Fatima - to imię, które przez długi okres czasu kojarzyło się z treściami anty chrześcijańskimi, to imię, jedynej córki Mahometa - proroka pierwszego Czerwonego niebezpieczeństwa. Boża Opatrzność sprawiła, że w czasie tworzenia się drugiego Czerwonego niebezpieczeństwa - ateistycznego komunizmu - imię Fatima, nabrało cudownego chrześcijańskiego znaczenia. To właśnie w Fatima, Matka Boża Różańcowa, objawiła się trójce portugalskich pastuszków. W trzecim roku I Wojny Światowej, Najświętsza Panna, zstąpiła na ziemię, by przekazać orędzie pokoju. Trzymała w ręku różaniec - broń, której mężczyźni mogliby użyć dla zakończenia wszystkich wojen, a swoje czyste i niepokalane serce - otwierała dla grzeszników. Powiedziała 13 październik 1917: Jestem Królową Różańca świętego. Przychodzę zachęcić wiernych do od zmiany życia, aby nie zasmucali grzechami swymi Zbawiciela, który jest tak obrażany, aby odmawiali różaniec, aby się poprawili i czynili pokutę za grzechy. A więc modlitwa i pokuta za grzechy świata, o pokój i nawrócenie grzeszników. Maryja dostrzegała wiele niebezpieczeństw na świecie, wiele zła, przez które cierpią ludzie. Nakazuje trójce dzieci modlić się różańcem prosząc o miłosierdzie Boże, aby świat stawał się coraz lepszy. I tak jeszcze 9 wieków wcześniej od objawień Matki Bożej żyli dwaj święci, którzy wspominani są w dzisiejszej liturgii: św. Andrzej Świerad i jego uczeń św. Benedykt. Św. Andrzej pochodził z Polski ze wsi koło Krakowa. Wychowywał się w rodzinie rolniczej. Wstąpił do zakonu ojców benedyktynów na Węgrzech i oddał się życiu pustelniczemu. Czasy średniowiecza, kiedy żył św. Andrzej niosły ze sobą przekonanie o tym, że ciało ludzkie jest źródłem wszelkiego zła i grzechu, więc święty praktykował w swojej pustelni różne praktyki pokutnicze i ascetyczne: pracował ciężko przy karczowaniu lasu, trzy dni w tygodniu pościł, na Wielki Post brał od opata 40 orzechów włoskich i zjadał codziennie jednego. Woda źródlana służyła mu za napój. W soboty i niedziele wracał z pustelni do opactwa i tam przyjmował obfitszy posiłek. Spał siedząc na pieńku, otoczony ostrymi prętami. Na głowę zakładał koronę drewnianą, do której zawieszone były cztery kamienie, o które uderzał przy każdym poruszeniu głową. Ciało swoje opasał mosiężnym łańcuchem, który z czasem wpił mu się w ciało i obrosło skórą. Ta właśnie tortura wywołała gangrenę, na którą w niedługim czasie zmarł. Był bardzo czczony już za życia i został pochowany nie w zbiorowej mogile, lecz w kościele opackim. Te tortury to pokuta za grzechy swoje, świata. Rozumowano to wówczas w myśl nauki św. Pawła: Jestem, bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro: bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie. Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć; ja, przeto biegnę nie jakoby na oślep, lecz poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę. Jako jego uczeń św. Benedykt objął jego pustelnię i wzorując się na swoim mistrzu pozostał na jego miejscu prowadząc taki sam tryb życia jeszcze przez trzy lata. Lecz pewnego dnia napadli go poganie wywlekli poza pustelnię i wrzucili do rzeki. Widząc pokutę świętych w średniowieczu, można odczuć pewną grozę i surowość, z jaką odnosili się do swojego ciała i życia. My również cierpimy na swój sposób doświadczając wielu ludzkich cierpień, krzywd i niesprawiedliwości. Wiemy, że ciało nasze jest miejscem i siedliskiem grzechu, ale jest też świątynią Ducha Świętego poprzez sakramenty, które przyjmujemy. Maryja wzywa nas abyśmy potępiali grzech a wzrastali w łasce dając przykład innym nie tyle sposobem umartwiania się, co dobrego przykładu życia chrześcijańskiego wszędzie tam gdzie jesteśmy: w rodzinach, pracy, kościele czy sąsiedztwie. Aby jeden drugiemu nie był wrogiem, lecz bratem. I żeby słowa Jezusa z dzisiejszej ewangelii nie dotyczyły nas, które to stały się wyrzutem Jezusa o tym, że był działał, nauczał czynił cuda a został potraktowany jako wróg, intruz i opętany złym duchem. To biada niech będzie przestrogą dla tych, którzy za wszelkącenę nie chcą zwrócić się do Bożego miłosierdzia a nasza modlitwa niech wyjedna dla nich łaskę nawrócenia. O to modlimy się w 13 dzień każdego miesiąca za przyczyną Matki Bożej Fatimskiej o pokój na świecie, ale przede wszystkim pokój w sercu człowieka, z którego płynie wszelkie dobro i miłosierdzie
Matka Boża Fatimska
Fatima - to imię, które przez długi okres czasu kojarzyło się z treściami anty chrześcijańskimi, to imię, jedynej córki Mahometa - proroka pierwszego Czerwonego niebezpieczeństwa. Boża Opatrzność sprawiła, że w czasie tworzenia się drugiego Czerwonego niebezpieczeństwa - ateistycznego komunizmu - imię Fatima, nabrało cudownego chrześcijańskiego znaczenia. To właśnie w Fatima, Matka Boża Różańcowa, objawiła się trójce portugalskich pastuszków. W trzecim roku I Wojny Światowej, Najświętsza Panna, zstąpiła na ziemię, by przekazać orędzie pokoju. Trzymała w ręku różaniec - broń, której mężczyźni mogliby użyć dla zakończenia wszystkich wojen, a swoje czyste i niepokalane serce - otwierała dla grzeszników. Powiedziała 13 październik 1917: Jestem Królową Różańca świętego. Przychodzę zachęcić wiernych do od zmiany życia, aby nie zasmucali grzechami swymi Zbawiciela, który jest tak obrażany, aby odmawiali różaniec, aby się poprawili i czynili pokutę za grzechy. A więc modlitwa i pokuta za grzechy świata, o pokój i nawrócenie grzeszników. Maryja dostrzegała wiele niebezpieczeństw na świecie, wiele zła, przez które cierpią ludzie. Nakazuje trójce dzieci modlić się różańcem prosząc o miłosierdzie Boże, aby świat stawał się coraz lepszy. I tak jeszcze 9 wieków wcześniej od objawień Matki Bożej żyli dwaj święci, którzy wspominani są w dzisiejszej liturgii: św. Andrzej Świerad i jego uczeń św. Benedykt. Św. Andrzej pochodził z Polski ze wsi koło Krakowa. Wychowywał się w rodzinie rolniczej. Wstąpił do zakonu ojców benedyktynów na Węgrzech i oddał się życiu pustelniczemu. Czasy średniowiecza, kiedy żył św. Andrzej niosły ze sobą przekonanie o tym, że ciało ludzkie jest źródłem wszelkiego zła i grzechu, więc święty praktykował w swojej pustelni różne praktyki pokutnicze i ascetyczne: pracował ciężko przy karczowaniu lasu, trzy dni w tygodniu pościł, na Wielki Post brał od opata 40 orzechów włoskich i zjadał codziennie jednego. Woda źródlana służyła mu za napój. W soboty i niedziele wracał z pustelni do opactwa i tam przyjmował obfitszy posiłek. Spał siedząc na pieńku, otoczony ostrymi prętami. Na głowę zakładał koronę drewnianą, do której zawieszone były cztery kamienie, o które uderzał przy każdym poruszeniu głową. Ciało swoje opasał mosiężnym łańcuchem, który z czasem wpił mu się w ciało i obrosło skórą. Ta właśnie tortura wywołała gangrenę, na którą w niedługim czasie zmarł. Był bardzo czczony już za życia i został pochowany nie w zbiorowej mogile, lecz w kościele opackim. Te tortury to pokuta za grzechy swoje, świata. Rozumowano to wówczas w myśl nauki św. Pawła: Jestem, bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro: bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie. Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć; ja, przeto biegnę nie jakoby na oślep, lecz poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę. Jako jego uczeń św. Benedykt objął jego pustelnię i wzorując się na swoim mistrzu pozostał na jego miejscu prowadząc taki sam tryb życia jeszcze przez trzy lata. Lecz pewnego dnia napadli go poganie wywlekli poza pustelnię i wrzucili do rzeki.
Widząc pokutę świętych w średniowieczu, można odczuć pewną grozę i surowość, z jaką odnosili się do swojego ciała i życia. My również cierpimy na swój sposób doświadczając wielu ludzkich cierpień, krzywd i niesprawiedliwości.
Wiemy, że ciało nasze jest miejscem i siedliskiem grzechu, ale jest też świątynią Ducha Świętego poprzez sakramenty, które przyjmujemy. Maryja wzywa nas abyśmy potępiali grzech a wzrastali w łasce dając przykład innym nie tyle sposobem umartwiania się, co dobrego przykładu życia chrześcijańskiego wszędzie tam gdzie jesteśmy: w rodzinach, pracy, kościele czy sąsiedztwie. Aby jeden drugiemu nie był wrogiem, lecz bratem. I żeby słowa Jezusa z dzisiejszej ewangelii nie dotyczyły nas, które to stały się wyrzutem Jezusa o tym, że był działał, nauczał czynił cuda a został potraktowany jako wróg, intruz i opętany złym duchem. To biada niech będzie przestrogą dla tych, którzy za wszelkącenę nie chcą zwrócić się do Bożego miłosierdzia a nasza modlitwa niech wyjedna dla nich łaskę nawrócenia. O to modlimy się w 13 dzień każdego miesiąca za przyczyną Matki Bożej Fatimskiej o pokój na świecie, ale przede wszystkim pokój w sercu człowieka, z którego płynie wszelkie dobro i miłosierdzie