Grupa dzieci bawiła się w lesie, ja ich obserwowałem. Część wspinała się na drzewa, reszta zbierała owoce jesieni. Wiatr zaczął wiać, więc mogłem lepiej przyjrzeć się ich zabawom, które jednak stały się niebezpieczne. Jedna dziewczynka wspięła się bardzo wysoko na wielki, w całej okazałości dąb. Usłyszałem cichy trzask, od razu po tym dziewczynka spadła z dębu.Na szczęście nic się jej nie stało. Jako liść, miewam takie przygody prawie codziennie.
Pewnego dnia gdy wiatr mocno wiał zerwał mnie z gałęzi i zanósł na pobliską polanę. Ja piękny jesienny liść leżałem tam wśród moich braci i obserwowałem świat. Nie było to nic miłego, leżeć i patrzeć w bezruchu.
Nagle jednak usłyszałem szelest, a potem szybkie kroki i na polanę wpadł zmęczony chłopiec. Chłopiec płakał. Obserwowałem go uważnie, a on bezradnie rozglądał się po polance. Wyglądał na zagubionego. Schwycił mnie do ręki i muskał palcami czekając na pomoc. Nagle gdzies w oddali słychac było nawoływania. Chłopiec zerwał się i biegł w kierunku głosu.
Nagle z za drzew wypadła postać i mocno chwyciła dziecko, przytulając je. Ja mały śliczny listek zostałem wypuszczony, znów leciałem na spotkanie z chłodną glebą. A oni trwali w rodzinnym uścisku. Wiedziałem że to musiał być ojciec zagubionego chłopca...,
wtedy zrozumiałem że ja nigdy tego nie zaznam, nigdy nie zazanam rodzinnego ciepła.
Trudno...
Spokojnie spoglądałem jak oddalają się coraz dalej i dalej, aż w końcu znikneli.
Grupa dzieci bawiła się w lesie, ja ich obserwowałem. Część wspinała się na drzewa, reszta zbierała owoce jesieni. Wiatr zaczął wiać, więc mogłem lepiej przyjrzeć się ich zabawom, które jednak stały się niebezpieczne. Jedna dziewczynka wspięła się bardzo wysoko na wielki, w całej okazałości dąb. Usłyszałem cichy trzask, od razu po tym dziewczynka spadła z dębu.Na szczęście nic się jej nie stało. Jako liść, miewam takie przygody prawie codziennie.
Mam nadzieje, że pomogłam
Pewnego dnia gdy wiatr mocno wiał zerwał mnie z gałęzi i zanósł na pobliską polanę. Ja piękny jesienny liść leżałem tam wśród moich braci i obserwowałem świat. Nie było to nic miłego, leżeć i patrzeć w bezruchu.
Nagle jednak usłyszałem szelest, a potem szybkie kroki i na polanę wpadł zmęczony chłopiec. Chłopiec płakał. Obserwowałem go uważnie, a on bezradnie rozglądał się po polance. Wyglądał na zagubionego. Schwycił mnie do ręki i muskał palcami czekając na pomoc. Nagle gdzies w oddali słychac było nawoływania. Chłopiec zerwał się i biegł w kierunku głosu.
Nagle z za drzew wypadła postać i mocno chwyciła dziecko, przytulając je. Ja mały śliczny listek zostałem wypuszczony, znów leciałem na spotkanie z chłodną glebą. A oni trwali w rodzinnym uścisku. Wiedziałem że to musiał być ojciec zagubionego chłopca...,
wtedy zrozumiałem że ja nigdy tego nie zaznam, nigdy nie zazanam rodzinnego ciepła.
Trudno...
Spokojnie spoglądałem jak oddalają się coraz dalej i dalej, aż w końcu znikneli.
Ten dzień był niesamowity...
Pozdro...