W jaki sposób Stefan Żeromski opisuje , mówi o bitwie warszawskiej w "Przedwiośniu"?(fr. bitwymoment kiedy Cezary Baryka ratuje życie Hipolitowi)
cytaty- komentarz do cytatu, szczegółowo czy inaczej opisuje ten czas?
Proszę najlepiej na dzisiaj !
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Przedwiośnie prezentuje przemiany jakim podlega główny bohater. Na początku części I jest zaprezentowany jako rozpuszczony młody chłopak, nie liczący się z potrzebami innych. Zaciekawiony nadchodzącą rewolucją bierze w niej udział. Wydarzenia dalszej części książki powodują, że Baryka kształtuje własne poglądy i odkrywa swoją tożsamość (także narodową). Symbolizuje to finałowa scena, kiedy idącym w pochodzie robotnikom zastępuje drogę wojskowy kordon – tłum zatrzymuje się, zaś Cezary idzie dalej sam.
Żeromski nakreślił w powieści dwie koncepcje dotyczące zmian w odrodzonym kraju. Pierwszą z nich była wizja Szymona Gajowca – rozwój oparty na pracy i powolnych, rozważnych reformach. Odmienny pogląd reprezentował Antoni Lulek, pragnący przede wszystkim rewolucji komunistycznej w stylu bolszewickim, podkreślając przy tym ciężką sytuację robotników.
Autor przedstawia koncepcję Gajowca jako lepszy sposób naprawy kraju. Jednocześnie w powieści pojawia się pogląd, że robotnicy, którzy w czasie rewolucji zdobędą władzę, nie będą w stanie właściwie pokierować państwem.
„[…] oświadczam krótko, iż nigdy nie byłem zwolennikiem rewolucji, czyli mordowania ludzi przez ludzi z racji rzeczy, dóbr i pieniędzy – we wszystkich swych pismach, a w „Przedwiośniu” najdobitniej potępiałem rzezie i kaźnie bolszewickie.
Nikogo nie wzywałem na drogę komunizmu, lecz za pomocą tego utworu literackiego usiłowałem, o ile to jest możliwe, zabiec drogę komunizmowi, ostrzec, przerazić, odstraszyć.
Chciałem, jak to zaznaczył jeden z czujnych krytyków polskich, a człowiek serca – „uderzyć w sumienie polskie” – wezwać do stworzenia wielkich, wzniosłych, najczyściej polskich, z ducha naszego wyrastających idei, dookoła których skupiłaby się zwartym obozem młodzież, dziś pchająca się do więzień, ażeby w nich gnić i cierpieć za obcy komunizm.
Nie rozumiano mej przypowieści.
Nie uderzyłem w sumienie, lecz tu i tam trafiłem w brzuch, tu i tam w serce poczciwe, niewiedzące, zaślepione.
Nie rozumiano ohydy, okropności, tragedii pochodu na Belweder – sceny, przy której pisaniu serce mi się łamało.
Koroną moich usiłowań stały się pochwalne artykuły w pismach moskiewskich głoszące, iż przyłączyłem się do komunistów, po prostu i bez namysłu, jakbym się oto zapisał do cyklistów albo esperantystów.
Nie, panowie władcy Moskwy i panowie sympatycy władców Moskwy.
Sprawa „nie ma tak dobrze”.
Zawsze, wciąż, dawniej i teraz mówię to samo, iż tutaj w Polsce musimy wypracować, stworzyć, wydźwignąć, wdrożyć w życie idee, które by przewyższały moskiewskie, które by dały naprawdę i w sposób mądry ziemię i dom bezrolnym i bezdomnym, które by wydźwignęły naszą świętą, wywalczoną ojczyznę na wyżynę świata, gdzie jest jej miejsce.