Modlitwa moim zdaniem jest życiową koniecznością. Prowadzi ona do budowania relacji, więzi człowieka z Bogiem. Jest pierwszą najbardziej podstawową odpowiedzią na Boże wybranie i miłość. Modlitwa prowadzi do wiary. Ten kto się nie modli może oczywiście uznawać istnienie Boga, ale nie będzie Mu ufał tak bardzo, by oddać Mu siebie i swoje życie, by uznać w Nim swojego Pana i Zbawiciela. Człowiek, który naprawdę wiernie się modli wie już, że nie jest jedynie ciałem, a jego duchowe potrzeby często są większe od innych. Modlitwa prowadzi do prawdziwej wiary, wiara do miłości, miłość do służby, a więc do praktykowania miłości pochodzącej od Boga, a nie pseudomiłości, którą próbuje sie dziś określać różne grzeszne związki czy po prostu zauroczenie. Człowiek, który się modli - wierzy i kocha (a więc rezygnacja z egoizmu) zyskuje pokój serca. Ten pokój pochodzący od Boga, dzięki któremu wiem, kim jestem, dokąd zmierzam, po co żyję, jaki jest sens mojej obecności na tym świecie. Przeżywając różne obiektywne trudności, problemy, życiowe tragedie zawsze mam w sercu nadzieję pochodzacą z Bożego źródła, a to znaczy, że nigdy na ziemi się nie skończy.
Jestem przekonana, że w tym kontekście modlitwa jest życiową koniecznością. Zapewnia równowagę pomiędzy ciałem, duszą i duchem. Nadaje życiu sens ponieważ prowadzi do wiary, miłości, pokoju i nadziei. Modlitwa prowadzi do Boga i pomaga z Nim obcować.
Uważam, że jest to zależne od człowieka i jego wiary. Nikt nie zmusi np. ateisty do modlitwy, ponieważ on i tak nie wierzy w jej siłę. Modlitwa ma być nasza rozmową z Bogiem, a jak z nim rozmowaiać, skoro się w niego nie wierzy?
Moim zdaniem modlitwa może mieć wielki wpływ na człowieka wierzącego, może dodawać mu sił, może on podzielić się swoimi problemami, jak i radościami.
Ludzie powinni się modlić z własnej woli, nie być do tego zmuszani, dlatego uważam, że modlitwa nie jest życiową konicznością każdego człowieka.
Modlitwa moim zdaniem jest życiową koniecznością. Prowadzi ona do budowania relacji, więzi człowieka z Bogiem. Jest pierwszą najbardziej podstawową odpowiedzią na Boże wybranie i miłość. Modlitwa prowadzi do wiary. Ten kto się nie modli może oczywiście uznawać istnienie Boga, ale nie będzie Mu ufał tak bardzo, by oddać Mu siebie i swoje życie, by uznać w Nim swojego Pana i Zbawiciela. Człowiek, który naprawdę wiernie się modli wie już, że nie jest jedynie ciałem, a jego duchowe potrzeby często są większe od innych. Modlitwa prowadzi do prawdziwej wiary, wiara do miłości, miłość do służby, a więc do praktykowania miłości pochodzącej od Boga, a nie pseudomiłości, którą próbuje sie dziś określać różne grzeszne związki czy po prostu zauroczenie. Człowiek, który się modli - wierzy i kocha (a więc rezygnacja z egoizmu) zyskuje pokój serca. Ten pokój pochodzący od Boga, dzięki któremu wiem, kim jestem, dokąd zmierzam, po co żyję, jaki jest sens mojej obecności na tym świecie. Przeżywając różne obiektywne trudności, problemy, życiowe tragedie zawsze mam w sercu nadzieję pochodzacą z Bożego źródła, a to znaczy, że nigdy na ziemi się nie skończy.
Jestem przekonana, że w tym kontekście modlitwa jest życiową koniecznością. Zapewnia równowagę pomiędzy ciałem, duszą i duchem. Nadaje życiu sens ponieważ prowadzi do wiary, miłości, pokoju i nadziei. Modlitwa prowadzi do Boga i pomaga z Nim obcować.
Żeby zacząć się modlić trzeba doświadczyć ciszy.
Uważam, że jest to zależne od człowieka i jego wiary. Nikt nie zmusi np. ateisty do modlitwy, ponieważ on i tak nie wierzy w jej siłę. Modlitwa ma być nasza rozmową z Bogiem, a jak z nim rozmowaiać, skoro się w niego nie wierzy?
Moim zdaniem modlitwa może mieć wielki wpływ na człowieka wierzącego, może dodawać mu sił, może on podzielić się swoimi problemami, jak i radościami.
Ludzie powinni się modlić z własnej woli, nie być do tego zmuszani, dlatego uważam, że modlitwa nie jest życiową konicznością każdego człowieka.