Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju,Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;Świeciły się z daleka pobielane ściany,Tym bielsze, że odbite od ciemnej zieleniTopoli, co go bronią od wiatrów jesieni.Dóm mieszkalny niewielki, lecz zewsząd chędogi,I stodołę miał wielką, i przy niej trzy stogiUżątku, co pod strzechą zmieścić się nie może;Widać, że okolica obfita we zboże,I widać z liczby kopic, co wzdłuż i wszerz smugówŚwiecą gęsto jak gwiazdy, widać z liczby pługówOrzących wcześnie łany ogromne ugoru,Czarnoziemne, zapewne należne do dworu,Uprawne dobrze na kształt ogrodowych grządek:Że w tym domu dostatek mieszka i porządek.Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza,Że gościnna i wszystkich w gościnę zaprasza.Właśnie dwókonną bryką wjechał młody panekI obiegłszy dziedziniec zawrócił przed ganek,Wysiadł z powozu; konie porzucone same,Szczypiąc trawę ciągnęły powoli pod bramę.We dworze pusto, bo drzwi od ganku zamkniętoZaszczepkami i kołkiem zaszczepki przetknięto.Podróżny do folwarku nie biegł sług zapytać;Odemknął, wbiegł do domu, pragnął go powitać.Dawno domu nie widział, bo w dalekim mieścieKończył nauki, końca doczekał nareszcie.Wbiega i okiem chciwie ściany starodawneOgląda czule, jako swe znajome dawne.Też same widzi sprzęty, też same obicia,Z któremi się zabawiać lubił od powicia;Lecz mniej wielkie, mniej piękne, niż się dawniej zdały.I też same portrety na ścianach wisiały.Tu Kościuszko w czamarce krakowskiej, z oczymaPodniesionymi w niebo, miecz oburącz trzyma;Takim był, gdy przysięgał na stopniach ołtarzów,Że tym mieczem wypędzi z Polski trzech mocarzówAlbo sam na nim padnie. Dalej w polskiej szacieSiedzi Rejtan żałośny po wolności stracie,W ręku trzymna nóż, ostrzem zwrócony do łona,A przed nim leży Fedon i żywot Katona.Dalej Jasiński, młodzian piękny i posępny,Obok Korsak, towarzysz jego nieodstępny,Stoją na szańcach Pragi, na stosach Moskali,Siekąc wrogów, a Praga już się wkoło pali.Nawet stary stojący zegar kurantowyW drewnianej szafie poznał u wniścia alkowyI z dziecinną radością pociągnął za sznurek,By stary Dąbrowskiego usłyszeć mazurek.Biegał po całym domu i szukał komnaty,Gdzie mieszkał, dzieckiem będąc, przed dziesięciu laty.Wchodzi, cofnął się, toczył zdumione źrenicePo ścianach: w tej komnacie mieszkanie kobiéce?Któż by tu mieszkał? Stary stryj nie był żonaty,A ciotka w Petersburgu mieszkała przed laty.To nie był ochmistrzyni pokój! Fortepiano?Na niem noty i książki; wszystko porzucanoNiedbale i bezładnie; nieporządek miły!Niestare były rączki, co je tak rzuciły.Tuż i sukienka biała, świeżo z kołka zdjętaDo ubrania, na krzesła poręczu rozpięta.A na oknach donice z pachnącymi ziołki,Geranium, lewkonija, astry i fijołki.Podróżny stanął w jednym z okien - nowe dziwo:W sadzie, na brzegu niegdyś zarosłym pokrzywą,Był maleńki ogródek, ścieżkami porznięty,Pełen bukietów trawy angielskiej i mięty.Drewniany, drobny, w cyfrę powiązany płotekPołyskał się wstążkami jaskrawych stokrotek.Grządki widać, że były świeżo polewane;Tuż stało wody pełne naczynie blaszane,Ale nigdzie nie widać było ogrodniczki;Tylko co wyszła; jeszcze kołyszą się drzwiczkiŚwieżo trącone; blisko drzwi ślad widać nóżkiNa piasku, bez trzewika była i pończoszki;Na piasku drobnym, suchym, białym na kształt śniegu,Ślad wyraźny, lecz lekki; odgadniesz, że w bieguChybkim był zostawiony nóżkami drobnemiOd kogoś, co zaledwie dotykał się ziemi.Podróżny długo w oknie stał patrząc, dumając,Wonnymi powiewami kwiatów oddychając,Oblicze aż na krzaki fijołkowe skłonił,Oczyma ciekawymi po drożynach goniłI znowu je na drobnych śladach zatrzymywał,Myślał o nich i, czyje były, odgadywał.Co można powiedzieć oo gospodarzu??
Answer

Life Enjoy

" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "

Get in touch

Social

© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.