Szukam wiersza o tematyce miłosnej (erotyk), który będzie miał powyżej 24 wersów ale tak do 30 wersów max. + utwór ten ma być jakieś dosyć znanej poetki lub poety HELP ME! :)
Chciałbym w lesie, w ostępach dzikiego błędowia, Mieć chałupę - plecionkę z chrustu i sitowia, Zawieszoną wysoko w zagłębiach konarów Nad otchłanią jam rysich i wężowych jarów.
Tam na mchu, kołysany obłędną wichurą, Chciałbym pieścić dziewczynę ubogą i ponurą, Głaskać piersi ze świeżą o mych zębów raną I całować twarz, ustom jako łup podaną -
I słyszeć, jak dokoła grzechu mej pieszczoty Pląsa burza skuszona i mdleje grom złoty, I zwierz ryczy, ciał naszych przywabiony wonią, Ciał górnych, wniebowziętych, co od ziemi stronią -
I chciałby przez przygodny wśród gałęzi przezior Patrzeć, pieszcząc, w noc - w gwiazdy i w błyskania jezior I za boga brać wszelkie lśniwo u błękitu, I na piersi dziewczęcej doczekać świtu,
A słońce witać krzykiem i wrzaskiem i wyciem, Żyć na oślep, nie wiedząc, że to zwie się
życiem -
I pewnej nocy przez sen zaśmiać się w twarz niebu I nie znając pokuty, modlitw ni pogrzebu, Jak owoc, co się paszczy żarłocznej spodziewa, Z łoskotem i łomotem w mrok śmierci spaść z drzewa!
"Biała magia" Krzysztof Kamil Baczyński (24 wersy)
Bolesław Leśman
Chciałbym w lesie, w ostępach dzikiego błędowia,
Mieć chałupę - plecionkę z chrustu i sitowia,
Zawieszoną wysoko w zagłębiach konarów
Nad otchłanią jam rysich i wężowych jarów.
Tam na mchu, kołysany obłędną wichurą,
Chciałbym pieścić dziewczynę ubogą i ponurą,
Głaskać piersi ze świeżą o mych zębów raną
I całować twarz, ustom jako łup podaną -
I słyszeć, jak dokoła grzechu mej pieszczoty
Pląsa burza skuszona i mdleje grom złoty,
I zwierz ryczy, ciał naszych przywabiony wonią,
Ciał górnych, wniebowziętych, co od ziemi stronią -
I chciałby przez przygodny wśród gałęzi przezior
Patrzeć, pieszcząc, w noc - w gwiazdy i w błyskania jezior
I za boga brać wszelkie lśniwo u błękitu,
I na piersi dziewczęcej doczekać świtu,
A słońce witać krzykiem i wrzaskiem i wyciem,
Żyć na oślep, nie wiedząc, że to zwie się
życiem -
I pewnej nocy przez sen zaśmiać się w twarz niebu
I nie znając pokuty, modlitw ni pogrzebu,
Jak owoc, co się paszczy żarłocznej spodziewa,
Z łoskotem i łomotem w mrok śmierci spaść z drzewa!