W pewnym miasteczku niedaleko stolicy żył pewien gospodarz, który mieszkał z dwoma synami - Andrzejem i Konradem. Pierwszy syn był spokojny, opanowany, nie wyciągał pochopnych wniosków. Za to Konrad był szalony, lubił imprezy, nie słuchał się ojca. Gdy pewnego dnia Konrad spytał się ojca ile mu się należy majątku ojciec odpowiedział mu, że dopóki nie zasłuży sobie to nie dostanie majątku. Konrad wściekł się i poszedł do brata, który ciężko pracował w polu przy zbiorze kukurydzy. Ojciec był dumny z obu synów jednak myśl o tym, że nie dał swemu dziecku pieniędzy nie dawała mu spać po nocach. Pewnego dnia gdy Andrzej był w polu, ojciec podszedł z sakiewką i szepną do Konrada. Ten podszedłszy do ojca ujżał sakwę wypełnioną złotymi monetami. Spytał się za co tyle piniędzy chce mu dać. Ojciec z dumą odpowiedział, że jest to część majątku należąca sie Konradowi. Syn wysciskał ojca, zabrał sakwę i uradowany w poskokach poszedł do najbliższego sklepu na zimne piwo. Gdy drugi syn - Andrzej wrócił z pola, spytał sie ojca gdzie jest jego brat. Ojciec odpowiedział, że poszedł do skelpu za chlebem, jednak syn zobaczył na stole dwa bochenki świeżego chleba. Ale nie chciał się kłócić i wrócił do pracy. Następnego ranka ojciec z niepokojem wyszekiwał syna, Andrzej cięzko pracował w polu już od dwóch godzin. Ojciec chcąc przez chwilę oderwać się od rozmyślania nad synem poszedł do Andrzeja by mu pomóc. Gdy obaj wieczorem wrócili z pola, nie mogli uwierzyć własnym oczom. Na łóżku leżał Konrad w podartych spodniach w za małej koszulce i wystajacą z kieszeni pustą sakiewką. Ojciec szybko podbiegł do syna i spytał się, gdzie tyle był. Konrad z łzami w oczach przyznał sie, ze cały swój majątek przepił przed te dwa dni. Andrzejowi było przykro, że ojciec nic mu o tym nie mówiąć dał majątek Konradowi. Jednak nic nie powiedział, by nie urazić ojca. Ojciec zalany łazami przebaczył Konradowi, ale nakazał mu, że od jutra bedzie pracował tak samo ciężko jak Andrzej. Syn zgodził się. Następnego ranka we trzech ruszyli w pole i od świtu do zmierzchu pracowali ciężko, gdy wrócili byli tacy zmęczeni, że przewrócili się na środku pokoju i pozasypiali.
W pewnym miasteczku niedaleko stolicy żył pewien gospodarz, który mieszkał z dwoma synami - Andrzejem i Konradem. Pierwszy syn był spokojny, opanowany, nie wyciągał pochopnych wniosków. Za to Konrad był szalony, lubił imprezy, nie słuchał się ojca. Gdy pewnego dnia Konrad spytał się ojca ile mu się należy majątku ojciec odpowiedział mu, że dopóki nie zasłuży sobie to nie dostanie majątku. Konrad wściekł się i poszedł do brata, który ciężko pracował w polu przy zbiorze kukurydzy. Ojciec był dumny z obu synów jednak myśl o tym, że nie dał swemu dziecku pieniędzy nie dawała mu spać po nocach. Pewnego dnia gdy Andrzej był w polu, ojciec podszedł z sakiewką i szepną do Konrada. Ten podszedłszy do ojca ujżał sakwę wypełnioną złotymi monetami. Spytał się za co tyle piniędzy chce mu dać. Ojciec z dumą odpowiedział, że jest to część majątku należąca sie Konradowi. Syn wysciskał ojca, zabrał sakwę i uradowany w poskokach poszedł do najbliższego sklepu na zimne piwo. Gdy drugi syn - Andrzej wrócił z pola, spytał sie ojca gdzie jest jego brat. Ojciec odpowiedział, że poszedł do skelpu za chlebem, jednak syn zobaczył na stole dwa bochenki świeżego chleba. Ale nie chciał się kłócić i wrócił do pracy. Następnego ranka ojciec z niepokojem wyszekiwał syna, Andrzej cięzko pracował w polu już od dwóch godzin. Ojciec chcąc przez chwilę oderwać się od rozmyślania nad synem poszedł do Andrzeja by mu pomóc. Gdy obaj wieczorem wrócili z pola, nie mogli uwierzyć własnym oczom. Na łóżku leżał Konrad w podartych spodniach w za małej koszulce i wystajacą z kieszeni pustą sakiewką. Ojciec szybko podbiegł do syna i spytał się, gdzie tyle był. Konrad z łzami w oczach przyznał sie, ze cały swój majątek przepił przed te dwa dni. Andrzejowi było przykro, że ojciec nic mu o tym nie mówiąć dał majątek Konradowi. Jednak nic nie powiedział, by nie urazić ojca. Ojciec zalany łazami przebaczył Konradowi, ale nakazał mu, że od jutra bedzie pracował tak samo ciężko jak Andrzej. Syn zgodził się. Następnego ranka we trzech ruszyli w pole i od świtu do zmierzchu pracowali ciężko, gdy wrócili byli tacy zmęczeni, że przewrócili się na środku pokoju i pozasypiali.