gosiak317
Nie wiem czy jesteś chłopakiem czy dziewczyna, jak coś wystarczy zmienić końcówki. Choc jak to opowiadanie to moze zostac w tej formie. W razie problemow ze zmianami pisz do mnie. :
"Wczoraj całym składem byliśmy na jakiejś tragicznej domówce u naszego starego ziomka, Irka. To było straszne, ludzie, nigdy więcej. Już od progu zauważyłam, że impra rozkręcona jest na dobre, chociaż większość towarzystwa to jakieś leszcze i muły... ale myślę, co tam, może nie będzie lipy. Moja kumpela, Malina przyuważyła na kanapie jakiegoś konkretnego typa i zaczęła się tym jarać jak opętana. od razu ruszyła do działania. Usiadła koło niego i zaczęła z nim o czymś tekścić. Koleś najwyraźniej nawet jej słuchał, chociaż nam wszystkim od dawna od jej gadania mózg paruje. Mnie się wcale tam nie podobało więc postanowiłam trochę oblukać lokal. Jeśli w ogóle można to tak nazwać. Kupa ludzi, w powietrzu zapach szlug, pełno butlek po browarach a naszego ziomka, gospodarza tego bajzlu nie widać. Już po kwadransie stwierdziłam że że jedyne co można zrobić to się jakoś tu przekimać do rana i spadamy na chatę. W końcu poniosło mnie do kuchni. Przynajmniej tam nie było takiego tłoku i całej tej hołoty. Nudziłam się strasznie, chociaż reszta mojego składu nie narzekała. Malina nadal na kanapie z tym typkiem, Karolek i reszta moich cześków jarali się nowym sprzętem muzycznym Irka. Siedzę se na stołeczku, i ciesząc sie co jak co własnym towarzystwem popijam browarka, którego znalazłam w szafce, gdy nagle zatoczył się jakiś wstawiony gościo. Chyba mu się spodobałam bo mu się teges, na amory zebrało. No se myślę, że to już przegięcie. W końcu zostawiłam go w tej kuchni przy lodówce i poszłam do kibla. Tam sobie lekko poprawiłam tapetę, którą mi trochę tymi swoimi łapskami popsuł. Byłam już nabuzowana na maksa. Tandetna impreza, nudni ludzie, chyba z kosmosu ich Irek wykminił. Nie miałam ochoty zostawać tam ani minuty dłużej. Odnalazłam Malinę, trochę zniesmaczoną że przerywam jej bajer i nie czekając na chłopaków zmyłyśmy się stamtąd jeszcze przed północą. Ludzie, no mówię wam, tragedia."
"Wczoraj całym składem byliśmy na jakiejś tragicznej domówce u naszego starego ziomka, Irka. To było straszne, ludzie, nigdy więcej.
Już od progu zauważyłam, że impra rozkręcona jest na dobre, chociaż większość towarzystwa to jakieś leszcze i muły... ale myślę, co tam, może nie będzie lipy.
Moja kumpela, Malina przyuważyła na kanapie jakiegoś konkretnego typa i zaczęła się tym jarać jak opętana. od razu ruszyła do działania. Usiadła koło niego i zaczęła z nim o czymś tekścić. Koleś najwyraźniej nawet jej słuchał, chociaż nam wszystkim od dawna od jej gadania mózg paruje.
Mnie się wcale tam nie podobało więc postanowiłam trochę oblukać lokal. Jeśli w ogóle można to tak nazwać. Kupa ludzi, w powietrzu zapach szlug, pełno butlek po browarach a naszego ziomka, gospodarza tego bajzlu nie widać. Już po kwadransie stwierdziłam że że jedyne co można zrobić to się jakoś tu przekimać do rana i spadamy na chatę.
W końcu poniosło mnie do kuchni. Przynajmniej tam nie było takiego tłoku i całej tej hołoty. Nudziłam się strasznie, chociaż reszta mojego składu nie narzekała. Malina nadal na kanapie z tym typkiem, Karolek i reszta moich cześków jarali się nowym sprzętem muzycznym Irka.
Siedzę se na stołeczku, i ciesząc sie co jak co własnym towarzystwem popijam browarka, którego znalazłam w szafce, gdy nagle zatoczył się jakiś wstawiony gościo. Chyba mu się spodobałam bo mu się teges, na amory zebrało. No se myślę, że to już przegięcie. W końcu zostawiłam go w tej kuchni przy lodówce i poszłam do kibla. Tam sobie lekko poprawiłam tapetę, którą mi trochę tymi swoimi łapskami popsuł.
Byłam już nabuzowana na maksa. Tandetna impreza, nudni ludzie, chyba z kosmosu ich Irek wykminił. Nie miałam ochoty zostawać tam ani minuty dłużej. Odnalazłam Malinę, trochę zniesmaczoną że przerywam jej bajer i nie czekając na chłopaków zmyłyśmy się stamtąd jeszcze przed północą. Ludzie, no mówię wam, tragedia."