Nie starałam się tego pisać ładnie, dbać o styl itd., tylko przekazać treść. Mam nadzieję, że o to Ci chodziło :)
1984
Był jasny, zimny, kwietniowy dzień, a zegary właśnie wybijały 13. Winston Smith przeszedł szybko przez szklane drzwi Victory Mansions [nie pamiętam, jak to było tłumaczone w polskiej wersji; mansions to coś jak rezydencje, apartamenty, na pewno luksusowe budynki]. W korytarzu czuć było zapach gotowanej kapusty. Na jednym jego końcu wisiał kolorowany plakat. Była na nim wielka twarz, mająca ponad metr szerokości: twarz mężczyzny ok. 45 lat z ciężkimi, czarnymi wąsami. Winston poszedł schodami (winda nigdy nie działała). Jego mieszkanie było na 7. piętrze i na każdym piętrze wisiał taki sam plakat z ogromną twarzą, gapiącą się ze ściany. Oczy zdawały się podążać za tobą, kiedy się poruszałeś. Pod nim widniały słowa: WIELKI BRAT CIĘ OBSERWUJE.
W mieszkaniu słychać było (mówił) głos. Pochodził z podłużnego metalowego ekranu, który stanowił część ręki po prawej stronie. Nie można było wyłączyć urządzenia, które nazywało się "teleekran". Winston podszedł do okna i spojrzał na zewnątrz. Mimo że słońce świeciło i niebo było niebieskie, wydawało się, że w niczym nie było kolorów, poza plakatami, które były wszędzie. W pewnej odległości helikopter leciał w dół między dachami. To policyjny patrol, szpiegujący domy mieszkańców.
Stamtąd, gdzie stał Winston, można było zobaczyć jego miejsce pracy - wielką piramidalną konstrukcję z białego betonu, wysoką na 300 metrów. To było Ministerstwo Prawdy i miało 3000 pokoi nad parterem. Były 3 podobne budynki w Londynie. To były pozostałe 4 Ministerstwa, które tworzyły rząd. Min. Prawdy odpowiadało za wiadomości, rozrywkę, edukację i sztukę. Min. Pokoju zajmowało się wojną. Min. Miłości zajmowało się prawem i porządkiem. A Min. Obfitości - sprawami ekonomicznymi.
Za plecami Winstona głos z teleekranu wciąż paplał. Ale teleekran nie tylko wysyłał, ale też odbierał dane. Każdy dźwięk, jaki uczynił Winston, mógł być usłyszany. Co więcej, kiedy pozostawał w zasięgu teleekranu, mógł też być widziany. Nie było sposobu, by wiedzieć, kiedy cię obserwują, więc trzeba było żyć w mniemaniu, że obserwują/monitorują każdy dźwięk i ruch, przez cały czas. Odwrócił się z uśmiechem, który był zalecany, kiedy było się odwróconym w stronę teleekranu.
Było jedno miejsce w jego pokoju, gdzie teleekran go nie widział, chociaż wciąż mógł go słyszeć. Poszedł tam i usiadł przy małym stoliku. Wziął długopis i książkę z szuflady. To był ten rodzaj starej, pięknej książki, jakiej nie można już było kupić w zwykłych sklepach. Kupił ją za 2 dolary w sklepie z rupieciami. Strony były puste w tej książce i zaniósł ją do domu, czując się bardzo winny.
Pisanie pamiętnika nie było oficjalnie nielegalne, ale gdyby go złapali, na pewno karą byłaby śmierć lub 25 lat w obozie pracy. Długopis był archaiczny. Zanurzył go w tuszu i zatrzymał się na sekundę. Był zdenerwowany. Potem małymi, nieporadnymi literami napisał: 4 kwietnia, 1984.
Oparł się o krzesło, czując bezradność. Po pierwsze, nie mógł być pewny, czy naprawdę jest 1984. Na pewno jest około tego, ale nie było możliwe przekoanie się o tym na pewno. I dla kogo pisał ten pamiętnik? Dla ludzi w przyszłości? Tygodniami planował tę chwilę. Potrzebował jedynie odwagi. Jakby w wyniku automatycznej akcji, bez jego kontroli, długopis napisał wielkimi, drukowanymi literami na kartce, raz po raz: OBALIĆ WIELKIEGO BRATA (X3)
Wypełnił w ten sposób całą kartkę. Oparł się w krześle i odłożył długopis. Za chwilę podskoczył. Ktoś zapukał do drzwi. Jego serce biło jak bęben...
Nie starałam się tego pisać ładnie, dbać o styl itd., tylko przekazać treść. Mam nadzieję, że o to Ci chodziło :)
1984
Był jasny, zimny, kwietniowy dzień, a zegary właśnie wybijały 13. Winston Smith przeszedł szybko przez szklane drzwi Victory Mansions [nie pamiętam, jak to było tłumaczone w polskiej wersji; mansions to coś jak rezydencje, apartamenty, na pewno luksusowe budynki]. W korytarzu czuć było zapach gotowanej kapusty. Na jednym jego końcu wisiał kolorowany plakat. Była na nim wielka twarz, mająca ponad metr szerokości: twarz mężczyzny ok. 45 lat z ciężkimi, czarnymi wąsami. Winston poszedł schodami (winda nigdy nie działała). Jego mieszkanie było na 7. piętrze i na każdym piętrze wisiał taki sam plakat z ogromną twarzą, gapiącą się ze ściany. Oczy zdawały się podążać za tobą, kiedy się poruszałeś. Pod nim widniały słowa: WIELKI BRAT CIĘ OBSERWUJE.
W mieszkaniu słychać było (mówił) głos. Pochodził z podłużnego metalowego ekranu, który stanowił część ręki po prawej stronie. Nie można było wyłączyć urządzenia, które nazywało się "teleekran". Winston podszedł do okna i spojrzał na zewnątrz. Mimo że słońce świeciło i niebo było niebieskie, wydawało się, że w niczym nie było kolorów, poza plakatami, które były wszędzie. W pewnej odległości helikopter leciał w dół między dachami. To policyjny patrol, szpiegujący domy mieszkańców.
Stamtąd, gdzie stał Winston, można było zobaczyć jego miejsce pracy - wielką piramidalną konstrukcję z białego betonu, wysoką na 300 metrów. To było Ministerstwo Prawdy i miało 3000 pokoi nad parterem. Były 3 podobne budynki w Londynie. To były pozostałe 4 Ministerstwa, które tworzyły rząd. Min. Prawdy odpowiadało za wiadomości, rozrywkę, edukację i sztukę. Min. Pokoju zajmowało się wojną. Min. Miłości zajmowało się prawem i porządkiem. A Min. Obfitości - sprawami ekonomicznymi.
Za plecami Winstona głos z teleekranu wciąż paplał. Ale teleekran nie tylko wysyłał, ale też odbierał dane. Każdy dźwięk, jaki uczynił Winston, mógł być usłyszany. Co więcej, kiedy pozostawał w zasięgu teleekranu, mógł też być widziany. Nie było sposobu, by wiedzieć, kiedy cię obserwują, więc trzeba było żyć w mniemaniu, że obserwują/monitorują każdy dźwięk i ruch, przez cały czas. Odwrócił się z uśmiechem, który był zalecany, kiedy było się odwróconym w stronę teleekranu.
Było jedno miejsce w jego pokoju, gdzie teleekran go nie widział, chociaż wciąż mógł go słyszeć. Poszedł tam i usiadł przy małym stoliku. Wziął długopis i książkę z szuflady. To był ten rodzaj starej, pięknej książki, jakiej nie można już było kupić w zwykłych sklepach. Kupił ją za 2 dolary w sklepie z rupieciami. Strony były puste w tej książce i zaniósł ją do domu, czując się bardzo winny.
Pisanie pamiętnika nie było oficjalnie nielegalne, ale gdyby go złapali, na pewno karą byłaby śmierć lub 25 lat w obozie pracy. Długopis był archaiczny. Zanurzył go w tuszu i zatrzymał się na sekundę. Był zdenerwowany. Potem małymi, nieporadnymi literami napisał: 4 kwietnia, 1984.
Oparł się o krzesło, czując bezradność. Po pierwsze, nie mógł być pewny, czy naprawdę jest 1984. Na pewno jest około tego, ale nie było możliwe przekoanie się o tym na pewno. I dla kogo pisał ten pamiętnik? Dla ludzi w przyszłości? Tygodniami planował tę chwilę. Potrzebował jedynie odwagi. Jakby w wyniku automatycznej akcji, bez jego kontroli, długopis napisał wielkimi, drukowanymi literami na kartce, raz po raz:
OBALIĆ WIELKIEGO BRATA (X3)
Wypełnił w ten sposób całą kartkę. Oparł się w krześle i odłożył długopis. Za chwilę podskoczył. Ktoś zapukał do drzwi. Jego serce biło jak bęben...