Wobraź cie sobie że jesteście Świetymi Mikołajami i przerzyłeś niezwykłom przygode . opowiedz o niej napi sz w zeszycie kilka zdań zaczni tak
Zbliża sie 6 grudnia . szykowałem prezenty dla dzieci. spieszyłem sie bo musiałem zdąrzyć ze swoją pracą w ciągu jednei nocy. Zapakowałem worki i ruszyłem w droGę
Plis szybko dam naj wiecej punktów na poniedziałek ale dzisiaj piszcie plis plis plis
aguuusia4
Zbliża sie 6 grudnia . Szykowałem prezenty dla dzieci. Spieszyłem się, bo musiałem zdąrzyć ze swoją pracą w ciągu jednej nocy. Zapakowałem worki i ruszyłem w drogę. Lot przeżyłem jak zwykle w stresie. Najpierw odwiedziłem Stany Zjednoczone, później: Austarlię, Afrykę i na koniec poleciałem do Polski. Wylądowałem na dachu pewnej ubogiej chatki. Wśliznąłem się do komina. Nie mogłem uwieżyć w to co zobaczyłem. Widziałem małą dziewczynkę w dziurawych, brudnych ubraniach, która na mnie czekała. - Jesteś!- powiedziała i rzuciła mi się na szyję. Nie wiedziałem co mam robić. Nigdy coś takiego mi się nie zdarzyło, rzadne dziecko mnie jeszcze nigdy nie widziało. - Czego sobie życzysz Marysiu?- zapytałem, a mała dziewczynka, która miała zaledwie 3 latka odpowiedziała, że pragnie tylko tego, aby jej chora na raka mama wyzdrowiała. Niestety nigdy nie ingerowałem w sprawy życia i śmierci. Dałem dziewczynce słowo, że jej mama wyzdrowieje, a jej samej dałem wór przeróżnych zabawek. Następnego roku przytrafiło mi się to samo. Wszedłem do domku Marysi i co zobaczyłem? Jej mama była zdrowa, a i sytuacja materialna znacznie się poprawiła. Jej mama znalazła dobrze płatną pracę i teraz nie mieszkają już w starej chatce, tylko w pięknym domu. Jeszcze do teraz nie mogę w to uwieżyć, że słowem uzdrowiłem.
0 votes Thanks 0
Anetkaw27
Zbliża się 6 grudnia . szykowałem prezenty dla dzieci. spieszyłem się bo musiałem zdążyć ze swoją pracą w ciągu jednej nocy. Zapakowałem worki i ruszyłem w drogę. właśnie zbliżałem się do domu Jasia ,dla którego miałem najnowszy model bmw i mp3 kiedy do moich sań wskoczyła sroka. przestraszyłem się i tracąc równowagę wypadłem z sań. renifery pomknęły z saniami pełnymi prezentów dalej. wylądowawszy na ziemi straciłem przytomność. nie wiem jak długo leżem na ziemi,ocknąłem sie wtedy gdy jeden z moich pomocników elf wiktor polał mnie sokiem buraczkowym. Następnie razem z nim rozwiozłem prezenty i każdy z dzieci miło na buzi uśmiech.A ja mogłem spokojnie wracać do domu i pani mikołajowej i czekać na kolejny 6 grudnia ;)
0 votes Thanks 0
Zgłoś nadużycie! Zbliża sie 6 grudnia . szykowałem prezenty dla dzieci. spieszyłem sie bo musiałem zdąrzyć ze swoją pracą w ciągu jednei nocy. Zapakowałem worki i ruszyłem w droGę Chciałem zatrzymać się przy najbliższym domu ale moje sanie dziwnie zaskrzypiały i wydawały inne dziwne odgłosyi kiedy nacisnołem hamulec pedziły dalej. czasu zostało coraz mniej a ja nie wiedziałem co mam zrobić. Wymyśliłem zeby prezenty dal dzieci rzucać na dachy ich domków. tak tez zrobiłem i po chwili wszystkie chtki dzieci błyszczały kolorowymi prezentami na dachach. Ja bylem zadowolony ze tak szybko skonczylem a dzieci ze kazde z nich dostało upragniony upominek. Dzieki temu nieprzywidzianemu wypadkowi zdarzyłem na czas. od tamtej pory zawsze rozdaje prezenty w ten niespotykany sposób ;DD
Zapakowałem worki i ruszyłem w drogę.
Lot przeżyłem jak zwykle w stresie.
Najpierw odwiedziłem Stany Zjednoczone, później: Austarlię, Afrykę i na koniec poleciałem do Polski.
Wylądowałem na dachu pewnej ubogiej chatki. Wśliznąłem się do komina.
Nie mogłem uwieżyć w to co zobaczyłem. Widziałem małą dziewczynkę w dziurawych, brudnych ubraniach, która na mnie czekała.
- Jesteś!- powiedziała i rzuciła mi się na szyję.
Nie wiedziałem co mam robić. Nigdy coś takiego mi się nie zdarzyło, rzadne dziecko mnie jeszcze nigdy nie widziało.
- Czego sobie życzysz Marysiu?- zapytałem, a mała dziewczynka, która miała zaledwie 3 latka odpowiedziała, że pragnie tylko tego, aby jej chora na raka mama wyzdrowiała.
Niestety nigdy nie ingerowałem w sprawy życia i śmierci. Dałem dziewczynce słowo, że jej mama wyzdrowieje, a jej samej dałem wór przeróżnych zabawek.
Następnego roku przytrafiło mi się to samo.
Wszedłem do domku Marysi i co zobaczyłem? Jej mama była zdrowa, a i sytuacja materialna znacznie się poprawiła. Jej mama znalazła dobrze płatną pracę i teraz nie mieszkają już w starej chatce, tylko w pięknym domu.
Jeszcze do teraz nie mogę w to uwieżyć, że słowem uzdrowiłem.
dla dzieci. spieszyłem się bo musiałem zdążyć ze swoją pracą w ciągu jednej nocy.
Zapakowałem worki i ruszyłem w drogę.
właśnie zbliżałem się do domu Jasia ,dla którego miałem najnowszy model bmw i mp3 kiedy do moich sań wskoczyła sroka.
przestraszyłem się i tracąc równowagę wypadłem z sań.
renifery pomknęły z saniami pełnymi prezentów dalej.
wylądowawszy na ziemi straciłem przytomność.
nie wiem jak długo leżem na ziemi,ocknąłem sie wtedy gdy jeden z moich pomocników elf wiktor polał mnie sokiem buraczkowym.
Następnie razem z nim rozwiozłem prezenty i każdy z dzieci miło na buzi uśmiech.A ja mogłem spokojnie wracać do domu i pani mikołajowej i czekać na kolejny 6 grudnia ;)
Zbliża sie 6 grudnia . szykowałem prezenty
dla dzieci. spieszyłem sie bo musiałem zdąrzyć ze swoją pracą w ciągu jednei nocy.
Zapakowałem worki i ruszyłem w droGę
Chciałem zatrzymać się przy najbliższym domu ale moje sanie dziwnie zaskrzypiały i wydawały inne dziwne odgłosyi kiedy nacisnołem hamulec pedziły dalej. czasu zostało coraz mniej a ja nie wiedziałem co mam zrobić. Wymyśliłem zeby prezenty dal dzieci rzucać na dachy ich domków. tak tez zrobiłem i po chwili wszystkie chtki dzieci błyszczały kolorowymi prezentami na dachach. Ja bylem zadowolony ze tak szybko skonczylem a dzieci ze kazde z nich dostało upragniony upominek. Dzieki temu nieprzywidzianemu wypadkowi zdarzyłem na czas.
od tamtej pory zawsze rozdaje prezenty w ten niespotykany sposób ;DD