Prosze o napisanie bajki o zwierzętach 2 kartki a4 za 1 odpowiez daje naj
larisska
Dawno temu w wielkim lesie, w krainie, której nie ma na mapie żył sobie lew Bujdek. Jego tryb życia był leniwy. O świcie zdobywał pokarm, potem odpoczywał po posiłku drzemiąc pod pniem drzewa. Pewnego razu podeszła do niego sowa. Zatrzepotała skrzydłami, co obudziło lwa. W pierwszym momencie się przestraszył, ale to była tylko sowa. Jego przyjaciółka. - Słyszałeś nowinę? - Tak, zwierzęta znalazły nowy staw. Sam tam byłem, jest... - Nie o to mi chodzi. - A o co? - Zwierzęta mi doniosły, że bobry znalazły małego zająca. - No i co z tego? - Czekaj, jeszcze nie koniec. Ten zając ma na brzuchu ranę w kształcie ptasiego gniazda, jakie u nas jest. - No przecież ptasie gniazda wszystkie są takie same. - Ale mi chodzi o gniazdo Pimpki i Koka. - Aaa, to te gniazdo o wysokości pnia dojrzałego drzewa? - Tak. - No dobra, to ma tę ranę w kształcie tego gniazda, ale to niczego nie dowodzi. - Nie wydaje ci się to dziwne? - Może trochę. Ale dla mnie najważniejsza jest teraz drzemka. Lew położył głowę, tak jak wcześniej i szybko ponownie zasnął. Sowa lekko obrażona odwróciła się na pięcie i poleciała do swojego gniazda. Naraz lwa obudziło dziwne świszczenie. Zdenerwowany - że nie może spać - wstał i poszedł w stronę docierającego do niego dźwięku. Nagle świszczenie ustało. Zdezorientowany oglądał się na wszystkie strony. Zobaczył, że nadchodzi bóbr Gajda. - Hej, Bujdek! - Cześć Gajdzik! Słyszałem coś o jakimś zającu, ale potem się zdrzemnąłem i nie pamiętam co mówiła o nim sowa. - A tak... Znaleźliśmy małego zająca. Teraz Mizio się nim opiekuje, ja wyszedłem szukać jedzenia dla niego. - Dlaczego się nim opiekujecie? Nigdy nie lubiliście obcych w naszej krainie. - Mizio nalegał. Wiesz, że ma ranę w kształcie... - ...gniazda. Wiem. O co chodzi? - Nie wiem, ale w krainie zawrzało. Każdy chce zobaczyć zająca. - Kiedy go znaleźliście? - Dzisiaj o świcie. - Mogę go zobaczyć? - Tak, chodź ze mną. Bujdek i Gajda poszli więc do Mizia i zająca. Gdy w końcu doszli, oczom lwa ukazał się śliczny mały zajączek z raną, która autentycznie przypominała gniazdo Pimpki i Koka. - Gdzie jest ten zając? - Wleciał do pomieszczenia Koko, który o wszystkim dopiero się dowiedział. Zaraz za nim przyleciała Pimpka. - O kiszka ziemniaczana! To nasze gniazdo! - krzyknął Koko, gdy zobaczył zająca i jego ranę. - Skąd ten zając się wziął? - Zapytała Pimpka najbliżej stojącego lwa. - Nie wiem, dopiero przyszedłem. Wszystkie oczy zwróciły się ku Gajdowi i Mizia. - Znaleźliśmy go nad tym nowym stawem. Siedział taki samotny, wychodzony i przestraszony. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Nie mogliśmy się nim nie zająć. Potrzebował naszej pomocy. Próbowaliśmy nakarmić go naszym jedzeniem, trochę je, ale bardzo mało. Martwimy się o niego. Jak nie będzie jadł to może umrzeć. Wszystkie zwierzęta posmutniały i nastała błoga cisza. - Trzeba dać mu coś, co jedzą zające - powiedział ktoś z tyłu. - Wie ktoś, co jedzą zające? - zapytał z nadzieją w głosie Gajda. Znowu nastała cisza. Jakby w pomieszczeniu pełnym od kilkunastu zwierząt nie było nikogo. Bujdek stojący przy wejściu nerwowo stąpał z łapy na łapę. - Uważaaaj! - Rozległ się krzyk z dołu. Lew spojrzał w dół i zobaczył, że to ślimak Oskar przyszedł. - To gdzie jest te znalezisko? - Tutaj - odpowiedział Mizio. - Ojej. Co on taki chudy? - Nic nie chce jeść. - A co mu dajecie? - Dawaliśmy mu wszystko, co mamy. - No to tego co wy jecie to ten biedak na pewno nie będzie jadł. - A wiesz co jedzą zające? - zapytał Gajda. - Pewnie, że tak! Ma ktoś jakieś owoce? - zapytał Oskar. - U mnie w ogródku rośnie dużo - rozległ się głos kangurka. - To idziemy! Mizio i Gajda, wy zostańcie i pilnujcie zająca. Zaraz wrócimy. - Pójdę z wami! - krzyknął Bujdek. - Pomogę nieść owoce. Kangurek ze ślimakiem na grzbiecie i Bujdek wyszli pospiesznie, bo wiedzieli, że w tej sytuacji liczy się czas. Niebawem wrócili z pełnym workiem owoców. - Co robi? - zapytał ślimak. - Teraz śpi. - Musimy go obudzić i nakarmić, bo może się źle to dla niego skończyć. Wszystkie zwierzęta przyznały ślimakowi rację. Obudzili zająca. - Zjedz zajączku, chociaż trochę... - prosił Oskar. Zając podsunął mały nosek do podsuwanego mu owocu. Po chwili wahania zdecydował się na zjedzenie go. Wszystkie zwierzęta radośnie się cieszyły, że w końcu zajączek coś zjadł. - Tu jesteście! - Wleciała sowa. - Podobno po krainie chodzi jakaś pani zając i szuka swojego synka ze szczególną raną. - To może być mama zająca! - krzyknął uradowany Bujdek. - Też tak myślę - powiedziała sowa. - Poszukam jej. - I odleciała. - Mam nadzieję, że to tego zajączka chodzi. Powinien być ze swoją mamą - Powiedział Mizio. Tymczasem zajączek zjadł już trzecie jabłko. - Dzień dobry! Ja... Ja szukam swojego synka. Wszystkie zwierzęta spojrzały w stronę wejścia. To była pani zając. - Tutaj jest zajączek, czy to pani syn? - powiedział Gajda. Pani zając zerknęła uważnie na siedzisko, w którym zajączek zajadała smaczne jabłka. - Marcelku! Tyle cię szukałam! - No to wszystko się wyjaśniło - szepnął Oskar. - Nie wszystko. Dlaczego zajączek ma ranę ww kształcie gniazda naszych znajomych ptaków? - Zapytał Bujdek panią zając. - Kiedyś, podczas zabawy, zajączek wdrapał się na drzewo i spadł z tego gniazda... Od tej pory ma taką ranę. - Dziwne - pomyślał Bujdek. - Bardzo dziwne... Tymczasem pani zając podziękowała za opiekę nad jej synkiem, wzięła go i wyszła. Lew Bujdek chciał ich jeszcze dogonić i dowiedzieć się więcej na ten temat, ale zniknęli już z jego pola widzenia...
Pewnego razu podeszła do niego sowa. Zatrzepotała skrzydłami, co obudziło lwa. W pierwszym momencie się przestraszył, ale to była tylko sowa. Jego przyjaciółka.
- Słyszałeś nowinę?
- Tak, zwierzęta znalazły nowy staw. Sam tam byłem, jest...
- Nie o to mi chodzi.
- A o co?
- Zwierzęta mi doniosły, że bobry znalazły małego zająca.
- No i co z tego?
- Czekaj, jeszcze nie koniec. Ten zając ma na brzuchu ranę w kształcie ptasiego gniazda, jakie u nas jest.
- No przecież ptasie gniazda wszystkie są takie same.
- Ale mi chodzi o gniazdo Pimpki i Koka.
- Aaa, to te gniazdo o wysokości pnia dojrzałego drzewa?
- Tak.
- No dobra, to ma tę ranę w kształcie tego gniazda, ale to niczego nie dowodzi.
- Nie wydaje ci się to dziwne?
- Może trochę. Ale dla mnie najważniejsza jest teraz drzemka.
Lew położył głowę, tak jak wcześniej i szybko ponownie zasnął. Sowa lekko obrażona odwróciła się na pięcie i poleciała do swojego gniazda.
Naraz lwa obudziło dziwne świszczenie. Zdenerwowany - że nie może spać - wstał i poszedł w stronę docierającego do niego dźwięku. Nagle świszczenie ustało. Zdezorientowany oglądał się na wszystkie strony. Zobaczył, że nadchodzi bóbr Gajda.
- Hej, Bujdek!
- Cześć Gajdzik! Słyszałem coś o jakimś zającu, ale potem się zdrzemnąłem i nie pamiętam co mówiła o nim sowa.
- A tak... Znaleźliśmy małego zająca. Teraz Mizio się nim opiekuje, ja wyszedłem szukać jedzenia dla niego.
- Dlaczego się nim opiekujecie? Nigdy nie lubiliście obcych w naszej krainie.
- Mizio nalegał. Wiesz, że ma ranę w kształcie...
- ...gniazda. Wiem. O co chodzi?
- Nie wiem, ale w krainie zawrzało. Każdy chce zobaczyć zająca.
- Kiedy go znaleźliście?
- Dzisiaj o świcie.
- Mogę go zobaczyć?
- Tak, chodź ze mną.
Bujdek i Gajda poszli więc do Mizia i zająca. Gdy w końcu doszli, oczom lwa ukazał się śliczny mały zajączek z raną, która autentycznie przypominała gniazdo Pimpki i Koka.
- Gdzie jest ten zając? - Wleciał do pomieszczenia Koko, który o wszystkim dopiero się dowiedział. Zaraz za nim przyleciała Pimpka.
- O kiszka ziemniaczana! To nasze gniazdo! - krzyknął Koko, gdy zobaczył zająca i jego ranę.
- Skąd ten zając się wziął? - Zapytała Pimpka najbliżej stojącego lwa.
- Nie wiem, dopiero przyszedłem.
Wszystkie oczy zwróciły się ku Gajdowi i Mizia.
- Znaleźliśmy go nad tym nowym stawem. Siedział taki samotny, wychodzony i przestraszony. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Nie mogliśmy się nim nie zająć. Potrzebował naszej pomocy. Próbowaliśmy nakarmić go naszym jedzeniem, trochę je, ale bardzo mało. Martwimy się o niego. Jak nie będzie jadł to może umrzeć.
Wszystkie zwierzęta posmutniały i nastała błoga cisza.
- Trzeba dać mu coś, co jedzą zające - powiedział ktoś z tyłu.
- Wie ktoś, co jedzą zające? - zapytał z nadzieją w głosie Gajda.
Znowu nastała cisza. Jakby w pomieszczeniu pełnym od kilkunastu zwierząt nie było nikogo.
Bujdek stojący przy wejściu nerwowo stąpał z łapy na łapę.
- Uważaaaj! - Rozległ się krzyk z dołu.
Lew spojrzał w dół i zobaczył, że to ślimak Oskar przyszedł.
- To gdzie jest te znalezisko?
- Tutaj - odpowiedział Mizio.
- Ojej. Co on taki chudy?
- Nic nie chce jeść.
- A co mu dajecie?
- Dawaliśmy mu wszystko, co mamy.
- No to tego co wy jecie to ten biedak na pewno nie będzie jadł.
- A wiesz co jedzą zające? - zapytał Gajda.
- Pewnie, że tak! Ma ktoś jakieś owoce? - zapytał Oskar.
- U mnie w ogródku rośnie dużo - rozległ się głos kangurka.
- To idziemy! Mizio i Gajda, wy zostańcie i pilnujcie zająca. Zaraz wrócimy.
- Pójdę z wami! - krzyknął Bujdek. - Pomogę nieść owoce.
Kangurek ze ślimakiem na grzbiecie i Bujdek wyszli pospiesznie, bo wiedzieli, że w tej sytuacji liczy się czas. Niebawem wrócili z pełnym workiem owoców.
- Co robi? - zapytał ślimak.
- Teraz śpi.
- Musimy go obudzić i nakarmić, bo może się źle to dla niego skończyć.
Wszystkie zwierzęta przyznały ślimakowi rację. Obudzili zająca.
- Zjedz zajączku, chociaż trochę... - prosił Oskar.
Zając podsunął mały nosek do podsuwanego mu owocu. Po chwili wahania zdecydował się na zjedzenie go. Wszystkie zwierzęta radośnie się cieszyły, że w końcu zajączek coś zjadł.
- Tu jesteście! - Wleciała sowa. - Podobno po krainie chodzi jakaś pani zając i szuka swojego synka ze szczególną raną.
- To może być mama zająca! - krzyknął uradowany Bujdek.
- Też tak myślę - powiedziała sowa. - Poszukam jej. - I odleciała.
- Mam nadzieję, że to tego zajączka chodzi. Powinien być ze swoją mamą - Powiedział Mizio.
Tymczasem zajączek zjadł już trzecie jabłko.
- Dzień dobry! Ja... Ja szukam swojego synka.
Wszystkie zwierzęta spojrzały w stronę wejścia. To była pani zając.
- Tutaj jest zajączek, czy to pani syn? - powiedział Gajda.
Pani zając zerknęła uważnie na siedzisko, w którym zajączek zajadała smaczne jabłka.
- Marcelku! Tyle cię szukałam!
- No to wszystko się wyjaśniło - szepnął Oskar.
- Nie wszystko. Dlaczego zajączek ma ranę ww kształcie gniazda naszych znajomych ptaków? - Zapytał Bujdek panią zając.
- Kiedyś, podczas zabawy, zajączek wdrapał się na drzewo i spadł z tego gniazda... Od tej pory ma taką ranę.
- Dziwne - pomyślał Bujdek. - Bardzo dziwne...
Tymczasem pani zając podziękowała za opiekę nad jej synkiem, wzięła go i wyszła. Lew Bujdek chciał ich jeszcze dogonić i dowiedzieć się więcej na ten temat, ale zniknęli już z jego pola widzenia...