Historia Cichowskiego z III cz. "Dziadów" z punktu widzenia jego żony
PaniPolonistka
Mojego męże nie ma w domu od tygodni, nie wiem już sama co mam robić. Przeszukałam już wszystkie możliwe źródła by zdobyć jakiekolwiek infromacje na jego temat. Wszędzie milczeli, aż do ubiegłego wtorku/ Wtedy bowiem odwiedziła mnie policja – byłam przerażona. Opowiedzieli mi, że zakończyli poszukiwania mojego męża ponieważ… znaleźli jego płaszcz na brzegu jeziora. Uznali, że się utopił. Nie wiedziałam jak mam zareagować – krzyczeć czy płakać. To wszystko było straszne. Nie wierzyłam by sam mógł popełnić taki czyn, on nigdy nie był taki. Zrezygnowałam z dalszych poszukiwań, nie widziałam sensu już w niczym, skoro on i tak nie żyje.. Od tego czasu minęły dwa lata, w których starałam się uporządkować życie. Powoli godziłam się ze śmiercią męża. Pewnwgo dnia mój pozorny spokój zakłócił jeen ze studentów, który twierdził, że widział mojego męza w trakcie przewózki na Belweder. To dodało mi sił, początkowo nie chciałam w to wierzyć, ale postanowiłam poszukać. Jak zwykle – żadnych informacji. Po mieście zaczęły krążyć plotki, jakoby mój mąż miał żyć,wszyscy szukaliśmy ich potwierdzenia. W końcu – potwierdzenie przyszło samo – pewnej nocy dwóch policjantów przyprowadziło go skatowanego pod moje drzwi. Ogromnie płakałam na jego widok – z radości, że żyje i smutko, że tak wygląda. To wszystko, co przeszedł było nie do wyobrażenia.Przez wiele nocy nie dawno mu spać, karmiono go śledziami, do picia dawano mu narkotyk - opium, łaskotano go w nogi i pod pachy, straszono go duchami, straszydłami. Całkowicie się zmienił po powrocie z więzienia, co było normalne. Bał się ludzi, nikogo nie poznawał, cały czas czuwał i oczekiwał najgorszego – powrotu do celi. Unikał kontaktów ze wszystkimi