Okazało się, że na planecie Małego Księcia, tak jak na wszystkich planetach, rosły rośliny pożyteczne i zielska. Ziarna śpią sobie niewidocznie w ziemi aż do chwili, kiedy któremuś z nich przyjdzie ochota się obudzić. Wypuszcza wtedy cudowny, bezbronny pęd, który najpierw nieśmiało wyciąga się ku słońcu. Jeżeli to pęd rzodkiewki albo róży, można mu pozwolić rosnąć, jak chce. Jeżeli jest to zielsko, trzeba wyrwać je jak najszybciej. Otóż na planecie Małego Księcia były straszne ziarna baobabu. Zakażony był nimi cały grunt. A kiedy baobab wyrośnie, to na wyrwanie jest za późno i nigdy już nie można się go pozbyć. Zajmie całą planetę. Przeorze ją korzeniami. Siódmą planetą, którą odwiedził Mały Książę, była Ziemia. Ziemia nie jest byle jaką planetą. Liczy sobie stu jedenastu królów, siedem tysięcy geografów, dziewięćset tysięcy bankierów, siedem i pół miliona pijaków. Przed wynalezieniem elektryczności trzeba było zatrudnić armię latarników złożoną z czterystu sześćdziesięciu dwóch tysięcy pięciuset jedenastu osób. Pierwsi zaczynali pracę latarnicy Nowej Zelandii i Australii, którzy potem szli spać. Następnie latarnicy Chin, w końcu Ameryki Północnej. Tylko latarnik jedynej lampy na biegunie północnym i jego kolega na biegunie południowym prowadzili niedbałe i próżniacze życie, bowiem pracowali dwa razy w roku.
Okazało się, że na planecie Małego Księcia, tak jak na wszystkich planetach, rosły rośliny pożyteczne i zielska. Ziarna śpią sobie niewidocznie w ziemi aż do chwili, kiedy któremuś z nich przyjdzie ochota się obudzić. Wypuszcza wtedy cudowny, bezbronny pęd, który najpierw nieśmiało wyciąga się ku słońcu. Jeżeli to pęd rzodkiewki albo róży, można mu pozwolić rosnąć, jak chce. Jeżeli jest to zielsko, trzeba wyrwać je jak najszybciej. Otóż na planecie Małego Księcia były straszne ziarna baobabu. Zakażony był nimi cały grunt. A kiedy baobab wyrośnie, to na wyrwanie jest za późno i nigdy już nie można się go pozbyć. Zajmie całą planetę. Przeorze ją korzeniami.
Siódmą planetą, którą odwiedził Mały Książę, była Ziemia. Ziemia nie jest byle jaką planetą. Liczy sobie stu jedenastu królów, siedem tysięcy geografów, dziewięćset tysięcy bankierów, siedem i pół miliona pijaków. Przed wynalezieniem elektryczności trzeba było zatrudnić armię latarników złożoną z czterystu sześćdziesięciu dwóch tysięcy pięciuset jedenastu osób. Pierwsi zaczynali pracę latarnicy Nowej Zelandii i Australii, którzy potem szli spać. Następnie latarnicy Chin, w końcu Ameryki Północnej. Tylko latarnik jedynej lampy na biegunie północnym i jego kolega na biegunie południowym prowadzili niedbałe i próżniacze życie, bowiem pracowali dwa razy w roku.