Mały: Nie spodziewałem się po Was panowie, takiej niesprawiedliwości! Wszyscy trzej jesteśmy sierotami, a właśnie ja mam być zjedzony?!(spogląda na pozostałych z błaganiem w oczach). Gruby: W pana bycie sierotą nie możemy do końca wierzyć?(odwraca się w stronę Średniego) Prawda, że mam rację? Średni: Ależ oczywiście?Biorąc pod uwagę fakt, iż listonosz, który dostarczył nam wiadomość o śmierci Pana mamusi, uciekł z naszej tratwy, tak jakby się czegoś bał, odnoszę wrażenie, że wszystko było ukartowane jeszcze na lądzie. Mały: Otóż moi drodzy, mylicie się, ja jestem uczciwy i nie mam nic na sumieniu, przysięgam. Jeśli nie chcecie mi uwierzyć to trudno. Średni: (po cichu do Grubego)Nie czekajmy aż wymyśli coś jeszcze, zjedzmy go od razu! Gruby: (do średniego) Niech pan nie będzie taki niecierpliwy, może to prawda, że jego matka nie żyje i wszyscy na równi jesteśmy sierotami.(Gruby i Średni spoglądają na Małego, który podchodzi na brzeg tratwy) Średni: Co Pan mądrego robi? Chce Pan nas zatopić? Mały: Ależ skąd, nie mam takiego zamiaru. Po prostu w związku z zaistniałą sytuacją muszę się z Wami pożegnać? Gruby: Jak to? Chce Pan nas zdradzić? A co z pańskim honorem? Średni: Nie chce Pan zostać naszym bohaterem, wybawcą? Mały: Myślałem, że mam do czynienia z ludźmi na poziomie, ale się myliłem. I dla nikogo nie mam zamiaru poświęcać życia. Do widzenia! (zdecydowanym ruchem wskoczył do wody i odpłynął) .Średni: I co teraz będzie? Jestem głodny, a nasza jedyna nadzieja na posiłek odpłynęła razem z falą? Gruby: Mam pewną propozycję, ale wymaga ona poświęcenia od Pana? Średni: (z lekką obawą) Zdaje mi się, że nie jestem odpowiednim kandydatem do poświęceń. Gruby: (zdecydowanie do Średniego) Ależ ja uważam, że jest Pan idealny do tego zadania. Uważam, że to Pana należy zjeść. Średni: Mam się poświęcić, żeby Pan mógł się najeść do syta? Gruby: A widzi Pan inne wyjście? Jest nas już tylko dwóch. Niedorzecznością byłoby, abyśmy zginęli z głodu oboje, a to jest nieuniknione. Więc co Panu zależy? I tak, i tak Pan zginie. A jeżeli Pan pozwoli mi się zjeść, będzie Pan dla mnie bohaterem. Ja się najem i będę miał siłę dopłynąć do brzegu. Średni: A ja Pana nie mogę zjeść? Wtedy dla mnie też Pan będzie bohaterem. Gruby: (ze zdenerwowaniem do Średniego) Nie, nie, nie! Absolutnie nie! Ja to wymyśliłem i to ja jestem wodzem na tej tratwie! Średni: Pan chyba żartuje! Nie ma Pan podstaw, aby nazywać się wodzem! Oboje jesteśmy równi. Gruby: Wcale nie żartuje. Mam talent przywódczy, zostało to stwierdzone już w przedszkolu? Średni: Nie dam sobą nikomu rządzić! Niestety ja też muszę się z Panem pożegnać. Miło było pana poznać. Do widzenia! (Średni bez chwili namysłu wskakuje do wody i odpływa) Gruby: O nie. Co ja teraz zrobię? Zginę z głodu! I po co mi to wszystko było, mogłem siedzieć cicho i czekać aż jedzenia przyjdzie samo..(Gruby siada zmartwiony na środku tratwy i patrzy w niebo, jakby czekał na cud)
Mały: Nie spodziewałem się po Was panowie, takiej niesprawiedliwości! Wszyscy trzej jesteśmy sierotami, a właśnie ja mam być zjedzony?!(spogląda na pozostałych z błaganiem w oczach).
Gruby: W pana bycie sierotą nie możemy do końca wierzyć?(odwraca się w stronę Średniego) Prawda, że mam rację?
Średni: Ależ oczywiście?Biorąc pod uwagę fakt, iż listonosz, który dostarczył nam wiadomość o śmierci Pana mamusi, uciekł z naszej tratwy, tak jakby się czegoś bał, odnoszę wrażenie, że wszystko było ukartowane jeszcze na lądzie.
Mały: Otóż moi drodzy, mylicie się, ja jestem uczciwy i nie mam nic na sumieniu, przysięgam. Jeśli nie chcecie mi uwierzyć to trudno.
Średni: (po cichu do Grubego)Nie czekajmy aż wymyśli coś jeszcze, zjedzmy go od razu!
Gruby: (do średniego) Niech pan nie będzie taki niecierpliwy, może to prawda, że jego matka nie żyje i wszyscy na równi jesteśmy sierotami.(Gruby i Średni spoglądają na Małego, który podchodzi na brzeg tratwy)
Średni: Co Pan mądrego robi? Chce Pan nas zatopić?
Mały: Ależ skąd, nie mam takiego zamiaru. Po prostu w związku z zaistniałą sytuacją muszę się z Wami pożegnać?
Gruby: Jak to? Chce Pan nas zdradzić? A co z pańskim honorem?
Średni: Nie chce Pan zostać naszym bohaterem, wybawcą?
Mały: Myślałem, że mam do czynienia z ludźmi na poziomie, ale się myliłem. I dla nikogo nie mam zamiaru poświęcać życia. Do widzenia! (zdecydowanym ruchem wskoczył do wody i odpłynął)
.Średni: I co teraz będzie? Jestem głodny, a nasza jedyna nadzieja na posiłek odpłynęła razem z falą?
Gruby: Mam pewną propozycję, ale wymaga ona poświęcenia od Pana?
Średni: (z lekką obawą) Zdaje mi się, że nie jestem odpowiednim kandydatem do poświęceń.
Gruby: (zdecydowanie do Średniego) Ależ ja uważam, że jest Pan idealny do tego zadania. Uważam, że to Pana należy zjeść.
Średni: Mam się poświęcić, żeby Pan mógł się najeść do syta?
Gruby: A widzi Pan inne wyjście? Jest nas już tylko dwóch. Niedorzecznością byłoby, abyśmy zginęli z głodu oboje, a to jest nieuniknione. Więc co Panu zależy? I tak, i tak Pan zginie. A jeżeli Pan pozwoli mi się zjeść, będzie Pan dla mnie bohaterem. Ja się najem i będę miał siłę dopłynąć do brzegu.
Średni: A ja Pana nie mogę zjeść? Wtedy dla mnie też Pan będzie bohaterem.
Gruby: (ze zdenerwowaniem do Średniego) Nie, nie, nie! Absolutnie nie! Ja to wymyśliłem i to ja jestem wodzem na tej tratwie!
Średni: Pan chyba żartuje! Nie ma Pan podstaw, aby nazywać się wodzem! Oboje jesteśmy równi.
Gruby: Wcale nie żartuje. Mam talent przywódczy, zostało to stwierdzone już w przedszkolu?
Średni: Nie dam sobą nikomu rządzić! Niestety ja też muszę się z Panem pożegnać. Miło było pana poznać. Do widzenia! (Średni bez chwili namysłu wskakuje do wody i odpływa)
Gruby: O nie. Co ja teraz zrobię? Zginę z głodu! I po co mi to wszystko było, mogłem siedzieć cicho i czekać aż jedzenia przyjdzie samo..(Gruby siada zmartwiony na środku tratwy i patrzy w niebo, jakby czekał na cud)