O ja nieszczęsny... Moje drogie dziecię odeszło do Pana, co ja pocznę? Jak życ bez mojego aniołeczka? Nie umiem pogodzić się z taką niesprawiedliwością. Ona była taka młodziutka, drobniutka... jednym słowem kruszynka. Och, biada mi, biada.... Mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się w niebie...
Już mineły 3 straszliwe dni bez mojej kochanek Urszulki. Wciąż ją słyszę, jej malutkie stupki stąpające po starej desce podłogowej, jej chichoty i zaczepki. Właściwie to nie wiem czy je słysze czy chce je tylko słyszeć. Pisze te słowa siedząc pod Lipą przed domem jak to zwykłem robić gdy pisałem swe wiersze, jakby nic się nie stało. Jakby Urszulka była tylko przelotną myślą...Nie! Nie chce zapomnieć. Nigdy nie zapomnę. Lecz co mogę czynić teraz? Jam tylko człowiek jest równie ulotny co pierwsze płatki śniegu. Ledwie upadły na dach chałupy a słońce już je niszczy swymi promieniami. Teraz nawet najpiękniejszy dzień wydaje sie szary i ciemny, bez smaku, bez uczucia..... Ledwie 3 dni mineły lecz już teraz mogę sądzić że nigdy już słońce nie będzie świeciło tak pięknie jak kiedyś, ptaki nie będą tak melodyjnie grały, świat mój zniszczony przez śmierć takiej małej osóbki...Osóbki którą całym sercem kochałem.. Moje cierpienie przerodze teraz w poezje zapewne, jeżeli będzie można nazwać poezją lament szaleńca po straceniu ukochanej istoty... Słońce zachodzi.. Zupełnie jak mę życie. Życie piękne odeszło, nadeszły czasy cierpienia i bólu.... Wrócę do izby, może znów usłysze jej stópki i śmiech radosny..
O ja nieszczęsny... Moje drogie dziecię odeszło do Pana, co ja pocznę? Jak życ bez mojego aniołeczka? Nie umiem pogodzić się z taką niesprawiedliwością. Ona była taka młodziutka, drobniutka... jednym słowem kruszynka. Och, biada mi, biada.... Mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się w niebie...
3 sierpień 1578r
Już mineły 3 straszliwe dni bez mojej kochanek Urszulki. Wciąż ją słyszę, jej malutkie stupki stąpające po starej desce podłogowej, jej chichoty i zaczepki. Właściwie to nie wiem czy je słysze czy chce je tylko słyszeć. Pisze te słowa siedząc pod Lipą przed domem jak to zwykłem robić gdy pisałem swe wiersze, jakby nic się nie stało. Jakby Urszulka była tylko przelotną myślą...Nie! Nie chce zapomnieć. Nigdy nie zapomnę. Lecz co mogę czynić teraz? Jam tylko człowiek jest równie ulotny co pierwsze płatki śniegu. Ledwie upadły na dach chałupy a słońce już je niszczy swymi promieniami. Teraz nawet najpiękniejszy dzień wydaje sie szary i ciemny, bez smaku, bez uczucia..... Ledwie 3 dni mineły lecz już teraz mogę sądzić że nigdy już słońce nie będzie świeciło tak pięknie jak kiedyś, ptaki nie będą tak melodyjnie grały, świat mój zniszczony przez śmierć takiej małej osóbki...Osóbki którą całym sercem kochałem.. Moje cierpienie przerodze teraz w poezje zapewne, jeżeli będzie można nazwać poezją lament szaleńca po straceniu ukochanej istoty... Słońce zachodzi.. Zupełnie jak mę życie. Życie piękne odeszło, nadeszły czasy cierpienia i bólu.... Wrócę do izby, może znów usłysze jej stópki i śmiech radosny..