Na postawie tekstu wypisz zalety i wady afrykańskiej tradycji rodzinnej. Następnie sporządź plan rozprawki na temat:Czy dla tradycyjnego Afryksnina rodzina jest podporą życiową, czy posłuszeństwem?O to tekst: Ale to jest Afryka i szczęśliwy nuworysz nie może zapomnieć o starej tradycji klanowej, a jeden z jej naczelnych kanonów brzmi: dziel się wszystkim, co masz, ze swoim pobratymcem, innym członkiem klanu, czyli, jak się tu mówi, kuzynem (w Europie więź z kuzynem jest dosyć już słaba i odległa, w Afryce kuzyn z linii matki jest ważniejszy niż mąż). A więc – masz dwie koszule – daj mu jedną, masz miskę ryżu – daj mu połowę. Kto łamie tę zasadę – skazuje się na ostracyzm, na wygnanie z klanu, na budzący zgrozę status jednostki odosobnionej. To w Europie indywidualizm jest wartością cenioną, w Ameryce nawet najbardziej cenioną; w Afryce – indywidualizm jest synonimem nieszczęścia, przekleństwa, klątwy. Tradycja afrykańska jest kolektywistyczna, bo tylko w zgodnej gromadzie można stawić czoło piętrzącym się tu nieustannie przeciwieństwom natury. A jednym z warunków przetrwania gromady jest właśnie dzielenie się najmniejszą drobiną tego, co posiadam. Kiedyś otoczyła mnie tu gromada dzieci. Miałem jeden cukierek, który położyłem na dłoni. Dzieci stały nieruchomo, wpatrzone. Wreszcie najstarsza dziewczynka wzięła cukierek, ostrożnie rozgryzła go i sprawiedliwie rozdała wszystkim po kawałku. Jeżeli ktoś w miejsce Białego został ministrem i otrzymał jego willę z ogrodem, jego pensję i samochody, wieść o tym szybko dotrze do miejsca, skąd ów wybraniec losu pochodzi. Wiadomość lotem błyskawicy obiegnie okoliczne wioski. Radość i nadzieja wstąpią w serca jego kuzynów. Wkrótce zacznie się ich pielgrzymka do stolicy. Tu bez trudu odnajdą wyróżnionego pociotka. Zjawią się przed bramą jego domu, pozdrowią go, rytualnie pokropią dżinem ziemię, aby podziękować przodkom za tak szczęśliwy obrót losu, a następnie rozgoszczą się w willi, na podwórzu, w ogrodzie. Wkrótce zobaczymy, jak w cichej rezydencji, w której mieszkał starszy Anglik z małomówną żoną, zrobiło się rojno i gwarno. Przed domem od rana pali się ognisko, kobiety ubijają kassawę w drewnianych moździerzach, tłum dzieci baraszkuje na klombach i rabatach. Wieczorem cała liczna rodzina zasiada na trawniku do kolacji. Bo choć zaczęło się nowe życie, zwyczaj pozostał dawny, z czasów odwiecznej biedy: je się tylko raz dziennie, wieczorem. Kto ma bardziej ruchliwe zajęcie, a mniej respektu dla tradycji, próbuje zmylić trop. Raz spotkałem w Dodomie ulicznego sprzedawcę pomarańczy (niski jest z tego dochód), który w Dar es-Salaam przynosił mi do domu te owoce. Ucieszyłem się i spytałem, co tu robi, pięćset kilometrów od stolicy. Musiał uciekać przed kuzynami, wyjaśnił. Dzielił się z nimi długo, ale w końcu miał już tego dosyć i czmychnął. – Przez jakiś czas będę miał trochę grosza – cieszył się. – Dopóki mnie nie znajdą!
Answer

Life Enjoy

" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "

Get in touch

Social

© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.