„Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! (...). Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył” (Wj 20, 2-5) "Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz" (Mt 4,10).
Wprowadzenie
Pierwsze przykazanie: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną” nakłada obowiązek stawiania Boga na pierwszym miejscu w naszym życiu. Tego Boga mamy poznać przez wiarę, Jemu w pełni zaufać i umiłować Go przez wypełnianie Jego woli wyrażonej w przykazaniach.
Pierwsze przykazanie zakazuje grzechów przeciwko wierze, czyli zaniedbywania pogłębiania wiary, niewiary, wątpienia, ateizmu i agnostycyzmu.
Przykazanie to zabrania też grzechów przeciwko nadziei, tzn. zuchwałej nadziei, rozpaczy, dążenia wyłącznie do celów ziemskich.
Pierwsze przykazanie zakazuje grzechów przeciwko miłości Bożej czyli: obojętności, niewdzięczności, oziębłości, lenistwa duchowego, nienawiści do Boga.
Oprócz wiary, nadziei i miłości pierwsze przykazanie przypomina o obowiązku służenia jedynemu Bogu. Służba ta wyraża się przez adorację, modlitwę, ofiarę, składanie Bogu przyrzeczeń i ślubów, które mają być wypełnione.
Potępionymi przez pierwsze przykazanie grzechami przeciwko służeniu jedynemu i prawdziwemu Bogu jest: zabobon, bałwochwalstwo, wróżbiarstwo, praktyki magiczne, kuszenie Boga, świętokradztwo, symonia.
A) Pierwszeństwo Boga w naszym życiu
"Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz" (Mt 4,10). Bez przerwy mamy pamiętać, że Bóg jest naszym Panem i Bogiem. Jego mamy postawić na pierwszym miejscu w naszym życiu. On na to zasługuje, gdyż jest Istotą Najwyższą, naszym Stwórcą, który ciągle wyprowadza nas z niewoli grzechu i prowadzi do prawdziwej ziemi obiecanej, którą jest niebo.
Całe otaczające nas stworzenie oraz sumienie powinno nam przypominać o naszym Stwórcy, Panu i Bogu, i wzywać nas do wypełniania tylko Jego woli.
«"Ja jestem Panem, twoim Bogiem". Nie ma chwili dnia, kiedy by to słowo nie brzmiało i nie było ujawniane przez głos i palec Boży. Gdzie? Wszędzie... Wszystko je wciąż powtarza. Od trawy aż po gwiazdę, od wody po ogień, od wełny po pokarm, od światła po ciemności, od zdrowia po chorobę, od bogactwa po biedę. Wszystko mówi: "Jam jest Pan". To dzięki Mnie to masz. Jedna z Moich myśli daje ci to, inna to odbiera. Nie ma potężnej armii ani obrony, która pozwoliłaby ci umknąć przed Moją wolą". Ona woła w głosie wiatru, śpiewa w szumie wody, rozszerza się w zapachu kwiatów. Ona uderza szczyty gór. Szemrze, mówi, wzywa, krzyczy w sumieniach: "Ja jestem Panem, twoim Bogiem".
Nigdy o tym nie zapominajcie! Nie zamykajcie waszych oczu, uszu, nie tłumcie waszego sumienia, by nie słyszeć tego słowa. Ono przecież istnieje. Nadchodzi czas, kiedy to słowo przychodzi, wypisane ognistym palcem Boga na murze sali biesiadnej lub na rozwścieczonych falach morskich, na roześmianych wargach dziecka lub na bladym [obliczu] starca, który wkrótce umrze, na pachnącej róży lub w odorze grobu. Nadchodzi czas, kiedy - w upojeniu winem i radościami, w wirze spraw, w spoczynku nocy, w samotnym spacerze - podnosi się głos i słowo mówiące: "Jam jest Pan, twój Bóg". Nic go nie doprowadzi do zamilknięcia: ani to ciało, które pożądliwie całujesz, ani ten pokarm, który żarłocznie połykasz, ani złoto, które gromadzi twa chciwość, ani posłanie, na którym pozostajesz leniwie, ani cisza, ani samotność, ani sen.
"Ja jestem Panem, twoim Bogiem", Towarzyszem, który cię nie porzuca, Gościem, którego nie umiesz przepędzić. Jesteś dobry? Oto wtedy Gość i Towarzysz jest dobrym Przyjacielem. Jesteś zepsuty i winny? Oto Gość i Towarzysz staje się Królem rozgniewanym i nie dającym spokoju. Ale nie porzuca, nie porzuca, nie porzuca. Jedynie potępieni mogą oddzielić się od Boga, a oddalenie to jest udręką nie do ugaszenia i wieczną.
"Ja jestem Panem, twoim Bogiem" - i dodaje - "który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli". O, zaprawdę, jakże obecnie słuszne są te słowa! Z jakiego Egiptu, z jakiego Egiptu wyprowadza, aby doprowadzić cię do ziemi obiecanej, która nie jest tym tu miejscem, ale Niebem? To wiekuiste Królestwo Pana, gdzie nie będzie więcej głodu ani pragnienia, zimna ani śmierci. Tam wszystko będzie tryskać radością i pokojem, i każdy duch zostanie nasycony pokojem i radością.
On wyrywa was teraz z prawdziwej niewoli. Oto Wybawca: Ja nim jestem. Przychodzę rozerwać wasze kajdany. Każdy ludzki władca może umrzeć, a przez jego śmierć zniewolone narody odzyskują wolność. Jednak szatan nie umiera. On jest wieczny. To jest władca, który zakuł was w kajdany, aby was ciągnąć, dokądkolwiek pragnie. Grzech jest w was i jest on tym łańcuchem, za pomocą którego szatan was więzi. (...)
Właśnie teraz ma ona swe duchowe wypełnienie. Pan, wasz Bóg, wyprowadza was z ziemi bożka, który zwiódł Pierwszych Rodziców. Wyrywa was z niewolnictwa grzechu. Przyobleka was Łaską i przyjmuje do Swego Królestwa. Zaprawdę powiadam wam, że ci, którzy przyjdą do Mnie, będą mogli usłyszeć Najwyższego mówiącego słodkim, ojcowskim głosem w ich szczęśliwych sercach: "Ja jestem Panem, twoim Bogiem, który cię przyciąga do Siebie, wolnego i szczęśliwego".
Przyjdźcie. Zwróćcie do Pana wasze serca i oblicza, wasze modlitwy i pragnienie. Godzina Łaski nadeszła.» (M. Valtorta, Poemat Boga-Człowieka, Księga druga 86, Katowice 1999, wyd. Vox Domini)
B) Wiara w jednego Boga
Stawia się Boga na pierwszym miejscu w swoim życiu, gdy się w Niego wierzy. „Pierwsze przykazanie domaga się od nas umacniania naszej wiary, strzeżenia jej z roztropnością i czujnością oraz odrzucania wszystkiego, co się jej sprzeciwia.” (KKK 2088)
1) Konieczność pogłębiania wiary
Wiara w Boga jest czymś, co może wzrastać bądź też maleć. Jesteśmy odpowiedzialni za jej wzrost. Wiara pogłębia się przede wszystkim u tych, którzy posiadają Maryjną postawę słuchania i rozważania tego, co pochodzi od Boga (por. Łk 2,19). Wzrasta wiara, gdy słucha się i rozważa słowo Boże, dochodzące do nas poprzez lekturę Ewangelii, przez homilie, kazania, różne wykłady i konferencje czy też przez wypowiedzi napotykanych osób. Umacnia wiarę ciągłe rozważanie wydarzeń, okoliczności i życia oraz doszukiwanie się w nich głębszego znaczenia, wezwania Bożego. Przykładem takiej postawy może być dla nas Maryja, która wiadomość o błogosławionym stanie swojej krewnej Elżbiety potraktowała jako wezwanie Boże, by do niej pójść i udzielić jej pomocy.
2) Grzechy przeciwko wierze
Różne wady mogą, niestety, zahamować w nas proces rozwoju wiary. Mogą też doprowadzić do dobrowolnego poddania się wątpliwościom lub nawet – do niewiary, do ateizmu lub agnostycyzmu. Dzieje się tak wtedy, gdy człowiek nie przyjmuje z pokorą słowa Bożego, bo nie widzi w nim cennego daru udzielonego nam przez Tego, który jest Prawdą i Miłością. Rozważmy to zagadnienie.
a) Zaniedbywanie pogłębiania wiary
Nie wzrasta wiara u tych, którzy wskutek lenistwa nie robią najmniejszego wysiłku, by skoncentrować się na słyszanym słowie Bożym, np. nigdy nie słuchają kazań i myślą w czasie ich wygłaszania o czymś innym. Jeśli lenistwo powstrzymuje kogoś przed rozważaniem usłyszanego słowa Pana, wówczas wiara nie wzrasta, bo łaska Boża zawsze wymaga współpracy ze strony człowieka.
Narażają się na osłabienie wiary ci, którzy z powodu zarozumiałej postawy zamykają się wewnętrznie na słowo Boże. Nie widzą w nim daru Bożego, nie dostrzegają w nim cennej łaski, umożliwiającej przemianę życia i dojście do wiecznego celu: nieba.
To zamknięcie może przybierać różne formy. Jedni nie słuchają czytań biblijnych ani homilii, ponieważ zarozumiale stwierdzają,, że "już to wszystko wiele razy słyszeli i dobrze znają".
Inni ludzie nie słuchają słowa Bożego, bo nie odpowiada im forma jego przekazu. Może się to zdarzać u osób, które uczestniczą w różnych konferencjach, wykładach, czytają książki i czasopisma religijne, uczestniczą w spotkaniach biblijnych itp. Nasycenie wiedzą teologiczną – przy równoczesnym braku pokory – może zamknąć człowieka na prawdę, gdyż bardziej od niej ceni on samą formę przekazu. Nie przyjmie więc słowa Bożego podanego w nieudolnej formie. Będzie zarozumiale stwierdzał, że słyszał "lepsze rzeczy"; słyszane homilie uzna za zbyt „prostackie i dobre dla ludzi prostych, bez wykształcenia". Pycha zamyka wewnętrznie na słowo Boże. Zarozumiali ludzie stwierdzają często: "to nie dla mnie", "to dobre dla innych", "zbyt niski poziom". Osoby takie nie zdają sobie sprawy, że Bóg udziela człowiekowi skarbu swego słowa nawet za pośrednictwem swoich bardzo niedoskonałych współpracowników.
Wewnętrzne odrzucanie słowa Bożego wyraża się nieraz w kpiącym podejściu do słyszanych kazań, w doszukiwaniu się w nich samych pomyłek, błędów i potknięć. Zarozumiałe osoby podobne są do faryzeuszy, którzy przychodzili do Chrystusa nie po to, by Go uważnie słuchać, ani nie po to, by odnaleźć prawdę, lecz – aby Go pochwycić na jakiejś pomyłce, aby móc Go skompromitować, poniżyć i oskarżyć (por. Mt 22,15). W poczuciu wyższości faryzeusze podrwiwali sobie z Chrystusa (por. Łk 16,14).
Istnieją ludzie, którzy nigdy nie stosują do siebie słyszanego słowa Bożego. Powodem takiej postawy jest pełne pychy przekonanie o swojej doskonałości i o grzeszności innych. Kiedy zarozumiały człowiek słucha słowa Bożego, odnosi je do swoich sąsiadów, do swoich kolegów, do wszystkich „złych ludzi”, nigdy zaś – do siebie. Chęć uchodzenia we własnych oczach za istotę doskonałą powstrzymuje pysznego człowieka przed zastosowaniem słyszanego słowa do siebie.
Obawa przed dostrzeżeniem swojej słabości i grzechu skłania niektórych ludzi do unikania jakiegokolwiek kontaktu ze słowem Bożym, np. nie chodzą w ogóle do kościoła, nie uczestniczą we Mszy św., nie czytają książek religijnych, unikają dyskusji na tematy wiary itp.
Zamknięcie się na słowo Boże może przybrać nieraz mylące pozory wielkiego głodu nauki Bożej. I tak np. niektórzy ludzie poszukują nieraz kościołów, w których kazania wygłaszane są przez znanych kaznodziejów, biorą udział w niezliczonych konferencjach, wygłaszanych przez doskonałych prelegentów, uczestniczą w różnych spotkaniach biblijnych, czytają wiele książek poruszających tematy związane z religią. Szukają jednak kontaktu ze słowem Bożym nie po to, by udoskonalić swoją miłość do Boga i do ludzi, lecz w celu zaspokojenia swojej ciekawości. Słyszanej prawdy Bożej nie stosują do swojego życia, które płynie swoim nurtem i rządzi się swoimi prawami. Ponieważ ludzie ci nie usiłują odczytywać wezwania Bożego, woli Bożej odnoszącej się do nich, dlatego ich wiedza teologiczna nie ma żadnego pozytywnego wpływu na ich postępowanie. Najchętniej zresztą szukają takiej właśnie teologii, która nie ujawnia im woli Bożej, lecz syci ciekawość.
W niektórych wypadkach studiowanie teologii staje się okazją do karmienia pychy, gdyż daje miłe poczucie wyższości nad "prostymi ludźmi", rodzi przeświadczenie, że jest się "katolikiem głębiej myślącym", że należy się do "inteligencji katolickiej". Nieraz dobra, lecz połączona z pychą znajomość zasad moralnych rodzi przekonanie, że się według nich żyje, co pogłębia pogardliwe przeświadczenie o "podłości ludzi".
Niektórzy oddają się licznym, czysto zewnętrznym praktykom religijnym. Nie kieruje nimi miłość do Boga ani do człowieka, nie nastawiają się na słuchanie słowa Bożego, np. traktują pielgrzymkę jak dobrą wycieczkę; lubią uroczystości religijne, bo "można sobie pośpiewać" i przeżyć wzniosłe nastroje, np. na pasterce. Na spotkania w małych grupach przychodzą dlatego, że panuje na nich "miła" atmosfera itp. Ludzie ci praktyki religijne traktują jak przyjemną rozrywkę.
Kto w swym angażowaniu się w działalność religijną zamiast pogłębienia wiary szuka miłej rozrywki, ten szybko porzuci swoje "praktyki religijne", gdy tylko przestaną mu dostarczać przyjemności, np. nie będzie się modlił, gdy zamiast wzruszeń dozna samych roztargnień; gdy w grupie biblijnej "zepsuje się" atmosfera, przestanie brać udział w spotkaniach; nie przyjdzie na Mszę św., gdy będzie odprawiana przez starszego kapłana, bez przyjemnej oprawy muzycznej itp.
Tak więc nasza wiara rozwinie się tylko wtedy, gdy otworzymy się wewnętrznie na słowo Boże. To otwarcie zaś dokona się wtedy, gdy zaczniemy przezwyciężać w sobie różne wady, szczególnie zaś – pychę. Maryja była w pełni słuchającą Pana służebnicą, ponieważ nie kierowała się egoizmem, lecz miłością. Stanowi dla nas wzór pełnej pokory służebnicy, która ustawicznie karmiła się Bożą Prawdą po to, aby według niej żyć, dlatego słusznie jest nazywana Stolicą Mądrości.
b) Niewiara
Niewiara jest grzechem przeciwko wierze nakazanej przez pierwsze przykazanie Dekalogu. Jest ona „lekceważeniem prawdy objawionej lub dobrowolną odmową dania przyzwolenia na nią. (KKK 2089)
Niewiara może przyjąć formę herezji, apostazji lub schizmy. "Herezją nazywa się uporczywe, po przyjęciu chrztu, zaprzeczanie jakiejś prawdzie, w którą należy wierzyć wiarą Boską i katolicką, albo uporczywe powątpiewanie o niej; apostazją – całkowite porzucenie wiary chrześcijańskiej, schizmą – odmowę uznania zwierzchnictwa Biskupa Rzymu lub wspólnoty z członkami Kościoła uznającymi to zwierzchnictwo" (KPK, kan. 751; KKK 2089)
c) Zwątpienie
Grzech przeciwko wierze może też przyjąć formę dobrowolnego poddawania w wątpliwość prawdy objawionej. „Dobrowolne wątpienie dotyczące wiary lekceważy to, co Bóg objawił i co Kościół podaje do wierzenia, lub też odmawia uznania tego za prawdziwe.” (KKK 2088). „Wątpienie może prowadzić do duchowego zaślepienia, jeśli jest dobrowolnie podtrzymywane." (KKK 2088)
Grzechem jest tylko dobrowolne wątpienie w prawdziwość objawionych prawd przekazywanych nam przez naukę Kościoła. Nie jest natomiast grzechem pokusa zwątpienia, którą staramy się od siebie odsunąć. Chociaż wątpliwości te nie są grzechem, lecz pokusą, należy starać się je rozwiązać, np. przez rozmowę ze spowiednikiem, przez czytanie Katechizmu lub innych pożytecznych książek religijnych. Kto rozwiązuje rodzące się w nim wątpliwości dotyczące wiary, ten ją pogłębia i równocześnie przygotowuje się do ważnego zadania usuwania wątpliwości, które mogą się zrodzić w bliźnich.
d) Ateizm
Podobnie jak niewiara i dobrowolne wątpienie również ateizm przeciwstawia się wierze. „Ateizm, odrzucając lub negując istnienie Boga, jest grzechem przeciw pierwszemu przykazaniu.” (KKK 2140) Jest on też grzechem przeciw cnocie religijności. (Por. Rz 1,18; KKK 2125).
Katechizm Kościoła Katolickiego zwraca uwagę na różne formy ateizmu, zwłaszcza na tzw. ateizm praktyczny. «Pojęcie "ateizm" obejmuje bardzo zróżnicowane zjawiska. Często spotykaną postacią ateizmu jest materializm praktyczny, który ogranicza potrzeby i ambicje człowieka do przestrzeni i czasu. Humanizm ateistyczny błędnie uważa, że człowiek jest "sam sobie celem, sam jedynym sprawcą i demiurgiem swojej własnej historii"» (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 20, KKK 2124).
Jak różne są formy ateizmu, tak też różnorakie są jego przyczyny zewnętrzne i takie, które tkwią w samym człowieku. Do przyczyn tych Katechizm zalicza między innymi: nieodpowiednie wychowanie religijne, złe oddziaływanie wierzących, którzy nie żyją według poznanej prawdy; fałszywe pojęcie ludzkiej autonomii; dostrzeganie w zależności od Boga czegoś, co sprzeciwia się godności człowieka. „W powstawaniu i rozpowszechnianiu się ateizmu "niemały udział mogą mieć wierzący, o ile skutkiem zaniedbań w wychowaniu religijnym albo fałszywego przedstawiania nauki wiary, albo też braków w ich własnym życiu religijnym, moralnym i społecznym, powiedzieć o nich trzeba, że raczej przesłaniają, aniżeli pokazują prawdziwe oblicze Boga i religii" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 19). Często ateizm opiera się na błędnej koncepcji autonomii ludzkiej, która posuwa się aż do odrzucania jakiejkolwiek zależności od Boga (Por. Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 20). W rzeczywistości "uznanie Boga bynajmniej nie sprzeciwia się godności człowieka, skoro godność ta na samym Bogu się zasadza i w Nim się doskonali" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 21). Kościół wie, "że to, co on wieści, idzie po linii najtajniejszych pragnień serca ludzkiego" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 21; KKK 2125)
Nie tylko rodzina, środowisko i błędne nauki są przyczyną ateizmu. Jego źródłem może być też stała niechęć do nawrócenia się, do zmiany swego postępowania. Nie chcąc bowiem zmienić swojego życia, człowiek odpycha od siebie wszystkie myśli przypominające mu o istnieniu Boga, przed którym trzeba będzie kiedyś zdać sprawę ze swoich uczynków.
Niektóre osoby prowadzące niemoralny tryb życia chciałyby, żeby Bóg nie istniał. To silne życzenie sprawia, że zaczynają one szukać argumentów zaprzeczających istnieniu Boga. Pragnienie udowodnienia sobie, że Boga nie ma, przynosi nieraz upragnione przez człowieka owoce: zaczyna on – jak uważa – "znajdować" argumenty, które upewniają go, że Bóg nie istnieje, a więc może nadal postępować tak, jak postępuje.
Bywają czasami osoby uchodzące w oczach otoczenia za uczciwe, które jednak nie tylko nie wierzą, lecz - w czasie różnych dyskusji - zaciekle odrzucają wszelkie próby zbliżenia im Boga. Powodem takiej postawy może być silna pycha. Często poczucie własnej wielkości skłania człowieka do gorączkowego odpychania myśli, że istnieje Istota wyższa od niego: że istnieje Bóg, od którego jest on całkowicie zależny. Dla pysznej osoby myśl o istnieniu kogoś wyższego, doskonalszego, potężniejszego itp., jest nie do zniesienia. Dlatego pyszny człowiek może zacząć „udowadniać” sobie, że Boga nie ma. Czyni to w tym celu, żeby zająć Jego miejsce: chce dojść do przeświadczenia, że sam jest kimś najwyższym i niezależnym.
W inny jeszcze sposób pycha prowadzi do ateizmu. Otóż chcąc zatriumfować nad wszystkimi wierzącymi, człowiek usiłuje udowodnić sobie i innym, że sam, bez wiary w Boga, bez Jego i ludzkiej pomocy, bez jakiejkolwiek łaski potrafi być „uczciwym człowiekiem”. Usiłuje więc wykazać sobie i innym, że jest lepszy od wierzących, ponieważ - nie spodziewając się żadnej zapłaty po śmierci - potrafi żyć uczciwie. Chcąc ocalić swoją "wyższość moralną", człowiek taki niszczy w sobie łaskę wiary, którą Bóg na różne sposoby go obdarza.
Bywa i tak, że człowiek nie tylko sam nie wierzy, lecz ponadto usiłuje stłumić wiarę innych ludzi. Dzieje się tak dlatego, że wiara otoczenia stanowi dla niewierzącego człowieka ustawiczne przypomnienie tego, co w sobie stłumił. Aby zatem inni nie przypominali mu o istnieniu Boga, człowiek decyduje się na walkę z religią. Może upodobnić się do faryzeuszy, którzy usiłowali zabić Chrystusa, bo swoją nauką i postawą przypominał im o ich obłudzie i pysze.
Istnieją wreszcie ludzie, którzy wierzą tylko pozornie. Znają wprawdzie jakieś prawdy o Bogu, potrafią może wyrecytować "Credo", lecz życie ich pozbawione jest jakiegokolwiek wewnętrznego kontaktu ze Stwórcą, z Bogiem żywym. Całe życie takich ludzi obraca się wokół ich „bożka” np. pieniądza, korzyści, przyjemności itp. Taki styl życia to ateizm praktyczny.
Tak więc nieporządek moralny zawsze w mniejszym lub większym stopniu osłabia wiarę, a w niektórych wypadkach może doprowadzić do całkowitej jej utraty.
e) Agnostycyzm
Jeszcze inny grzech przeciwko wierze – oprócz niewiary, dobrowolnego zwątpienia i ateizmu – to agnostycyzm.
„Agnostycyzm przybiera wiele postaci. W niektórych przypadkach agnostyk nie neguje Boga; postuluje natomiast istnienie bytu transcendentnego, który nie może objawić się i o którym nikt nie potrafi nic powiedzieć. W innych przypadkach agnostyk nie wypowiada się na temat istnienia Boga, twierdząc, iż jest ono niemożliwe do udowodnienia, a nawet potwierdzenia czy zanegowania.” (KKK 2127)
„Agnostycyzm może niekiedy łączyć się z jakimś poszukiwaniem Boga, lecz może również być obojętnością, ucieczką przed ostatecznymi pytaniami egzystencjalnymi oraz lenistwem sumienia moralnego. Agnostycyzm najczęściej jest równoznaczny z ateizmem praktycznym.” (KKK 2128)
****
Modlitwa o wiarę
Jezu Chryste, który przez swoich pomocników-ludzi rozsiewasz ziarno słowa Bożego, rodzące zbawczą wiarę. Prosimy Cię o postawę słuchania i rozważania Twojej nauki. Naucz nas odnosić ją zawsze do siebie, a nie tylko do innych ludzi. Spraw, Panie, aby Twoje słowo rzucone w nasze serca nie dzieliło losu ziarna posianego przy drodze, które wydziobały ptaki, ani losu tego, które upadło na skalisty grunt, ani też tego, które padło między ciernie. Niech słowo Twoje, Zbawicielu, zawsze trafia na właściwy grunt, aby wyrosło i przynosiło obfity plon. Amen.
C) Nadzieja pokładana w Bogu
Drugim oprócz wiary zobowiązaniem, o którym przypomina nam pierwsze przykazanie, jest nadzieja pokładana w Bogu.
1) Potrzeba nadziei
Nadzieja ma silny związek z wiarą i miłością. Człowiek wierzący w Boga i kochający Go ufa, że będzie mógł żyć tak, jak tego pragnie jego Ojciec Niebieski, i spotka się z Nim na zawsze w niebie. Nadzieja jest tęsknotą za Bogiem, za spotkaniem z Nim.
Nadziei nie niszczy ani poczucie swej słabości ani grzeszności, gdyż ma ona swoje źródło w przekonaniu, że dobry i potężny Ojciec Niebieski chce i potrafi nam skutecznie pomóc w dojściu do zbawienia. Nadzieja pojawia się w pokornym i słabym człowieku, który głęboko wierzy w miłość, miłosierdzie i potęgę Boga. Taki człowiek ufa, że pomimo swojej słabości – z pomocą Stwórcy – odpowie na Jego zbawcze wezwanie i dojdzie do Niego w wieczności.
O tej nadziei rodzącej się w słabym człowieku mówi Katechizm Kościoła Katolickiego: „Gdy Bóg objawia się i wzywa człowieka, nie może on własnymi siłami odpowiedzieć w sposób pełny na miłość Bożą. Powinien mieć nadzieję, że Bóg uzdolni go do odwzajemnienia Mu miłości i do działania zgodnie z przykazaniami miłości. Nadzieja jest ufnym oczekiwaniem błogosławieństwa Bożego i uszczęśliwiającego oglądania Boga; jest także lękiem przed obrażeniem miłości Bożej i spowodowaniem kary.” (KKK 2090)
Mający nadzieję człowiek ufa, że Bóg go wesprze swoją wszechmocą i że pomoże mu żyć według Dekalogu i osiągnąć zbawienie. Taki człowiek przypomina małe dziecko, które dopiero zaczyna chodzić. Kiedy chce ono dojść do drugiego końca pokoju – bo coś mu się tam podoba – podnosi się na swoich słabych nóżkach i robi nieudolne kroki. Pomimo swojej słabości ma odwagę to robić, gdyż ufa, że za nim stoi mama lub ojciec, gotowi swoimi potężnymi ramionami podtrzymać je, aby się nie przewróciło i nie zrobiło sobie krzywdy. Czując opiekę i miłość rodziców dziecko – choć słabe – ufnie kroczy do swego upragnionego celu na drugim końcu pokoju.
2) Grzechy przeciw nadziei
Pierwsze przykazanie zakazuje grzechów przeciwko nadziei. Grzechami tymi jest zuchwała nadzieja, rozpacz, dążenie w życiu wyłącznie do ziemskich celów.
a) Zuchwała nadzieja
Nadzieja skłania człowieka do podążania na wieczne spotkanie z umiłowanym Ojcem. Z nadziei wypływa przekonanie, że pomimo słabości można dojść do Jego domu, gdzie są przygotowane mieszkania dla każdego człowieka. To przekonanie nie jest jednak zuchwałą i grzeszną ufnością, na której niebezpieczeństwo zwraca uwagę Katechizm. „Istnieją dwa rodzaje zuchwałej ufności. Albo człowiek przecenia swoje zdolności (mając nadzieję na zbawienie bez pomocy z wysoka), albo też zbytnio ufa wszechmocy czy miłosierdziu Bożemu (mając nadzieję na otrzymanie przebaczenia bez nawrócenia oraz chwały bez zasługi).” (KKK 2092)
b) Rozpacz
Grzechem przeciwnym nadziei jest rozpacz. Jej źródłem może być brak wiary w potęgę Boga i w mogącą nam pomóc Jego miłość. Do rozpaczy może też doprowadzić człowieka jego pycha. Nie chce bowiem zwrócić się do Boga z prośbą o przebaczenie. Pycha ukazuje taką prośbę człowiekowi jako coś poniżającego, niegodnego. Aby usprawiedliwić swoją wypływającą z pychy postawę, tłumaczy on sobie, że dla niego nie ma już przebaczenia, że Bóg mu nie przebaczy, a więc nie musi żałować za swoje grzechy, nie musi prosić Go o okazanie miłosierdzia, nie musi wyznawać swoich grzechów w sakramencie pojednania itp.
Wypływająca z pychy rozpacz jest w pewnym sensie karykaturą pokory. Pokorny bowiem człowiek jest przeświadczony, że nie zasługuje na Boże przebaczenie. Jednak pomimo tego przekonania wierzy w miłosierdzie Boże i szuka go, tak jak celnik z przypowieści Jezusa, który w poczuciu swej niegodności „nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!” (Łk 18,13). Ogarnięty pychą człowiek mówi: „Nie ma dla mnie przebaczenia”. Tych słów jednak nie podsuwa mu pokora, lecz silna niechęć do prośby o przebaczenie, do autentycznego nawrócenia się, do sakramentu pokuty. Swoją rozpaczą znieważa Boga, gdyż Temu, który jest samą Dobrocią i Miłością, mówi: „Jesteś okrutny, zły i mściwy, dlatego nie idę do Ciebie”.
Nieraz rozpacz doprowadza człowieka do samobójstwa. Może się tak stać na przykład wtedy, gdy człowiek żył tylko dla pieniędzy, dla bogactwa, które pewnego dnia nagle stracił. Człowiek taki utracił skarb, przy którym było jego serce (por. Mt 6,21), i odbiera sobie życie. Nie widzi już żadnego celu, dla którego warto by żyć.
c) Dążenie tylko do celów ziemskich
Często można się spotkać z takim życiem chrześcijan, które nie ujawnia wyraźnie nadużywania Bożego miłosierdzia ani też rozpaczy, brak natomiast jasnego i wyraźnego dążenia do celu ostatecznego. Może tak być dlatego, że nadzieja jeszcze się odpowiednio nie rozwinęła, ale może to być również znakiem jej całkowitego zaniku. Nadzieja bowiem – wraz z tęsknotą za Bogiem i chęcią spotkania się z Nim – może ulegać osłabieniu a nawet zanikowi.
Zaniknie pragnienie spotkania się z Bogiem u tego, kto zniszczył w sobie dar przyjaźni z Nim. Tęsknota za kimś rodzi się z miłości. Jeśli ktoś kocha Boga i głęboko się z Nim przyjaźni, ten w taki sposób kształtuje swoje życie na ziemi, żeby spotkać się z Nim w wieczności. Autentyczna przyjaźń łączy się z tęsknotą za spotkaniem z przyjacielem. W kim nie ma postawy przyjaźni wobec Boga, w tym też nie ma tęsknoty za Nim ani pragnienia spotkania się z Nim.
Częstym powodem zapominania o wieczności jest przywiązanie do bogactwa i urządzanie sobie wygodnego życia na ziemi. Chciwy człowiek tak skwapliwie zabiega o zdobycie bogactw, jak gdyby mogły mu one zapewnić wieczne szczęście (por. Łk 12,13-21). Dla pieniędzy człowiek gotów jest nieraz wyrzec się samego Boga, zrezygnować z przyjaźni z Nim, odrzucić Dawcę życia wiecznego.
Kto całe życie spędza na używaniu, na jedzeniu i piciu, na zabawach, przyjemnościach i rozrywkach, ten nie jest skłonny przejmować się czekającym go spotkaniem z Panem. Pragnienie doznawania przyjemności ziemskich sprawia, że odsuwa on od siebie niepokojącą go myśl o śmierci i o tym, co po niej nieuchronnie nastąpi. Człowiek taki nie odpowiada na wezwanie Chrystusa: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują” (Mt 7,13-14). Pociągany przez bogactwo i przyjemności człowiek woli nie myśleć o tym, że jego doczesne życie skończy się któregoś dnia. Odsuwa od siebie myśl, że jest powołany do życia, do spotkania z Bogiem i ze zbawionymi, do zmartwychwstania, do istnienia w Królestwie, w którym zostanie ostatecznie pokonana śmierć i wszelkie zło zagrażające człowiekowi (por. 1 Kor 15,24-28). Człowiek przywiązany do bogactw i przyjemności przypomina Ezawa, który za miskę soczewicy zrzekł się przywileju pierworodztwa i błogosławieństwa ojca. (por. Rdz 25,24-34)
***
Modlitwa o nadzieję
Jezu Chryste, Panie żyjący wśród nas. Ty wskrzesisz nas z martwych. Spraw, abyśmy pamiętali o naszym powołaniu do zmartwychwstania i do życia wiecznego. Broń nas przed takim stylem życia, w którym wszystko oprócz Ciebie wydaje się ważne. Pozwól nam pamiętać, że pieniądz, majątek, używanie i przyjemność nie zapewnią nam życia wiecznego. Pomóż nam nie zapominać, że w chwili śmierci będziemy musieli porzucić absolutnie wszystko. Pomóż mi, Zbawicielu, tak żyć, abyś Ty sam był dla mnie Kimś najważniejszym, abym tylko w Tobie pokładał nadzieję, a nie w bogactwie, nie w wygodnym życiu, nie w przyjemnościach ani nie w sławie, władzy czy własnych uzdolnieniach.
Wzmocnij moje przekonanie, Jezu, że tylko Ty jesteś naszym jedynym Zbawicielem, że tylko Ty zapewniasz nam trwałe szczęście, że nie dadzą go nam przemijające rzeczy stworzone. Chcę tylko w Tobie, Panie, pokładać całą moją nadzieję i w Tobie widzieć Źródło szczęścia, Wybawiciela z grzechów, cierpienia i śmierci. Ufam Tobie, boś Ty wierny, wszechmocny i miłosierny. Dasz mi grzechów odpuszczenie, łaskę i wieczne zbawienie. Amen.
PIERWSZE PRZYKAZANIE DEKALOGU (część I)
„Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! (...). Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył” (Wj 20, 2-5) "Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz" (Mt 4,10).
Wprowadzenie
Pierwsze przykazanie: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną” nakłada obowiązek stawiania Boga na pierwszym miejscu w naszym życiu. Tego Boga mamy poznać przez wiarę, Jemu w pełni zaufać i umiłować Go przez wypełnianie Jego woli wyrażonej w przykazaniach.
Pierwsze przykazanie zakazuje grzechów przeciwko wierze, czyli zaniedbywania pogłębiania wiary, niewiary, wątpienia, ateizmu i agnostycyzmu.
Przykazanie to zabrania też grzechów przeciwko nadziei, tzn. zuchwałej nadziei, rozpaczy, dążenia wyłącznie do celów ziemskich.
Pierwsze przykazanie zakazuje grzechów przeciwko miłości Bożej czyli: obojętności, niewdzięczności, oziębłości, lenistwa duchowego, nienawiści do Boga.
Oprócz wiary, nadziei i miłości pierwsze przykazanie przypomina o obowiązku służenia jedynemu Bogu. Służba ta wyraża się przez adorację, modlitwę, ofiarę, składanie Bogu przyrzeczeń i ślubów, które mają być wypełnione.
Potępionymi przez pierwsze przykazanie grzechami przeciwko służeniu jedynemu i prawdziwemu Bogu jest: zabobon, bałwochwalstwo, wróżbiarstwo, praktyki magiczne, kuszenie Boga, świętokradztwo, symonia.
A) Pierwszeństwo Boga w naszym życiu
"Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz" (Mt 4,10). Bez przerwy mamy pamiętać, że Bóg jest naszym Panem i Bogiem. Jego mamy postawić na pierwszym miejscu w naszym życiu. On na to zasługuje, gdyż jest Istotą Najwyższą, naszym Stwórcą, który ciągle wyprowadza nas z niewoli grzechu i prowadzi do prawdziwej ziemi obiecanej, którą jest niebo.
Całe otaczające nas stworzenie oraz sumienie powinno nam przypominać o naszym Stwórcy, Panu i Bogu, i wzywać nas do wypełniania tylko Jego woli.
«"Ja jestem Panem, twoim Bogiem". Nie ma chwili dnia, kiedy by to słowo nie brzmiało i nie było ujawniane przez głos i palec Boży. Gdzie? Wszędzie... Wszystko je wciąż powtarza. Od trawy aż po gwiazdę, od wody po ogień, od wełny po pokarm, od światła po ciemności, od zdrowia po chorobę, od bogactwa po biedę. Wszystko mówi: "Jam jest Pan". To dzięki Mnie to masz. Jedna z Moich myśli daje ci to, inna to odbiera. Nie ma potężnej armii ani obrony, która pozwoliłaby ci umknąć przed Moją wolą". Ona woła w głosie wiatru, śpiewa w szumie wody, rozszerza się w zapachu kwiatów. Ona uderza szczyty gór. Szemrze, mówi, wzywa, krzyczy w sumieniach: "Ja jestem Panem, twoim Bogiem".
Nigdy o tym nie zapominajcie! Nie zamykajcie waszych oczu, uszu, nie tłumcie waszego sumienia, by nie słyszeć tego słowa. Ono przecież istnieje. Nadchodzi czas, kiedy to słowo przychodzi, wypisane ognistym palcem Boga na murze sali biesiadnej lub na rozwścieczonych falach morskich, na roześmianych wargach dziecka lub na bladym [obliczu] starca, który wkrótce umrze, na pachnącej róży lub w odorze grobu. Nadchodzi czas, kiedy - w upojeniu winem i radościami, w wirze spraw, w spoczynku nocy, w samotnym spacerze - podnosi się głos i słowo mówiące: "Jam jest Pan, twój Bóg". Nic go nie doprowadzi do zamilknięcia: ani to ciało, które pożądliwie całujesz, ani ten pokarm, który żarłocznie połykasz, ani złoto, które gromadzi twa chciwość, ani posłanie, na którym pozostajesz leniwie, ani cisza, ani samotność, ani sen.
"Ja jestem Panem, twoim Bogiem", Towarzyszem, który cię nie porzuca, Gościem, którego nie umiesz przepędzić. Jesteś dobry? Oto wtedy Gość i Towarzysz jest dobrym Przyjacielem. Jesteś zepsuty i winny? Oto Gość i Towarzysz staje się Królem rozgniewanym i nie dającym spokoju. Ale nie porzuca, nie porzuca, nie porzuca. Jedynie potępieni mogą oddzielić się od Boga, a oddalenie to jest udręką nie do ugaszenia i wieczną.
"Ja jestem Panem, twoim Bogiem" - i dodaje - "który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli". O, zaprawdę, jakże obecnie słuszne są te słowa! Z jakiego Egiptu, z jakiego Egiptu wyprowadza, aby doprowadzić cię do ziemi obiecanej, która nie jest tym tu miejscem, ale Niebem? To wiekuiste Królestwo Pana, gdzie nie będzie więcej głodu ani pragnienia, zimna ani śmierci. Tam wszystko będzie tryskać radością i pokojem, i każdy duch zostanie nasycony pokojem i radością.
On wyrywa was teraz z prawdziwej niewoli. Oto Wybawca: Ja nim jestem. Przychodzę rozerwać wasze kajdany. Każdy ludzki władca może umrzeć, a przez jego śmierć zniewolone narody odzyskują wolność. Jednak szatan nie umiera. On jest wieczny. To jest władca, który zakuł was w kajdany, aby was ciągnąć, dokądkolwiek pragnie. Grzech jest w was i jest on tym łańcuchem, za pomocą którego szatan was więzi. (...)
Właśnie teraz ma ona swe duchowe wypełnienie. Pan, wasz Bóg, wyprowadza was z ziemi bożka, który zwiódł Pierwszych Rodziców. Wyrywa was z niewolnictwa grzechu. Przyobleka was Łaską i przyjmuje do Swego Królestwa. Zaprawdę powiadam wam, że ci, którzy przyjdą do Mnie, będą mogli usłyszeć Najwyższego mówiącego słodkim, ojcowskim głosem w ich szczęśliwych sercach: "Ja jestem Panem, twoim Bogiem, który cię przyciąga do Siebie, wolnego i szczęśliwego".
Przyjdźcie. Zwróćcie do Pana wasze serca i oblicza, wasze modlitwy i pragnienie. Godzina Łaski nadeszła.» (M. Valtorta, Poemat Boga-Człowieka, Księga druga 86, Katowice 1999, wyd. Vox Domini)
B) Wiara w jednego Boga
Stawia się Boga na pierwszym miejscu w swoim życiu, gdy się w Niego wierzy. „Pierwsze przykazanie domaga się od nas umacniania naszej wiary, strzeżenia jej z roztropnością i czujnością oraz odrzucania wszystkiego, co się jej sprzeciwia.” (KKK 2088)
1) Konieczność pogłębiania wiary
Wiara w Boga jest czymś, co może wzrastać bądź też maleć. Jesteśmy odpowiedzialni za jej wzrost. Wiara pogłębia się przede wszystkim u tych, którzy posiadają Maryjną postawę słuchania i rozważania tego, co pochodzi od Boga (por. Łk 2,19). Wzrasta wiara, gdy słucha się i rozważa słowo Boże, dochodzące do nas poprzez lekturę Ewangelii, przez homilie, kazania, różne wykłady i konferencje czy też przez wypowiedzi napotykanych osób. Umacnia wiarę ciągłe rozważanie wydarzeń, okoliczności i życia oraz doszukiwanie się w nich głębszego znaczenia, wezwania Bożego. Przykładem takiej postawy może być dla nas Maryja, która wiadomość o błogosławionym stanie swojej krewnej Elżbiety potraktowała jako wezwanie Boże, by do niej pójść i udzielić jej pomocy.
2) Grzechy przeciwko wierze
Różne wady mogą, niestety, zahamować w nas proces rozwoju wiary. Mogą też doprowadzić do dobrowolnego poddania się wątpliwościom lub nawet – do niewiary, do ateizmu lub agnostycyzmu. Dzieje się tak wtedy, gdy człowiek nie przyjmuje z pokorą słowa Bożego, bo nie widzi w nim cennego daru udzielonego nam przez Tego, który jest Prawdą i Miłością. Rozważmy to zagadnienie.
a) Zaniedbywanie pogłębiania wiary
Nie wzrasta wiara u tych, którzy wskutek lenistwa nie robią najmniejszego wysiłku, by skoncentrować się na słyszanym słowie Bożym, np. nigdy nie słuchają kazań i myślą w czasie ich wygłaszania o czymś innym. Jeśli lenistwo powstrzymuje kogoś przed rozważaniem usłyszanego słowa Pana, wówczas wiara nie wzrasta, bo łaska Boża zawsze wymaga współpracy ze strony człowieka.
Narażają się na osłabienie wiary ci, którzy z powodu zarozumiałej postawy zamykają się wewnętrznie na słowo Boże. Nie widzą w nim daru Bożego, nie dostrzegają w nim cennej łaski, umożliwiającej przemianę życia i dojście do wiecznego celu: nieba.
To zamknięcie może przybierać różne formy. Jedni nie słuchają czytań biblijnych ani homilii, ponieważ zarozumiale stwierdzają,, że "już to wszystko wiele razy słyszeli i dobrze znają".
Inni ludzie nie słuchają słowa Bożego, bo nie odpowiada im forma jego przekazu. Może się to zdarzać u osób, które uczestniczą w różnych konferencjach, wykładach, czytają książki i czasopisma religijne, uczestniczą w spotkaniach biblijnych itp. Nasycenie wiedzą teologiczną – przy równoczesnym braku pokory – może zamknąć człowieka na prawdę, gdyż bardziej od niej ceni on samą formę przekazu. Nie przyjmie więc słowa Bożego podanego w nieudolnej formie. Będzie zarozumiale stwierdzał, że słyszał "lepsze rzeczy"; słyszane homilie uzna za zbyt „prostackie i dobre dla ludzi prostych, bez wykształcenia". Pycha zamyka wewnętrznie na słowo Boże. Zarozumiali ludzie stwierdzają często: "to nie dla mnie", "to dobre dla innych", "zbyt niski poziom". Osoby takie nie zdają sobie sprawy, że Bóg udziela człowiekowi skarbu swego słowa nawet za pośrednictwem swoich bardzo niedoskonałych współpracowników.
Wewnętrzne odrzucanie słowa Bożego wyraża się nieraz w kpiącym podejściu do słyszanych kazań, w doszukiwaniu się w nich samych pomyłek, błędów i potknięć. Zarozumiałe osoby podobne są do faryzeuszy, którzy przychodzili do Chrystusa nie po to, by Go uważnie słuchać, ani nie po to, by odnaleźć prawdę, lecz – aby Go pochwycić na jakiejś pomyłce, aby móc Go skompromitować, poniżyć i oskarżyć (por. Mt 22,15). W poczuciu wyższości faryzeusze podrwiwali sobie z Chrystusa (por. Łk 16,14).
Istnieją ludzie, którzy nigdy nie stosują do siebie słyszanego słowa Bożego. Powodem takiej postawy jest pełne pychy przekonanie o swojej doskonałości i o grzeszności innych. Kiedy zarozumiały człowiek słucha słowa Bożego, odnosi je do swoich sąsiadów, do swoich kolegów, do wszystkich „złych ludzi”, nigdy zaś – do siebie. Chęć uchodzenia we własnych oczach za istotę doskonałą powstrzymuje pysznego człowieka przed zastosowaniem słyszanego słowa do siebie.
Obawa przed dostrzeżeniem swojej słabości i grzechu skłania niektórych ludzi do unikania jakiegokolwiek kontaktu ze słowem Bożym, np. nie chodzą w ogóle do kościoła, nie uczestniczą we Mszy św., nie czytają książek religijnych, unikają dyskusji na tematy wiary itp.
Zamknięcie się na słowo Boże może przybrać nieraz mylące pozory wielkiego głodu nauki Bożej. I tak np. niektórzy ludzie poszukują nieraz kościołów, w których kazania wygłaszane są przez znanych kaznodziejów, biorą udział w niezliczonych konferencjach, wygłaszanych przez doskonałych prelegentów, uczestniczą w różnych spotkaniach biblijnych, czytają wiele książek poruszających tematy związane z religią. Szukają jednak kontaktu ze słowem Bożym nie po to, by udoskonalić swoją miłość do Boga i do ludzi, lecz w celu zaspokojenia swojej ciekawości. Słyszanej prawdy Bożej nie stosują do swojego życia, które płynie swoim nurtem i rządzi się swoimi prawami. Ponieważ ludzie ci nie usiłują odczytywać wezwania Bożego, woli Bożej odnoszącej się do nich, dlatego ich wiedza teologiczna nie ma żadnego pozytywnego wpływu na ich postępowanie. Najchętniej zresztą szukają takiej właśnie teologii, która nie ujawnia im woli Bożej, lecz syci ciekawość.
W niektórych wypadkach studiowanie teologii staje się okazją do karmienia pychy, gdyż daje miłe poczucie wyższości nad "prostymi ludźmi", rodzi przeświadczenie, że jest się "katolikiem głębiej myślącym", że należy się do "inteligencji katolickiej". Nieraz dobra, lecz połączona z pychą znajomość zasad moralnych rodzi przekonanie, że się według nich żyje, co pogłębia pogardliwe przeświadczenie o "podłości ludzi".
Niektórzy oddają się licznym, czysto zewnętrznym praktykom religijnym. Nie kieruje nimi miłość do Boga ani do człowieka, nie nastawiają się na słuchanie słowa Bożego, np. traktują pielgrzymkę jak dobrą wycieczkę; lubią uroczystości religijne, bo "można sobie pośpiewać" i przeżyć wzniosłe nastroje, np. na pasterce. Na spotkania w małych grupach przychodzą dlatego, że panuje na nich "miła" atmosfera itp. Ludzie ci praktyki religijne traktują jak przyjemną rozrywkę.
Kto w swym angażowaniu się w działalność religijną zamiast pogłębienia wiary szuka miłej rozrywki, ten szybko porzuci swoje "praktyki religijne", gdy tylko przestaną mu dostarczać przyjemności, np. nie będzie się modlił, gdy zamiast wzruszeń dozna samych roztargnień; gdy w grupie biblijnej "zepsuje się" atmosfera, przestanie brać udział w spotkaniach; nie przyjdzie na Mszę św., gdy będzie odprawiana przez starszego kapłana, bez przyjemnej oprawy muzycznej itp.
Tak więc nasza wiara rozwinie się tylko wtedy, gdy otworzymy się wewnętrznie na słowo Boże. To otwarcie zaś dokona się wtedy, gdy zaczniemy przezwyciężać w sobie różne wady, szczególnie zaś – pychę. Maryja była w pełni słuchającą Pana służebnicą, ponieważ nie kierowała się egoizmem, lecz miłością. Stanowi dla nas wzór pełnej pokory służebnicy, która ustawicznie karmiła się Bożą Prawdą po to, aby według niej żyć, dlatego słusznie jest nazywana Stolicą Mądrości.
b) Niewiara
Niewiara jest grzechem przeciwko wierze nakazanej przez pierwsze przykazanie Dekalogu. Jest ona „lekceważeniem prawdy objawionej lub dobrowolną odmową dania przyzwolenia na nią. (KKK 2089)
Niewiara może przyjąć formę herezji, apostazji lub schizmy. "Herezją nazywa się uporczywe, po przyjęciu chrztu, zaprzeczanie jakiejś prawdzie, w którą należy wierzyć wiarą Boską i katolicką, albo uporczywe powątpiewanie o niej; apostazją – całkowite porzucenie wiary chrześcijańskiej, schizmą – odmowę uznania zwierzchnictwa Biskupa Rzymu lub wspólnoty z członkami Kościoła uznającymi to zwierzchnictwo" (KPK, kan. 751; KKK 2089)
c) Zwątpienie
Grzech przeciwko wierze może też przyjąć formę dobrowolnego poddawania w wątpliwość prawdy objawionej. „Dobrowolne wątpienie dotyczące wiary lekceważy to, co Bóg objawił i co Kościół podaje do wierzenia, lub też odmawia uznania tego za prawdziwe.” (KKK 2088). „Wątpienie może prowadzić do duchowego zaślepienia, jeśli jest dobrowolnie podtrzymywane." (KKK 2088)
Grzechem jest tylko dobrowolne wątpienie w prawdziwość objawionych prawd przekazywanych nam przez naukę Kościoła. Nie jest natomiast grzechem pokusa zwątpienia, którą staramy się od siebie odsunąć. Chociaż wątpliwości te nie są grzechem, lecz pokusą, należy starać się je rozwiązać, np. przez rozmowę ze spowiednikiem, przez czytanie Katechizmu lub innych pożytecznych książek religijnych. Kto rozwiązuje rodzące się w nim wątpliwości dotyczące wiary, ten ją pogłębia i równocześnie przygotowuje się do ważnego zadania usuwania wątpliwości, które mogą się zrodzić w bliźnich.
d) Ateizm
Podobnie jak niewiara i dobrowolne wątpienie również ateizm przeciwstawia się wierze. „Ateizm, odrzucając lub negując istnienie Boga, jest grzechem przeciw pierwszemu przykazaniu.” (KKK 2140) Jest on też grzechem przeciw cnocie religijności. (Por. Rz 1,18; KKK 2125).
Katechizm Kościoła Katolickiego zwraca uwagę na różne formy ateizmu, zwłaszcza na tzw. ateizm praktyczny. «Pojęcie "ateizm" obejmuje bardzo zróżnicowane zjawiska. Często spotykaną postacią ateizmu jest materializm praktyczny, który ogranicza potrzeby i ambicje człowieka do przestrzeni i czasu. Humanizm ateistyczny błędnie uważa, że człowiek jest "sam sobie celem, sam jedynym sprawcą i demiurgiem swojej własnej historii"» (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 20, KKK 2124).
Jak różne są formy ateizmu, tak też różnorakie są jego przyczyny zewnętrzne i takie, które tkwią w samym człowieku. Do przyczyn tych Katechizm zalicza między innymi: nieodpowiednie wychowanie religijne, złe oddziaływanie wierzących, którzy nie żyją według poznanej prawdy; fałszywe pojęcie ludzkiej autonomii; dostrzeganie w zależności od Boga czegoś, co sprzeciwia się godności człowieka. „W powstawaniu i rozpowszechnianiu się ateizmu "niemały udział mogą mieć wierzący, o ile skutkiem zaniedbań w wychowaniu religijnym albo fałszywego przedstawiania nauki wiary, albo też braków w ich własnym życiu religijnym, moralnym i społecznym, powiedzieć o nich trzeba, że raczej przesłaniają, aniżeli pokazują prawdziwe oblicze Boga i religii" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 19). Często ateizm opiera się na błędnej koncepcji autonomii ludzkiej, która posuwa się aż do odrzucania jakiejkolwiek zależności od Boga (Por. Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 20). W rzeczywistości "uznanie Boga bynajmniej nie sprzeciwia się godności człowieka, skoro godność ta na samym Bogu się zasadza i w Nim się doskonali" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 21). Kościół wie, "że to, co on wieści, idzie po linii najtajniejszych pragnień serca ludzkiego" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 21; KKK 2125)
Nie tylko rodzina, środowisko i błędne nauki są przyczyną ateizmu. Jego źródłem może być też stała niechęć do nawrócenia się, do zmiany swego postępowania. Nie chcąc bowiem zmienić swojego życia, człowiek odpycha od siebie wszystkie myśli przypominające mu o istnieniu Boga, przed którym trzeba będzie kiedyś zdać sprawę ze swoich uczynków.
Niektóre osoby prowadzące niemoralny tryb życia chciałyby, żeby Bóg nie istniał. To silne życzenie sprawia, że zaczynają one szukać argumentów zaprzeczających istnieniu Boga. Pragnienie udowodnienia sobie, że Boga nie ma, przynosi nieraz upragnione przez człowieka owoce: zaczyna on – jak uważa – "znajdować" argumenty, które upewniają go, że Bóg nie istnieje, a więc może nadal postępować tak, jak postępuje.
Bywają czasami osoby uchodzące w oczach otoczenia za uczciwe, które jednak nie tylko nie wierzą, lecz - w czasie różnych dyskusji - zaciekle odrzucają wszelkie próby zbliżenia im Boga. Powodem takiej postawy może być silna pycha. Często poczucie własnej wielkości skłania człowieka do gorączkowego odpychania myśli, że istnieje Istota wyższa od niego: że istnieje Bóg, od którego jest on całkowicie zależny. Dla pysznej osoby myśl o istnieniu kogoś wyższego, doskonalszego, potężniejszego itp., jest nie do zniesienia. Dlatego pyszny człowiek może zacząć „udowadniać” sobie, że Boga nie ma. Czyni to w tym celu, żeby zająć Jego miejsce: chce dojść do przeświadczenia, że sam jest kimś najwyższym i niezależnym.
W inny jeszcze sposób pycha prowadzi do ateizmu. Otóż chcąc zatriumfować nad wszystkimi wierzącymi, człowiek usiłuje udowodnić sobie i innym, że sam, bez wiary w Boga, bez Jego i ludzkiej pomocy, bez jakiejkolwiek łaski potrafi być „uczciwym człowiekiem”. Usiłuje więc wykazać sobie i innym, że jest lepszy od wierzących, ponieważ - nie spodziewając się żadnej zapłaty po śmierci - potrafi żyć uczciwie. Chcąc ocalić swoją "wyższość moralną", człowiek taki niszczy w sobie łaskę wiary, którą Bóg na różne sposoby go obdarza.
Bywa i tak, że człowiek nie tylko sam nie wierzy, lecz ponadto usiłuje stłumić wiarę innych ludzi. Dzieje się tak dlatego, że wiara otoczenia stanowi dla niewierzącego człowieka ustawiczne przypomnienie tego, co w sobie stłumił. Aby zatem inni nie przypominali mu o istnieniu Boga, człowiek decyduje się na walkę z religią. Może upodobnić się do faryzeuszy, którzy usiłowali zabić Chrystusa, bo swoją nauką i postawą przypominał im o ich obłudzie i pysze.
Istnieją wreszcie ludzie, którzy wierzą tylko pozornie. Znają wprawdzie jakieś prawdy o Bogu, potrafią może wyrecytować "Credo", lecz życie ich pozbawione jest jakiegokolwiek wewnętrznego kontaktu ze Stwórcą, z Bogiem żywym. Całe życie takich ludzi obraca się wokół ich „bożka” np. pieniądza, korzyści, przyjemności itp. Taki styl życia to ateizm praktyczny.
Tak więc nieporządek moralny zawsze w mniejszym lub większym stopniu osłabia wiarę, a w niektórych wypadkach może doprowadzić do całkowitej jej utraty.
e) Agnostycyzm
Jeszcze inny grzech przeciwko wierze – oprócz niewiary, dobrowolnego zwątpienia i ateizmu – to agnostycyzm.
„Agnostycyzm przybiera wiele postaci. W niektórych przypadkach agnostyk nie neguje Boga; postuluje natomiast istnienie bytu transcendentnego, który nie może objawić się i o którym nikt nie potrafi nic powiedzieć. W innych przypadkach agnostyk nie wypowiada się na temat istnienia Boga, twierdząc, iż jest ono niemożliwe do udowodnienia, a nawet potwierdzenia czy zanegowania.” (KKK 2127)
„Agnostycyzm może niekiedy łączyć się z jakimś poszukiwaniem Boga, lecz może również być obojętnością, ucieczką przed ostatecznymi pytaniami egzystencjalnymi oraz lenistwem sumienia moralnego. Agnostycyzm najczęściej jest równoznaczny z ateizmem praktycznym.” (KKK 2128)
****
Modlitwa o wiarę
Jezu Chryste, który przez swoich pomocników-ludzi rozsiewasz ziarno słowa Bożego, rodzące zbawczą wiarę. Prosimy Cię o postawę słuchania i rozważania Twojej nauki. Naucz nas odnosić ją zawsze do siebie, a nie tylko do innych ludzi. Spraw, Panie, aby Twoje słowo rzucone w nasze serca nie dzieliło losu ziarna posianego przy drodze, które wydziobały ptaki, ani losu tego, które upadło na skalisty grunt, ani też tego, które padło między ciernie. Niech słowo Twoje, Zbawicielu, zawsze trafia na właściwy grunt, aby wyrosło i przynosiło obfity plon. Amen.
C) Nadzieja pokładana w Bogu
Drugim oprócz wiary zobowiązaniem, o którym przypomina nam pierwsze przykazanie, jest nadzieja pokładana w Bogu.
1) Potrzeba nadziei
Nadzieja ma silny związek z wiarą i miłością. Człowiek wierzący w Boga i kochający Go ufa, że będzie mógł żyć tak, jak tego pragnie jego Ojciec Niebieski, i spotka się z Nim na zawsze w niebie. Nadzieja jest tęsknotą za Bogiem, za spotkaniem z Nim.
Nadziei nie niszczy ani poczucie swej słabości ani grzeszności, gdyż ma ona swoje źródło w przekonaniu, że dobry i potężny Ojciec Niebieski chce i potrafi nam skutecznie pomóc w dojściu do zbawienia. Nadzieja pojawia się w pokornym i słabym człowieku, który głęboko wierzy w miłość, miłosierdzie i potęgę Boga. Taki człowiek ufa, że pomimo swojej słabości – z pomocą Stwórcy – odpowie na Jego zbawcze wezwanie i dojdzie do Niego w wieczności.
O tej nadziei rodzącej się w słabym człowieku mówi Katechizm Kościoła Katolickiego: „Gdy Bóg objawia się i wzywa człowieka, nie może on własnymi siłami odpowiedzieć w sposób pełny na miłość Bożą. Powinien mieć nadzieję, że Bóg uzdolni go do odwzajemnienia Mu miłości i do działania zgodnie z przykazaniami miłości. Nadzieja jest ufnym oczekiwaniem błogosławieństwa Bożego i uszczęśliwiającego oglądania Boga; jest także lękiem przed obrażeniem miłości Bożej i spowodowaniem kary.” (KKK 2090)
Mający nadzieję człowiek ufa, że Bóg go wesprze swoją wszechmocą i że pomoże mu żyć według Dekalogu i osiągnąć zbawienie. Taki człowiek przypomina małe dziecko, które dopiero zaczyna chodzić. Kiedy chce ono dojść do drugiego końca pokoju – bo coś mu się tam podoba – podnosi się na swoich słabych nóżkach i robi nieudolne kroki. Pomimo swojej słabości ma odwagę to robić, gdyż ufa, że za nim stoi mama lub ojciec, gotowi swoimi potężnymi ramionami podtrzymać je, aby się nie przewróciło i nie zrobiło sobie krzywdy. Czując opiekę i miłość rodziców dziecko – choć słabe – ufnie kroczy do swego upragnionego celu na drugim końcu pokoju.
2) Grzechy przeciw nadziei
Pierwsze przykazanie zakazuje grzechów przeciwko nadziei. Grzechami tymi jest zuchwała nadzieja, rozpacz, dążenie w życiu wyłącznie do ziemskich celów.
a) Zuchwała nadzieja
Nadzieja skłania człowieka do podążania na wieczne spotkanie z umiłowanym Ojcem. Z nadziei wypływa przekonanie, że pomimo słabości można dojść do Jego domu, gdzie są przygotowane mieszkania dla każdego człowieka. To przekonanie nie jest jednak zuchwałą i grzeszną ufnością, na której niebezpieczeństwo zwraca uwagę Katechizm. „Istnieją dwa rodzaje zuchwałej ufności. Albo człowiek przecenia swoje zdolności (mając nadzieję na zbawienie bez pomocy z wysoka), albo też zbytnio ufa wszechmocy czy miłosierdziu Bożemu (mając nadzieję na otrzymanie przebaczenia bez nawrócenia oraz chwały bez zasługi).” (KKK 2092)
b) Rozpacz
Grzechem przeciwnym nadziei jest rozpacz. Jej źródłem może być brak wiary w potęgę Boga i w mogącą nam pomóc Jego miłość. Do rozpaczy może też doprowadzić człowieka jego pycha. Nie chce bowiem zwrócić się do Boga z prośbą o przebaczenie. Pycha ukazuje taką prośbę człowiekowi jako coś poniżającego, niegodnego. Aby usprawiedliwić swoją wypływającą z pychy postawę, tłumaczy on sobie, że dla niego nie ma już przebaczenia, że Bóg mu nie przebaczy, a więc nie musi żałować za swoje grzechy, nie musi prosić Go o okazanie miłosierdzia, nie musi wyznawać swoich grzechów w sakramencie pojednania itp.
Wypływająca z pychy rozpacz jest w pewnym sensie karykaturą pokory. Pokorny bowiem człowiek jest przeświadczony, że nie zasługuje na Boże przebaczenie. Jednak pomimo tego przekonania wierzy w miłosierdzie Boże i szuka go, tak jak celnik z przypowieści Jezusa, który w poczuciu swej niegodności „nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!” (Łk 18,13). Ogarnięty pychą człowiek mówi: „Nie ma dla mnie przebaczenia”. Tych słów jednak nie podsuwa mu pokora, lecz silna niechęć do prośby o przebaczenie, do autentycznego nawrócenia się, do sakramentu pokuty. Swoją rozpaczą znieważa Boga, gdyż Temu, który jest samą Dobrocią i Miłością, mówi: „Jesteś okrutny, zły i mściwy, dlatego nie idę do Ciebie”.
Nieraz rozpacz doprowadza człowieka do samobójstwa. Może się tak stać na przykład wtedy, gdy człowiek żył tylko dla pieniędzy, dla bogactwa, które pewnego dnia nagle stracił. Człowiek taki utracił skarb, przy którym było jego serce (por. Mt 6,21), i odbiera sobie życie. Nie widzi już żadnego celu, dla którego warto by żyć.
c) Dążenie tylko do celów ziemskich
Często można się spotkać z takim życiem chrześcijan, które nie ujawnia wyraźnie nadużywania Bożego miłosierdzia ani też rozpaczy, brak natomiast jasnego i wyraźnego dążenia do celu ostatecznego. Może tak być dlatego, że nadzieja jeszcze się odpowiednio nie rozwinęła, ale może to być również znakiem jej całkowitego zaniku. Nadzieja bowiem – wraz z tęsknotą za Bogiem i chęcią spotkania się z Nim – może ulegać osłabieniu a nawet zanikowi.
Zaniknie pragnienie spotkania się z Bogiem u tego, kto zniszczył w sobie dar przyjaźni z Nim. Tęsknota za kimś rodzi się z miłości. Jeśli ktoś kocha Boga i głęboko się z Nim przyjaźni, ten w taki sposób kształtuje swoje życie na ziemi, żeby spotkać się z Nim w wieczności. Autentyczna przyjaźń łączy się z tęsknotą za spotkaniem z przyjacielem. W kim nie ma postawy przyjaźni wobec Boga, w tym też nie ma tęsknoty za Nim ani pragnienia spotkania się z Nim.
Częstym powodem zapominania o wieczności jest przywiązanie do bogactwa i urządzanie sobie wygodnego życia na ziemi. Chciwy człowiek tak skwapliwie zabiega o zdobycie bogactw, jak gdyby mogły mu one zapewnić wieczne szczęście (por. Łk 12,13-21). Dla pieniędzy człowiek gotów jest nieraz wyrzec się samego Boga, zrezygnować z przyjaźni z Nim, odrzucić Dawcę życia wiecznego.
Kto całe życie spędza na używaniu, na jedzeniu i piciu, na zabawach, przyjemnościach i rozrywkach, ten nie jest skłonny przejmować się czekającym go spotkaniem z Panem. Pragnienie doznawania przyjemności ziemskich sprawia, że odsuwa on od siebie niepokojącą go myśl o śmierci i o tym, co po niej nieuchronnie nastąpi. Człowiek taki nie odpowiada na wezwanie Chrystusa: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują” (Mt 7,13-14). Pociągany przez bogactwo i przyjemności człowiek woli nie myśleć o tym, że jego doczesne życie skończy się któregoś dnia. Odsuwa od siebie myśl, że jest powołany do życia, do spotkania z Bogiem i ze zbawionymi, do zmartwychwstania, do istnienia w Królestwie, w którym zostanie ostatecznie pokonana śmierć i wszelkie zło zagrażające człowiekowi (por. 1 Kor 15,24-28). Człowiek przywiązany do bogactw i przyjemności przypomina Ezawa, który za miskę soczewicy zrzekł się przywileju pierworodztwa i błogosławieństwa ojca. (por. Rdz 25,24-34)
***
Modlitwa o nadzieję
Jezu Chryste, Panie żyjący wśród nas. Ty wskrzesisz nas z martwych. Spraw, abyśmy pamiętali o naszym powołaniu do zmartwychwstania i do życia wiecznego. Broń nas przed takim stylem życia, w którym wszystko oprócz Ciebie wydaje się ważne. Pozwól nam pamiętać, że pieniądz, majątek, używanie i przyjemność nie zapewnią nam życia wiecznego. Pomóż nam nie zapominać, że w chwili śmierci będziemy musieli porzucić absolutnie wszystko. Pomóż mi, Zbawicielu, tak żyć, abyś Ty sam był dla mnie Kimś najważniejszym, abym tylko w Tobie pokładał nadzieję, a nie w bogactwie, nie w wygodnym życiu, nie w przyjemnościach ani nie w sławie, władzy czy własnych uzdolnieniach.
Wzmocnij moje przekonanie, Jezu, że tylko Ty jesteś naszym jedynym Zbawicielem, że tylko Ty zapewniasz nam trwałe szczęście, że nie dadzą go nam przemijające rzeczy stworzone. Chcę tylko w Tobie, Panie, pokładać całą moją nadzieję i w Tobie widzieć Źródło szczęścia, Wybawiciela z grzechów, cierpienia i śmierci. Ufam Tobie, boś Ty wierny, wszechmocny i miłosierny. Dasz mi grzechów odpuszczenie, łaskę i wieczne zbawienie. Amen.
http://www.teologia.pl/m_k/prz-03.htm