piniadz1
Niedaleko miasteczka Kurze Dołki wznosi się wzgórze, na którego szczycie stoi wielkie opuszczone zamczysko. Z którym wiąże się wiele przerażających legend, o jego ostatnim właścicielu. Teraz twierdze zwiedzają turyści.
Był piękny, słoneczny, sierpniowy dzień. Grupka dzieci znudzona bezczynnym odpoczynkiem, bardzo chciała się wybrać na wycieczkę po zamku. Po długich namowach rodzice zgodzili się by ich potomstwo urządziło sobie wypad do twierdzy.
Gdy już kupili bilety, dołączyli do dłużej grupy zwiedzających. Zamek zewnątrz wyglądał upiornie: czarne mury porośnięte bluszczem. Kiedy weszli do środka ujrzeli ogromne pomieszczenie i mnóstwo gablot gdzie były różne mapy i drogocenne drobiazgi. Szybko im się jednak to znudziło. Wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że muszą obejrzeć zamek na własną rękę.
Chodzili po różnych koszmarnych komnatach, gdzie było pełno kurzu i pajęczyn. Bardzo spodobało im się myszkowanie po zakazanej części budynku. Jeden z pokoi był jakiś inny: ogromny i pusty z małymi, drewnianymi drzwiczkami. Wszyscy się przy nich zebrali. Ciekawiło ich co się z nim kryje i dlaczego są tak małe. Zadecydowali, że jako pierwszy wejdzie Jacek, który jest najstarszy i najsilniejszy. Gdy się już przecisnął zawołał: - Chodźcie! Tu nie ma niczego strasznego tylko jest masę luster i schody. - O.K. idziemy! – odezwała się Jadzia. - Ale ta komnata dziwna, aż mnie dreszcz przeszedł. – powiedziała Halinka. - To jak idziemy zobaczyć dokąd prowadzą te schody? – spytał Jacek - Oczywiście! Pytanie?! – odparła Gosia i ruszyła w drogę, a za nią reszta grupy.
Schodzili pomału i niepewnie, gdyż stopnie były wąskie i śliskie. Schody wydawały się nie mieć końca. Zrobiło się nieprzyjemnie, chłodno. Dzieci były już zmęczone i głodne, nie miały już ochoty iść dalej. Postanowili, że wracają.
Tymczasem strażnik robiąc obchód przed zamknięciem zamku, pouczył chłód i zapach wilgoci. Pozamykał wszystkie drzwi na kłódki, myśląc, że pootwierał je przeciąg. Dzieci usłyszały skrzypienie drzwi, rzuciły się pędem do góry. Jednak było już za późno mężczyzna odszedł. Twierdza opustoszała, została tylko grupka przyjaciół. Próbowali, nadaremno, dobijać się do drzwi, krzyczeli.
Paweł wymyślił, że jak pójdą z powrotem na dół to może odnajdą jakieś wyjście na zewnątrz. Przecież w starych zamkach zawsze jest jakieś tajemnie wyjście. Dziewczyny uważał, że powinni poczekać na pomoc tutaj, ponieważ najpóźniej jutro rano ktoś po nich przyjdzie, lecz chłopców to nie interesowało. No i poszli. Wszyscy byli przerażeni nawet chłopcy, którzy starali się tego nie okazywać.
Idąc tak w ciszy doszli do rozgałęzienia dróg, lecz nie mogli się rozdzielić, bo mieli tylko jedną latarkę. Która właśnie w tej chwil przestała świecić. Zrobiło się całkowicie ciemno, początkowo wpadli w panikę, ale później się opamiętali. Nie mieli pojęcia co dalej robić, byli bezradni.
Tymczasem rodzice coraz bardziej się denerwowali. Zapadał już zmierzch, robiło się ciemno, a ich pociech nie wracały do ośrodka wczasowego. Zadecydowali, że muszą powiadomić policje o zniknięciu dzieci. Razem z posterunkowym pojechali do dozorcy zamku, by dowiedzieć się czy on coś wie. Okazało się, że rzeczywiście widział grupkę młodych ludzi wchodzących do budynku fortecy, ale nie przypomina sobie by wychodzili. Postanowili przeszukać twierdze. Rozdzielili się na dwie grupy. Jedni szukali na dworze, a drudzy w środku.
Nagle dzieci usłyszał kroki i głosy. Przeraziły się, lecz potem uświadomiły sobie, że to zapewne pomoc i zaczęły krzyczeć ze wszystkich sił. Gdy zobaczyły światła latarek były tak mocno szczęśliwe, że aż płakały. Widok gromadki był żałosny. Usmarowane błotem i kurzem, z pajęczynami we włosach wzbudzały współczucie, ale też śmiech.
Następnego dnie, z mocno nie wyraźnymi minami, poszli podziękować za ratunek i przeprosić, że były na zamkniętej dla zwiedzających części zamku.
Niedawno musiałem rozwiązać takie samo zad. siostrze
Wszystko zdarzyło się pewnwgo strasznego letniego wieczoru. Anka wraz ze swoim chłopakiem Kamilem wracali z kina. -Fajny był ten film, no nie mała? - Tak. W sobotę też idziemy? - Tak i tym razem ty wybierasz - ok. Dzięki. Jesteś taki kochany. We wszystkim mi pomagasz. Poprostu nie mogę bez ciebie żyć. Kamil przytulił Anke i zaczęli się namiętnie całować. Aż tu nagle... Trzask! I usłyszeli krzyk kobiety i płacz dziecka gdzieś za krzakami. Pobiegli w tamtą stronę. Gdy doszli na miejsce nikogo nie znaleźli. Było ciemno i głucho. Nagle ktoś chwycił ankę za rękę. - Och Kamil! jak dobrze, że tu jesteś. - Nie. To dobrze, że Ty tu jesteś. -Odezwał się nieznajomy głos. Przerażona Anka powoli odwróciła głowę i ujrzała kogoś w ciemnej masce. - No, no no... Kogo ja tu widzę- powiedział nieznajomy. - Kamil ! - próbowała zawołac swojego ukochanego, ale ciemna postać zatkała jej usta dłonia tak, że nie była w stanie nic powiedzieć. _ Twój kochac tu nie przyjdzie. Już ja o to zadbam. Związał ją i zaciągnął ją do srebrnego Vovlo. _ co mu zrobiłeś?! - wykrzyknęła dziewczyna, kiedy siedziałą w samochodzie. -Nie bój się. Włos mu z głowy nie spadnie, jeśli tylko zrobisz co zechce. - Zrobię wszystko, by Kamilowi się nic nie stało. - Dobrze, a więc rozbieraj się. - Że co???!!! Tylko bez takich! - Ciszej i rób co mówi albo mój nóż pogłaszcze twemu chłopakowi gardło! -Nie! Kim ty jesteś i co robisz? Auto gwałtownie ruszyło. - Siedź cicho , a zaraz się dowiesz. Jechali przez dłuższy czas. w końcu zatrzymali sie w lesie. - Wysiadaj ! dziewczyna posłusznie zrobiłą co kazał. po czym mężczyzna założył jej na oczy opaske. -Jak to? Dokąd idziemy? - Wkrótce zobaczyć. I nie próbuj krzyczec bo zakleje ci usta. po poewnym czasie naiznajomy zdjął opaskę z oczu dziewczyny. Stali w jakims małym, brudnym pomieszczeniu. - jak przyjdę masz być gotowa ! - noo... skoro to dla Kamila. To dobrze. Dziewczyna siedziała w pokoju przygotowując się do tego, co miało się za chwile stać. Jednak jakieś 3 minuty po wyjściu porywacza dziewczyna usłyszała jakieś krzyki i piski dochodzące z dołu. dziewczyna przestraszyła się jednek siedziaął na swoim miejcu. Po jakims czasie drzwi otworzyły się i ujrzała w nich swojego byłego chłopaka Pawła. -Paweł. Jak się ciesze, ze Ci widzę. Wszytko wyjaśnię Ci potem tylko prosze zabierz mnie stąd.! - Niegdzie sie stąd nie ruszysz - powiedział ubirając na twarz maskę ! - Ty Ty mnie porwałeś?! Ale czemu ?! Nic nie rozumiem?1 Gdzi Kamil ! Ty świnio ! -Kamil1 Kamilek! -zaczął ją przedrzeźniać Ale się namiętnie całowaliście. a ja? Czy już nic dla ciebie nie znaczę?! -Co Ci odbiło. to przeceż Tyze ma zerwałeś. I to było już rok temu. Jak długo będziesz to rozpamiętywał?! Anka chciała coś jeszce pwoiedzieć lecz Paweł zatkał jej usta pocałunkiem. Nagle Anka poczuła tak dobrze znane jej perfumy. Myślała, że to tylko woda toaletowa Pawła. ale po chwili do pokoju wszedł Kamil. zobaczył ich całujących sie. - Nie! Kamil ! To nie to co myslisz powiedziaął odpychając Pawła - To ona sie na mnie rzuciała-mpowiedział były chłopak Anki. -Co?! Jak możesz tak kłamać! Jesteś dupkiem ! - powiedziała Anka! Teraz to jż nie ważne... odchodze... - I kamil wyszedł z pokoju pozostwaijąc za soba zapach perfum i głuchą ciszę...
Był piękny, słoneczny, sierpniowy dzień. Grupka dzieci znudzona bezczynnym odpoczynkiem, bardzo chciała się wybrać na wycieczkę po zamku. Po długich namowach rodzice zgodzili się by ich potomstwo urządziło sobie wypad do twierdzy.
Gdy już kupili bilety, dołączyli do dłużej grupy zwiedzających. Zamek zewnątrz wyglądał upiornie: czarne mury porośnięte bluszczem. Kiedy weszli do środka ujrzeli ogromne pomieszczenie i mnóstwo gablot gdzie były różne mapy i drogocenne drobiazgi. Szybko im się jednak to znudziło. Wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że muszą obejrzeć zamek na własną rękę.
Chodzili po różnych koszmarnych komnatach, gdzie było pełno kurzu i pajęczyn. Bardzo spodobało im się myszkowanie po zakazanej części budynku. Jeden z pokoi był jakiś inny: ogromny i pusty z małymi, drewnianymi drzwiczkami. Wszyscy się przy nich zebrali. Ciekawiło ich co się z nim kryje i dlaczego są tak małe. Zadecydowali, że jako pierwszy wejdzie Jacek, który jest najstarszy i najsilniejszy. Gdy się już przecisnął zawołał:
- Chodźcie! Tu nie ma niczego strasznego tylko jest masę luster i schody.
- O.K. idziemy! – odezwała się Jadzia.
- Ale ta komnata dziwna, aż mnie dreszcz przeszedł. – powiedziała Halinka.
- To jak idziemy zobaczyć dokąd prowadzą te schody? – spytał Jacek
- Oczywiście! Pytanie?! – odparła Gosia i ruszyła w drogę, a za nią reszta grupy.
Schodzili pomału i niepewnie, gdyż stopnie były wąskie i śliskie. Schody wydawały się nie mieć końca. Zrobiło się nieprzyjemnie, chłodno. Dzieci były już zmęczone i głodne, nie miały już ochoty iść dalej. Postanowili, że wracają.
Tymczasem strażnik robiąc obchód przed zamknięciem zamku, pouczył chłód i zapach wilgoci. Pozamykał wszystkie drzwi na kłódki, myśląc, że pootwierał je przeciąg. Dzieci usłyszały skrzypienie drzwi, rzuciły się pędem do góry. Jednak było już za późno mężczyzna odszedł. Twierdza opustoszała, została tylko grupka przyjaciół. Próbowali, nadaremno, dobijać się do drzwi, krzyczeli.
Paweł wymyślił, że jak pójdą z powrotem na dół to może odnajdą jakieś wyjście na zewnątrz. Przecież w starych zamkach zawsze jest jakieś tajemnie wyjście. Dziewczyny uważał, że powinni poczekać na pomoc tutaj, ponieważ najpóźniej jutro rano ktoś po nich przyjdzie, lecz chłopców to nie interesowało. No i poszli. Wszyscy byli przerażeni nawet chłopcy, którzy starali się tego nie okazywać.
Idąc tak w ciszy doszli do rozgałęzienia dróg, lecz nie mogli się rozdzielić, bo mieli tylko jedną latarkę. Która właśnie w tej chwil przestała świecić. Zrobiło się całkowicie ciemno, początkowo wpadli w panikę, ale później się opamiętali. Nie mieli pojęcia co dalej robić, byli bezradni.
Tymczasem rodzice coraz bardziej się denerwowali. Zapadał już zmierzch, robiło się ciemno, a ich pociech nie wracały do ośrodka wczasowego. Zadecydowali, że muszą powiadomić policje o zniknięciu dzieci. Razem z posterunkowym pojechali do dozorcy zamku, by dowiedzieć się czy on coś wie. Okazało się, że rzeczywiście widział grupkę młodych ludzi wchodzących do budynku fortecy, ale nie przypomina sobie by wychodzili. Postanowili przeszukać twierdze. Rozdzielili się na dwie grupy. Jedni szukali na dworze, a drudzy w środku.
Nagle dzieci usłyszał kroki i głosy. Przeraziły się, lecz potem uświadomiły sobie, że to zapewne pomoc i zaczęły krzyczeć ze wszystkich sił. Gdy zobaczyły światła latarek były tak mocno szczęśliwe, że aż płakały. Widok gromadki był żałosny. Usmarowane błotem i kurzem, z pajęczynami we włosach wzbudzały współczucie, ale też śmiech.
Następnego dnie, z mocno nie wyraźnymi minami, poszli podziękować za ratunek i przeprosić, że były na zamkniętej dla zwiedzających części zamku.
Niedawno musiałem rozwiązać takie samo zad. siostrze
Zapach miłości
Wszystko zdarzyło się pewnwgo strasznego letniego wieczoru. Anka wraz ze swoim chłopakiem Kamilem wracali z kina.
-Fajny był ten film, no nie mała?
- Tak. W sobotę też idziemy?
- Tak i tym razem ty wybierasz
- ok. Dzięki. Jesteś taki kochany. We wszystkim mi pomagasz. Poprostu nie mogę bez ciebie żyć.
Kamil przytulił Anke i zaczęli się namiętnie całować. Aż tu nagle...
Trzask! I usłyszeli krzyk kobiety i płacz dziecka gdzieś za krzakami. Pobiegli w tamtą stronę. Gdy doszli na miejsce nikogo nie znaleźli. Było ciemno i głucho. Nagle ktoś chwycił ankę za rękę.
- Och Kamil! jak dobrze, że tu jesteś.
- Nie. To dobrze, że Ty tu jesteś. -Odezwał się nieznajomy głos.
Przerażona Anka powoli odwróciła głowę i ujrzała kogoś w ciemnej masce.
- No, no no... Kogo ja tu widzę- powiedział nieznajomy.
- Kamil ! - próbowała zawołac swojego ukochanego, ale ciemna postać zatkała jej usta dłonia tak, że nie była w stanie nic powiedzieć.
_ Twój kochac tu nie przyjdzie. Już ja o to zadbam.
Związał ją i zaciągnął ją do srebrnego Vovlo.
_ co mu zrobiłeś?! - wykrzyknęła dziewczyna, kiedy siedziałą w samochodzie.
-Nie bój się. Włos mu z głowy nie spadnie, jeśli tylko zrobisz co zechce.
- Zrobię wszystko, by Kamilowi się nic nie stało.
- Dobrze, a więc rozbieraj się.
- Że co???!!! Tylko bez takich!
- Ciszej i rób co mówi albo mój nóż pogłaszcze twemu chłopakowi gardło!
-Nie! Kim ty jesteś i co robisz?
Auto gwałtownie ruszyło.
- Siedź cicho , a zaraz się dowiesz.
Jechali przez dłuższy czas. w końcu zatrzymali sie w lesie.
- Wysiadaj !
dziewczyna posłusznie zrobiłą co kazał. po czym mężczyzna założył jej na oczy opaske.
-Jak to? Dokąd idziemy?
- Wkrótce zobaczyć. I nie próbuj krzyczec bo zakleje ci usta.
po poewnym czasie naiznajomy zdjął opaskę z oczu dziewczyny. Stali w jakims małym, brudnym pomieszczeniu.
- jak przyjdę masz być gotowa !
- noo... skoro to dla Kamila. To dobrze. Dziewczyna siedziała w pokoju przygotowując się do tego, co miało się za chwile stać. Jednak jakieś 3 minuty po wyjściu porywacza dziewczyna usłyszała jakieś krzyki i piski dochodzące z dołu. dziewczyna przestraszyła się jednek siedziaął na swoim miejcu. Po jakims czasie drzwi otworzyły się i ujrzała w nich swojego byłego chłopaka Pawła.
-Paweł. Jak się ciesze, ze Ci widzę. Wszytko wyjaśnię Ci potem tylko prosze zabierz mnie stąd.!
- Niegdzie sie stąd nie ruszysz - powiedział ubirając na twarz maskę !
- Ty Ty mnie porwałeś?! Ale czemu ?! Nic nie rozumiem?1 Gdzi Kamil ! Ty świnio !
-Kamil1 Kamilek! -zaczął ją przedrzeźniać
Ale się namiętnie całowaliście. a ja? Czy już nic dla ciebie nie znaczę?!
-Co Ci odbiło. to przeceż Tyze ma zerwałeś. I to było już rok temu. Jak długo będziesz to rozpamiętywał?!
Anka chciała coś jeszce pwoiedzieć lecz Paweł zatkał jej usta pocałunkiem. Nagle Anka poczuła tak dobrze znane jej perfumy. Myślała, że to tylko woda toaletowa Pawła. ale po chwili do pokoju wszedł Kamil. zobaczył ich całujących sie.
- Nie! Kamil ! To nie to co myslisz powiedziaął odpychając
Pawła
- To ona sie na mnie rzuciała-mpowiedział były chłopak Anki.
-Co?! Jak możesz tak kłamać! Jesteś dupkiem ! - powiedziała Anka!
Teraz to jż nie ważne... odchodze... - I kamil wyszedł z pokoju pozostwaijąc za soba zapach perfum i głuchą ciszę...
Ciąg dalszy nastąpi !