Objaśnienia Loguj się bezpiecznie Zapomniałem hasłaAnuluj
Zaczynamy zatem od pierwszego mitu. pt "Za Gierka było lepiej" Tekt ten był opublikowany w tygodniku "Najwyższy Czas" w numerze 924
Mało jest dziedzin wiedzy tak załganych jak historia. Wynika to po części z tego, że źródła dotyczące przeszłych wydarzeń są niepełne, fragmentaryczne i, jeżeli chodzi o źródła pisane, same w sobie już na starcie przekłamane. Ten błąd systematyczny jest w pewnym sensie nie do uniknięcia i jest tym większy, im bardziej w głąb przeszłości sięgamy. W skrajnych przypadkach, jedno pojedyncze odkrycie archeologiczne, potrafi zmienić całkowicie nasz sposób postrzegania danego okresu historycznego. Innym rodzajem błędu, jest z kolei błąd świadomy, wynikający z rzutowania aktualnych przekonań ideologicznych historyka na czasy dawniejsze. Osoba dotknięta tą przypadłością może się posunąć wręcz do przeinaczania faktów i ignorowania danych, które mogłyby jej wygodną wizję historyczną zaburzyć. Ten błąd subiektywny, odwrotnie niż systematyczny, narasta w miarę zbliżania się do czasów współczesnych. Nie należy się zatem dziwić, że jego ofiarą padła również historia PRL, niezbyt od naszych czasów odległa. W kwestii PRL wytworzyło się wiele, zwykle całkowicie sobie przeciwstawnych mitów. W tym eseju pragnę się zająć jednym z nich. Jest to wizja rajskiej wprost szczęśliwości, kiedy Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatnio. Kiedy „wszyscy mieli pracę” (chociaż nie mieli płacy), kiedy szkoły, szpitale, wczasy w Ustce, były „za darmo”. Kraj rozkwitał, lud witał pieśnią ustrój nowy, nie było biednych, a wszyscy żyli niczym w jednej wielkiej rodzinie. Kulminacją tej idylli miałyby być czasy Gierka, stąd nazwę ten mit mitem gierkowskim. Mit ten, podobnie z resztą jak i inne, na przykład mit o boskiej wręcz wszechpotędze i wszechwiedzy SB, mogą funkcjonować wyłącznie dlatego, że całkowicie abstrahują od porównania PRLu, zarówno z innymi barakami obozu pokoju i postępu, jak i z krajami normalnymi, funkcjonującymi w Europie w tym samym czasie
Jakakolwiek obiektywna ocena czasów PRL nie może jednak od takich porównań uciekać. Tym dziwniejsze jest to, że nikt jeszcze takich zestawień nie zrobił. Postaramy się wypełnić tę lukę. Jako źródło danych wykorzystamy pracę nieocenionego w takich sprawach uniwersytetu w Groningen, który na swoich stronach internetowych publikuje bogate zestawienie przeróżnych danych ekonomicznych dla poszczególnych krajów sięgające wstecz czasów imperium rzymskiego. Jako wskaźnika poziomu rozwoju danego kraju będziemy używać Produktu Krajowego Brutto na głowę mieszkańca, czyli PKB per capita, oraz jego przyrostu, bądź spadku w badanych przedziałach czasowych. Na początek zbadamy jak PKB pc zmieniał w PRL w okresach poszczególnych sekretariatów. Średni roczny przyrost PKBpc wynosił:
Za Bieruta 2,66% rocznie
Za Gomułki 3,16% rocznie
Za Gierka 2,63% rocznie, a po wliczeniu roku 1981, nawet tylko 1,8% rocznie
Za Jaruzelskiego 0,63% rocznie
Jak widzimy „dobry gospodarz” Gierek przegrywa w tym porównaniu nie tylko z Gomułką, ale nawet z …Bierutem. Skąd się zatem bierze legenda Gierka? W odpowiedzi na to pytanie pomoże nam poniższy wykres
Źródłem legendy Gierka jest tzw. „gierkowskie przyśpieszenie”, czyli okres, w którym PRL przez pięć lat pod rząd rozwijał się szybciej, niż to miało miejsce wcześniej, czy później w jego dziejach. Co ciekawe, przyśpieszenie owo, obejmuje lata 1970-1974, zaczęło się jeszcze za …Gomułki. Niestety dla rewizjonistów PRL, nie było ono trwałe i wyhamowało już w 1975 roku. Od roku 1978 rozpoczął się zjazd w dół zakończony dopiero w „wojennym” roku 1982. Apologeci Gierka chętnie podkreślają, że jego wspaniała polityka została pogrzebana przez strajki i powstanie „Solidarności” w roku 1980. Tymczasem prawda jest znacznie bardziej brutalna. Polityka Gierka, polegająca na próbie osiągnięcia szybkiego rozwoju za pieniądze imperialistów, przy zachowaniu paradygmatu „gospodarki uspołecznionej”, załamała się natychmiast, kiedy tylko skończyły się pieniądze z pożyczek. Czyli cała pożyczona przez Gierka kasa nie dała uspołecznionej gospodarce praktycznie żadnego impulsu i po prostu bez oporu wsiąkła bezpowrotnie w prlowskie bagno. Strajki roku 1980 i „Solidarność” były skutkiem upadku gospodarczych eksperymentów „gospodarza”, a nie jego przyczyną. Jeżeli ktoś w PRL był w ogóle „dobrym gospodarzem”, to był nim tow. „Wiesław”, a nie Edward. W końcu na 10 lat PRL z najwyższym wzrostem, sześć (1961, 1963, 1965, 1966, 1968, 1970) przypadło na sekretariat Gomułki, a tylko cztery (1971, 1972, 1973, 1974) na sekretariat Gierka. Koniec rządów tow. Edwarda, pikująca w dół gospodarka, która w roku 1981 uzyskała „ujemny wzrost” o imponującej wielkości ponad minus sześciu procent, kartkowa reglamentacja praktycznie wszystkich dóbr konsumpcyjnych, wreszcie faktyczny, choć formalnie quasi-legalny, zamach stanu Jaruzelskiego i stan wojenny, wszystko to było bezpośrednim skutkiem budowy „drugiej Polski” za kredyty, których socjalistyczna gospodarka w żaden sposób nie była w stanie spłacić.
Czyżby zatem całym, czy też przynajmniej większością zła PRL można obciążyć wyłącznie Gierka? Oczywiście nie. Przyczyny klęski systemu tkwiły w nim samym i żadne decyzje podejmowane w obrębie komunistycznego dogmatu „własności społecznej” nie były w stanie mu zapobiec, czy choćby nawet znacząco opóźnić. Staje się to jasne, jeżeli porównamy PRL z pozostałymi barakami obozu pokoju i postępu.
Na powyższym wykresie można bez trudu zauważyć, że choć załamanie PRL pod koniec lat 70 było najbardziej spektakularne, to bynajmniej nie było jedyne! Podobny, choć słabszy, efekt „przegięcia krzywej” osiągnęły w omawianym okresie wszystkie demoludy!
Bułgaria w roku 1979
Rumunia w roku 1979
Węgry w roku 1978
Czechosłowacja w roku 1980
Polska w roku 1978
NRD w roku 1981
A nawet nieumieszczona na wykresie Jugosławia w roku 1980
No i oczywiście sam Niezłomnie Stojący na Straży Pokoju Związek również doświadczył tego wydarzenia w roku 1978
Przy czym wyłącznie NRD i w mniejszym stopniu Czechosłowacji, udało się jeszcze częściowo odzyskać siły po tym kryzysowym roku. Inne demoludy już tego nie zdołały osiągnąć. Przykład Jugosławii i w mniejszym stopniu Rumunii, jest o tyle znamienny, że pokazuje, że źródłem słabości komunizmu nie była wcale zależność od Moskwy, co też funkcjonuje w pewnych kręgach jako prawda objawiona, ale właśnie komunizm sam w sobie. Poza tym poraża wręcz zbieżność czasowa, z jakim ów rok przełomu nadszedł. Analizowanie, co dokładnie się wydarzyło w latach 1978-1981 wykraczałoby poza ramy tego eseju, zaznaczę wiec tylko, że cokolwiek by to nie było, oznaczało, że komunizm zgrał się już do cna i nie posiada absolutnie żadnych rezerw.
Tak, czy owak, już w roku 1981 bystry obserwator mógł być pewien, że koniec komunizmu jest już tylko kwestią bardzo niedługiego czasu. Jestem głęboko przekonany, że tacy dalekowzroczni politycy, jak Reagan, Thatcher, czy Jan Paweł II potrafili doskonale ten sygnał wyłapać i podjąć odpowiednie działania. Prawdopodobnie usłyszano ten dzwon pogrzebowy również na Kremlu, stąd późniejsze rozpaczliwe próby ratowania ustroju za pomocą „głasnosti” i „pierestrojki”. Próby, które jak widać, nie miały żadnych szans powodzenia. Komunistyczny eksperyment z gospodarką uspołecznioną musiał upaść. Szkody jednak, jakie poczynił krajom przez siebie podbitym, były gigantyczne.
Ostatnią linią obrony prlowskich rewizjonistów bywa zwykle stwierdzenie w stylu:
„Co prawda były różne nieprawidłowości i zdarzały się przypadki łamania socjalistycznej praworządności, ale PRL oznaczał też dla Polaków wielki społeczny awans. Poziom cywilizacyjny kraju w roku 1989, był mimo wszystko zdecydowanie lepszy niż w roku 1939. Ilością dróg, wodociągów, zelektryfikowanych wsi, nie mówiąc już o telefonach, PRL bił II RP na głowę. Cena, jaką zapłacono za ten niekwestionowany sukces jest w tym kontekście niewygórowana”
Niestety dla miłośników PRL, jest to argumentacja całkowicie fałszywa. Nie można bowiem miarodajnie porównywać dwóch różnych okresów historycznych. PRL był pod pewnymi względami lepszy od II RP, ale np. od XVI wiecznej Rzeczpospolitej, był jeszcze lepszy. A w ogóle, gdyby go przenieść do XIII wieku, byłby najbogatszym i najpotężniejszym krajem na całym świecie. Dlatego, żeby uniknąć takiej śmieszności, porównywać należy kraje istniejące w tym samym czasie. Dlatego porównamy PRL nie z przedwojenną Polską, ale z krajem do Polski podobnym pod względem powierzchni, zaludnienia i kultury, czyli ze współczesną PRLowi Hiszpanią. Napotkamy tu dwie trudności, małą i dużą. Mała polega na tym, że wbrew powszechnej opinii, w latach 30 XX wieku, Hiszpania była zamożniejszym od Polski krajem. Różnica nie była jednak przytłaczająca, a dodatkowo została zniwelowana przez walec wojny, domowej – w Hiszpanii, oraz II światowej – w Polsce. Druga trudność polega na tym, że w odróżnieniu od Hiszpanii, w Polsce panowała socjalistyczna gospodarka „księżycowa”, której znacząca część była zajęta czynnościami całkowicie bezsensownymi, jak na przykład wożenie węgla z kopalń śląskich do centrali w Bydgoszczy, a stamtąd prosto jak strzelił do pieców we Wrocławiu, a które to czynności, były jednak wliczane do PKB. Dopóki badaliśmy jedynie samą dynamikę zmian, oraz porównywaliśmy PRL z innymi krajami bloku komunistycznego, nie było to wielkim problemem, ale teraz zlekceważyć tego nie możemy. Oszacować poziom księżycowości gospodarki można jednak jedynie z grubsza i jedynie „od dołu”, za pomocą poziomu, do którego spadły gospodarki demoludów w momencie ich zderzenia z normalnością, w latach 1989-1991. Wyznaczony tą metodą poziom uksiężycowienia gospodarki PRL wynosił przynajmniej 17%, a de facto był zapewne wyższy. Zatem faktyczny poziom PKBpc w PRL był niższy od nominalnego, co najmniej o tę wielkość. Zignorujmy jednak na razie tę różnicę i zobaczmy jak wyglądał PRL w porównaniu z Hiszpanią bez uwzględniania absurdów gospodarki nakazowo-rozdzielczej.
Nawet przy tym zastrzeżeniu bilans jest dla PRL druzgoczący. Jeszcze w roku 1960 PKBpc PRL był identyczny z hiszpańskim. Ale już w roku 1970 Hiszpania była bogatsza o 40%. W 1980 roku, na koniec wspaniałej gierkowskiej dekady, różnica wzrosła do 60%, zaś w roku 1989 była już dwukrotna. A kiedy gospodarka PRL urealniła swoją wartość na początku lat 90, okazało się, że przeciętny Hiszpan jest od przeciętnego Polaka bogatszy 2,6 razy. I właśnie ten ostatni współczynnik pokazuje ile nas wszystkich kosztował prlowski raj. Dzięki PRLowi Polska jest 2,6 razy biedniejsza, niż byłaby, gdyby PRLu nie było. PRL był, jeżeli nie liczyć GG, najgorszym chyba okresem w historii Polski. Ale nawet GG przynajmniej krócej trwało. Niszczące działanie PRL objęło zaś, co najmniej dwa pokolenia Polaków i widoczne jest jeszcze dzisiaj.
Zaloguj się
E-mail
OnetHasło
Niepoprawne dane
Objaśnienia
Loguj się bezpiecznie Zapomniałem hasłaAnuluj
Zaczynamy zatem od pierwszego mitu. pt "Za Gierka było lepiej" Tekt ten był opublikowany w tygodniku "Najwyższy Czas" w numerze 924
Mało jest dziedzin wiedzy tak załganych jak historia. Wynika to po części z tego, że źródła dotyczące przeszłych wydarzeń są niepełne, fragmentaryczne i, jeżeli chodzi o źródła pisane, same w sobie już na starcie przekłamane. Ten błąd systematyczny jest w pewnym sensie nie do uniknięcia i jest tym większy, im bardziej w głąb przeszłości sięgamy. W skrajnych przypadkach, jedno pojedyncze odkrycie archeologiczne, potrafi zmienić całkowicie nasz sposób postrzegania danego okresu historycznego. Innym rodzajem błędu, jest z kolei błąd świadomy, wynikający z rzutowania aktualnych przekonań ideologicznych historyka na czasy dawniejsze. Osoba dotknięta tą przypadłością może się posunąć wręcz do przeinaczania faktów i ignorowania danych, które mogłyby jej wygodną wizję historyczną zaburzyć. Ten błąd subiektywny, odwrotnie niż systematyczny, narasta w miarę zbliżania się do czasów współczesnych. Nie należy się zatem dziwić, że jego ofiarą padła również historia PRL, niezbyt od naszych czasów odległa. W kwestii PRL wytworzyło się wiele, zwykle całkowicie sobie przeciwstawnych mitów. W tym eseju pragnę się zająć jednym z nich. Jest to wizja rajskiej wprost szczęśliwości, kiedy Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatnio. Kiedy „wszyscy mieli pracę” (chociaż nie mieli płacy), kiedy szkoły, szpitale, wczasy w Ustce, były „za darmo”. Kraj rozkwitał, lud witał pieśnią ustrój nowy, nie było biednych, a wszyscy żyli niczym w jednej wielkiej rodzinie. Kulminacją tej idylli miałyby być czasy Gierka, stąd nazwę ten mit mitem gierkowskim. Mit ten, podobnie z resztą jak i inne, na przykład mit o boskiej wręcz wszechpotędze i wszechwiedzy SB, mogą funkcjonować wyłącznie dlatego, że całkowicie abstrahują od porównania PRLu, zarówno z innymi barakami obozu pokoju i postępu, jak i z krajami normalnymi, funkcjonującymi w Europie w tym samym czasie
Jakakolwiek obiektywna ocena czasów PRL nie może jednak od takich porównań uciekać. Tym dziwniejsze jest to, że nikt jeszcze takich zestawień nie zrobił. Postaramy się wypełnić tę lukę. Jako źródło danych wykorzystamy pracę nieocenionego w takich sprawach uniwersytetu w Groningen, który na swoich stronach internetowych publikuje bogate zestawienie przeróżnych danych ekonomicznych dla poszczególnych krajów sięgające wstecz czasów imperium rzymskiego. Jako wskaźnika poziomu rozwoju danego kraju będziemy używać Produktu Krajowego Brutto na głowę mieszkańca, czyli PKB per capita, oraz jego przyrostu, bądź spadku w badanych przedziałach czasowych. Na początek zbadamy jak PKB pc zmieniał w PRL w okresach poszczególnych sekretariatów. Średni roczny przyrost PKBpc wynosił:
Za Bieruta 2,66% rocznie
Za Gomułki 3,16% rocznie
Za Gierka 2,63% rocznie, a po wliczeniu roku 1981, nawet tylko 1,8% rocznie
Za Jaruzelskiego 0,63% rocznie
Jak widzimy „dobry gospodarz” Gierek przegrywa w tym porównaniu nie tylko z Gomułką, ale nawet z …Bierutem. Skąd się zatem bierze legenda Gierka? W odpowiedzi na to pytanie pomoże nam poniższy wykres
Źródłem legendy Gierka jest tzw. „gierkowskie przyśpieszenie”, czyli okres, w którym PRL przez pięć lat pod rząd rozwijał się szybciej, niż to miało miejsce wcześniej, czy później w jego dziejach. Co ciekawe, przyśpieszenie owo, obejmuje lata 1970-1974, zaczęło się jeszcze za …Gomułki. Niestety dla rewizjonistów PRL, nie było ono trwałe i wyhamowało już w 1975 roku. Od roku 1978 rozpoczął się zjazd w dół zakończony dopiero w „wojennym” roku 1982. Apologeci Gierka chętnie podkreślają, że jego wspaniała polityka została pogrzebana przez strajki i powstanie „Solidarności” w roku 1980. Tymczasem prawda jest znacznie bardziej brutalna. Polityka Gierka, polegająca na próbie osiągnięcia szybkiego rozwoju za pieniądze imperialistów, przy zachowaniu paradygmatu „gospodarki uspołecznionej”, załamała się natychmiast, kiedy tylko skończyły się pieniądze z pożyczek. Czyli cała pożyczona przez Gierka kasa nie dała uspołecznionej gospodarce praktycznie żadnego impulsu i po prostu bez oporu wsiąkła bezpowrotnie w prlowskie bagno. Strajki roku 1980 i „Solidarność” były skutkiem upadku gospodarczych eksperymentów „gospodarza”, a nie jego przyczyną. Jeżeli ktoś w PRL był w ogóle „dobrym gospodarzem”, to był nim tow. „Wiesław”, a nie Edward. W końcu na 10 lat PRL z najwyższym wzrostem, sześć (1961, 1963, 1965, 1966, 1968, 1970) przypadło na sekretariat Gomułki, a tylko cztery (1971, 1972, 1973, 1974) na sekretariat Gierka. Koniec rządów tow. Edwarda, pikująca w dół gospodarka, która w roku 1981 uzyskała „ujemny wzrost” o imponującej wielkości ponad minus sześciu procent, kartkowa reglamentacja praktycznie wszystkich dóbr konsumpcyjnych, wreszcie faktyczny, choć formalnie quasi-legalny, zamach stanu Jaruzelskiego i stan wojenny, wszystko to było bezpośrednim skutkiem budowy „drugiej Polski” za kredyty, których socjalistyczna gospodarka w żaden sposób nie była w stanie spłacić.
Czyżby zatem całym, czy też przynajmniej większością zła PRL można obciążyć wyłącznie Gierka? Oczywiście nie. Przyczyny klęski systemu tkwiły w nim samym i żadne decyzje podejmowane w obrębie komunistycznego dogmatu „własności społecznej” nie były w stanie mu zapobiec, czy choćby nawet znacząco opóźnić. Staje się to jasne, jeżeli porównamy PRL z pozostałymi barakami obozu pokoju i postępu.
Na powyższym wykresie można bez trudu zauważyć, że choć załamanie PRL pod koniec lat 70 było najbardziej spektakularne, to bynajmniej nie było jedyne! Podobny, choć słabszy, efekt „przegięcia krzywej” osiągnęły w omawianym okresie wszystkie demoludy!
Bułgaria w roku 1979
Rumunia w roku 1979
Węgry w roku 1978
Czechosłowacja w roku 1980
Polska w roku 1978
NRD w roku 1981
A nawet nieumieszczona na wykresie Jugosławia w roku 1980
No i oczywiście sam Niezłomnie Stojący na Straży Pokoju Związek również doświadczył tego wydarzenia w roku 1978
Przy czym wyłącznie NRD i w mniejszym stopniu Czechosłowacji, udało się jeszcze częściowo odzyskać siły po tym kryzysowym roku. Inne demoludy już tego nie zdołały osiągnąć. Przykład Jugosławii i w mniejszym stopniu Rumunii, jest o tyle znamienny, że pokazuje, że źródłem słabości komunizmu nie była wcale zależność od Moskwy, co też funkcjonuje w pewnych kręgach jako prawda objawiona, ale właśnie komunizm sam w sobie. Poza tym poraża wręcz zbieżność czasowa, z jakim ów rok przełomu nadszedł. Analizowanie, co dokładnie się wydarzyło w latach 1978-1981 wykraczałoby poza ramy tego eseju, zaznaczę wiec tylko, że cokolwiek by to nie było, oznaczało, że komunizm zgrał się już do cna i nie posiada absolutnie żadnych rezerw.
Tak, czy owak, już w roku 1981 bystry obserwator mógł być pewien, że koniec komunizmu jest już tylko kwestią bardzo niedługiego czasu. Jestem głęboko przekonany, że tacy dalekowzroczni politycy, jak Reagan, Thatcher, czy Jan Paweł II potrafili doskonale ten sygnał wyłapać i podjąć odpowiednie działania. Prawdopodobnie usłyszano ten dzwon pogrzebowy również na Kremlu, stąd późniejsze rozpaczliwe próby ratowania ustroju za pomocą „głasnosti” i „pierestrojki”. Próby, które jak widać, nie miały żadnych szans powodzenia. Komunistyczny eksperyment z gospodarką uspołecznioną musiał upaść. Szkody jednak, jakie poczynił krajom przez siebie podbitym, były gigantyczne.
Ostatnią linią obrony prlowskich rewizjonistów bywa zwykle stwierdzenie w stylu:
„Co prawda były różne nieprawidłowości i zdarzały się przypadki łamania socjalistycznej praworządności, ale PRL oznaczał też dla Polaków wielki społeczny awans. Poziom cywilizacyjny kraju w roku 1989, był mimo wszystko zdecydowanie lepszy niż w roku 1939. Ilością dróg, wodociągów, zelektryfikowanych wsi, nie mówiąc już o telefonach, PRL bił II RP na głowę. Cena, jaką zapłacono za ten niekwestionowany sukces jest w tym kontekście niewygórowana”
Niestety dla miłośników PRL, jest to argumentacja całkowicie fałszywa. Nie można bowiem miarodajnie porównywać dwóch różnych okresów historycznych. PRL był pod pewnymi względami lepszy od II RP, ale np. od XVI wiecznej Rzeczpospolitej, był jeszcze lepszy. A w ogóle, gdyby go przenieść do XIII wieku, byłby najbogatszym i najpotężniejszym krajem na całym świecie. Dlatego, żeby uniknąć takiej śmieszności, porównywać należy kraje istniejące w tym samym czasie. Dlatego porównamy PRL nie z przedwojenną Polską, ale z krajem do Polski podobnym pod względem powierzchni, zaludnienia i kultury, czyli ze współczesną PRLowi Hiszpanią. Napotkamy tu dwie trudności, małą i dużą. Mała polega na tym, że wbrew powszechnej opinii, w latach 30 XX wieku, Hiszpania była zamożniejszym od Polski krajem. Różnica nie była jednak przytłaczająca, a dodatkowo została zniwelowana przez walec wojny, domowej – w Hiszpanii, oraz II światowej – w Polsce. Druga trudność polega na tym, że w odróżnieniu od Hiszpanii, w Polsce panowała socjalistyczna gospodarka „księżycowa”, której znacząca część była zajęta czynnościami całkowicie bezsensownymi, jak na przykład wożenie węgla z kopalń śląskich do centrali w Bydgoszczy, a stamtąd prosto jak strzelił do pieców we Wrocławiu, a które to czynności, były jednak wliczane do PKB. Dopóki badaliśmy jedynie samą dynamikę zmian, oraz porównywaliśmy PRL z innymi krajami bloku komunistycznego, nie było to wielkim problemem, ale teraz zlekceważyć tego nie możemy. Oszacować poziom księżycowości gospodarki można jednak jedynie z grubsza i jedynie „od dołu”, za pomocą poziomu, do którego spadły gospodarki demoludów w momencie ich zderzenia z normalnością, w latach 1989-1991. Wyznaczony tą metodą poziom uksiężycowienia gospodarki PRL wynosił przynajmniej 17%, a de facto był zapewne wyższy. Zatem faktyczny poziom PKBpc w PRL był niższy od nominalnego, co najmniej o tę wielkość. Zignorujmy jednak na razie tę różnicę i zobaczmy jak wyglądał PRL w porównaniu z Hiszpanią bez uwzględniania absurdów gospodarki nakazowo-rozdzielczej.
Nawet przy tym zastrzeżeniu bilans jest dla PRL druzgoczący. Jeszcze w roku 1960 PKBpc PRL był identyczny z hiszpańskim. Ale już w roku 1970 Hiszpania była bogatsza o 40%. W 1980 roku, na koniec wspaniałej gierkowskiej dekady, różnica wzrosła do 60%, zaś w roku 1989 była już dwukrotna. A kiedy gospodarka PRL urealniła swoją wartość na początku lat 90, okazało się, że przeciętny Hiszpan jest od przeciętnego Polaka bogatszy 2,6 razy. I właśnie ten ostatni współczynnik pokazuje ile nas wszystkich kosztował prlowski raj. Dzięki PRLowi Polska jest 2,6 razy biedniejsza, niż byłaby, gdyby PRLu nie było. PRL był, jeżeli nie liczyć GG, najgorszym chyba okresem w historii Polski. Ale nawet GG przynajmniej krócej trwało. Niszczące działanie PRL objęło zaś, co najmniej dwa pokolenia Polaków i widoczne jest jeszcze dzisiaj.