Potrzebuje napisać opowiadanie o miłosci.
w naraccji pierwszoosobowej, ma byc fabuła
daje naj
ale jeżeli bedzie skopiowane to zgłaszam
Ps. co najmniej 3 strony A4
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Jak na pierwszy dzień szkoły było znacznie ciepło . Słońce grzało bardzo mocno. Siedziałam na ławeczce czekając na uroczyste rozpoczęcie roku . Byłam załamana, że już skończyła się sielanka , siedzenie do późnych godzin nocnych i niekończąca się zabawa z przyjaciółmi . Zaczynała się ostra nauka, w końcu to już gimnazjum .
Wtem usłyszałam po raz pierwszy dźwięk szkolnego dzwonka.
Za kilka minut swoje przemówienie rozpoczął dyrektor - witając nas, i życząc miłej nauki .
Czułam się nieswojo, nie było ze mną nikogo, kto mógłby mnie wtedy wspierać. Mama jak zwykle się mną nie interesowała, a ojciec ? ojciec zapewne pił piwo pod sklepem. Podejrzewam, że nawet nie wie, że w tym roku zaczęłam gimnazjum .
I nagle podszedł do mnie jakiś facet ubrany w garnitur . Zrozumiałam wówczas, że musi to być jakiś nauczyciel:
- Witaj, nie widziałem cię nigdy wcześniej tutaj . Musisz chyba iść teraz do pierwszej klasy, czyż nie?
- Tak, jestem od dzisiaj uczniem tego gimnazjum . Troszkę się boję .
- Nie masz czego . Naprawdę. Nasza szkoła jest bardzo fajnym miejscem . Jak rozmawiałem z uczniami, którzy odeszli teraz z gimnazjum, to twierdzili, że było to miejsce, do którego aż chciało się chodzić...
- Tak pan tylko mówi . Ja wiem swoje. - byłam nieugięta i zostawałam przy swoim zdaniu.
- Zobaczysz wszystko z biegiem dnia się będzie rozwijać, i mam nadzieję w dobrą stronę. Poznasz nowych kolegów i koleżanki, oni ci pomogą .
A teraz przepraszam muszę uciekać. Do zobaczenia .
- Do zobaczenia - odpowiedziałam do nowo poznanego nauczyciela.
Apel trwał jeszcze może z jakieś 40 minut , następnie w celach dobrego rozpoczęcia roku szkolnego, i modlitwy za to, udałam się z całą szkołą do kościoła.
Ten nauczyciel również tam był.
Siedział naprzeciwko mnie, i cały czas się na mnie patrzył.
Jak na moje oko, miał on może z jakieś 26-27 lat. w sumie to nie jest taki stary . I trzeba mu przyznać - urodę to on ma nieziemską.
Minęła godzina w kościele . Wyszliśmy znów do szkoły . Zabraliśmy wszystkie swoje wcześniej pozostawione rzeczy i poszliśmy do domu.
Kilka miesięcy później.
Już jest grudzień. Nie wiem kiedy zleciało tyle czasu. Jeszcze trochę i znowu wakacje.
Idę na zakupy. Muszę kupić coś do lodówki, bo świeci pustkami .
Ostatnimi czasy moje myśli krążą wiecznie w koło pana Marka ( tak, to ten nauczyciel, z którym rozmawiałam na początku roku . Uczy muzyki). Dzieje się ze mną w ogóle coś niedobrego. Jak jestem koło niego, to czuję, jak serce przyspiesza swój rytm. Robię się wtedy cała czerwona . Jest mi strasznie gorąco .
Po prostu uwielbiam jego głos . Kocham ten stan, kiedy na mnie się patrzy, a jak się uśmiecha, to już w ogóle . Pilnuję wtedy tylko żeby nie ponieść się zbytnio emocjom, i nie zasłabnąć, chociaż jest naprawdę trudno.
Często zastanawiałam się dlaczego tak mam.
Znalazłam tylko jedną sensowną odpowiedź na postawione pytanie . Po prostu się ... zakochałam . Nie ma innej możliwości.
Ale dlaczego akurat w nim?
Przecież nie mamy szans na bycie razem .
On ma na pewno jakąś narzeczoną, a może i nawet żonę, a o tym nie wiem.
O Boże ... a może i nawet dziecko.
Dlaczego ja!?
Dlaczego mi to musiało przypaść?
Dlaczego to ja się zakochałam, a nie ktokolwiek inny?
Chyba nigdy nie znajdę odpowiedzi na to pytanie ...