tilienDziennikarz: Witaj Symeonie! Czy mogę Cię o coś zapytać? Symeon: Proszę. Dziennikarz: Słyszeliśmy o Tobie, że byłeś w świątyni w Jeruzalem, kiedy Józef i Maria przynieśli tam swojego nowo narodzonego syna. Symeon: Tak, to prawda. To było najpodnioślejsze i najradośniejsze wydarzenie w całym moim długim życiu. Dziennikarz: Dlaczego je tak cenisz? Symeon: Przez całe swoje życie służyłem Bogu. Starałem się wiernie wypełniać jego wolę. Byłem też przekonany o tym, że Bóg na pewno spełni proroctwa, które od początku istnienia rodu ludzkiego przekazywał swoim sługom prorokom, aby dać swojemu ludowi nadzieję na przyjście Króla z rodu Dawida, który wybawi nie tylko Izraela. Już Abrahamowi Bóg zapowiedział, że dzięki jego potomstwu błogosławieństwa Boże spłyną nie tylko na mój naród, ale na wszystkie narody ziemi. Tęskniłem za tym wydarzeniem i wyglądałem go z nadzieją. Tym potomkiem Dawida i Abrahama jest właśnie ten chłopiec, którego zobaczyłem w świątyni. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak wielka jest moja radość. Dziennikarz: Jesteś całkowicie przekonany, że to właśnie On? Symeon: Nie mam żadnych wątpliwości. Jakiś czas temu Bóg w swojej dobroci obiecał mi przez swojego świętego ducha, że na własne oczy zobaczę Mesjasza, i że nie umrę, póki to się nie stanie. Dziś przyszedłem tutaj i od razu duch skierował mnie do tego właśnie dziecka. Teraz jestem już spokojny o przyszłość tych wszystkich, którzy tak, jak ja wyglądali jego przyjścia. Mogę odetchnąć i umrzeć. Dziennikarz: Nie chciałbyś żyć dłużej i zobaczyć także tego, jak zaczną się spełniać inne proroctwa, które co do Mesjasza zapowiedzieli prorocy? Symeon: Jestem już bardzo stary, a starym i schorowanym ludziom nie jest łatwo żyć. Wierzę w zmartwychwstanie, tak jak Abraham, kiedy na życzenie Boga chciał złożyć w ofierze swojego jedynaka Izaaka wierzył, że Bóg jest w stanie wzbudzić jego syna nawet z martwych. Wiele razy czytałem o tym w Pismach. Ja też żyję tą nadzieją i ufam Bogu, że wzbudzi mnie z martwych, zatęskni za dziełem swych rąk i obudzi mnie, kiedy Jego Syn obejmie swą królewską władzę i zleje na wszystkich, którzy w Niego wierzą i Mu ufają, przeobfite błogosławieństwa. Dziennikarz: Dziękuję Ci Symeonie i życzę, żeby Twoje oczekiwania spełniły się całkowicie i jak najszybciej. Symeon: Ja Tobie również. Mam nadzieję, że Ty także zechcesz zaufać Bogu i skorzystasz z Jego błogosławieństw.
D: Co objawił Panu Duch Święty? S: Duch Święty objawił mi, że nie umrę do puki nie zobaczę Mesjasza Pańskiego.
D: Co Pana oczy ujrzały w świątyni? S: Me oczy w świątyni ujrzały zbawienie, które Pan Bóg zesłał na ziemię.
D: Cóż takiego rzekł Pan do Maryi, matki Jezusa? S: Powiedziałem: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu.
D: Co takiego uczynił Pan Symeonie, gdy ujrzał pan Bożą Rodzinę? S: Wziąłem dziecię w objęcia, i błogosławiłem Boga.
D: Dziękuję bardzo za udzielenie wywiadu. S: Proszę, do widzenia.
Symeon: Proszę.
Dziennikarz: Słyszeliśmy o Tobie, że byłeś w świątyni w Jeruzalem, kiedy Józef i Maria przynieśli tam swojego nowo narodzonego syna.
Symeon: Tak, to prawda. To było najpodnioślejsze i najradośniejsze wydarzenie w całym moim długim życiu.
Dziennikarz: Dlaczego je tak cenisz?
Symeon: Przez całe swoje życie służyłem Bogu. Starałem się wiernie wypełniać jego wolę. Byłem też przekonany o tym, że Bóg na pewno spełni proroctwa, które od początku istnienia rodu ludzkiego przekazywał swoim sługom prorokom, aby dać swojemu ludowi nadzieję na przyjście Króla z rodu Dawida, który wybawi nie tylko Izraela. Już Abrahamowi Bóg zapowiedział, że dzięki jego potomstwu błogosławieństwa Boże spłyną nie tylko na mój naród, ale na wszystkie narody ziemi. Tęskniłem za tym wydarzeniem i wyglądałem go z nadzieją. Tym potomkiem Dawida i Abrahama jest właśnie ten chłopiec, którego zobaczyłem w świątyni. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak wielka jest moja radość.
Dziennikarz: Jesteś całkowicie przekonany, że to właśnie On?
Symeon: Nie mam żadnych wątpliwości. Jakiś czas temu Bóg w swojej dobroci obiecał mi przez swojego świętego ducha, że na własne oczy zobaczę Mesjasza, i że nie umrę, póki to się nie stanie. Dziś przyszedłem tutaj i od razu duch skierował mnie do tego właśnie dziecka. Teraz jestem już spokojny o przyszłość tych wszystkich, którzy tak, jak ja wyglądali jego przyjścia. Mogę odetchnąć i umrzeć.
Dziennikarz: Nie chciałbyś żyć dłużej i zobaczyć także tego, jak zaczną się spełniać inne proroctwa, które co do Mesjasza zapowiedzieli prorocy?
Symeon: Jestem już bardzo stary, a starym i schorowanym ludziom nie jest łatwo żyć. Wierzę w zmartwychwstanie, tak jak Abraham, kiedy na życzenie Boga chciał złożyć w ofierze swojego jedynaka Izaaka wierzył, że Bóg jest w stanie wzbudzić jego syna nawet z martwych. Wiele razy czytałem o tym w Pismach. Ja też żyję tą nadzieją i ufam Bogu, że wzbudzi mnie z martwych, zatęskni za dziełem swych rąk i obudzi mnie, kiedy Jego Syn obejmie swą królewską władzę i zleje na wszystkich, którzy w Niego wierzą i Mu ufają, przeobfite błogosławieństwa.
Dziennikarz: Dziękuję Ci Symeonie i życzę, żeby Twoje oczekiwania spełniły się całkowicie i jak najszybciej.
Symeon: Ja Tobie również. Mam nadzieję, że Ty także zechcesz zaufać Bogu i skorzystasz z Jego błogosławieństw.
S => Symeon
D: Dzień dobry
S: Dzień dobry
D: Co objawił Panu Duch Święty?
S: Duch Święty objawił mi, że nie umrę do puki nie zobaczę Mesjasza Pańskiego.
D: Co Pana oczy ujrzały w świątyni?
S: Me oczy w świątyni ujrzały zbawienie, które Pan Bóg zesłał na ziemię.
D: Cóż takiego rzekł Pan do Maryi, matki Jezusa?
S: Powiedziałem: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu.
D: Co takiego uczynił Pan Symeonie, gdy ujrzał pan Bożą Rodzinę?
S: Wziąłem dziecię w objęcia, i błogosławiłem Boga.
D: Dziękuję bardzo za udzielenie wywiadu.
S: Proszę, do widzenia.