charakterystyka postaci dwa tematy do wyboru 1 ten człowiek wyjątkowo mi zaimponował- Andrzej Radek 2 stał się zupełnie innym człowiekiem-Marcin Borowicz
xMoniiiax
Marcin Borowicz jest głównym bohaterem powieści Stefana Żeromskiego pt. „Syzyfowe prace”. Jego rodzice, właściciele małej wioski- Gawronek, należeli do zubożałej szlachty. Nie stać ich było na wynajęcie prywatnego nauczyciela, dlatego posłali swego jedynego syna do elementarnej szkoły w Owczarach. Za wszelką cenę chcieli, aby Marcin zdobył odpowiednie wykształcenie, płacąc tym, co mieli-czyli plonami zapewnili mu opiekę u nauczyciela Wiechowskiego. Jako ośmioletni chłopczyk Borowicz był duży, tęgi i muskularny. Miał czarne, błyszczące oczy, gęste brwi i włosy przystrzyżone „na jeża”. Nie był dzieckiem ładnym, lecz wyglądał na rozumnego i miłego. Marcin był inteligentny. „Uczył się pilnie, ze wzniosłą bezwzględnością, do której nie znalazło jeszcze dostępu ani zwątpienie, ani nieufność, ani żadne wyrachowanie, ani szacherka.” Problemy jednak sprawiała mu nauka arytmetyki i języka rosyjskiego. W szóstej klasie Borowicz za namową inspektora założył koło literatów, którego zadaniem było studiowanie rosyjskiej literatury, uczniowie starsi wygłaszając referaty „masakrowali (…) nieszczęsną „Polszę”, opisywali ją, (…) jako dom niewoli, gniazdo rozbestwionej szlachty, mordującej lud ruski”. Epizod w życiu Marcina, w którym brał udział w zebraniach kółka świadczy o tym, że biernie poddawał się rusyfikacji. Jednak po recytacji Reduty Ordona przez Zygiera zrozumiał jak był manipulowany przez nauczycieli, w szczególności przez inspektora. Dojrzał, razem z kolegami zaczął spotykać się „na górce” u Gontali, gdzie czytywali dzieła „zakazane”, czyli utwory polskich i zagranicznych autorów, przekazujących treści patriotyczne lub przedstawiających nowe nurty filozoficzne oraz szersze spojrzenie na świat. Chłopak wreszcie dorósł do samodzielnego myślenia, nie dawał już tak łatwo sobą kierować. Nasz bohater był wrażliwy. Świadczy o tym jego umiłowanie przyrody, kochał rodzime lasy, na ich widok na jego twarzy pojawiał się uśmiech. Wzruszył się w trakcie wcześniej wspomnianej recytacji Reduty Ordona, chciało mu się płakać. Podobna reakcja nastąpiła po przeczytaniu „Dziadów” Adama Mickiewicza, tu cytuję: „(…) nie był w stanie z nikim mówić. Uciekł do najbliższego lasu i błąkał się tam pożerany przez nieopisane wzruszenie.” Oprócz tego bardzo kochał swoją matkę, tęsknił, gdy pierwszy raz został sam w szkole w Owczarach. Gdy ta najbliższa jego sercu osoba umarła, chłopiec doznał tak wielkiego szoku, że „(…) początkowo nie odczuł tej straty.” Dopiero po jakimś czasie uświadomił sobie, że matka nie żyje, że już nie ma do kogo zwrócić się o pomoc, że nikt go już nie będzie wspierał tak jak ona to robiła. Nie można jednoznacznie stwierdzić, czy Marcin był solidarny w stosunku do kolegów. Z jednej strony pogrążył chłopca o nazwisku Walecki, mówiąc, że ten nie ma racji sprzeciwiając się panu Kostriulewowi, i że chyba każdemu się podobało to, co powiedział nauczyciel. Z drugiej jednak strony wstawił się za Andrzejem Radkiem, który zostałby wyrzucony ze szkoły, gdyby nie pomoc kolegi. Gdy poznajemy Borowicza jest on niezaradnym i samotnym chłopcem, który został rzucony na głęboką wodę. Spod opieki ukochanej matki, która dogadzała mu we wszystkim i nie zdążyła przygotować go do prawdziwego życia, przeszedł pod dach nauczyciela, który nie wykazywał nim zainteresowania. W pierwszych dniach pobytu w Owczarach chłopak uświadomił sobie, że sam nie potrafił się nawet ubrać, uczył się być samodzielnym. Później, gdy umarła mu matka i zdał sobie sprawę, że nie może liczyć na pomoc ojca zaczął sobie sam radzić. W przeciągu lat zmieniło się także podejście Marcina do religii. Na początku nauki traktował ją jak obowiązek, później jednak, po śmierci ukochanej matki znalazł w niej oparcie. Codziennie wcześnie rano udawał się do kościoła, modlił się praktycznie o wszystko. Bezgranicznie ufał Bogu i wierzył, że wszystko jest uzależnione od jego wizyt w kościele. W końcu jednak, mniej więcej w klasie szóstej Borowicz stał się ateistą i był poniekąd specjalistą w tej dziedzinie. Można bez wahania stwierdzić, że Marcin Borowicz to postać zdecydowanie dynamiczna. Poznajemy go, gdy ma zaledwie 8 lat, a żegnamy się z nim, gdy ma już lat 17, oczywistą sprawą jest, że człowiek zmienia się w trakcie dojrzewania. Pomimo to, przemiana Marcina wydaje się ogromna. Z zagubionego, niesamodzielnego, uległego chłopca stał się zaradnym i jednym z najważniejszych wśród swoich rówieśników. Przeżył także pierwszą miłość, choć nie zamienił z Anną Stogowską ani jednego słowa, kochał ją niezmiernie, dzięki niej stał się jeszcze bardziej wrażliwy. Czytając powieść mieliśmy szansę prześledzić tak ważny okres w życiu człowieka, jakim jest dorastanie. Dotarliśmy do momentu, w którym Marcin Borowicz był w pełni dojrzały moralnie i politycznie.
Jako ośmioletni chłopczyk Borowicz był duży, tęgi i muskularny. Miał czarne, błyszczące oczy, gęste brwi i włosy przystrzyżone „na jeża”. Nie był dzieckiem ładnym, lecz wyglądał na rozumnego i miłego.
Marcin był inteligentny. „Uczył się pilnie, ze wzniosłą bezwzględnością, do której nie znalazło jeszcze dostępu ani zwątpienie, ani nieufność, ani żadne wyrachowanie, ani szacherka.” Problemy jednak sprawiała mu nauka arytmetyki i języka rosyjskiego.
W szóstej klasie Borowicz za namową inspektora założył koło literatów, którego zadaniem było studiowanie rosyjskiej literatury, uczniowie starsi wygłaszając referaty „masakrowali (…) nieszczęsną „Polszę”, opisywali ją, (…) jako dom niewoli, gniazdo rozbestwionej szlachty, mordującej lud ruski”. Epizod w życiu Marcina, w którym brał udział w zebraniach kółka świadczy o tym, że biernie poddawał się rusyfikacji. Jednak po recytacji Reduty Ordona przez Zygiera zrozumiał jak był manipulowany przez nauczycieli, w szczególności przez inspektora. Dojrzał, razem z kolegami zaczął spotykać się „na górce” u Gontali, gdzie czytywali dzieła „zakazane”, czyli utwory polskich i zagranicznych autorów, przekazujących treści patriotyczne lub przedstawiających nowe nurty filozoficzne oraz szersze spojrzenie na świat. Chłopak wreszcie dorósł do samodzielnego myślenia, nie dawał już tak łatwo sobą kierować.
Nasz bohater był wrażliwy. Świadczy o tym jego umiłowanie przyrody, kochał rodzime lasy, na ich widok na jego twarzy pojawiał się uśmiech. Wzruszył się w trakcie wcześniej wspomnianej recytacji Reduty Ordona, chciało mu się płakać. Podobna reakcja nastąpiła po przeczytaniu „Dziadów” Adama Mickiewicza, tu cytuję: „(…) nie był w stanie z nikim mówić. Uciekł do najbliższego lasu i błąkał się tam pożerany przez nieopisane wzruszenie.” Oprócz tego bardzo kochał swoją matkę, tęsknił, gdy pierwszy raz został sam w szkole w Owczarach. Gdy ta najbliższa jego sercu osoba umarła, chłopiec doznał tak wielkiego szoku, że „(…) początkowo nie odczuł tej straty.” Dopiero po jakimś czasie uświadomił sobie, że matka nie żyje, że już nie ma do kogo zwrócić się o pomoc, że nikt go już nie będzie wspierał tak jak ona to robiła.
Nie można jednoznacznie stwierdzić, czy Marcin był solidarny w stosunku do kolegów. Z jednej strony pogrążył chłopca o nazwisku Walecki, mówiąc, że ten nie ma racji sprzeciwiając się panu Kostriulewowi, i że chyba każdemu się podobało to, co powiedział nauczyciel. Z drugiej jednak strony wstawił się za Andrzejem Radkiem, który zostałby wyrzucony ze szkoły, gdyby nie pomoc kolegi.
Gdy poznajemy Borowicza jest on niezaradnym i samotnym chłopcem, który został rzucony na głęboką wodę. Spod opieki ukochanej matki, która dogadzała mu we wszystkim i nie zdążyła przygotować go do prawdziwego życia, przeszedł pod dach nauczyciela, który nie wykazywał nim zainteresowania. W pierwszych dniach pobytu w Owczarach chłopak uświadomił sobie, że sam nie potrafił się nawet ubrać, uczył się być samodzielnym. Później, gdy umarła mu matka i zdał sobie sprawę, że nie może liczyć na pomoc ojca zaczął sobie sam radzić.
W przeciągu lat zmieniło się także podejście Marcina do religii. Na początku nauki traktował ją jak obowiązek, później jednak, po śmierci ukochanej matki znalazł w niej oparcie. Codziennie wcześnie rano udawał się do kościoła, modlił się praktycznie o wszystko. Bezgranicznie ufał Bogu i wierzył, że wszystko jest uzależnione od jego wizyt w kościele. W końcu jednak, mniej więcej w klasie szóstej Borowicz stał się ateistą i był poniekąd specjalistą w tej dziedzinie.
Można bez wahania stwierdzić, że Marcin Borowicz to postać zdecydowanie dynamiczna. Poznajemy go, gdy ma zaledwie 8 lat, a żegnamy się z nim, gdy ma już lat 17, oczywistą sprawą jest, że człowiek zmienia się w trakcie dojrzewania. Pomimo to, przemiana Marcina wydaje się ogromna. Z zagubionego, niesamodzielnego, uległego chłopca stał się zaradnym i jednym z najważniejszych wśród swoich rówieśników. Przeżył także pierwszą miłość, choć nie zamienił z Anną Stogowską ani jednego słowa, kochał ją niezmiernie, dzięki niej stał się jeszcze bardziej wrażliwy.
Czytając powieść mieliśmy szansę prześledzić tak ważny okres w życiu człowieka, jakim jest dorastanie. Dotarliśmy do momentu, w którym Marcin Borowicz był w pełni dojrzały moralnie i politycznie.