Był sobie kupiec, miał kilkoro dzieci i młodą żone, byli dość zamożni. Jednak jak to kupiec - musiał jakoś zarabiać i pewnego dnia wyruszył do miasta położonego bardzo daleko od ich domu. Dni mijały, już dawno miał wrócić, jednak go nie było.. Dzieci, oczekujące już od dawna na powrót swego ojca wybrały się wszystkie za miasto, pod słup na wzgórek i klęknęły przed obrazem modląc się o powrót taty. Mijały dni a on nadal nie wracał ku trwodze dzieci. Słysząc od ludzi, że na drodze roi się aż od zbójów, a w lasach pełno dzikich zwierząt dzieci znów z nadzieją pobiegły zmówić paciorek w to samo miejsce, z nadzieją, że dzięki temu ich tato wróci. Zaczęły całować ziemię, mówić wszystkie modlitwy jakie tylko znały.-W imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego, Bądź pochwalona, przenajświętsza Trójca,Teraz i czasu wszelkiego - rozległo się chórem smutnych, dziecięcych głosów, później było "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Maryjo" i "Wierzę w Boga Ojca" i "Dziesięć Przykazań" i "Koronki".. A gdy skończyły mówić pacierze wyjeły książeczki z kieszonki i zaczęły "Litanię do Najświętszej Matki" . Najstarszy brat śpiewa a młodsze rodzeństwo przyśpiewuje : -Zmiłuj się, zmiłuj nad tatem! - Nagle ku wielkiemu zdziwieniu słychać tarkot, to chyba wozy jadą drogą! Dzieci od razu wypatrzyły znajomy wóz, ich taty na przedzie. Skoczyły i krzyczały głośno, że wszędzie wokoło było słychać. Już dawno nie były takie szczęśliwe.-Tato, ach tato nasz jedzie - Dało się tylko usłyszeć z rozwrzeszczanego z przejęcia tłumu - Ojciec ich gdy je dostrzegł, szybko z wozu wyleciał i cały oblał się łzami radości i zaczął wypytywać :-Ha, jak się macie? Co się u was dzieje? Czyście tęskniły do tata? Mama czy zdrowa? ciotunia? domowi? a ot rozynki w koszyku! - Wokół pełno radości, krzyków, łez radości.-Ruszajcie - Powiedział kupiec do swoich sług - Ja z dziećmi pójdę ku miastu! - I tak szli pewien czas z uśmiechami na twarzach, dzieci pytały tate o wszystko co tylko można, opowiadały jak się za nim stęskniły i jak strasznie sie o niego martwiły gdy tak długo nie wracał. Jednak gdy przechodzili obok lasu, nagle otoczyła ich zgraja zbójów, było ich chyba dwunastu! Wyglądali groźnie, mieli długie brody, kręcone wąsiska, dziki, przeszywający człowieka wzrok, noże za pasem, miecze u boku, w rękach ogromnę buławy. Dzieci przestraszone krzyknęły i i zaczęły się tylić do ojca, który cały pobladł widząc co się święci.- Ach, bierzcie wozy, ach, bierzcie dostatek, tylko puszczajcie nas zdrowo, nie róbcie małych sierotami dziatek i młodej żonki wdową.. - jednak słowa te niewiele dały, zgraja wcale nie chciała tego słuchać, zaczęli wóz zaprzęgać, zabierać konie.- Pieniędzy!! - krzyknął jeden z bandytów i zaczął wymachiwać swoja bronią. Wtem starszy zbójaca zaczął krzyczeć :-Stójcie! Stójcie! - spędził bandę z drogi, wypuścił dzieci, ojca i mówił dalej : -Idźcie dalej, bez trwogi! - Kupiec zaczął dziękować a zbój ciągnąłdalej : - Nie dziękuj, wyznam ci szczerze, pierwszy bym pałkę strzaskał na twej głowie, gdyby nie dziatek pacierze, dziatki sprawiły, że uchodzisz cało, darzą cię życiem i zdrowiem. Im więc podziękuj za to, co się stało. A jak sie stało, opwowiem. Z dawna już słysząco przejeździe kupca, i ja, i moje kamaraty, tutaj za miastem, przy wzgórku u słupca zasiadliśmy na czaty. Dzisiaj nadchodzę, patrzę miedzy chrusty, modlą się dziatki do Boga. Słucham, z początku, porwał mię śmiech pusty, a potem litość i trwoga. Słucham, ojczyste przyszły na myśl strony, buława opadła z ręki. Ach! ja mam żonę, i u mojej żony jest synek taki maleńki. Kupcze! Jedź w miasto, ja dolasu muszę, wy, dziatki, na ten pagórek biegnijcie i za moją duszę, zmówcię też czasem paciorek - to powiedziawszy oddalił się ze swoją bandą w stronę lasu, a dzieci posłuchawszy go, pobiegły na pagórek pomodlić się i za niego. Wszyscy wrócili do domu zdrowi i szczęśliwi, a zabawom nie było końca.
Był sobie kupiec, miał kilkoro dzieci i młodą żone, byli dość zamożni. Jednak jak to kupiec - musiał jakoś zarabiać i pewnego dnia wyruszył do miasta położonego bardzo daleko od ich domu. Dni mijały, już dawno miał wrócić, jednak go nie było.. Dzieci, oczekujące już od dawna na powrót swego ojca wybrały się wszystkie za miasto, pod słup na wzgórek i klęknęły przed obrazem modląc się o powrót taty. Mijały dni a on nadal nie wracał ku trwodze dzieci. Słysząc od ludzi, że na drodze roi się aż od zbójów, a w lasach pełno dzikich zwierząt dzieci znów z nadzieją pobiegły zmówić paciorek w to samo miejsce, z nadzieją, że dzięki temu ich tato wróci. Zaczęły całować ziemię, mówić wszystkie modlitwy jakie tylko znały.-W imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego, Bądź pochwalona, przenajświętsza Trójca,Teraz i czasu wszelkiego - rozległo się chórem smutnych, dziecięcych głosów, później było "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Maryjo" i "Wierzę w Boga Ojca" i "Dziesięć Przykazań" i "Koronki".. A gdy skończyły mówić pacierze wyjeły książeczki z kieszonki i zaczęły "Litanię do Najświętszej Matki" . Najstarszy brat śpiewa a młodsze rodzeństwo przyśpiewuje : -Zmiłuj się, zmiłuj nad tatem! - Nagle ku wielkiemu zdziwieniu słychać tarkot, to chyba wozy jadą drogą! Dzieci od razu wypatrzyły znajomy wóz, ich taty na przedzie. Skoczyły i krzyczały głośno, że wszędzie wokoło było słychać. Już dawno nie były takie szczęśliwe.-Tato, ach tato nasz jedzie - Dało się tylko usłyszeć z rozwrzeszczanego z przejęcia tłumu - Ojciec ich gdy je dostrzegł, szybko z wozu wyleciał i cały oblał się łzami radości i zaczął wypytywać :-Ha, jak się macie? Co się u was dzieje? Czyście tęskniły do tata? Mama czy zdrowa? ciotunia? domowi? a ot rozynki w koszyku! - Wokół pełno radości, krzyków, łez radości.-Ruszajcie - Powiedział kupiec do swoich sług - Ja z dziećmi pójdę ku miastu! - I tak szli pewien czas z uśmiechami na twarzach, dzieci pytały tate o wszystko co tylko można, opowiadały jak się za nim stęskniły i jak strasznie sie o niego martwiły gdy tak długo nie wracał. Jednak gdy przechodzili obok lasu, nagle otoczyła ich zgraja zbójów, było ich chyba dwunastu! Wyglądali groźnie, mieli długie brody, kręcone wąsiska, dziki, przeszywający człowieka wzrok, noże za pasem, miecze u boku, w rękach ogromnę buławy. Dzieci przestraszone krzyknęły i i zaczęły się tylić do ojca, który cały pobladł widząc co się święci.- Ach, bierzcie wozy, ach, bierzcie dostatek, tylko puszczajcie nas zdrowo, nie róbcie małych sierotami dziatek i młodej żonki wdową.. - jednak słowa te niewiele dały, zgraja wcale nie chciała tego słuchać, zaczęli wóz zaprzęgać, zabierać konie.- Pieniędzy!! - krzyknął jeden z bandytów i zaczął wymachiwać swoja bronią. Wtem starszy zbójaca zaczął krzyczeć :-Stójcie! Stójcie! - spędził bandę z drogi, wypuścił dzieci, ojca i mówił dalej : -Idźcie dalej, bez trwogi! - Kupiec zaczął dziękować a zbój ciągnąłdalej : - Nie dziękuj, wyznam ci szczerze, pierwszy bym pałkę strzaskał na twej głowie, gdyby nie dziatek pacierze, dziatki sprawiły, że uchodzisz cało, darzą cię życiem i zdrowiem. Im więc podziękuj za to, co się stało. A jak sie stało, opwowiem. Z dawna już słysząco przejeździe kupca, i ja, i moje kamaraty, tutaj za miastem, przy wzgórku u słupca zasiadliśmy na czaty. Dzisiaj nadchodzę, patrzę miedzy chrusty, modlą się dziatki do Boga. Słucham, z początku, porwał mię śmiech pusty, a potem litość i trwoga. Słucham, ojczyste przyszły na myśl strony, buława opadła z ręki. Ach! ja mam żonę, i u mojej żony jest synek taki maleńki. Kupcze! Jedź w miasto, ja dolasu muszę, wy, dziatki, na ten pagórek biegnijcie i za moją duszę, zmówcię też czasem paciorek - to powiedziawszy oddalił się ze swoją bandą w stronę lasu, a dzieci posłuchawszy go, pobiegły na pagórek pomodlić się i za niego. Wszyscy wrócili do domu zdrowi i szczęśliwi, a zabawom nie było końca.