Scharakteryzuj proces osłabiania władzy królewskiej w rzeczpospolitej XVI i XVII stulecia. Oceń polityczne skutki tego zjawiska. ( 1 strona A4 ) Daje Naj!!!
caerme
Proces osłabiania, początkowo niezauważalny rozpoczął, się ze śmiercią ostatniego Piasta. To on tak naprawdę był pomazańcem Bożym, wybieranym z racji tego, że był męskim potomkiem poprzedniego władcy. Jagiellonowie to tak naprawdę elekcja, lecz w obrębie dynastii - po prostu istniała zgoda, lecz dawana za kolejne ustępstwa na rzecz szlachty / magnaterii by kolejna osoba została władcą. Oznacza to, że w rolę krwi (syn był krwią z krwi ojca) i / lub pomazańca wchodziła szlachta, a siła władcy i jego zdolności oznaczały siłę króla (-> zamieszanie przy okazji próby umocnienia władzy Starego i vivente rege jego syna). Mimo wszystko plusem było to, że były to wybory w ramach jednej dynastii, co oznaczało, że można było przygotowywać następców do rządzenia do prowadzenia w miarę stabilnej polityki. Elekcja taka prawdziwa - to już deszcz obietnic jakie gwarantował zawsze król i jakie sam dawał, bywa że wspomagane grą stronnictw ich zamożnością stanem kasy największych magnatów i lokalnych interesów. Tak naprawdę oznaczało to, że szlachta mogła wybrać króla i mogła go równie dobrze nie słuchać. Mogła wygrywać wzajemne interesy lub równie dobrze paść ich ofiarą. Skutkiem wyboru takiego czy innego władcy (Walezy, Wazowie) mogło być wplątanie się w międzynarodową politykę - czyli tęsknoty za krajem rodzinnym, może za utraconą koroną, albo za snami o potędze bo ojciec był zdolnym wodzem. To świadomość szlachty i jej liderów pozwalała dokonywać właściwych wyborów. A co jeśli ona się skończyła i zaczęły wygrywać lokalne interesy. Fakt, że w tamtych czasach nie było niczym zdrożnym, by przedstawiciele magnaterii byli na pasku tego czy innego władcy / księcia / etc oznaczało, że to nie polska polityka, nie polskie interesy mogły być brane pod uwagę. Normą jest to, że król posiada tych którzy go popierają - w czasie elekcji - jest to jedno z wielu stronnictw, które jako jedyne nie ma poparcia od sąsiadów, jako jedyne może w teorii kierować się dobrem króla, który powinien z kolei... A jeśli król, tak jak Wazowie miał sny o potędze i za religie był gotów uczynić wszystko? Przecież to te sny sprawiły, że wplątaliśmy się w wojny ze Szwedami, kolejne sny to czas Dymitriad i kolejne wojny z Rosją. Skutki były złe i tragiczne - król nie miał autorytetu "z urzędu" mógł sobie go jedynie wypracować, choć to co mu go dawało i dawało poparcie to mogły być dwie różne rzeczy. To nie był już pomazaniec Boży tylko szlachecki, każdy szlachetka który głosował, a każdy miał prawo, każdy który oddał kreskę (szablę jeśli miał) mógł mu podejść i w twarz rzucić - to ja cię wybrałem, dla ciebie to ja jestem niemal Bogu równy, który wcześniejszych naznaczał. Dlatego o wiele lepiej jest jeśli zmiana dynastii wynika z praw zawartych w krwi co wiąże się ze sposobem dziedziczenia tychże. Przecież nawet obecnie w Wielkiej Brytanii mówimy o "następcy" tronu, a nie o elekcji na której wszyscy co mają tytuł szlachecki głosują na jednego z iluś chętnych przy czym wszelkie przekupstwa są dozwolone...
Elekcja taka prawdziwa - to już deszcz obietnic jakie gwarantował zawsze król i jakie sam dawał, bywa że wspomagane grą stronnictw ich zamożnością stanem kasy największych magnatów i lokalnych interesów. Tak naprawdę oznaczało to, że szlachta mogła wybrać króla i mogła go równie dobrze nie słuchać. Mogła wygrywać wzajemne interesy lub równie dobrze paść ich ofiarą. Skutkiem wyboru takiego czy innego władcy (Walezy, Wazowie) mogło być wplątanie się w międzynarodową politykę - czyli tęsknoty za krajem rodzinnym, może za utraconą koroną, albo za snami o potędze bo ojciec był zdolnym wodzem. To świadomość szlachty i jej liderów pozwalała dokonywać właściwych wyborów. A co jeśli ona się skończyła i zaczęły wygrywać lokalne interesy. Fakt, że w tamtych czasach nie było niczym zdrożnym, by przedstawiciele magnaterii byli na pasku tego czy innego władcy / księcia / etc oznaczało, że to nie polska polityka, nie polskie interesy mogły być brane pod uwagę. Normą jest to, że król posiada tych którzy go popierają - w czasie elekcji - jest to jedno z wielu stronnictw, które jako jedyne nie ma poparcia od sąsiadów, jako jedyne może w teorii kierować się dobrem króla, który powinien z kolei...
A jeśli król, tak jak Wazowie miał sny o potędze i za religie był gotów uczynić wszystko? Przecież to te sny sprawiły, że wplątaliśmy się w wojny ze Szwedami, kolejne sny to czas Dymitriad i kolejne wojny z Rosją. Skutki były złe i tragiczne - król nie miał autorytetu "z urzędu" mógł sobie go jedynie wypracować, choć to co mu go dawało i dawało poparcie to mogły być dwie różne rzeczy. To nie był już pomazaniec Boży tylko szlachecki, każdy szlachetka który głosował, a każdy miał prawo, każdy który oddał kreskę (szablę jeśli miał) mógł mu podejść i w twarz rzucić - to ja cię wybrałem, dla ciebie to ja jestem niemal Bogu równy, który wcześniejszych naznaczał.
Dlatego o wiele lepiej jest jeśli zmiana dynastii wynika z praw zawartych w krwi co wiąże się ze sposobem dziedziczenia tychże. Przecież nawet obecnie w Wielkiej Brytanii mówimy o "następcy" tronu, a nie o elekcji na której wszyscy co mają tytuł szlachecki głosują na jednego z iluś chętnych przy czym wszelkie przekupstwa są dozwolone...