Zenek, Marian, Julek, Pestka i Ula poszli do sklepu na oranżadę. Gdy ją pili, nadjechała wozem młoda kobieta z dzieckiem. Weszła do sklepu, natomiast jej synek został.
Julek oddał butelkę po napoju, a potem zaczął wymieniać marki przejeżdząjących samochodów: - Ford Mondeo... Citroen C3... - stwierdzał flegmatycznie. - C4- poprawiła do Pestka. - Nieprawda! Marian, powiedz że C3!- kłócił się chłopak. - Ona ma rację - ostatecznie stwierdził Marian.
Nagle zza budynków z wielkim hałasem wyjeżdża ciągnik. Kierowca i pomocnik rozmawiają ze sobą, ale po chwili nieruchomieją, krzyczą coś z przerażeniem. Chłopcy natychmiast się odwracają, dziewczyny wpadają w panikę.
Wózek, w którym ogrodniczka zostawiła swoje dziecko, nie stoi już przed sklepem. Jedzie za galopującym koniem. Mały chłopczyk nie śpi, tylko przestraszony trzyma się desek wozu.
Z oszołomienia pierwszy otrząsa się Zenek - od razu zaczyna biec za koniem. Mechanik zatrzymuje traktor, matka dziecka wybiega na ulicę: - Ratujcie mojego synka! - krzyczy z niepokojem. - On zaraz spadnie!
Niespodziewanie na szosie pojawia się auto. Wszyscy są przestraszeni: - O Boże! Będzie wypadek! - szepczą między sobą.
Wójcik biegnie dalej, wskakuje na wóz. Hamuje gwałtownie konia i w ostatniej sekundzie skręca na łąkę. Zgromadzeni odetchnęli z ulgą. Przyjaciele byli zaskoczeni wyczynem Zenka.
Ludzie zaczęli komentować zdarzenie, które miało tam miejsce kilka minut temu: - Widzieliście? Taki mały, a się nie bał! Dzielnego ma pani syna. - Mój jest tylko ten mały. Tego chłopca nie znam - wyjaśnia zaraz lekko jeszcze zdenerowana ogrodniczka. - Podziękuj mu, synku.
Jednak dziecko nie miało najmniejszego zamiaru tego robić, więc odwróciło się do swojej matki i pojechało razem z nią do domu. Bohater czuł się trochę dziwnie w wtakiej sytuacji.
Gdy przyjaciele wrócili, przed sklepem zdążyła zebrać się mała grupka zaciekawionych osób. Zadawali dużo pytań, ale Zenek zbywał ich krótkimi docinkami. Widocznie nie chciał, żeby pisali o nim w gazetach, skoro podał złe nazwisko.
Wracając do domu, cała piątka rozmawiała o tym niezwykłym zdarzeniu.
"Zenek ratuje dziecko"
Zenek, Marian, Julek, Pestka i Ula poszli do sklepu na oranżadę. Gdy ją pili, nadjechała wozem młoda kobieta z dzieckiem. Weszła do sklepu, natomiast jej synek został.
Julek oddał butelkę po napoju, a potem zaczął wymieniać marki przejeżdząjących samochodów:
- Ford Mondeo... Citroen C3... - stwierdzał flegmatycznie.
- C4- poprawiła do Pestka.
- Nieprawda! Marian, powiedz że C3!- kłócił się chłopak.
- Ona ma rację - ostatecznie stwierdził Marian.
Nagle zza budynków z wielkim hałasem wyjeżdża ciągnik. Kierowca i pomocnik rozmawiają ze sobą, ale po chwili nieruchomieją, krzyczą coś z przerażeniem. Chłopcy natychmiast się odwracają, dziewczyny wpadają w panikę.
Wózek, w którym ogrodniczka zostawiła swoje dziecko , nie stoi już przed sklepem. Jedzie za galopującym koniem. Mały chłopczyk nie śpi, tylko przestraszony trzyma się desek wozu.
Z oszołomienia pierwszy otrząsa się Zenek - od razu zaczyna biec za koniem. Mechanik zatrzymuje traktor, matka dziecka wybiega na ulicę:
- Ratujcie mojego synka! - krzyczy z niepokojem. - On zaraz spadnie!
Niespodziewanie na szosie pojawia się auto. Wszyscy są przestraszeni:
- O Boże! Będzie wypadek! - szepczą między sobą.
Wójcik biegnie dalej, wskakuje na wóz. Hamuje gwałtownie konia i w ostatniej sekundzie skręca na łąkę. Zgromadzeni odetchnęli z ulgą. Przyjaciele byli zaskoczeni wyczynem Zenka.
Ludzie zaczęli komentować zdarzenie, które miało tam miejsce kilka minut temu:
- Widzieliście? Taki mały, a się nie bał! Dzielnego ma pani syna.
- Mój jest tylko ten mały. Tego chłopca nie znam - wyjaśnia zaraz lekko jeszcze zdenerowana ogrodniczka. - Podziękuj mu, synku.
Jednak dziecko nie miało najmniejszego zamiaru tego robić, więc odwróciło się do swojej matki i pojechało razem z nią do domu. Bohater czuł się trochę dziwnie w wtakiej sytuacji.
Gdy przyjaciele wrócili, przed sklepem zdążyła zebrać się mała grupka zaciekawionych osób. Zadawali dużo pytań, ale Zenek zbywał ich krótkimi docinkami. Widocznie nie chciał, żeby pisali o nim w gazetach, skoro podał złe nazwisko.
Wracając do domu, cała piątka rozmawiała o tym niezwykłym zdarzeniu.
Mam nadzieje że pomogłem :)