Wszyscy znacie Królika. Jest jednym z przyjaciół Kubusia puchatka. Zawsze zapracowany i zamartwiony o swój ogródek, w którym rosły najlepsze marchewki i w ogóle najlepsze warzywa w całym stumilowym lesie.
Otóż pewnego dnia Królik obudził się w bardzo złym humorze, strasznie zmęczony nocą, która minęła. Nie wyspał się wogóle, bo przez całą noc dochodziły go jakieś dziwne i niepokojące hałasy. Martwił się strasznie, bo większość z nich doszła go od strony jego ogródka. Jednak w nocy zbyt bardzo się bał, by zdobyć się choćby na wysuniecie nosa za drzwi.
Wybiegł prawie zapominając o tym, że rano trzeba się umyć i skierował się do swojego ogródka. Tu przeżył szok. Nie wierzył własnym oczom. Odebrało mu mowę. Ogródek od przodu do tyłu i z prawa na lewą był zniszony. W każdym niemal miejscu płotek był połamany, a warzywa zadeptane - zupełnie jakby przebiegło się przez niego całe stado Hefalumpów.
Zrozpaczony Królik siadł i zaczął płakać.
Mniej więcej w tym samym momencie od strony strumyka dobiega zaczął wesoły śpiew kogoś bardzo, ale to bardzo zadowolonego. To Puchatek szedł do swojego przyjaciela Królika, kończąc garnuszek miodu i mając nadzieję, że zostanie poczęstowany kolejnym.
Kiedy jednak podszedł bliżej zobaczył, że Królik płacze i rozglada się po swoim zniszczonym ogródku. - Co się stało? - grzecznie zapytał miś. - Co? Co?! TO! się stało - niezbyt grzecznie odpowiedział zdenerwowany Królik i zaraz zaczął mówić dalej... - Wszystko zniszczone... cała praca poszła na marne...
-Trzeba o wszystkim powiadomić Krzysia - zdecydował Puchatek i wyruszył natychmiast w dalszą drogę.
***
Po pewnym czasie, Krzyś, sprowadzony przez puchatka zwołał wszystkich przyjaciół do ogródka Królika. Przygladając się zniszczeniom zaczął poszczególnym zwierzątkom przydzielać zadania. A to przekopania grzadki, a to poprawienia przęsła płotu, a to znowu poprawienia jakiejś scieżki.
Wszyscy ochoczo zabrali się do pracy, nie zważajac na narzekającego Królika, który nie bardzo wierzył, że to wszystko cokolwiek jeszcze zmieni.
Pracowali cały dzień, z małymi tylko przerwami na odpoczynek, ale kiedy zaczął zbliżać się wieczór i Królik wyszedł zrezygnowany zaprosić swoich przyjaciół na herbatkę, jego oczom ukazało się coś cudownego. Niemal wszystkie uszkodzenia i szkody zostały naprawione.
Wszyscy znacie Królika. Jest jednym z przyjaciół Kubusia puchatka. Zawsze zapracowany i zamartwiony o swój ogródek, w którym rosły najlepsze marchewki i w ogóle najlepsze warzywa w całym stumilowym lesie.
Otóż pewnego dnia Królik obudził się w bardzo złym humorze, strasznie zmęczony nocą, która minęła. Nie wyspał się wogóle, bo przez całą noc dochodziły go jakieś dziwne i niepokojące hałasy. Martwił się strasznie, bo większość z nich doszła go od strony jego ogródka. Jednak w nocy zbyt bardzo się bał, by zdobyć się choćby na wysuniecie nosa za drzwi.
Wybiegł prawie zapominając o tym, że rano trzeba się umyć i skierował się do swojego ogródka. Tu przeżył szok. Nie wierzył własnym oczom. Odebrało mu mowę. Ogródek od przodu do tyłu i z prawa na lewą był zniszony. W każdym niemal miejscu płotek był połamany, a warzywa zadeptane - zupełnie jakby przebiegło się przez niego całe stado Hefalumpów.
Zrozpaczony Królik siadł i zaczął płakać.
Mniej więcej w tym samym momencie od strony strumyka dobiega zaczął wesoły śpiew kogoś bardzo, ale to bardzo zadowolonego. To Puchatek szedł do swojego przyjaciela Królika, kończąc garnuszek miodu i mając nadzieję, że zostanie poczęstowany kolejnym.
Kiedy jednak podszedł bliżej zobaczył, że Królik płacze i rozglada się po swoim zniszczonym ogródku. - Co się stało? - grzecznie zapytał miś. - Co? Co?! TO! się stało - niezbyt grzecznie odpowiedział zdenerwowany Królik i zaraz zaczął mówić dalej... - Wszystko zniszczone... cała praca poszła na marne...
-Trzeba o wszystkim powiadomić Krzysia - zdecydował Puchatek i wyruszył natychmiast w dalszą drogę.
***
Po pewnym czasie, Krzyś, sprowadzony przez puchatka zwołał wszystkich przyjaciół do ogródka Królika. Przygladając się zniszczeniom zaczął poszczególnym zwierzątkom przydzielać zadania. A to przekopania grzadki, a to poprawienia przęsła płotu, a to znowu poprawienia jakiejś scieżki.
Wszyscy ochoczo zabrali się do pracy, nie zważajac na narzekającego Królika, który nie bardzo wierzył, że to wszystko cokolwiek jeszcze zmieni.
Pracowali cały dzień, z małymi tylko przerwami na odpoczynek, ale kiedy zaczął zbliżać się wieczór i Królik wyszedł zrezygnowany zaprosić swoich przyjaciół na herbatkę, jego oczom ukazało się coś cudownego. Niemal wszystkie uszkodzenia i szkody zostały naprawione.