Dramat Sławomira Mrożka dzieje się na pełnym morzu. Trzech rozbitków w eleganckich garniturach: Gruby, Średni i Mały, płynąc na tratwie stwierdza, iż zapasy żywności skończyły się. Po dyskusji ustalają, że muszą „coś” zjeść. Owym „czymś” ma być „ktoś” z nich. Padły różne propozycje rozwiązania konfliktu: system cyfrowy, wybory powszechne, dyktatura, wolne wybory. Gdy Gruby wspomina o losowaniu, Średni mówi, że tak naprawdę to jest przeciwnikiem hazardu. Druga propozycja czyli dyktatura też nie zostaje zaakceptowana. Następnym pomysłem są wolne wybory. Rozbitkowie przypominają sobie o niezwykle ważnym etapie – o kampanii. Rozpoczyna się propaganda przedwyborcza. Najpierw na trybunę wchodzi Mały i opowiadając o rodzinie i o tym jak huśtał dzieci, chce wzbudzić litość w towarzyszach. Jednak argumentacja ta nie robi na nich dobrego wrażenia. Następnie z krótkim przemówieniem wystąpił Średni. Na końcu Gruby mowę rozpoczyna wyciągnięciem ręki w faszystowskim pozdrowieniu. W międzyczasie Średni bije brawo, krzyczy: „Hurra!”, „Niech żyje!”, „Prowadź wodzu!”. Po kampanii przedwyborczej zaczyna się tajne głosowanie. Niestety wolne, demokratyczne wybory nie udają się – w cylindrze znajdują się cztery karteczki. Po kilku nieudanych próbach rozwiązania sprawy zjedzenia kogoś, rozbitkowie decydują się na nominację. Po długiej i burzliwej dyskusji wytypowany zostaje Mały z racji tego, że jako jedyny posiada mamusię. Gruby przekonuje: „...Wydaje mi się, że sprawa jest zupełnie prosta z punktu widzenia sprawiedliwości. Czy z lekkim sercem skrzywdziłby pan sierotę? Nie dosyć, że sieroctwo, to jeszcze zjedzenie!...”. Mały oczywiście odmawia szukając nowego argumentu. Rozmowę przerywa krzyk o pomoc. Zaraz po tym na pokład dostaje się listonosz z depeszą informującą o śmierci matki Małego. Ten nie posiada się z radości. Listonosz czym prędzej skacze do wody. W tym momencie Średni i Gruby szykują zastawę w celu skosztowania polędwicy z Małego... Jak można wywnioskować z opowieści, w warunkach ekstremalnych pojawia się tzw. instynkt samozachowawczy. Każdy chce przeżyć, ale mają na to szansę tylko silne jednostki.
Było to następnego dnia . Razem z moim wujkiem i ciocią płynęliśmy wielkim statkiem . BYŁ TO rejs ... na pełnym morzu . Było wspaniale ! , gdy wyjżałam za burtę obok nas płneły delfiny i ryby , byłam bardzo zachycona . NIEZASTANAWIAJĄC się długo chyciłam rolnetkę do ręki gdy spojrzałam zobaczyłam jak w oddali płyną orki były to całe stada .... Było to bradzo urocze. Na drugi dzień padał deszcz było zimno nagla zaczął wiać deszcz... nasz statek bardzo się kołysał byam przerażona ... lecz po chwili wszystko ustało i wyjrzało słońce ... wtedy mój wujek powiedział HEJ ZAŁOGO CZAS WRACAĆ Z NASZEJ WĘDRÓWKI PO PEŁNYM MORZU . TaK więc wróciliśmy do portu całi i zdrowi . Myślę ze takie piękne chwile pozostaną długo w mojej pamięci ... :D :)
Dramat Sławomira Mrożka dzieje się na pełnym morzu. Trzech rozbitków w eleganckich garniturach: Gruby, Średni i Mały, płynąc na tratwie stwierdza, iż zapasy żywności skończyły się. Po dyskusji ustalają, że muszą „coś” zjeść. Owym „czymś” ma być „ktoś” z nich. Padły różne propozycje rozwiązania konfliktu: system cyfrowy, wybory powszechne, dyktatura, wolne wybory. Gdy Gruby wspomina o losowaniu, Średni mówi, że tak naprawdę to jest przeciwnikiem hazardu. Druga propozycja czyli dyktatura też nie zostaje zaakceptowana. Następnym pomysłem są wolne wybory. Rozbitkowie przypominają sobie o niezwykle ważnym etapie – o kampanii. Rozpoczyna się propaganda przedwyborcza. Najpierw na trybunę wchodzi Mały i opowiadając o rodzinie i o tym jak huśtał dzieci, chce wzbudzić litość w towarzyszach. Jednak argumentacja ta nie robi na nich dobrego wrażenia. Następnie z krótkim przemówieniem wystąpił Średni. Na końcu Gruby mowę rozpoczyna wyciągnięciem ręki w faszystowskim pozdrowieniu. W międzyczasie Średni bije brawo, krzyczy: „Hurra!”, „Niech żyje!”, „Prowadź wodzu!”. Po kampanii przedwyborczej zaczyna się tajne głosowanie. Niestety wolne, demokratyczne wybory nie udają się – w cylindrze znajdują się cztery karteczki. Po kilku nieudanych próbach rozwiązania sprawy zjedzenia kogoś, rozbitkowie decydują się na nominację. Po długiej i burzliwej dyskusji wytypowany zostaje Mały z racji tego, że jako jedyny posiada mamusię. Gruby przekonuje: „...Wydaje mi się, że sprawa jest zupełnie prosta z punktu widzenia sprawiedliwości. Czy z lekkim sercem skrzywdziłby pan sierotę? Nie dosyć, że sieroctwo, to jeszcze zjedzenie!...”. Mały oczywiście odmawia szukając nowego argumentu. Rozmowę przerywa krzyk o pomoc. Zaraz po tym na pokład dostaje się listonosz z depeszą informującą o śmierci matki Małego. Ten nie posiada się z radości. Listonosz czym prędzej skacze do wody. W tym momencie Średni i Gruby szykują zastawę w celu skosztowania polędwicy z Małego... Jak można wywnioskować z opowieści, w warunkach ekstremalnych pojawia się tzw. instynkt samozachowawczy. Każdy chce przeżyć, ale mają na to szansę tylko silne jednostki.
Było to następnego dnia . Razem z moim wujkiem i ciocią płynęliśmy wielkim statkiem . BYŁ TO rejs ... na pełnym morzu . Było wspaniale ! , gdy wyjżałam za burtę obok nas płneły delfiny i ryby , byłam bardzo zachycona . NIEZASTANAWIAJĄC się długo chyciłam rolnetkę do ręki gdy spojrzałam zobaczyłam jak w oddali płyną orki były to całe stada .... Było to bradzo urocze. Na drugi dzień padał deszcz było zimno nagla zaczął wiać deszcz... nasz statek bardzo się kołysał byam przerażona ... lecz po chwili wszystko ustało i wyjrzało słońce ... wtedy mój wujek powiedział HEJ ZAŁOGO CZAS WRACAĆ Z NASZEJ WĘDRÓWKI PO PEŁNYM MORZU . TaK więc wróciliśmy do portu całi i zdrowi . Myślę ze takie piękne chwile pozostaną długo w mojej pamięci ... :D :)
MAM NADZEJE ZE POMOGŁAM ;)