Był słoneczny dzień. Niebieski Kapturek szedł to swojego dziadka z dżemem z Biedronki i Activią, które leżały na dnie koszyczka... Który gwiznął z Tesco. Oczywiście hycając i hycając (bo przecież nie można zwyczajnie iśc) wywalił się z 5 razy. Nagle zaczęło się coś ruszac w krzakach. Niebieski Kapturek stanął na chwilę i czekał co z nich wyjdzie. Nerwowo czekał, modląc się żeby to nie był wilk. W końcu z krzaków wyłonił się jakiś dorosły człowiek ubrany na różowo i rudą kozią brudką i rzekł:
-Siema! Jestem tutejszym gejowym, to jest gajowym.
-Uff...- odetchnął z ulgą Kapturek
-A kogo się spodziewałeś? Wilka?
-No, prędzej wilka niż jakiegoś pirata w różowym stroju.
-Eeeejjj! Wiesz, to jest super kombizenon.
-Yhymmm... Kombizenon. Fajnie, a tak wgl to czego szukasz?
-Ja tutaj chodzę w kółko i radaruje teren.
-Po co?
-Poluję na króliki
-Yyy... ok... to ja już pójdę....
-Ejejej! Co tam masz?
-Dżem
-A z czego? - zapytał gajowy miejąc nadzieję, że kapturek odpowie: z truskawek
-Z biedronki
-Ehe.
I Niebieski odszedł.
Idąc i idąc przez ścieżkę. Postanowił skrócic drogę idąc przez las. I tak zrobił, żałował trochę bo goniła go banda królików które chciały go zagryśc... ale zwiał. Gdy doszedł do domku dziadka, który znajdował się jakieś 4 km od jego domu. Domek był z cegieł i z jakiegoś materiału skałopodobnego, który przywieźli mu zaprzyjaźnieni kosmici. Otaczał go las, a przed nim był niezadbany ogród. Kapturek otworzył furtkę i skierował się w kierunku drzwi. Zapukał i usłyszał:
-Kogo tam niesie?!
-Mnie, to ja czerwony kapturek.
-Wnusia! Co Ty tu robisz czemu nie łazisz do babci? Powiedziałaś że po naszym rozwodzie będziesz chodzi tylko do babci w odwiedziny.
-Tak ale zmieniłam zdanie... Dobra to ja niebieski!
-Aaa to co mnie wkręcasz - powiedział dziadek i otworzył drzwi.
-Masz towar?
-No a jacha, LMy Lite'y.- powiedział kapturek i wręczył dziadkowi paczkę papierosów
-Ooo dziękuję mój wnusiu, co ja bym bez Ciebie zrobił?
-Rzucił palenie.
-No... Ach gdyby stara się dowiedziała dostała by zawału. O dżemik! Mój ulubiony!
-Tak tak częstuj się. Ale czujesz?
-Co?
-Ten smród.
Wtem z szafy wyskoczył Wilkołak. Wielki. Z kłami. I powiedział.
-Ha ha! Fajki są moje!
-Tylko spróbuj je ruszyc, ty... ty...
-Ćśśśicho dziadku.
-No co ja? Bym was zjadł ale po drodze najadłem się landrynkami. Nie będę się z wami bawił. Po prostu was zwiążę.
Tak jak powiedział tak zrobił. Kapturek i jego dziadek siedzieli związani na łóżku, licząc, że papieros zabije wilkołaka kiedy nagle coś uderzyło w drzwi. Cisza.I znowu. I cisza. Potem coś różowego wleciało przez okno. To gajowy przyszedł na ratunek z dzidą o srebrnym końcu. Wilkołak rzucił papierosa na podłogę i podniósł ręce w górę a gajowy powiedział:
-wychodzimy! Kurde czemu mi nikt nie powiedział, że drzwi są z machonia?
I wyprowadził wilkołaka.
Jednak tydzień poźniej dziadek i kapturek umarli z głodu bo gajowy zapomniał ich rozwiązac.
Niebieski Kapturek
Na podstawie baśni ,,czerwony kapturek"
Był słoneczny dzień. Niebieski Kapturek szedł to swojego dziadka z dżemem z Biedronki i Activią, które leżały na dnie koszyczka... Który gwiznął z Tesco. Oczywiście hycając i hycając (bo przecież nie można zwyczajnie iśc) wywalił się z 5 razy. Nagle zaczęło się coś ruszac w krzakach. Niebieski Kapturek stanął na chwilę i czekał co z nich wyjdzie. Nerwowo czekał, modląc się żeby to nie był wilk. W końcu z krzaków wyłonił się jakiś dorosły człowiek ubrany na różowo i rudą kozią brudką i rzekł:
-Siema! Jestem tutejszym gejowym, to jest gajowym.
-Uff...- odetchnął z ulgą Kapturek
-A kogo się spodziewałeś? Wilka?
-No, prędzej wilka niż jakiegoś pirata w różowym stroju.
-Eeeejjj! Wiesz, to jest super kombizenon.
-Yhymmm... Kombizenon. Fajnie, a tak wgl to czego szukasz?
-Ja tutaj chodzę w kółko i radaruje teren.
-Po co?
-Poluję na króliki
-Yyy... ok... to ja już pójdę....
-Ejejej! Co tam masz?
-Dżem
-A z czego? - zapytał gajowy miejąc nadzieję, że kapturek odpowie: z truskawek
-Z biedronki
-Ehe.
I Niebieski odszedł.
Idąc i idąc przez ścieżkę. Postanowił skrócic drogę idąc przez las. I tak zrobił, żałował trochę bo goniła go banda królików które chciały go zagryśc... ale zwiał. Gdy doszedł do domku dziadka, który znajdował się jakieś 4 km od jego domu. Domek był z cegieł i z jakiegoś materiału skałopodobnego, który przywieźli mu zaprzyjaźnieni kosmici. Otaczał go las, a przed nim był niezadbany ogród. Kapturek otworzył furtkę i skierował się w kierunku drzwi. Zapukał i usłyszał:
-Kogo tam niesie?!
-Mnie, to ja czerwony kapturek.
-Wnusia! Co Ty tu robisz czemu nie łazisz do babci? Powiedziałaś że po naszym rozwodzie będziesz chodzi tylko do babci w odwiedziny.
-Tak ale zmieniłam zdanie... Dobra to ja niebieski!
-Aaa to co mnie wkręcasz - powiedział dziadek i otworzył drzwi.
-Masz towar?
-No a jacha, LMy Lite'y.- powiedział kapturek i wręczył dziadkowi paczkę papierosów
-Ooo dziękuję mój wnusiu, co ja bym bez Ciebie zrobił?
-Rzucił palenie.
-No... Ach gdyby stara się dowiedziała dostała by zawału. O dżemik! Mój ulubiony!
-Tak tak częstuj się. Ale czujesz?
-Co?
-Ten smród.
Wtem z szafy wyskoczył Wilkołak. Wielki. Z kłami. I powiedział.
-Ha ha! Fajki są moje!
-Tylko spróbuj je ruszyc, ty... ty...
-Ćśśśicho dziadku.
-No co ja? Bym was zjadł ale po drodze najadłem się landrynkami. Nie będę się z wami bawił. Po prostu was zwiążę.
Tak jak powiedział tak zrobił. Kapturek i jego dziadek siedzieli związani na łóżku, licząc, że papieros zabije wilkołaka kiedy nagle coś uderzyło w drzwi. Cisza.I znowu. I cisza. Potem coś różowego wleciało przez okno. To gajowy przyszedł na ratunek z dzidą o srebrnym końcu. Wilkołak rzucił papierosa na podłogę i podniósł ręce w górę a gajowy powiedział:
-wychodzimy! Kurde czemu mi nikt nie powiedział, że drzwi są z machonia?
I wyprowadził wilkołaka.
Jednak tydzień poźniej dziadek i kapturek umarli z głodu bo gajowy zapomniał ich rozwiązac.
Koniec