Kraków wydał informator o podstawówkach, który ma przekonać rodziców, by posłali tam swoje sześcioletnie dzieci. Ma w tym interes. Za rok nie będzie go miał, więc na informator 2012 nie ma co liczyć. Tymczasem wtedy przydałby się rodzicom najbardziej.
6,5 tys. egzemplarzy trafiło do rodziców za pośrednictwem przedszkoli. Informatory mają 160 stron i niezły papier. W środku kolorowe rysunki dzieci i informacje o wszystkich krakowskich podstawówkach. Kto nie wie, gdzie jest szkoła rejonowa dla swojego dziecka, łatwo to sprawdzi.
Kto ma wątpliwości, czy sześciolatek dojrzał do tego, by posłać go do I klasy, znajdzie adresy służących radą ośrodków specjalistycznych. Są też daty dni otwartych w szkołach. Są wiadomości o obiadach, godzinach otwarcia świetlicy i zajęciach dodatkowych.
Niestety, nie jest to uporządkowane wedle schematu, co bardzo utrudnia porównanie oferty. Niektóre szkoły podają cenę obiadów, inne piszą tylko, że są tanie. Jedne chwalą się salą przystosowaną do potrzeb sześciolatków, inne o niej nie wspominają. Zapomniały czy faktycznie nie mają? Poważnym niedopatrzeniem jest brak informacji o wynikach, jakie uczniowie każdej ze szkół uzyskali za sprawdzian szóstoklasistów. To jedyne wymierne kryterium pracy szkół. Przez lata trzymany był przez Okręgowe Komisje Egzaminacyjne w tajemnicy, by nie stygmatyzować tych gorszych. Dziś, gdy są jawne (teoretycznie, bo konia z rzędem temu, kto je odnajdzie na miejskich stronach o edukacji), bezwzględnie powinny znaleźć się w informatorze, który ma pomóc rodzicom podjąć decyzję o wyborze szkoły.
Blady strach może paść na tych, których sześcioletnie dziecko będzie musiało obowiązkowo pomaszerować do podstawówki w 2012 roku i informator wpadnie im w ręce. W słowie wstępnym przeczytają, na jak liczne niedogodności dziecko będzie narażone: trudności z zapisami do szkoły spoza rejonu, tłok w klasach, zwiększona konkurencja przez całą drogę edukacji, a na koniec problemy z odnalezieniem się na rynku pracy. Wszystko przez to, że za rok prócz sześciolatków do pierwszych klas pójdą również siedmiolatki, których rodzice nie zdecydują się posłać ich tam wcześniej.
Wszystko to prawda. Pisaliśmy o tym wielokrotnie. Wolałabym jednak, by odpowiedzialni za oświatę urzędnicy zamiast straszyć rokiem 2012, zaczęli się zastanawiać, co zrobić, by ułatwić rodzicom i dzieciom start w tym trudnym okresie. W informatorze 2012 opisać wszystkie podstawówki pod kątem przystosowania do najmłodszych. Ile np. ma zmodernizowane place zabaw, co było jednym z założeń reformy? Już dziś wiadomo, że niewiele. A ty, rodzicu, będziesz ich szukał na własną rękę. Biuro prasowe magistratu informuje bowiem, że informator to jednorazowa inicjatywa. W tym, by sześciolatki wcześniej poszły do szkół, Kraków ma interes. Po pierwsze, maluchy zwolnią miejsca w przedszkolach, których notorycznie brakuje. Po drugie, mogą przynieść miastu oszczędności (za utrzymanie dziecka w szkole płaci państwo, utrzymanie w przedszkolu jest zadaniem gminy). Za rok obowiązek nauki sześciolatków stanie się faktem, więc miasto sensu w wydawaniu informatora nie widzi.
Szkoda, że urzędnicy rozumieją swój interes, a nie rozumieją obowiązku przedstawienia rodzicom rzetelnych informacji, jak przygotowali krakowskie podstawówki do reformy
Einmalwurde die SchulenichtTurnhallenundToiletten,Toilettenwarendraußen. Die Studenten musstenRöcke tragen,dieMädchenkönntenkeineMake-upundJungenhattenfür einekurzeHaareabgeschnitten werden. EinmalLehrerhabenKörperstrafenanStudenten genutzt.
Kraków wydał informator o podstawówkach, który ma przekonać rodziców, by posłali tam swoje sześcioletnie dzieci. Ma w tym interes. Za rok nie będzie go miał, więc na informator 2012 nie ma co liczyć. Tymczasem wtedy przydałby się rodzicom najbardziej.
6,5 tys. egzemplarzy trafiło do rodziców za pośrednictwem przedszkoli. Informatory mają 160 stron i niezły papier. W środku kolorowe rysunki dzieci i informacje o wszystkich krakowskich podstawówkach. Kto nie wie, gdzie jest szkoła rejonowa dla swojego dziecka, łatwo to sprawdzi.
Kto ma wątpliwości, czy sześciolatek dojrzał do tego, by posłać go do I klasy, znajdzie adresy służących radą ośrodków specjalistycznych. Są też daty dni otwartych w szkołach. Są wiadomości o obiadach, godzinach otwarcia świetlicy i zajęciach dodatkowych.
Niestety, nie jest to uporządkowane wedle schematu, co bardzo utrudnia porównanie oferty. Niektóre szkoły podają cenę obiadów, inne piszą tylko, że są tanie. Jedne chwalą się salą przystosowaną do potrzeb sześciolatków, inne o niej nie wspominają. Zapomniały czy faktycznie nie mają? Poważnym niedopatrzeniem jest brak informacji o wynikach, jakie uczniowie każdej ze szkół uzyskali za sprawdzian szóstoklasistów. To jedyne wymierne kryterium pracy szkół. Przez lata trzymany był przez Okręgowe Komisje Egzaminacyjne w tajemnicy, by nie stygmatyzować tych gorszych. Dziś, gdy są jawne (teoretycznie, bo konia z rzędem temu, kto je odnajdzie na miejskich stronach o edukacji), bezwzględnie powinny znaleźć się w informatorze, który ma pomóc rodzicom podjąć decyzję o wyborze szkoły.
Blady strach może paść na tych, których sześcioletnie dziecko będzie musiało obowiązkowo pomaszerować do podstawówki w 2012 roku i informator wpadnie im w ręce. W słowie wstępnym przeczytają, na jak liczne niedogodności dziecko będzie narażone: trudności z zapisami do szkoły spoza rejonu, tłok w klasach, zwiększona konkurencja przez całą drogę edukacji, a na koniec problemy z odnalezieniem się na rynku pracy. Wszystko przez to, że za rok prócz sześciolatków do pierwszych klas pójdą również siedmiolatki, których rodzice nie zdecydują się posłać ich tam wcześniej.
Wszystko to prawda. Pisaliśmy o tym wielokrotnie. Wolałabym jednak, by odpowiedzialni za oświatę urzędnicy zamiast straszyć rokiem 2012, zaczęli się zastanawiać, co zrobić, by ułatwić rodzicom i dzieciom start w tym trudnym okresie. W informatorze 2012 opisać wszystkie podstawówki pod kątem przystosowania do najmłodszych. Ile np. ma zmodernizowane place zabaw, co było jednym z założeń reformy? Już dziś wiadomo, że niewiele. A ty, rodzicu, będziesz ich szukał na własną rękę. Biuro prasowe magistratu informuje bowiem, że informator to jednorazowa inicjatywa. W tym, by sześciolatki wcześniej poszły do szkół, Kraków ma interes. Po pierwsze, maluchy zwolnią miejsca w przedszkolach, których notorycznie brakuje. Po drugie, mogą przynieść miastu oszczędności (za utrzymanie dziecka w szkole płaci państwo, utrzymanie w przedszkolu jest zadaniem gminy). Za rok obowiązek nauki sześciolatków stanie się faktem, więc miasto sensu w wydawaniu informatora nie widzi.
Szkoda, że urzędnicy rozumieją swój interes, a nie rozumieją obowiązku przedstawienia rodzicom rzetelnych informacji, jak przygotowali krakowskie podstawówki do reformy
Einmalwurde die SchulenichtTurnhallenundToiletten,Toilettenwarendraußen.
Die Studenten musstenRöcke tragen,dieMädchenkönntenkeineMake-upundJungenhattenfür einekurzeHaareabgeschnitten werden.
EinmalLehrerhabenKörperstrafenanStudenten genutzt.