego większą nadzieję niż to, by móc osobiście poznać Chrystusa. Wraz z tym poznaniem, które bynajmniej nie jest poznaniem jedynie teoretycznym, lecz przekładającym się na konkret każdego kolejnego dnia naszego życia, idzie bowiem w parze wzrastanie w nas miłości zarówno do Boga, jak i do drugiego człowieka" - zauważa metropolita łódzki. Poznanie Chrystusa to poznanie Boga, który jest miłością i który nas pierwszy umiłował. To także otworzenie się na Miłość, a dzięki temu zrozumienie istoty tego, że jako ludzie jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo samego Boga. "Poznać Chrystusa – to znaczy także kochać ofiarnie i bezinteresownie drugiego człowieka zgodnie z tym nakazem, który przekazał nam On podczas Ostatniej Wieczerzy: »Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie« (J 13, 34). Poznać Chrystusa – to doświadczać w sobie czegoś, co przekracza najśmielsze ludzkie wyobrażenia: doświadczać w sobie samego Boga, zgodnie z tym co pisał św. Jan Apostoł: »Nikt nigdy Boga nie oglądał. Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała. Poznajemy, że my trwamy w Nim, a On w nas, bo udzielił nam ze swego Ducha« (1 J 4, 12-13)" - określa abp Jędraszewski. "Poznanie Chrystusa jest zatem kluczem otwierającym nas na miłość – na najwspanialsze doświadczenie, jakie może stać się udziałem człowieka" - czytamy w liście. Jest to doświadczenie, które człowieka przemienia i uszlachetnia, "pozwalając mu poprzez to osiągnąć pełnię człowieczeństwa". Jednak słowo "miłość" jest dzisiaj bardzo obciążone. "Niekiedy utożsamiane jest ono z samym tylko, szybko przemijającym uczuciem. Bywa także, że przyjmuje ono postać fascynacji jedynie sobą, co prowadzi do zamknięcia się w sobie i do egoizmu. Wielu też ludzi jest swoiście głuchych na słowo »miłość«: albo w ogóle nie rozumieją kryjących się za nim treści, albo też – na skutek bolesnych osobistych poranień i zawodów – nie chcą go w ogóle słyszeć" - wylicza abp Jędraszewski. Do tego słowo „miłość” usiłuje się wyeliminować z życia społecznego i publicznego, a zastąpić je słowem „tolerancja”. "A przecież takiego słowa nie znajdziemy w Piśmie Świętym! Co więcej, tolerancja wymaga od człowieka zdecydowanie dużo mniej niż miłość. Mniej wymagając, w konsekwencji nie jest ona w stanie stać się prawdziwym motorem jego osobistego rozwoju" - przestrzega metropolita łódzki. Lekarstwem na tę "głuchotę na miłość" i "duchową niemoc" jest Jezus Chrystus. Abp Jędraszewski zauważa, że właśnie o tym mówi Ewangelia według św. Marka czytana w polskich kościołach 9 września. "Mówi ona o cudzie uzdrowienia człowieka głuchoniemego, który cierpiał na chorobę dotykającą jego ciało. Zdajemy jednak sobie sprawę z tego, że wielu ludzi cierpi na podobną niemoc, będącą prawdziwym nieszczęściem ich ducha: pozostają głusi na głos Chrystusa i dlatego nie potrafią w żaden sposób odpowiedzieć na Jego wołanie, wzywające do nawrócenia i wiary w Ewangelię" - zauważa hierarcha. Ci ludzie potrzebują dotknięcia przez Chrystusa. "Musi dokonać się cud przywrócenia im wrażliwości ducha na najgłębsze i najbardziej autentyczne drgania serca, dzięki któremu będą mogli »prawidłowo mówić«" - tłumaczy abp Jędraszewski. Użyte przez św. Marka słowa "ortos" to w tłumaczeniu na język polski nie tylko "prawidłowo", ale też "poprawnie", "normalnie", "słusznie" i "trafnie". "Człowiekiem, który tak właśnie mówi, jest człowiek wierzący – ten, który świadomie związał swój los z Chrystusem, ufnie podążając za Nim w drodze do domu Ojca bogatego w miłosierdzie” - wyjaśnia arcybiskup. Obowiązkiem chrześcijan jest przyprowadzanie ludzie do Chrystusa. "Żyjąc wiarą, nadzieją i miłością chrześcijańską, wiedząc zatem, że jedynym Lekarzem naszych duchowych ran jest Jezus Chrystus, musimy – poprzez właściwe słowo, dobry przykład, modlitwę, niekiedy także poprzez post i ofiarowane Bogu cierpienie – przyprowadzać ludzi właśnie do Niego. W ten sposób będzie się w naszym życiu urzeczywistniała tak konieczna w dzisiejszym, coraz bardziej zlaicyzowanym świecie, nowa ewangelizacja" - czytamy w liście. Abp Jędraszewski kończy list wyrażeniem nadziei, że poznawanie Chrystusa i związane z nim dzieło nowej ewangelizacji, "połączą nas wewnętrznie". "Aby stały się one treścią codziennego życia Kościoła Łódzkiego. Aby dla wielu ludzi, zwłaszcza tych, którzy oddalili się od Chrystusa lub Go w ogóle nie znają, nasz Kościół był czytelnym znakiem nadziei. Dlatego też proszę Was wszystkich, zwłaszcza chorych i cierpiących, aby te wielkie dzieła były przedmiotem Waszej codziennej modlitwy''
"Umiłowani archidiecezjanie" to także miłość do Kościoła, wdzięczność do papieża Benedykta XVI, uznanie dla dokonań poprzedników na stolicy biskupiej, zwłaszcza wobec abpa Władysława Ziółka. W słowach tych "zawiera się także moja wielka ufność, że wszyscy razem – kapłani, osoby życia konsekrowanego, wierni świeccy – podążając za Chrystusem Dobrym Pasterzem, wsparci orędownictwem naszych świętych patronów, zwłaszcza Matki Najświętszej i św. Józefa, Patrona Archidiecezji Łódzkiej, będziemy budowali w sobie i wokół nas Królestwo Boże poprzez coraz bardziej głębokie i rzetelne poznawanie Chrystusa. Takie właśnie zadanie postawił przed nami Ojciec Święty w skierowanej do mnie bulli nominacyjnej".
Abp Jędraszewski podkreśla, że zadanie wcale nie jest łatwe, ale z drugiej strony "fascynujące i budzące wielką radość". "Nie ma bowiem nic bardziej radosnego i dającego większą nadzieję niż to, by móc osobiście poznać Chrystusa. Wraz z tym poznaniem, które bynajmniej nie jest poznaniem jedynie teoretycznym, lecz przekładającym się na konkret każdego kolejnego dnia naszego życia, idzie bowiem w parze wzrastanie w nas miłości zarówno do Boga, jak i do drugiego człowieka" - zauważa metropolita łódzki. Poznanie Chrystusa to poznanie Boga, który jest miłością i który nas pierwszy umiłował. To także otworzenie się na Miłość, a dzięki temu zrozumienie istoty tego, że jako ludzie jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo samego Boga. "Poznać Chrystusa – to znaczy także kochać ofiarnie i bezinteresownie drugiego człowieka zgodnie z tym nakazem, który przekazał nam On podczas Ostatniej Wieczerzy: »Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie« (J 13, 34). Poznać Chrystusa – to doświadczać w sobie czegoś, co przekracza najśmielsze ludzkie wyobrażenia: doświadczać w sobie samego Boga, zgodnie z tym co pisał św. Jan Apostoł: »Nikt nigdy Boga nie oglądał. Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała. Poznajemy, że my trwamy w Nim, a On w nas, bo udzielił nam ze swego Ducha« (1 J 4, 12-13)" - określa abp Jędraszewski.
"Poznanie Chrystusa jest zatem kluczem otwierającym nas na miłość – na najwspanialsze doświadczenie, jakie może stać się udziałem człowieka" - czytamy w liście. Jest to doświadczenie, które człowieka przemienia i uszlachetnia, "pozwalając mu poprzez to osiągnąć pełnię człowieczeństwa".
Jednak słowo "miłość" jest dzisiaj bardzo obciążone. "Niekiedy utożsamiane jest ono z samym tylko, szybko przemijającym uczuciem. Bywa także, że przyjmuje ono postać fascynacji jedynie sobą, co prowadzi do zamknięcia się w sobie i do egoizmu. Wielu też ludzi jest swoiście głuchych na słowo »miłość«: albo w ogóle nie rozumieją kryjących się za nim treści, albo też – na skutek bolesnych osobistych poranień i zawodów – nie chcą go w ogóle słyszeć" - wylicza abp Jędraszewski. Do tego słowo „miłość” usiłuje się wyeliminować z życia społecznego i publicznego, a zastąpić je słowem „tolerancja”. "A przecież takiego słowa nie znajdziemy w Piśmie Świętym! Co więcej, tolerancja wymaga od człowieka zdecydowanie dużo mniej niż miłość. Mniej wymagając, w konsekwencji nie jest ona w stanie stać się prawdziwym motorem jego osobistego rozwoju" - przestrzega metropolita łódzki.
Lekarstwem na tę "głuchotę na miłość" i "duchową niemoc" jest Jezus Chrystus. Abp Jędraszewski zauważa, że właśnie o tym mówi Ewangelia według św. Marka czytana w polskich kościołach 9 września. "Mówi ona o cudzie uzdrowienia człowieka głuchoniemego, który cierpiał na chorobę dotykającą jego ciało. Zdajemy jednak sobie sprawę z tego, że wielu ludzi cierpi na podobną niemoc, będącą prawdziwym nieszczęściem ich ducha: pozostają głusi na głos Chrystusa i dlatego nie potrafią w żaden sposób odpowiedzieć na Jego wołanie, wzywające do nawrócenia i wiary w Ewangelię" - zauważa hierarcha. Ci ludzie potrzebują dotknięcia przez Chrystusa. "Musi dokonać się cud przywrócenia im wrażliwości ducha na najgłębsze i najbardziej autentyczne drgania serca, dzięki któremu będą mogli »prawidłowo mówić«" - tłumaczy abp Jędraszewski. Użyte przez św. Marka słowa "ortos" to w tłumaczeniu na język polski nie tylko "prawidłowo", ale też "poprawnie", "normalnie", "słusznie" i "trafnie". "Człowiekiem, który tak właśnie mówi, jest człowiek wierzący – ten, który świadomie związał swój los z Chrystusem, ufnie podążając za Nim w drodze do domu Ojca bogatego w miłosierdzie” - wyjaśnia arcybiskup.
Obowiązkiem chrześcijan jest przyprowadzanie ludzie do Chrystusa. "Żyjąc wiarą, nadzieją i miłością chrześcijańską, wiedząc zatem, że jedynym Lekarzem naszych duchowych ran jest Jezus Chrystus, musimy – poprzez właściwe słowo, dobry przykład, modlitwę, niekiedy także poprzez post i ofiarowane Bogu cierpienie – przyprowadzać ludzi właśnie do Niego. W ten sposób będzie się w naszym życiu urzeczywistniała tak konieczna w dzisiejszym, coraz bardziej zlaicyzowanym świecie, nowa ewangelizacja" - czytamy w liście.
Abp Jędraszewski kończy list wyrażeniem nadziei, że poznawanie Chrystusa i związane z nim dzieło nowej ewangelizacji, "połączą nas wewnętrznie". "Aby stały się one treścią codziennego życia Kościoła Łódzkiego. Aby dla wielu ludzi, zwłaszcza tych, którzy oddalili się od Chrystusa lub Go w ogóle nie znają, nasz Kościół był czytelnym znakiem nadziei. Dlatego też proszę Was wszystkich, zwłaszcza chorych i cierpiących, aby te wielkie dzieła były przedmiotem Waszej codziennej modlitwy''