Od jakiegoś czasu męczą mnie wyrzuty sumienia z powodu nawet drobnych wykroczeń. Chciałabym często przystępować do Komunii świętej, a wciąż mam jakieś skrupuły. Każda wątpliwość powoduje, że nie przystępuję do Komunii świętej albo przystępuję z wyrzutami sumienia. Najbardziej trapią mnie grzechy (a może to tylko pokusy?) w sferze myśli. Nie umiem rozróżnić, co jest pokusą, a co jest grzechem, co jest grzechem lekkim, a co ciężkim. Czy szukanie uznania w oczach innych jest grzechem? Każdy człowiek potrzebuje uznania ze strony innych, ale gdzie leży granica między słusznym szukaniem dowartościowania a próżnością czy pychą? Nieobce są mi też pokusy zawiści i zazdrości. Zanim zdążę uświadomić sobie, że ta myśl jest grzechem, ona już płynie dalej, a potem zastanawiam się, czy zgrzeszyłam. Bardzo często modlę się, bym była przygotowana na wszystkie pokusy, bym zdążyła odpowiednio wcześnie je odrzucić, ale chyba musiałabym postawić przy sobie strażnika. Kiedyś myślałam, że wystarczy po prostu nie chcieć popełniać grzechów, ale teraz jestem bezsilna. Nie chcę, a wciąż mam wątpliwości co do moich zachowań i myśli. Próbowałam sama sobie tłumaczyć, ale to jest bezcelowe. Częstsze przystępowanie do spowiedzi też nic nie dało. Po kolejnych spowiedziach napinałam swoją uwagę, by nie zgrzeszyć i jeszcze szybciej ogarniały mnie niepokoje.
Najlepszym wejściem okazało się przystępowanie do spowiedzi dwa razy w roku i od razu przyjmowanie Komunii świętej. Wszystkie wątpliwości wtedy odkładałam na bok, a i wyrzuty sumienia gdzieś zniknęły. Moja wiara jednak dużo utraciła, stała się jakaś pusta. Pozostała tęsknota, by kochać Boga z całego serca, no i to uczucie, że nie jestem panem siebie, swoich myśli, że nie umiem żyć tak, jakbym chciała.
Od jakiegoś czasu męczą mnie wyrzuty sumienia z powodu nawet drobnych wykroczeń. Chciałabym często przystępować do Komunii świętej, a wciąż mam jakieś skrupuły. Każda wątpliwość powoduje, że nie przystępuję do Komunii świętej albo przystępuję z wyrzutami sumienia. Najbardziej trapią mnie grzechy (a może to tylko pokusy?) w sferze myśli. Nie umiem rozróżnić, co jest pokusą, a co jest grzechem, co jest grzechem lekkim, a co ciężkim. Czy szukanie uznania w oczach innych jest grzechem? Każdy człowiek potrzebuje uznania ze strony innych, ale gdzie leży granica między słusznym szukaniem dowartościowania a próżnością czy pychą? Nieobce są mi też pokusy zawiści i zazdrości. Zanim zdążę uświadomić sobie, że ta myśl jest grzechem, ona już płynie dalej, a potem zastanawiam się, czy zgrzeszyłam. Bardzo często modlę się, bym była przygotowana na wszystkie pokusy, bym zdążyła odpowiednio wcześnie je odrzucić, ale chyba musiałabym postawić przy sobie strażnika. Kiedyś myślałam, że wystarczy po prostu nie chcieć popełniać grzechów, ale teraz jestem bezsilna. Nie chcę, a wciąż mam wątpliwości co do moich zachowań i myśli. Próbowałam sama sobie tłumaczyć, ale to jest bezcelowe. Częstsze przystępowanie do spowiedzi też nic nie dało. Po kolejnych spowiedziach napinałam swoją uwagę, by nie zgrzeszyć i jeszcze szybciej ogarniały mnie niepokoje.
Najlepszym wejściem okazało się przystępowanie do spowiedzi dwa razy w roku i od razu przyjmowanie Komunii świętej. Wszystkie wątpliwości wtedy odkładałam na bok, a i wyrzuty sumienia gdzieś zniknęły. Moja wiara jednak dużo utraciła, stała się jakaś pusta. Pozostała tęsknota, by kochać Boga z całego serca, no i to uczucie, że nie jestem panem siebie, swoich myśli, że nie umiem żyć tak, jakbym chciała.
myślenie o cudzołustwie