10 listopada 1444 roku pod Warną starły się zastępy chrześcijańskiej krucjaty dowodzonej przez młodego króla Polski, Władysława i armie tureckiego sułtana Murata II. Armia chrześcijańska, choć dwukrotnie mniej liczna, przez długi czas przejawiała inicjatywę i właściwie mogła tę bitwę wygrać, jednak pod koniec dnia została rozgromiona. Pozostała jednak legenda.
Po stronie chrześcijańskiej do boju ruszyła dość niezwykła koalicja, na którą składały się zastępy polskie, ruskie, węgierskie, czeskie, chorwackie, wołoskie, mołdawskie i bułgarskie. Był to efekt unii personalnej, jaka zaistniała, gdy oprócz tronu polskiego młody Władysław III objął również tron czeski i węgierski. Młody i pełen ideałów, zapragnął ruszyć na wyprawę krzyżową i odeprzeć narastające tureckie zagrożenie dla Europy. Jego pochód 1443 roku przyniósł wielkie sukcesy i na ich kanwie zawarto pokój z Turkami. Jednak młody, porywczy król uległ naciskom papiestwa w osobie legata, kardynałą Orsiniego i części rycerstwa, wiosną 1444 roku wznawiając działania wojenne i tym samym zrywając pokój. Ponownie odnosił sukcesy, w czym duży udział miał węgierski wódz, Janos Hunyadi, ojciec późniejszego króla Węgier, Macieja Korwina. Kiedy doszło do ostatecznego starcia, również szala zwycięstwa przez długi czas była po stronie chrześcijan.
Podstawą kalkulacji krzyżowców była przewaga techniczna i znakomite wyszkolenie hufców chrześcijańskich. Tę pierwszą miało zapewnić dostarczenie artylerii przez Wenecjan. Ci jednak, przekupieni przez Murata II, odstąpili od walki, a być może nawet pomogli się przeprawić sułtańskiej armii na kontynent.
Hufce tureckie zaskoczyły armię chrześcijańską podczas oblężenia Warny. W tej sytuacji Władysław III odstąpił od miasta i próbował się wycofać, gdy nie udało się, przyjął walną bitwę. Zarówno on, jak i Hunyadi wiedzieli, że muszą wygrać szybko, ze względu na przewagę liczebną przeciwnika. Jako pierwsza uderzyła na lewym skrzydle polska jazda i dosłownie zmiażdżyła przeciwnika. Z biegiem czasu jednak szale zwycięstwa się wyrównały. Właśnie wtedy Władysław podjął ryzyko, które miał przypłacić życiem. Wbrew Hunyadiemu, który chciał dotrwać do nocy i wycofać się po nierozstrzygniętym boju, postanowił zebrać hufiec najlepszych rycerzy i uderzyć na wzgórze, z którego dowodził sułtan. W tumulcie bitewnym straceńczy oddział został rozbity, ciała króla nigdy nie odnaleziono. Jego śmierć wywołała panikę i rozsypkę armii krzyżowców.
Bitwa ta miała wielkie znaczenie dla dalszej historii Europy Środkowo-Wschodniej. Od tej pory Turcy definitywnie przejęli inicjatywę i zadomowili się w Europie, kształtując na długo politykę w regionie. Zagłada słowiańskich państewek na Bałkanach została przesądzona. Pamięć o bitwie jest wciąż żywa, często w dość niezwykłych miejscach. Dzwon na Wieży Zegarowej w płockim zamku od 1495 roku do dziś o zmroku wybija dziewięć uderzeń na pamiątkę poległych pod Warną polskich rycerzy. Od ponad pięciuset lat... Jeśli chodzi o Polskę, to przedwczesna śmierć Warneńczyka (jak odtąd nazywano króla), spowodowała wcześniejszą intronizację Kazimierza Jagiellończyka. Być może wyszło to naszemu krajowi na dobre, ponieważ młodszy brat Władysława okazał się jednym z najwybitniejszych władców.
Domniemama śmierć młodego króla stała się źródłem wielu legend. Mówiono, że nie zginął, a dostał się do niewoli, bądź ukrywał się jako mnich. Istnieje legenda, że osiadł na portugalskiej Maderze. Bułgarii został prawdziwym bohaterem: ma w Warnie swoją szkołę, ulicę, pomnik i park. Mauzoleum z symbolicznym grobem stoi w miejscu, gdzie po raz ostatni go widziano. Byliśmy tam i na własne oczy mogliśmy stwierdzić, jak niewiele zabrakło do pagórka, na którym dowodził Murat.
Przez pewien czas myślano o kanonizacji Warneńczyka, ostatecznie jednak do niego nie doszło. Główną przeszkodą miały być sprawy natury obyczajowej, a konkretnie orientacja seksualna króla. Nie wiadomo, ile było w tym prawdy, w każdym razie kanonizacja nie odbyła się.
śmierć Jana Werneńczyka
Bitwa pod Warną, 1444r.
10 listopada 1444 roku pod Warną starły się zastępy chrześcijańskiej krucjaty dowodzonej przez młodego króla Polski, Władysława i armie tureckiego sułtana Murata II. Armia chrześcijańska, choć dwukrotnie mniej liczna, przez długi czas przejawiała inicjatywę i właściwie mogła tę bitwę wygrać, jednak pod koniec dnia została rozgromiona. Pozostała jednak legenda.
Po stronie chrześcijańskiej do boju ruszyła dość niezwykła koalicja, na którą składały się zastępy polskie, ruskie, węgierskie, czeskie, chorwackie, wołoskie, mołdawskie i bułgarskie. Był to efekt unii personalnej, jaka zaistniała, gdy oprócz tronu polskiego młody Władysław III objął również tron czeski i węgierski. Młody i pełen ideałów, zapragnął ruszyć na wyprawę krzyżową i odeprzeć narastające tureckie zagrożenie dla Europy. Jego pochód 1443 roku przyniósł wielkie sukcesy i na ich kanwie zawarto pokój z Turkami. Jednak młody, porywczy król uległ naciskom papiestwa w osobie legata, kardynałą Orsiniego i części rycerstwa, wiosną 1444 roku wznawiając działania wojenne i tym samym zrywając pokój. Ponownie odnosił sukcesy, w czym duży udział miał węgierski wódz, Janos Hunyadi, ojciec późniejszego króla Węgier, Macieja Korwina. Kiedy doszło do ostatecznego starcia, również szala zwycięstwa przez długi czas była po stronie chrześcijan.
Podstawą kalkulacji krzyżowców była przewaga techniczna i znakomite wyszkolenie hufców chrześcijańskich. Tę pierwszą miało zapewnić dostarczenie artylerii przez Wenecjan. Ci jednak, przekupieni przez Murata II, odstąpili od walki, a być może nawet pomogli się przeprawić sułtańskiej armii na kontynent.
Hufce tureckie zaskoczyły armię chrześcijańską podczas oblężenia Warny. W tej sytuacji Władysław III odstąpił od miasta i próbował się wycofać, gdy nie udało się, przyjął walną bitwę. Zarówno on, jak i Hunyadi wiedzieli, że muszą wygrać szybko, ze względu na przewagę liczebną przeciwnika. Jako pierwsza uderzyła na lewym skrzydle polska jazda i dosłownie zmiażdżyła przeciwnika. Z biegiem czasu jednak szale zwycięstwa się wyrównały. Właśnie wtedy Władysław podjął ryzyko, które miał przypłacić życiem. Wbrew Hunyadiemu, który chciał dotrwać do nocy i wycofać się po nierozstrzygniętym boju, postanowił zebrać hufiec najlepszych rycerzy i uderzyć na wzgórze, z którego dowodził sułtan. W tumulcie bitewnym straceńczy oddział został rozbity, ciała króla nigdy nie odnaleziono. Jego śmierć wywołała panikę i rozsypkę armii krzyżowców.
Bitwa ta miała wielkie znaczenie dla dalszej historii Europy Środkowo-Wschodniej. Od tej pory Turcy definitywnie przejęli inicjatywę i zadomowili się w Europie, kształtując na długo politykę w regionie. Zagłada słowiańskich państewek na Bałkanach została przesądzona. Pamięć o bitwie jest wciąż żywa, często w dość niezwykłych miejscach. Dzwon na Wieży Zegarowej w płockim zamku od 1495 roku do dziś o zmroku wybija dziewięć uderzeń na pamiątkę poległych pod Warną polskich rycerzy. Od ponad pięciuset lat...
Jeśli chodzi o Polskę, to przedwczesna śmierć Warneńczyka (jak odtąd nazywano króla), spowodowała wcześniejszą intronizację Kazimierza Jagiellończyka. Być może wyszło to naszemu krajowi na dobre, ponieważ młodszy brat Władysława okazał się jednym z najwybitniejszych władców.
Domniemama śmierć młodego króla stała się źródłem wielu legend. Mówiono, że nie zginął, a dostał się do niewoli, bądź ukrywał się jako mnich. Istnieje legenda, że osiadł na portugalskiej Maderze. Bułgarii został prawdziwym bohaterem: ma w Warnie swoją szkołę, ulicę, pomnik i park. Mauzoleum z symbolicznym grobem stoi w miejscu, gdzie po raz ostatni go widziano. Byliśmy tam i na własne oczy mogliśmy stwierdzić, jak niewiele zabrakło do pagórka, na którym dowodził Murat.
Przez pewien czas myślano o kanonizacji Warneńczyka, ostatecznie jednak do niego nie doszło. Główną przeszkodą miały być sprawy natury obyczajowej, a konkretnie orientacja seksualna króla. Nie wiadomo, ile było w tym prawdy, w każdym razie kanonizacja nie odbyła się.