Wypracowanie na temat : Zawsze chciałem odnaleźc rodziców - opowiadanie Bartka z Władcy Lewawu
Do Niedzieli Prosze :)
mysza12
Mały chłopiec leżał ukryty pośród wysokich traw.Leżał już tam przez bardzo długi czas.Ukrywając przed swoją opiekunką ponieważ przez przypadkiem rozbił jej ukochana porcelanowa wazę i teraz czekało go pożądane lanie.Wiedział że go nie ominie lecz wolał je utrzymać później niż wcześniej.Zawsze istniała nadzieją,że stara Urka tak się zmartwi jego zniknięciem,że zapomni o rozbitej porcelanie.Zawsze gdy znikał i powracał po wielu godzinach opiekunka był bardzo przerażona i powtarzała w kółko : ,,Dobrze że wrócił bo gdyby znikną on by mnie zabił" Chłopiec nie miał pojęcia o co jej chodzi.Myślał po prostu że powoli traci zmysły.Nie współczuł jej cieszył się z tego powodu gdyż mógł to wykorzystać.Nigdy zresztą nie kochał swej opiekunki,czasami myślał że wręcz ją nienawidzi.Wolał mieć rodziców niż starą i nie dobrą Urke.Zazdrościł wszystkim dzieciom które miały rodziców.Często obserwował dzieci z matkami i ojcami i wtedy odczuwał straszny smutek.Nie mógł znieś tego że jest samotny.Uważa,że to nie sprawiedliwe że jedni maja rodzinę a inni jej nie posiadają . Jego zazdrość sprawiła że nie miał prawie w ogóle przyjaciół.Jedynie jeden chłopak Kastor chciał się z nim przyjaźnić.Czasami się z nim bawił ale rzadko Opiekunka nie pozwalała mu się z nim zadawać.Zresztą nie traktował tej znajomości zbyt poważnie w przeciwieństwie do Kastora,który bardzo go lubiła.Chłopak swe dzieciństwo spędził w samotności,którą powoli akceptował.Jeszcze dwa lat wcześniej chciałby odnaleźć rodziców a teraz było mu to obojętne.Przyzwyczaił się do życia w ten sposób. Chłopak zaczął powoli wstawać.Stwierdził ze należy już wracać.Gdyby posiedział tu jeszcze z godzinę Urka dostałaby pewnie zawału.Na tą myśl uśmiechną się sam do siebie..Leniwym krokiem ruszył w stronę domu.szedł najpierw przez polane a potem przez las który nosił nazwę mroczny .Nikt nie zapuszczał się do niego gdyż twierdzono że w nim straszy i żyją niebezpieczne stworzenia. Dorośli się tam nie zakradali a co dopiero dzieci.Jednak chłopiec nigdy się go nie obawiał.Często do niego chodził i nie spotkał czegoś przerażającego.Ludzie po prostu wymyślili sobie to wszystko aby się nawzajem straszyć,co chłopiec uznał za bardzo głupie.z ich strony. W końcu wyszedł z lasu i znalazł się na piaszczystej ścieżce prowadzącej do małej wioski Muri, która leżała w północno-zachodniej Serpensi. Szedł ze spuszczoną głową kopiąc kamień gdy nagle usłyszał za sobą czyjeś kroki.odwrócił się błyskawicznie,lecz nic nie ujrzał za sobą.Byl jednak pewny,że ktoś go obserwuje.Zawsze wyczuwał takie rzeczy.Postanowił iść dalej,lecz być czujnym.Co jakiś czas spoglądał za siebie jednak nic nie zobaczył.Gdy zbliżał się do Muri na jego drodze stanął Kastor.Był to niski zielonooki rudzielec. -Cześć Etmin-przywitał się z chłopcem szczerząc zęby -Hej-mrukną -Wiesz szuka cię twoja opiekunka-poinformował -No i ? -Jest bardzo przerażona twoim zniknięciem-dodał-Powinieneś wrócić bo inaczej umrze ze strachu. -Wiem,wiem.-powiedział z westchnięciem i ruszył dalej -Etmin!Zaczekaj-zawołał za nim Chłopiec staną w miejscu, ale nie odwrócił głowy w jego stronę. -Co znowu? -Wiesz pomyślałem,że może jutro poszedłbyś ze mną i chłopakami nad jezioro.Co o tym myślisz? Chłopak nie odpowiadał przez dłuższą chwile -Spytam Urki-powiedział w końcu-Jeśli się zgodzi pójdę z wami Chłopiec ruszył dalej -Ciesze się-usłyszał za sobą W końcu gdy dotarł pod drzwi domu z trudem je otworzył.W domu panowała cisza co nie było czyms niezwykłym.Od zawsze tak było Etmin bardzo cicho podkradł się do kuchni.Kątem oka dojrzał że jest w nim Urka.Nie była ona sama co zdziwiło Etmina.Nikt nigdy ich nie odwiedzał..Przed jego opiekunką stał wysoki czarnowłosy mężczyzna.Rozmawiał o czymś z Urką.Kobieta wyglądała na przerażoną. -Gdzie on jest?-spytał gniewny głosem mężczyzna Urka patrzyła na niego ze strachem. -Mówiłam już. Poszedł na spacer mistrzu-odpowiedziała cicho -I nie wraca tyle czasu-warkną-Kazałem ci się nim tylko zaopiekować, a ty nawet tego nie potrafisz-dodał i uderzył ją w twarz. Urka pisnęła z bólu. Etminowi nie podobało się jak potraktował Urke. ,,Co sobie ten mężczyzna myśli"-pomyślał rozzłoszczony-,,Nie ma prawa jej tak traktować'' -Jeśli nie wróci zginiesz w męczarniach-wrzasną na nią -On tak zawsze się szweda-szepnęła Etmin po dłuższym zastanowieniu stwierdził że oni cały czas rozmawiają o nim, bo o kim innym mogli by mówić? Tylko czego od niego chciał ten przerażający mężczyzna.Chłopak wiedział,że jeśli chce przerwać to upokarzanie Urki to musi tam wejść,choć nie miał na to za bardzo ochoty.Obawiał się,że mężczyzna może chce go zabić.W końcu jednak wszedł do kuchni. Oczy mężczyzny i opiekunki skierowały się na chłopca --Nie możesz tak ją traktować -powiedział wściekle.Mężczyzny uśmiechną się. -Ty okropny chłopcze gdzieś się podziewał-wrzasnęła na niego i potrząsnęła nim Urka-I nie masz prawa odzywać się w taki sposób do Mistrza Rukina Chłopak już żałował ,że było mu jej szkoda.Mógł jeszcze trochę poczekać i pooglądać jak wrzeszczy na nią jakiś tam mistrz. Rukian obserwował chłopca bardzo uważnie i zaobserwował ciekawe rzeczy.Chłopak z całą pewnością przypominał z wyglądu swego ojca,ale ostry temperament odziedziczył po swej matce. Rukian już nie mógł doczekać się kiedy dowie się jakie Etmin posiada zdolności. Od dziś chłopak należał do niego. Etmin patrzył na niego nadal ze złością. -Nie patrz tak na mistrz-skarciła go Urka. -Zamilcz i odejdź-rozkazał jej.-Chce z nim porozmawiać -Tak panie-odparła i w ukłonach zniknęła za drzwiami. Chłopka popatrzy za nią ze strachem.Nie chciał aby sobie poszła.Nie chciał zostać sam z tym mężczyzną. -Nie musisz się mnie obawiać-powiedział zmieniając ton głosu na nieco łagodniejszy. -Nie obawiam się-skłamał-Czego pan chce ode mnie ? -Chciałbym porozmawiać o twej przyszłości-odpowiedział Chłopak milczał,więc Rukian zaczął dalej mówić. -Siedem lat temu zostałeś mi oddany wychowanie przez swą matkę ,która została zamordowana kilka dni później.-powiedział. Na twarzy chłopca pojawiło się zdziwienie. -Co?-przerwał mu -Nie powinieneś przerywać mi To nie jest zbyt kulturalne-rzekł -Jeśli chcesz usłyszeć co mam do powiedzenia to bądź cicho -dodał widocznie tracąc cierpliwość Chłopiec naburmuszył się. -Oddała cie i kazała wychować na silnego wojownika-ciągną dalej-Ja jednak jestem mężczyzną i nie mogłem cie wychowywać w wieku dziecięcym,więc oddałem cie pod opiekę Urki.Teraz jednak już jesteś gotowy na naukę,która chce ci przekazać.Dzięki mnie możesz stać się wielki.Nauczę cię władać mieczem i magii jakiej nikt nie zna.A teraz spytam cię;Czy jesteś gotowy na zdobycie mocy i władzy?Jesteś gotowy wypełnić wole swej matki? Etmin patrzył na niego osłupiały. -Oczywiście-odpowiedział po chwili ciszy. -Dobrze.Jeszcze dziś odejdziesz ze mną z tąd-rzekł uradowany -Powiedz;Kto zabił moją matkę? -Naprawdę chcesz to usłyszeć-spytał choć nie mógł się doczekać,kiedy mu to wyjawi. -Tak -Twój ojciec-odpowiedział krótko Etmin spojrzał na niego przerażony. -Dlaczego?-wyszeptał -Twój ojciec kochał inną kobietę i żeby z nią być postanowił zabić twą matkę i ciebie.Jednak twa matka dowiedziała się o tym i postanowiła cię ukryć.Sama niestety zginęła. Na twarzy chłopca pojawiła się wściekłość. -On jeszcze żyje? -Tak Etmin spuścił głów i zastanawiał się nad czymś.Po chwili rzekł -Ucz mnie tak abym był potężny. -Z rozkoszą-powiedział a jego oczy zabłyszczały złowrogo Jakiś czas później Rukian i Etmin odeszli z domu Urki.Nie pożegnali się z nią.Gdy byli kilka metrów od jej mieszkania.Rukian szepną. -Fairmero Dom Urki staną w płomieniach.Etmin patrzył na to z mieszaniną strachu i podziwu dla Rukiana -To jedno z zaklęć,których cię nauczę-rzekł obojętnie. -Dlaczego to zrobiłeś mistrzu? -Odniosłem wrażenie,że nie była dobrą opiekunką-odparł -Tak z całą pewnością nie była. Z całej wioski nadbiegali mężczyźni by zagasić płonący budynek.jednak nikt nie zauważył odchodzących z Muri Rukiana i Etmina.
*
W tym samym czasie w sąsiednim kraju Ombili w domu Wielkiego mistrza wychowywał się inny chłopiec.Nazywał się Rigiel Ophiuchi i był synem Wielkiego mistrza. oraz Nuri z domu Fidlus.Był on wielkim rozrabiakiem przez co wpadał w różne kłopoty.Rodzice mieli z nim same zmartwienia,dlatego czekali aż skończy siedem lat i uda się na dziewięcio letnią naukę do mistrza Fuzira. W końcu ten dzień nastał.Rigiel skończył siedem lat i chcąc czy nie chcąc musiał opuścić rodzinny dom i udać się na długie lata ciężkiej nauki.Tyle że Rigiel za nic na świecie nie chciał na nie iść.Wolał zostać w domu i wolał aby uczył go ojciec.jednak Alzur nie miał na to czasu musiał zajmować się krajem.Rigiel był przez to na niego wściekły.Kilka dni przed odejściem do Fuzira w ogóle się do niego nie odzywał.Alzur tez złości się na syna. Miał dosyć jego nie posłuszeństwa i ogromnego lenistwa. -Z naszego Rigla nic nie wyrośnie dobrego-powiedział do swej żony gdy już kładli się do snu Było to dzień przed odejściem syna do Fuzira.-Większego leniucha od niego nie widziałem.-dodał rozzłoszczony. Nuria westchnęła. Właśnie rozczesywała swe długie złociste włosy. -Pójdzie na nauki do Fuzira i się zmieni.Mistrz da mu szkole,życia.Sam wiesz o tym najlepiej.W końcu był także twoim nauczycielem.Rigiel porostu potrzebuje twardej ręki.Jak wróci będzie na pewno wspaniałym wojownikiem.tak jak jego tata.-powiedziała i pocałowała męża w policzek. -Nie wiem czy wystarczy Fuzir aby zmienić to niesforne dziecko-burkną -Wystarczy-zapewniała -Nie rozumiem.Chłopcy w jego wieku garną się do nauki władania mieczem i magią.A on ?-rzekł zrezygnowany-Nasz syn to jakiś odmieniec.Nawet Amira chciałaby zacząć się uczyć. -Nie spisuj go na straty-szepnęła Nuria -Nie spisuje kochanie.Ciągle w niego wierze,ale jeśli nie weżnie się w garść to dziedzicem klanu ustanowię Amire-rzekł twardym głosem Zapadła chwila milczenia. Nuria co jakiś czas otwierała usta chcą coś powiedzie ale je zamykała bojąc się że to co powie może spowodować małą burze.W końcu jednak odezwała się na temat o którym nie mówili od pięciu lat. -Żałujesz że twój pierwszy syn nie żyje i nie obejmie przywództwa nad klanem.Prawda?-spytała bardzo cicho Twarz Alzura skamieniała. - Żałuje że nie żyje ale nie dlatego że mógłby objąć władze nad klanem a może nawet nad krajem.Był moim dzieckiem i jak każdy rodzic chciałbym aby żył. Nawet jeśli byłby jakimś beztalencie. Tyczy się to mych wszystkich dzieci. -Rozumiem-mruknęła -Nie drążmy już tego tematu -Dobrze.-powiedziała i zgasiła palące się świeczki Alzur i Nuria nie spostrzegli że pod drzwiami ich sypialni stał Rigiel i chłoną każde przez nich wypowiedziane słowo.Pierwszy raz usłyszał o swym starszym bracie./Bardzo go to zaciekawiło tak że nie zwrócił uwagi na to co mówił o nim jego ojciec. Musiał dowiedzieć się więcej o tym zanim opuści dom.Postanowił zapytać o to matkę.. Następnego dnia Rigiel z samego rana pobiegł do sypialni matki i upewniwszy się że nie ma ojca wszedł do niej.Nuria właśnie wstawała.Rigiel wskoczył na jej łózko. -Nie mogłeś poczekać aż się ubiorę kochanie-skarciła go. -Niestety nie matko.-odparł-To co chce się zapytać jest bardzo ważne. Matka zrobiła wystraszone oczy. Miał taki sam błękitny kolor jak u Rigla. -Co takiego jest ważne,że wstałeś tak wcześnie.To do ciebie nie podobne. -Chcę spytać o mojego starszego brata-odpowiedział Twarz Nuri zbladła. -Skąd o nim wiesz?-spytała bezbarwnym głosem -Usłyszałem jak o nim mówiłaś z ojcem-powiedział nic nie kryjąc przed nią. -Podsłuchiwałeś?-rzekła wściekła-Nic ci o tym nie opowiem.Ojciec nie życzy sobie aby to rozpowiadać. -Proszę mamo-zajęczał i chwycił ją za dłoń.-Bardzo proszę. -Nie-odpowiedziała twardo -Chyba nie chcesz żebym chodził i pytał się każdego mieszkańca miasta.-zaszantażował -Nie ośmieliłbyś się. -A właśnie że tak-zaprzeczył-Jeśli mi powiesz o nim to nie będę robił scen przy moim odejściu do Fuzira. -Co za okropne dziecko wychowałam-rzekła-Niech ci już będzie.Lepiej jak dowiesz się ode mnie niż osób nie mającym o tym zielonego pojęcia.Tylko przyrzeknij że nigdy nikomu o tym nie powiesz.Twój ojciec też nie może wiedzieć że ci to opowiedziałam -Przyrzekam-powiedział z ręka na sercu. -Wiele lat temu gdy twój ojciec był jeszcze dzieckiem.Jego ojciec i przywówdca klanu Winuri za wari pakt,który wiązał oba potężne klany.Pakt miał na celu zawarcia małżeństwa między przyszłą głową klanu Ophiuch czyli twoim ojcem a przyszła przywódczynią klanu Winuri Somerą. Twój ojciec niestety gdy dorósł zakochał się we mnie dziewczynie z bardzo ubogiego klanu Fidlusa. Alzur nie mógł się ze mną ożenić bo gdyby to zrobił złamał by pakt i wybuchła by wojna.Nie mógł do tego dopuścić ponieważ od kilku miesięcy był Wielkim mistrzem i sprawy krainy był dla nikogo najważniejsze.Postanowił z wielkim bólem poślubić Somere.Myślał że przy niej zapomni o mnie jednak Somera nie ułatwiła mu tego.Miała bardzo trudny charakter . Twój ojciec był z nią przez trzy lata gdy w końcu zrozumiał że dłużej nie może tak żyć.Niestety Somera okazała się ciężarna i w takim stanie nie mógł jej zostawić jednakże obiecał sobie że gdy tylko urodzi dziecko pozostawi ją. Nie myśl sobie że twój ojciec postąpił egoistycznie.Obydwoje z Somerą nie byli szczęśliwi w tym zaaranżowanym małżeństwie.Jednak Somera nie chciała go zostawić ponieważ była zazdrosna że to mnie zwykłą dziewczynę kocha najlepszy wojownik w krainie. Postanowiła zabrać dziecko i uciec.Gdy twój ojciec dowiedział się o tym ruszył za nią w pościg.W końcu ją znalazł, ale bez dziecka. Powiedziała jedynie, że dziecko żyje i nigdy go nie odnajdziemy potem przy pomocy magii zniknęła.Jej martwe ciało znaleziono kilka dni później.Została przez kogoś zamordowana. Syna Alzura szukaliśmy przez dwa lata jednak nigdy go nie znaleźliśmy.Uznaliśmy że nie żyje . -Ale on może żyć gdzieś tam-stwierdził zafascynowany opowieścią-Przecież nie znaleźliście martwego ciała.Może Somera nie kłamał mówiąc że żyje. -A czy ma to jakieś znaczenie? Nie odnaleźliśmy go wtedy tym bardziej nie odnajdziemy go teraz. On umarł dla nas nawet jeśli gdzieś tam żyje. -Szkoda-mrukną-Zawsze chciałem mieć starszego brata -Nie powinieneś się tym tak bardzo przejmować-rzekła i zmierzwiła mu jego włosy.-A teraz wyjdź bo muszę się przebrać. -Dobrze mamo-powiedział Zeskoczył z łózka i wyszedł z pokoju. Tego samego dnia Rigiel opuścił dom.Odbyło się to bez ,,przedstawienia" które chłopiec planował od ponad miesiąca.Tak jak obiecał matce był spokojny co bardzo zdziwiło Alzura.Spodziewał się że trzeba będzie go zaciągnąć siłą do Fuzira.Na szczęście do tego nie doszło. Rigiel wyruszył do wioski położonej daleko w górach,która nosiła nazwę Garians.Tam właśnie mieszkał Fizur.Nie przybył on po chłopca osobiście lecz wysłał dwóch opiekunów.Malora i Teminora Mieli oni doprowadzić bezpiecznie Rigiela do wioski Pożegnanie oczywiście nie obyło się bez łez. Nuria była cała nimi zalana także Amira uroniła kilka kropli.W końcu miała nie widzieć swego nieznośnego brata przez dziewięć lat..Alzur poklepała tylko syna po plecach i życzył powodzenia a następnie szybko udał się na zebranie rady starszych. Tuż po odejściu Wielkiego mistrza także Rigiel i jego towarzysze wyruszyli w drogę.Chłopak miał powrócić do swego domu dopiero dziewięć lat później
Chłopak zaczął powoli wstawać.Stwierdził ze należy już wracać.Gdyby posiedział tu jeszcze z godzinę Urka dostałaby pewnie zawału.Na tą myśl uśmiechną się sam do siebie..Leniwym krokiem ruszył w stronę domu.szedł najpierw przez polane a potem przez las który nosił nazwę mroczny .Nikt nie zapuszczał się do niego gdyż twierdzono że w nim straszy i żyją niebezpieczne stworzenia. Dorośli się tam nie zakradali a co dopiero dzieci.Jednak chłopiec nigdy się go nie obawiał.Często do niego chodził i nie spotkał czegoś przerażającego.Ludzie po prostu wymyślili sobie to wszystko aby się nawzajem straszyć,co chłopiec uznał za bardzo głupie.z ich strony. W końcu wyszedł z lasu i znalazł się na piaszczystej ścieżce prowadzącej do małej wioski Muri, która leżała w północno-zachodniej Serpensi. Szedł ze spuszczoną głową kopiąc kamień gdy nagle usłyszał za sobą czyjeś kroki.odwrócił się błyskawicznie,lecz nic nie ujrzał za sobą.Byl jednak pewny,że ktoś go obserwuje.Zawsze wyczuwał takie rzeczy.Postanowił iść dalej,lecz być czujnym.Co jakiś czas spoglądał za siebie jednak nic nie zobaczył.Gdy zbliżał się do Muri na jego drodze stanął Kastor.Był to niski zielonooki rudzielec.
-Cześć Etmin-przywitał się z chłopcem szczerząc zęby
-Hej-mrukną
-Wiesz szuka cię twoja opiekunka-poinformował
-No i ?
-Jest bardzo przerażona twoim zniknięciem-dodał-Powinieneś wrócić bo inaczej umrze ze strachu.
-Wiem,wiem.-powiedział z westchnięciem i ruszył dalej
-Etmin!Zaczekaj-zawołał za nim
Chłopiec staną w miejscu, ale nie odwrócił głowy w jego stronę.
-Co znowu?
-Wiesz pomyślałem,że może jutro poszedłbyś ze mną i chłopakami nad jezioro.Co o tym myślisz?
Chłopak nie odpowiadał przez dłuższą chwile
-Spytam Urki-powiedział w końcu-Jeśli się zgodzi pójdę z wami
Chłopiec ruszył dalej
-Ciesze się-usłyszał za sobą
W końcu gdy dotarł pod drzwi domu z trudem je otworzył.W domu panowała cisza co nie było czyms niezwykłym.Od zawsze tak było
Etmin bardzo cicho podkradł się do kuchni.Kątem oka dojrzał że jest w nim Urka.Nie była ona sama co zdziwiło Etmina.Nikt nigdy ich nie odwiedzał..Przed jego opiekunką stał wysoki czarnowłosy mężczyzna.Rozmawiał o czymś z Urką.Kobieta wyglądała na przerażoną.
-Gdzie on jest?-spytał gniewny głosem mężczyzna
Urka patrzyła na niego ze strachem.
-Mówiłam już. Poszedł na spacer mistrzu-odpowiedziała cicho
-I nie wraca tyle czasu-warkną-Kazałem ci się nim tylko zaopiekować, a ty nawet tego nie potrafisz-dodał i uderzył ją w twarz.
Urka pisnęła z bólu.
Etminowi nie podobało się jak potraktował Urke.
,,Co sobie ten mężczyzna myśli"-pomyślał rozzłoszczony-,,Nie ma prawa jej tak traktować''
-Jeśli nie wróci zginiesz w męczarniach-wrzasną na nią
-On tak zawsze się szweda-szepnęła
Etmin po dłuższym zastanowieniu stwierdził że oni cały czas rozmawiają o nim, bo o kim innym mogli by mówić? Tylko czego od niego chciał ten przerażający mężczyzna.Chłopak wiedział,że jeśli chce przerwać to upokarzanie Urki to musi tam wejść,choć nie miał na to za bardzo ochoty.Obawiał się,że mężczyzna może chce go zabić.W końcu jednak wszedł do kuchni. Oczy mężczyzny i opiekunki skierowały się na chłopca
--Nie możesz tak ją traktować -powiedział wściekle.Mężczyzny uśmiechną się.
-Ty okropny chłopcze gdzieś się podziewał-wrzasnęła na niego i potrząsnęła nim Urka-I nie masz prawa odzywać się w taki sposób do Mistrza Rukina
Chłopak już żałował ,że było mu jej szkoda.Mógł jeszcze trochę poczekać i pooglądać jak wrzeszczy na nią jakiś tam mistrz.
Rukian obserwował chłopca bardzo uważnie i zaobserwował ciekawe rzeczy.Chłopak z całą pewnością przypominał z wyglądu swego ojca,ale ostry temperament odziedziczył po swej matce. Rukian już nie mógł doczekać się kiedy dowie się jakie Etmin posiada zdolności. Od dziś chłopak należał do niego.
Etmin patrzył na niego nadal ze złością.
-Nie patrz tak na mistrz-skarciła go Urka.
-Zamilcz i odejdź-rozkazał jej.-Chce z nim porozmawiać
-Tak panie-odparła i w ukłonach zniknęła za drzwiami.
Chłopka popatrzy za nią ze strachem.Nie chciał aby sobie poszła.Nie chciał zostać sam z tym mężczyzną.
-Nie musisz się mnie obawiać-powiedział zmieniając ton głosu na nieco łagodniejszy.
-Nie obawiam się-skłamał-Czego pan chce ode mnie ?
-Chciałbym porozmawiać o twej przyszłości-odpowiedział
Chłopak milczał,więc Rukian zaczął dalej mówić.
-Siedem lat temu zostałeś mi oddany wychowanie przez swą matkę ,która została zamordowana kilka dni później.-powiedział. Na twarzy chłopca pojawiło się zdziwienie.
-Co?-przerwał mu
-Nie powinieneś przerywać mi To nie jest zbyt kulturalne-rzekł -Jeśli chcesz usłyszeć co mam do powiedzenia to bądź cicho -dodał widocznie tracąc cierpliwość
Chłopiec naburmuszył się.
-Oddała cie i kazała wychować na silnego wojownika-ciągną dalej-Ja jednak jestem mężczyzną i nie mogłem cie wychowywać w wieku dziecięcym,więc oddałem cie pod opiekę Urki.Teraz jednak już jesteś gotowy na naukę,która chce ci przekazać.Dzięki mnie możesz stać się wielki.Nauczę cię władać mieczem i magii jakiej nikt nie zna.A teraz spytam cię;Czy jesteś gotowy na zdobycie mocy i władzy?Jesteś gotowy wypełnić wole swej matki?
Etmin patrzył na niego osłupiały.
-Oczywiście-odpowiedział po chwili ciszy.
-Dobrze.Jeszcze dziś odejdziesz ze mną z tąd-rzekł uradowany
-Powiedz;Kto zabił moją matkę?
-Naprawdę chcesz to usłyszeć-spytał choć nie mógł się doczekać,kiedy mu to wyjawi.
-Tak
-Twój ojciec-odpowiedział krótko
Etmin spojrzał na niego przerażony.
-Dlaczego?-wyszeptał
-Twój ojciec kochał inną kobietę i żeby z nią być postanowił zabić twą matkę i ciebie.Jednak twa matka dowiedziała się o tym i postanowiła cię ukryć.Sama niestety zginęła.
Na twarzy chłopca pojawiła się wściekłość.
-On jeszcze żyje?
-Tak
Etmin spuścił głów i zastanawiał się nad czymś.Po chwili rzekł
-Ucz mnie tak abym był potężny.
-Z rozkoszą-powiedział a jego oczy zabłyszczały złowrogo
Jakiś czas później Rukian i Etmin odeszli z domu Urki.Nie pożegnali się z nią.Gdy byli kilka metrów od jej mieszkania.Rukian szepną.
-Fairmero
Dom Urki staną w płomieniach.Etmin patrzył na to z mieszaniną strachu i podziwu dla Rukiana
-To jedno z zaklęć,których cię nauczę-rzekł obojętnie.
-Dlaczego to zrobiłeś mistrzu?
-Odniosłem wrażenie,że nie była dobrą opiekunką-odparł
-Tak z całą pewnością nie była.
Z całej wioski nadbiegali mężczyźni by zagasić płonący budynek.jednak nikt nie zauważył odchodzących z Muri Rukiana i Etmina.
*
W tym samym czasie w sąsiednim kraju Ombili w domu Wielkiego mistrza wychowywał się inny chłopiec.Nazywał się Rigiel Ophiuchi i był synem Wielkiego mistrza. oraz Nuri z domu Fidlus.Był on wielkim rozrabiakiem przez co wpadał w różne kłopoty.Rodzice mieli z nim same zmartwienia,dlatego czekali aż skończy siedem lat i uda się na dziewięcio letnią naukę do mistrza Fuzira. W końcu ten dzień nastał.Rigiel skończył siedem lat i chcąc czy nie chcąc musiał opuścić rodzinny dom i udać się na długie lata ciężkiej nauki.Tyle że Rigiel za nic na świecie nie chciał na nie iść.Wolał zostać w domu i wolał aby uczył go ojciec.jednak Alzur nie miał na to czasu musiał zajmować się krajem.Rigiel był przez to na niego wściekły.Kilka dni przed odejściem do Fuzira w ogóle się do niego nie odzywał.Alzur tez złości się na syna. Miał dosyć jego nie posłuszeństwa i ogromnego lenistwa.
-Z naszego Rigla nic nie wyrośnie dobrego-powiedział do swej żony gdy już kładli się do snu Było to dzień przed odejściem syna do Fuzira.-Większego leniucha od niego nie widziałem.-dodał rozzłoszczony.
Nuria westchnęła. Właśnie rozczesywała swe długie złociste włosy.
-Pójdzie na nauki do Fuzira i się zmieni.Mistrz da mu szkole,życia.Sam wiesz o tym najlepiej.W końcu był także twoim nauczycielem.Rigiel porostu potrzebuje twardej ręki.Jak wróci będzie na pewno wspaniałym wojownikiem.tak jak jego tata.-powiedziała i pocałowała męża w policzek.
-Nie wiem czy wystarczy Fuzir aby zmienić to niesforne dziecko-burkną
-Wystarczy-zapewniała
-Nie rozumiem.Chłopcy w jego wieku garną się do nauki władania mieczem i magią.A on ?-rzekł zrezygnowany-Nasz syn to jakiś odmieniec.Nawet Amira chciałaby zacząć się uczyć.
-Nie spisuj go na straty-szepnęła Nuria
-Nie spisuje kochanie.Ciągle w niego wierze,ale jeśli nie weżnie się w garść to dziedzicem klanu ustanowię Amire-rzekł twardym głosem
Zapadła chwila milczenia. Nuria co jakiś czas otwierała usta chcą coś powiedzie ale je zamykała bojąc się że to co powie może spowodować małą burze.W końcu jednak odezwała się na temat o którym nie mówili od pięciu lat.
-Żałujesz że twój pierwszy syn nie żyje i nie obejmie przywództwa nad klanem.Prawda?-spytała bardzo cicho
Twarz Alzura skamieniała.
- Żałuje że nie żyje ale nie dlatego że mógłby objąć władze nad klanem a może nawet nad krajem.Był moim dzieckiem i jak każdy rodzic chciałbym aby żył. Nawet jeśli byłby jakimś beztalencie. Tyczy się to mych wszystkich dzieci.
-Rozumiem-mruknęła
-Nie drążmy już tego tematu
-Dobrze.-powiedziała i zgasiła palące się świeczki
Alzur i Nuria nie spostrzegli że pod drzwiami ich sypialni stał Rigiel i chłoną każde przez nich wypowiedziane słowo.Pierwszy raz usłyszał o swym starszym bracie./Bardzo go to zaciekawiło tak że nie zwrócił uwagi na to co mówił o nim jego ojciec. Musiał dowiedzieć się więcej o tym zanim opuści dom.Postanowił zapytać o to matkę..
Następnego dnia Rigiel z samego rana pobiegł do sypialni matki i upewniwszy się że nie ma ojca wszedł do niej.Nuria właśnie wstawała.Rigiel wskoczył na jej łózko.
-Nie mogłeś poczekać aż się ubiorę kochanie-skarciła go.
-Niestety nie matko.-odparł-To co chce się zapytać jest bardzo ważne.
Matka zrobiła wystraszone oczy. Miał taki sam błękitny kolor jak u Rigla.
-Co takiego jest ważne,że wstałeś tak wcześnie.To do ciebie nie podobne.
-Chcę spytać o mojego starszego brata-odpowiedział
Twarz Nuri zbladła.
-Skąd o nim wiesz?-spytała bezbarwnym głosem
-Usłyszałem jak o nim mówiłaś z ojcem-powiedział nic nie kryjąc przed nią.
-Podsłuchiwałeś?-rzekła wściekła-Nic ci o tym nie opowiem.Ojciec nie życzy sobie aby to rozpowiadać.
-Proszę mamo-zajęczał i chwycił ją za dłoń.-Bardzo proszę.
-Nie-odpowiedziała twardo
-Chyba nie chcesz żebym chodził i pytał się każdego mieszkańca miasta.-zaszantażował
-Nie ośmieliłbyś się.
-A właśnie że tak-zaprzeczył-Jeśli mi powiesz o nim to nie będę robił scen przy moim odejściu do Fuzira.
-Co za okropne dziecko wychowałam-rzekła-Niech ci już będzie.Lepiej jak dowiesz się ode mnie niż osób nie mającym o tym zielonego pojęcia.Tylko przyrzeknij że nigdy nikomu o tym nie powiesz.Twój ojciec też nie może wiedzieć że ci to opowiedziałam
-Przyrzekam-powiedział z ręka na sercu.
-Wiele lat temu gdy twój ojciec był jeszcze dzieckiem.Jego ojciec i przywówdca klanu Winuri za wari pakt,który wiązał oba potężne klany.Pakt miał na celu zawarcia małżeństwa między przyszłą głową klanu Ophiuch czyli twoim ojcem a przyszła przywódczynią klanu Winuri Somerą. Twój ojciec niestety gdy dorósł zakochał się we mnie dziewczynie z bardzo ubogiego klanu Fidlusa. Alzur nie mógł się ze mną ożenić bo gdyby to zrobił złamał by pakt i wybuchła by wojna.Nie mógł do tego dopuścić ponieważ od kilku miesięcy był Wielkim mistrzem i sprawy krainy był dla nikogo najważniejsze.Postanowił z wielkim bólem poślubić Somere.Myślał że przy niej zapomni o mnie jednak Somera nie ułatwiła mu tego.Miała bardzo trudny charakter . Twój ojciec był z nią przez trzy lata gdy w końcu zrozumiał że dłużej nie może tak żyć.Niestety Somera okazała się ciężarna i w takim stanie nie mógł jej zostawić jednakże obiecał sobie że gdy tylko urodzi dziecko pozostawi ją. Nie myśl sobie że twój ojciec postąpił egoistycznie.Obydwoje z Somerą nie byli szczęśliwi w tym zaaranżowanym małżeństwie.Jednak Somera nie chciała go zostawić ponieważ była zazdrosna że to mnie zwykłą dziewczynę kocha najlepszy wojownik w krainie. Postanowiła zabrać dziecko i uciec.Gdy twój ojciec dowiedział się o tym ruszył za nią w pościg.W końcu ją znalazł, ale bez dziecka. Powiedziała jedynie, że dziecko żyje i nigdy go nie odnajdziemy potem przy pomocy magii zniknęła.Jej martwe ciało znaleziono kilka dni później.Została przez kogoś zamordowana. Syna Alzura szukaliśmy przez dwa lata jednak nigdy go nie znaleźliśmy.Uznaliśmy że nie żyje .
-Ale on może żyć gdzieś tam-stwierdził zafascynowany opowieścią-Przecież nie znaleźliście martwego ciała.Może Somera nie kłamał mówiąc że żyje.
-A czy ma to jakieś znaczenie? Nie odnaleźliśmy go wtedy tym bardziej nie odnajdziemy go teraz. On umarł dla nas nawet jeśli gdzieś tam żyje.
-Szkoda-mrukną-Zawsze chciałem mieć starszego brata
-Nie powinieneś się tym tak bardzo przejmować-rzekła i zmierzwiła mu jego włosy.-A teraz wyjdź bo muszę się przebrać.
-Dobrze mamo-powiedział Zeskoczył z łózka i wyszedł z pokoju.
Tego samego dnia Rigiel opuścił dom.Odbyło się to bez ,,przedstawienia" które chłopiec planował od ponad miesiąca.Tak jak obiecał matce był spokojny co bardzo zdziwiło Alzura.Spodziewał się że trzeba będzie go zaciągnąć siłą do Fuzira.Na szczęście do tego nie doszło. Rigiel wyruszył do wioski położonej daleko w górach,która nosiła nazwę Garians.Tam właśnie mieszkał Fizur.Nie przybył on po chłopca osobiście lecz wysłał dwóch opiekunów.Malora i Teminora Mieli oni doprowadzić bezpiecznie Rigiela do wioski
Pożegnanie oczywiście nie obyło się bez łez. Nuria była cała nimi zalana także Amira uroniła kilka kropli.W końcu miała nie widzieć swego nieznośnego brata przez dziewięć lat..Alzur poklepała tylko syna po plecach i życzył powodzenia a następnie szybko udał się na zebranie rady starszych. Tuż po odejściu Wielkiego mistrza także Rigiel i jego towarzysze wyruszyli w drogę.Chłopak miał powrócić do swego domu dopiero dziewięć lat później